sobota, 4 maja 2013

"Jesteś bogiem"

Kaliber 44 otworzył moją głowę na hip hop. Chociaż minęło wiele lat i przesłuchałem dziesiątki, a może nawet setki płyt, to w dalszym ciągu w TOP 5 moich ulubionych polskich albumów rapowych znajdują się Księga Tajemnicza. Prolog oraz W 63 minuty dookoła świata. Gdyby ktoś był zainteresowany to dodam, że resztę stawki uzupełniają Jazz w wolnych chwilach oraz Tylko dla dorosłych Ostrego, a także Światła Miasta Grammatika. Specjalne wyróżnienie natomiast należy się dla Wzgórza Ya-Pa 3 za ich genialny debiutancki album Wzgórze Ya-Pa 3, który pokazał, że można to robić polsku. Chociaż do dzisiejszego dnia ubolewam, że płyta nie wyszła pod oryginalnie planowanym tytułem (Co cię wkurwia? Jebani wąchacze i Huy!). Dlaczego piszę o tym wszystkim? Otóż wybitną rolę w mojej hiphopowej edukacji odegrał Mag Magik I, który w czasach Kalibra wznosił się na wyżyny talentu. Później nie było już aż tak dobrze, bo jak pewnie zauważyliście w zestawieniu nie znalazła się żadna z dwóch płyt Paktofoniki. Niemniej Piotr Łuszcz odpowiada za chyba najbardziej znany polski kawałek rapowy, czyli legendarne Jestem bogiem, które kiedyś znali wszyscy. Po ponad dekadzie od jego tragicznej śmierci na ekrany polskich kin wszedł "Jesteś bogiem" oparty na książce Paktofonika – przewodnik Krytyki Politycznej Macieja Pisuka (nie czytałem) reklamowany jako najbardziej oczekiwany film roku. Rzadko mi się to zdarza, ale naprawdę jesienią ubiegłego roku miałem ochotę wybrać się do kina. Niestety był to ciężki okres i po trzykroć pieniądze na bilet zostały zdefraudowane pod parasolami krakowskiej Rotundy.
źródło: http://glamrap.pl
Przed zarysowaniem fabuły należy pamiętać o bardzo ważnym zastrzeżeniu: film Leszka Dawida jest TYLKO oparty na faktach. Oznacza to, że nie można traktować go jako edukacyjnego dokumentu, pokazującego powstawanie Paktofoniki. Dla znawców tematu wiele przedstawionych w filmie wydarzeń jest co najmniej dziwnych, a nawet totalnie bezsensownych – ale do tego wątku powrócimy w dalszej części recenzji. "Jesteś bogiem" przedstawia historię Fokusa, Rahima i Magika. Ten ostatni po wielkim konflikcie opuszcza Kaliber 44 (oczywiście po raz kolejny nie dowiadujemy się dlaczego) i zaczyna działać na własną rękę. Natomiast Fokus i Rahim to młode wilki, które chcą zaistnieć na hiphopowej scenie. Po wielu przejściach chłopcy nawiązują współpracę i rozpoczynają prace nad debiutancką płytą nowego zespołu, marząc o wielkim koncercie w katowickim Spodku.
źródło: http://www.filmweb.pl
Jak wspomniałem powyżej "Jesteś bogiem" zostało oparte na faktach i szczerze powiedziawszy jest to pierwsze moje rozczarowanie. Moim zdaniem twórcy powinni zdecydować się pójść w którąś stronę, a tak po prostu stanęli w rozkroku nad przepaścią. Wyimaginowane rozwiązania fabularne i jawne przekłamania rażą mnie ogromnie! Co gorsza przeciętny widz z gimbazy zacznie wierzyć, że tak było naprawdę. I mnie to nie zachwyca! Moim zdaniem najlepszym wzorcem było pójście drogą albo "Control" o Ianie Curtisie z Joy Division albo "8 mili" osnutej niezwykle mocno na wątkach z biografii Eminema, aczkolwiek opowiadającej o fikcyjnym raperze. Niestety Leszek Dawid widocznie za bardzo wziął sobie do serca teksy swojego bohatera i poszedł własną drogą. Podejrzewam, że wielu z Was nie zna historii PFK i może nie wiedzieć o co mi chodzi dokładnie. W tym celu posłużę się kilkoma przykładami. Zanim Magik został członkiem PFK przez wiele lat z Dabem i Joką tworzył Kaliber 44, stając się jednym z najbardziej znanych polskich raperów. Dlatego dziwi mnie niezmiernie, iż w filmie jest ukazany jak jakiś trochę bardziej utalentowany rookie. Gdzież jego legenda? Nie wybaczę twórcom, że prawie kompletnie olali Kaliber, który wyniósł do sławy Magika. Na dodatek pozostałych członków zespołu ukazali jako antypatycznych i przesadnie luzackich hejterów wyśmiewających ułomności nieudolnie rymującego Rahima. Poza tym "Jesteś bogiem" ma totalnie zaburzoną chronologię, ponieważ wedle mojej wiedzy podpartej wywiadami choćby z Dabem, wszyscy zainteresowani poznali się przed rozpadem K44. Zauważmy, że Rahim sam pojawia się gościnnie na pierwszej płycie Kalibra w kawałku Psychodela, a Fokus zrobił do albumu charakterystyczną czcionkę. Ale przecież nie byłoby to dobre dla dramaturgii filmu, nieprawdaż?
W tle plakat Kalibra 44...
(źródło: http://www.filmweb.pl)
Kolejny zarzut: mam uwierzyć, że jeden z najbardziej rozpoznawalnych polskich raperów ma problem by nagrać płytę? Naprawdę? Wiele wytwórni (choćby SP Records) po sukcesach Kalibra przyjęłaby jego materiał z pocałowaniem rączki. Scena, w której Magik wydaje ostatnie 15 PLN na kilka minut w studiu, ma chyba wywołać u widza współczucie dla tych biednych chłopców z osiedla. No kurwa, jak to byłby Rychu Peja, który reprezentował najprawdziwszą biedę, to bym może uwierzył. Ale PFK? Sprawdźcie ich teksty, a raczej nie znajdziecie wersów, o tym, że nie mieli hajsu na zupkę chińską. Nie rozumiem, czemu twórcy nie postanowili przekonać widza do zespołu samą muzyką i wprowadzili rzewny wątek straszliwej biedy naszych bohaterów. Ma mi być przykro, że Magik nie miał kasy na studio i sępił od Gustawa najnędzniejsze grosze? No kurwa, to mógł ich nie rozjebać na wszystko inne. Przy jego postaci chcę również zwrócić uwagę na ciekawe zjawisko. Po śmierci Magika powstał swoisty kult jego osoby, a jego wyznawcy nie są w stanie przyjąć jakiejkolwiek krytyki ich bóstwa. Po filmie Leszka Dawida mogę stwierdzić, że jego image znacznie ucierpiał (przynajmniej dla mnie). Genialna, choć życiowo nie ogarnięta postać, sępiąca każdy grosz i będąca wyjątkowym chujem dla żony. Z Justyną wiąże się wiele żenujących scen i najtańszych rzewnych zagrywek (m.in. scena z telefonem w kiblu, monitoring czy nagłe przebudzenie nad ranem). Patrząc na całokształt ogromnie nie podobała mi się epizodyczność fabularna oraz tendencyjność poszczególnych postaci. Wielki zarzut mam do twórców za dobór koncertowej publiczności, bo wygląda jak najbardziej tragiczna mieszanka z gimbazy.
źródło: http://www.filmweb.pl
W czasie projekcji starałem się w oceanie chujozy wyłowić jakieś plusy. W zasadzie zapamiętałem tyle dobrych scen, że mogę je policzyć na palcach jednej ręki. Imponujący moment to Magik rymujący Plus i minus na klatce schodowej – to naprawdę robi wrażenie! Niestety, zdecydowana większość filmu nie ma takiej magnetycznej mocy. Podobała mi się także konwersacja Fokusa i Magika rozpoczynająca się od słów "o co Ci chodzi w życiu?" oraz dyskusja na temat Jestem bogiem. Pozytywnie odebrałem również większość scen z Gustawem – swoją drogą kolejna bardzo dobra kreacja Arkadiusza Jakubika. Co do głównych wykonawców to największe brawa należą się oczywiście dla Marcina Kowalczyka wcielającego się w Magika. Chociaż scenariusz nawet w połowie nie wykorzystuje potencjału tej tragicznej postaci to jego odtwórcy należą się mimo wszystko ogromne brawa. Fokus (Tomasz Schuchardt) i Rahim (Dawid Ogrodnik) to dla mnie bezpłciowe i niczym nie wyróżniające się postacie, chociaż bliskie mi osoby mają odmienne zdanie na ten temat. Najbardziej brakowało mi starć charakteru i gorących kłótni między Magikiem i Fokusem. Ich relacje są zdecydowanie zbyt letnie i grzeczne. Wśród ról drugoplanowych warto wyróżnić Przemysława Bluszcza (ojciec Magika), który wyróżnia się na tle bezpłciowych postaci (m.in. Justyny – Katarzyna Wajda). Nie wiem czy nową ambicją Marcina Dorocińskiego jest zagrać w każdym polskim filmie, ale tutaj pojawia się również w epizodzie. W sumie nie wiem po co. Natomiast Kozak (Piotr Nowak) został przerysowany tak bardzo, że jestem gotów poprzeć jego pozew przeciwko twórcom filmu. W „Jesteś bogiem” wygląda niemal jak Mefistofeles polskiego przemysłu fonograficznego, który w zamian za podpisanie kontraktu jest gotów odebrać biednym raperom ich dusze.
źródło: http://www.filmweb.pl
Po ostatniej scenie moja towarzyszka stwierdziła, że nie był to wcale taki zły film i była gotowa wystawić wyższą ocenę niż ja. Szczerze powiedziawszy bardzo trudno mi się zgodzić z jej opinią. Niestety "Jesteś bogiem" nie jest nawet filmem średnim, a buńczuczne slogany o najlepszej produkcji roku wywołują jedynie uśmiech politowania. Do dzieła Leszka Dawida o wiele lepiej pasuje określenie największe rozczarowanie roku albo medialnie napompowany balon, po którego pęknięciu nie pozostaje absolutnie nic. Spojrzenie na powstawanie PFK kaprawym okiem oraz wyraźne ułomności filmu nie pozwalają się cieszyć opowieścią przedstawioną w "Jesteś bogiem". W sumie to nie jest ona nawet specjalnie zajmująca: ot, chłopcy chcą nagrać płytę, ale jakoś im się czasami nie chce, a na dodatek nie mają hajsu. Przez większość filmu miałem w dupie los głównego bohatera, a jego koleżków to już w ogóle, więc nie świadczy to zbyt dobrze o dziele Leszka Dawida. Zdecydowanie nie polecam "Jesteś bogiem" i bardzo cieszę się, że nie poszedłem na film do kina. Pozycja obowiązkowa jedynie dla bezkrytycznych wyznawców kultu Magika.
źródło: http://www.filmweb.pl
Ocena: 4/10.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz