Kaliber 44 otworzył moją
głowę na hip hop. Chociaż minęło wiele lat i przesłuchałem
dziesiątki, a może nawet setki płyt, to w dalszym ciągu w TOP 5
moich ulubionych polskich albumów rapowych znajdują się Księga
Tajemnicza. Prolog oraz W 63 minuty dookoła świata.
Gdyby ktoś był zainteresowany to dodam, że resztę stawki
uzupełniają Jazz w wolnych chwilach oraz Tylko dla
dorosłych Ostrego, a także Światła Miasta Grammatika.
Specjalne wyróżnienie natomiast należy się dla Wzgórza Ya-Pa 3
za ich genialny debiutancki album Wzgórze Ya-Pa 3, który
pokazał, że można to robić polsku. Chociaż do dzisiejszego dnia
ubolewam, że płyta nie wyszła pod oryginalnie planowanym tytułem
(Co cię wkurwia? Jebani wąchacze i Huy!). Dlaczego piszę o
tym wszystkim? Otóż wybitną rolę w mojej hiphopowej edukacji
odegrał Mag Magik I, który w czasach Kalibra wznosił się na
wyżyny talentu. Później nie było już aż tak dobrze, bo jak
pewnie zauważyliście w zestawieniu nie znalazła się żadna z dwóch płyt
Paktofoniki. Niemniej Piotr Łuszcz odpowiada za chyba najbardziej
znany polski kawałek rapowy, czyli legendarne Jestem bogiem,
które kiedyś znali wszyscy. Po ponad dekadzie od jego tragicznej
śmierci na ekrany polskich kin wszedł "Jesteś bogiem" oparty
na książce Paktofonika – przewodnik Krytyki Politycznej
Macieja Pisuka (nie czytałem) reklamowany jako najbardziej
oczekiwany film roku. Rzadko mi się to zdarza, ale naprawdę
jesienią ubiegłego roku miałem ochotę wybrać się do kina.
Niestety był to ciężki okres i po trzykroć pieniądze na bilet
zostały zdefraudowane pod parasolami krakowskiej Rotundy.
źródło: http://glamrap.pl |
Przed zarysowaniem fabuły
należy pamiętać o bardzo ważnym zastrzeżeniu: film Leszka Dawida
jest TYLKO oparty na faktach. Oznacza to, że nie można
traktować go jako edukacyjnego dokumentu, pokazującego powstawanie
Paktofoniki. Dla znawców tematu wiele przedstawionych w filmie
wydarzeń jest co najmniej dziwnych, a nawet totalnie bezsensownych –
ale do tego wątku powrócimy w dalszej części recenzji. "Jesteś
bogiem" przedstawia historię Fokusa, Rahima i Magika. Ten ostatni
po wielkim konflikcie opuszcza Kaliber 44 (oczywiście po raz kolejny
nie dowiadujemy się dlaczego) i zaczyna działać na własną rękę.
Natomiast Fokus i Rahim to młode wilki, które chcą zaistnieć na
hiphopowej scenie. Po wielu przejściach chłopcy nawiązują
współpracę i rozpoczynają prace nad debiutancką płytą nowego
zespołu, marząc o wielkim koncercie w katowickim Spodku.
źródło: http://www.filmweb.pl |
Jak wspomniałem powyżej "Jesteś bogiem" zostało oparte na faktach i szczerze
powiedziawszy jest to pierwsze moje rozczarowanie. Moim zdaniem
twórcy powinni zdecydować się pójść w którąś stronę, a tak
po prostu stanęli w rozkroku nad przepaścią. Wyimaginowane
rozwiązania fabularne i jawne przekłamania rażą mnie ogromnie! Co
gorsza przeciętny widz z gimbazy zacznie wierzyć, że tak było
naprawdę. I mnie to nie zachwyca! Moim zdaniem najlepszym wzorcem
było pójście drogą albo "Control" o Ianie Curtisie z Joy
Division albo "8 mili" osnutej niezwykle mocno na wątkach z
biografii Eminema, aczkolwiek opowiadającej o fikcyjnym raperze.
Niestety Leszek Dawid widocznie za bardzo wziął sobie do serca
teksy swojego bohatera i poszedł własną drogą. Podejrzewam, że
wielu z Was nie zna historii PFK i może nie wiedzieć o co mi chodzi
dokładnie. W tym celu posłużę się kilkoma przykładami. Zanim
Magik został członkiem PFK przez wiele lat z Dabem i Joką tworzył
Kaliber 44, stając się jednym z najbardziej znanych polskich
raperów. Dlatego dziwi mnie niezmiernie, iż w filmie jest ukazany
jak jakiś trochę bardziej utalentowany rookie. Gdzież jego
legenda? Nie wybaczę twórcom, że prawie kompletnie olali Kaliber,
który wyniósł do sławy Magika. Na dodatek pozostałych członków
zespołu ukazali jako antypatycznych i przesadnie luzackich hejterów
wyśmiewających ułomności nieudolnie rymującego Rahima. Poza tym "Jesteś bogiem" ma totalnie zaburzoną chronologię, ponieważ
wedle mojej wiedzy podpartej wywiadami choćby z Dabem, wszyscy
zainteresowani poznali się przed rozpadem K44. Zauważmy, że Rahim
sam pojawia się gościnnie na pierwszej płycie Kalibra w kawałku
Psychodela, a Fokus zrobił do albumu charakterystyczną czcionkę. Ale
przecież nie byłoby to dobre dla dramaturgii filmu, nieprawdaż?
W tle plakat Kalibra 44... (źródło: http://www.filmweb.pl) |
Kolejny zarzut: mam
uwierzyć, że jeden z najbardziej rozpoznawalnych polskich raperów
ma problem by nagrać płytę? Naprawdę? Wiele wytwórni (choćby SP
Records) po sukcesach Kalibra przyjęłaby jego materiał z
pocałowaniem rączki. Scena, w której Magik wydaje ostatnie 15 PLN
na kilka minut w studiu, ma chyba wywołać u widza współczucie dla
tych biednych chłopców z osiedla. No kurwa, jak to byłby Rychu
Peja, który reprezentował najprawdziwszą biedę, to bym może
uwierzył. Ale PFK? Sprawdźcie ich teksty, a raczej nie znajdziecie
wersów, o tym, że nie mieli hajsu na zupkę chińską. Nie
rozumiem, czemu twórcy nie postanowili przekonać widza do zespołu
samą muzyką i wprowadzili rzewny wątek straszliwej biedy naszych
bohaterów. Ma mi być przykro, że Magik nie miał kasy na studio i
sępił od Gustawa najnędzniejsze grosze? No kurwa, to mógł ich
nie rozjebać na wszystko inne. Przy jego postaci chcę również zwrócić
uwagę na ciekawe zjawisko. Po śmierci Magika powstał swoisty kult
jego osoby, a jego wyznawcy nie są w stanie przyjąć
jakiejkolwiek krytyki ich bóstwa. Po filmie Leszka Dawida
mogę stwierdzić, że jego image znacznie ucierpiał (przynajmniej
dla mnie). Genialna, choć życiowo nie ogarnięta postać, sępiąca
każdy grosz i będąca wyjątkowym chujem dla żony. Z Justyną
wiąże się wiele żenujących scen i najtańszych rzewnych zagrywek
(m.in. scena z telefonem w kiblu, monitoring czy nagłe przebudzenie
nad ranem). Patrząc na całokształt ogromnie nie podobała mi się epizodyczność fabularna oraz tendencyjność poszczególnych postaci.
Wielki zarzut mam do twórców za dobór koncertowej publiczności,
bo wygląda jak najbardziej tragiczna mieszanka z gimbazy.
źródło: http://www.filmweb.pl |
W czasie projekcji
starałem się w oceanie chujozy wyłowić jakieś plusy. W zasadzie
zapamiętałem tyle dobrych scen, że mogę je policzyć na palcach
jednej ręki. Imponujący moment to Magik rymujący Plus i minus
na klatce schodowej – to naprawdę robi wrażenie! Niestety,
zdecydowana większość filmu nie ma takiej magnetycznej mocy.
Podobała mi się także konwersacja Fokusa i Magika rozpoczynająca
się od słów "o co Ci chodzi w życiu?" oraz dyskusja na temat Jestem bogiem. Pozytywnie odebrałem również większość
scen z Gustawem – swoją drogą kolejna bardzo dobra kreacja
Arkadiusza Jakubika. Co do głównych wykonawców to największe
brawa należą się oczywiście dla Marcina Kowalczyka wcielającego
się w Magika. Chociaż scenariusz nawet w połowie nie wykorzystuje
potencjału tej tragicznej postaci to jego odtwórcy należą się
mimo wszystko ogromne brawa. Fokus (Tomasz Schuchardt) i Rahim (Dawid
Ogrodnik) to dla mnie bezpłciowe i niczym nie wyróżniające się
postacie, chociaż bliskie mi osoby mają odmienne zdanie na ten
temat. Najbardziej brakowało mi starć charakteru i gorących kłótni
między Magikiem i Fokusem. Ich relacje są zdecydowanie zbyt letnie
i grzeczne. Wśród ról drugoplanowych warto wyróżnić Przemysława
Bluszcza (ojciec Magika), który wyróżnia się na tle bezpłciowych
postaci (m.in. Justyny – Katarzyna Wajda). Nie wiem czy nową
ambicją Marcina Dorocińskiego jest zagrać w każdym polskim
filmie, ale tutaj pojawia się również w epizodzie. W sumie nie
wiem po co. Natomiast Kozak (Piotr Nowak) został przerysowany tak
bardzo, że jestem gotów poprzeć jego pozew przeciwko twórcom
filmu. W „Jesteś bogiem” wygląda niemal jak Mefistofeles
polskiego przemysłu fonograficznego, który w zamian za podpisanie
kontraktu jest gotów odebrać biednym raperom ich dusze.
źródło: http://www.filmweb.pl |
Po ostatniej scenie moja
towarzyszka stwierdziła, że nie był to wcale taki zły film i była
gotowa wystawić wyższą ocenę niż ja. Szczerze powiedziawszy
bardzo trudno mi się zgodzić z jej opinią. Niestety "Jesteś
bogiem" nie jest nawet filmem średnim, a buńczuczne slogany o
najlepszej produkcji roku wywołują jedynie uśmiech politowania. Do
dzieła Leszka Dawida o wiele lepiej pasuje określenie największe
rozczarowanie roku albo medialnie napompowany balon, po
którego pęknięciu nie pozostaje absolutnie nic. Spojrzenie na powstawanie
PFK kaprawym okiem oraz wyraźne ułomności filmu nie pozwalają się
cieszyć opowieścią przedstawioną w "Jesteś bogiem". W sumie
to nie jest ona nawet specjalnie zajmująca: ot, chłopcy chcą
nagrać płytę, ale jakoś im się czasami nie chce, a na dodatek
nie mają hajsu. Przez większość filmu miałem w dupie los
głównego bohatera, a jego koleżków to już w ogóle, więc nie
świadczy to zbyt dobrze o dziele Leszka Dawida. Zdecydowanie nie
polecam "Jesteś bogiem" i bardzo cieszę się, że nie poszedłem
na film do kina. Pozycja obowiązkowa jedynie dla bezkrytycznych
wyznawców kultu Magika.
źródło: http://www.filmweb.pl |
Ocena: 4/10.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz