Zeszły rok przyniósł całkiem
pokaźną dawkę science fiction. Niemniej z wyjątkiem nowego "Riddicka" w niczym
nie pokładałem większej nadziei. Podróżując przez Kraków biernie obserwowałem,
jak zmieniają się monumentalne billboardy na kamienicy przy skrzyżowaniu ulicy
Piłsudskiego z aleją Krasińskiego. Długo tę topową miejscówkę okupował "Oblivion", ale jak się później okazało była to niezwykle mizerna i wtórna
produkcja. Potem nastał czas "After Earth", który natychmiast zakwalifikowałem
do kategorii gunwo. Dlaczegóż? Otóż
śpieszę z wyjaśnieniami: ostatecznie upadły M. Night Shyamalan, mistrz
niedorozwiniętego twistu, powraca w
produkcji z budżetem w wysokości 130 milionów! I to na dodatek na osobiste
życzenie samego Willa Smitha, który planował stworzyć z "After Earth"
monumentalną platformę do zarabiania monet (książki, gry, komiksy, zabawki
itp.). Oczywistym jest, że mając w drużynie Shyamalana przedsięwzięcie nie
mogło się udać. No, ale cóż, jak to mawiają na Prokocimiu: każdy z nas musi w życiu spróbować zrobić z gówna pomarańczę.
źródło: http://www.impawards.com/ |
"After Earth" to tak naprawdę
film o trudnej relacji ojca z synem przykryty grubą warstwą science fiction. Ludzkość
po raz kolejny opuściła Ziemię (nie dowiemy się oczywiście dlaczego) i
wyruszyła na podbój kosmosu. W trakcie eksploracji rodzaj ludzki dowiedział
się, że nie jest we wszechświecie sam. Szybko okazało się, że obcy (nawet nie
wymyślono im nazwy) nie są nastawieni zbytnio pokojowo, a wolnych chwilach
masowo produkują twory zwane ursa,
których jedynym celem jest eksterminacja ludzkości. W krwawym konflikcie, w
którym stopniowo szala zwycięstwa przesunęła się na stronę Ziemian, wieczną
chwałę zdobył generał Cypher Raige (Will Smith), czempion tzw. maskowania. Tuż przed odejściem na
zasłużoną emeryturę nasz dzielny bohater postanawia zabrać swego pierworodnego
na misję szkoleniową. Jednakże wskutek kosmicznej katastrofy statek wiozący
naszych bohaterów rozbija się na niegościnnej planecie, którą okazuje się
oczywiście Ziemia! Ponieważ Cypher odnosi ciężkie obrażenia, jedyną nadzieją na
przeżycie pozostaje młodociany Kitai (Jaden Smith).
© 2013 Columbia Pictures Industries, Inc. All Rights Reserved. |
W przeciwieństwie do "Oblivion"
najnowsza produkcja Shyamalana ssie już od samego początku. I pomyśleć, że
pierwotny pomysł na film miał dotyczyć zwykłego wypadu na camping! Niestety
Will Smith dostrzegł, że konwencja s-f może mieć o wiele większy potencjał (czytaj: zarobić więcej
monet). Pierwsza rzecz, na którą zwróciłem uwagę, to oczywiście efekty
specjalne. Moim zdaniem przy budżecie w wysokości 130 milionów USD powinny
wyglądać o wiele lepiej, zważywszy, iż po raz kolejny oglądamy przyszłość, w
której nikt nie reprezentuje biedy. Pod tym względem "After Earth" nie urwie
niczyjej dupy. Ursa to totalna pokraka, a na dodatek wygląda jak gówno.
Gratuluję również bezimiennym kosmitom wyprodukowania z niewiadomych przyczyn
stworzenia pozbawionego wzroku. Możliwe po prostu, że maszyna do
eksterminowania ludzkości obdarzona oczami byłaby zbytnio niezwyciężona.
Generalnie rzecz ujmując fabuła "After Earth" wystarczyłaby na jeden odcinek "Star Trek". Z tego powodu film jest żenująco krótki – zaledwie 100 minut!
Ponadto upośledzone rozwiązania fabularne stawiają przed widzem wiele pytań, na
które nie sposób znaleźć odpowiedzi:
- Dlaczego ktokolwiek przeżył katastrofę statku kosmicznego?
- Dlaczego na planecie pokrytej tropikalną roślinnością temperatura w nocy spada grubo poniżej zera?
- Dlaczego spadek temperatury nie ma żadnego wpływu na tropikalną florę oraz faunę?
- Dlaczego na planecie, na której przez tysiące lat mieszkali ludzie, nie ma żadnych śladów ich obecności?
- Dlaczego znowu muszę oglądać na ekranie zabójcze małpy?
- Na podstawie jakich motywów wielki ptak popełnił samobójstwo?
© 2013 Columbia Pictures Industries, Inc. All Rights Reserved. |
Po obejrzeniu "Gangster Squad"
wydawało mi się, że nie można już stworzyć mniej charyzmatycznej postaci niż
Josh Brolin. Jak zwykle rzeczywistość zweryfikowała moje oczekiwania w
przewrotny sposób. Will Smith zrobił niemal wszystko by pozbawić się
jakichkolwiek przejawów charyzmy. Jestem przekonany, że gdyby przyznawano
Oscary w kategorii najmniej charyzmatyczna rola główna Brolin i Smith odebrali
by wspólną statuetkę. Niestety nie lepiej jest z Jadenem Smithem, którego
podobno w tejże materii prowadził za rączkę ojciec. Wyszło naprawdę fatalnie.
Na dodatek przez niemal 95% filmu na ekranie oglądamy jedynie obu Smithów, więc
wyobraźnie jakież to musi być traumatyczne przeżycie! Na drugim planie nie ma
dosłownie nikogo wartego uwagi. W "After Earth" reszta postaci pojawia się na
mniej więcej minutę, by zaraz umrzeć, więc jesteśmy skazani na katorgę z Willem
i Jadenem. W sumie to może nawet lepiej, że film jest taki krótki…
© 2013 Columbia Pictures Industries, Inc. All Rights Reserved. |
Szczerze powiedziawszy nie jestem
w stanie wskazać ani jednej zalety "After Earth". Film wypełniają znane
schematy typu nadajnik nie działa – wejdź
na górę albo nadajnik zepsuty –
zapierdalaj hektariony przez dżunglę do drugiej części wraku. W zasadzie
jako coś pozytywnego mogę wskazać brak twistu,
bo jest to chyba pierwsza produkcja Shyamalana, w której nie dokonał
idiotycznej wolty. Należy jednakże przyznać, iż tym w przypadku miał w pewien
sposób ograniczony wpływ na scenariusz i reżyserię, więc nie można wykluczyć,
że gdy tylko odzyska pełnię władzy wróci do starych schematów. Początkowo
planowałem przyznać "After Earth" godne 3/10, ale przypomniałem sobie, że
dokładnie taką samą notę otrzymał "Oblivion". Przy tej katordze oglądanie Toma
Cruise’a było prawdziwą radością, a więc ocena odpowiednio zredukowana!
© 2013 Columbia Pictures Industries, Inc. All Rights Reserved. |
Ocena: 2/10.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz