Jakaż motywacja kierowała mną by
wyruszyć do kina na "Hardkor Disko"? Polskie filmy to bardzo często totalnie
żenujące kupy gówna, więc wydawanie na nie jakichkolwiek monet wydaje się
czystym nonsensem i absurdem. Niemniej w ostatnich czasach wiele zmieniło się
na lepsze, aczkolwiek zawsze trzeba być przygotowanym na kindybał w szamocie. Reżyserski debiut Krzysztofa Skoniecznego
załapał się do kolejnej, zimowej edycji znakomitego cyklu Sztuka za 6-stkę w
krakowskim kinie Ars, więc pomyślałem sobie: Dlaczego nie? Bilet kinowy w cenie piwa w Rotundzie – o taką Polskę
przecież walczyłem! Ponadto zainteresował mnie mocno plakat z facjatą Magika Marcina Kowalczyka, jednego z niewielu jasnych punktów chujowego "Jesteś bogiem". Trzeci powód to problemy z dostępnością polskich filmów na The
Pirate Bay dosyć długim oczekiwaniem na premierę telewizyjną, jeśli
przegapiło się wyświetlanie kinowe. A zatem w mocno średniej formie, po kolejnej
piątkowej libacji z elementami odysei alkoholowej, wyruszyłem na spotkanie z
przeznaczeniem! Pierwszym pozytywnym zaskoczeniem była sala, w której oglądałem "Hardkor Disko". Od tegoż bowiem momentu Gabinet w Arsie wywalczył pole
position w moim subiektywnym krakowskim rankingu. Przeszywający klimat
oldschoolowego kina, znakomity wystrój, kameralność – to lubię! Druga
niespodzianka pojawiła się wraz z początkiem projekcji.
all rights reserved / copyright © głębokiOFF |
Fabuła od samego początku nosi w
sobie sporą dozę tajemniczości. Głównego bohatera, Marcina (Marcin Kowalczyk),
poznajemy bowiem, gdy samotnie zabawia się sporych rozmiarów nożem w
opuszczonym lunaparku. Zero wyjaśnień kim jest, skąd przybył i co zamierza. Po
prostu dla widza jest to kompletna tabula
rasa. Dopiero w momencie, kiedy Marcin wyrusza ze swym stalowym
przyjacielem na wyprawę do Warszawy gdzieś na filmowym horyzoncie zaczyna
majaczyć makabryczny cel podróży. Jednakże zanim nasz bohater zabierze się za
wypełnianie swojej misję za sprawą sympatycznej i otwartej Oli (Jaśmina Polak)
pozna nocne alkoholowo-narkotykowe życie stolicy.
all rights reserved / copyright © głębokiOFF |
Nie będę dłużej ukrywał – "Hardkor Disko" urwało mi po prostu dupę. Dawno nie widziałem w kinie tak
znakomitego polskiego filmu, który nie dotyczyłby jakiegoś wzniosłego tematu
lub wybitnej postaci. Szczęśliwie fabuła nie ma nic wspólnego z typową dla
naszej ojczyzny martyrologią lub też reprezentowaniem biedy w śląskich
familokach. Reżyserski debiut Krzysztofa Skoniecznego pod wieloma względami
jest na wskroś amerykański. Historia przedstawiona w filmie o wiele bardziej
wywodzi się z ojczyzny Wuja Sama niż naszej przaśnej, buraczano-cebulowej
rzeczywistości. Niedopowiedzenia, aura tajemniczości oraz bohater znikąd to
kolejne cechy, które stosunkowo rzadko pojawiają się w większości polskich
produkcji. Pod względem fabularnym "Hardkor Disko" to kolejna opowieść o zemście,
tym razem wyrachowanej, zaserwowanej na zimno i niemalże pozbawionej
jakichkolwiek emocji. Mimo mojego nie najlepszego samopoczucia mocno wciągnąłem
się w opowieść Skoniecznego i bardzo żałuję, że jego produkcja trwa jedynie niecałe 90
minut.
all rights reserved / copyright © głębokiOFF |
Wedle informacji, które udało mi
się znaleźć w necie, budżet "Hardkor Disko" wyniósł 100 tysięcy PLN. Słownie:
sto tysięcy polskich nowych złotych! Nie jestem w stanie potwierdzić tej
informacji (pod wieloma względami Filmweb jest lata świetlne za IMDb), ale
jeżeli to prawda to Skonieczny za jakieś marne obierki stworzył produkcję,
która rozpierdala realizacyjnie 95% współczesnych polskich filmów. "Hardkor
Disko" jest znakomicie nakręcony. Zwróćcie uwagę na pracę kamery przy,
wydawałoby się, najbardziej banalnych czynnościach – jeździe autem czy choćby
wyjściu na taras by zapalić papierosa. Odpowiedzialny za zdjęcia Kacper Fertacz
zrobił wyjątkowo dobrą robotę. Wspomniane sceny są jednakże naprawdę niczym
przy rzucie koktajlem Mołotowa nakręconym w slow
motion oraz drugim wyjściu na miasto Oli i Marcina. Sekwencja zmontowana w
teledyskowej manierze ukazująca hedonistyczne aspekty nocnego życia w stolicy
to najprawdziwsza i najczystsza maestria. Dla mnie poziom kosmiczny i w Polsce
porównywalny jedynie z niektórymi scenami z "Miasta 44". Do tak wybornych
wrażeń wizualnych dobrano także znakomitą ścieżkę dźwiękową – niebanalną i
przez to pozbawioną taniego sentymentalizmu cechującego produkcje TVN. I gdy
połączy się razem te dwa czynniki nawet znienawidzona
w Krakowie Warszawa może wydawać się miastem zdatnym do życia! Zaiste,
zaskakujące odkrycie!
all rights reserved / copyright © głębokiOFF |
"Hardkor Disko" wymiata również
pod względem aktorskim, mimo że obsada jest dosyć kameralna. Marcin Magik Kowalczyk to idealny aktor by
wcielić się w postać małomównego, tajemniczego Marcina o hipnotyzującym
spojrzeniu. Chłopak po raz kolejny udowadnia, że ma prawdziwy talent i mam
nadzieję, że jego kariera rozwinie się wprost proporcjonalnie do ogromnych
możliwości. Jednakże po raz kolejny (dokładnie tak samo jak w "Mieście 44") najbardziej
spodobała mi się gra głównej bohaterki. Jaśmina Polak znakomicie wcieliła się w
Olę, hedonistyczną przedstawicielkę warszawskich bananowców. Widać u niej
prawdziwą radość życia, a jednocześnie tęsknotę za czymś trochę głębszym niż
cotygodniowe melanże wypełnione anielskim pyłem i alkoholem. Na wielki szacunek
zasługują również wyluzowani rodzice Oli, którzy nie zapomnieli wszystkiego za
swojej młodości. Najszczersze propsy
dla Agnieszki Wosińskiej oraz Janusza Chabiora – znakomicie odegrane małżeństwo
z autentyczną ekranową chemią oraz genialna scena śniadaniowa.
all rights reserved / copyright © głębokiOFF |
I teraz zastanówmy się na prostym
faktem: skoro reżyser debiutuje tak doskonale to pomyślcie tylko jakież ma nieograniczone
możliwości przed sobą! Mam jedynie głęboką nadzieję, że Krzysztof Skonieczny
nie okaże się kolejnym one time wonder
i nie zmarnuje swojego niebywałego talentu rozmieniając się drobne, ponieważ hajs się musi zgadzać. Ale to wszystko
zweryfikują dni, które nadejdą. Tymczasem koniecznie sprawdźcie "Hardkor
Disko", ponieważ w tej kategorii nie widziałem lepszego filmu od legendarnej "Wojny polsko-ruskiej". Największe tegoroczne pozytywne zaskoczenie i wreszcie autentyczny tagline: Krzysztof
Skonieczny przyniósł płonący koktajl Mołotowa!
all rights reserved / copyright © głębokiOFF |
Ocena: 8/10.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz