niedziela, 13 lipca 2014

"After Earth"



Zeszły rok przyniósł całkiem pokaźną dawkę science fiction. Niemniej z wyjątkiem nowego "Riddicka" w niczym nie pokładałem większej nadziei. Podróżując przez Kraków biernie obserwowałem, jak zmieniają się monumentalne billboardy na kamienicy przy skrzyżowaniu ulicy Piłsudskiego z aleją Krasińskiego. Długo tę topową miejscówkę okupował "Oblivion", ale jak się później okazało była to niezwykle mizerna i wtórna produkcja. Potem nastał czas "After Earth", który natychmiast zakwalifikowałem do kategorii gunwo. Dlaczegóż? Otóż śpieszę z wyjaśnieniami: ostatecznie upadły M. Night Shyamalan, mistrz niedorozwiniętego twistu, powraca w produkcji z budżetem w wysokości 130 milionów! I to na dodatek na osobiste życzenie samego Willa Smitha, który planował stworzyć z "After Earth" monumentalną platformę do zarabiania monet (książki, gry, komiksy, zabawki itp.). Oczywistym jest, że mając w drużynie Shyamalana przedsięwzięcie nie mogło się udać. No, ale cóż, jak to mawiają na Prokocimiu: każdy z nas musi w życiu spróbować zrobić z gówna pomarańczę.
źródło: http://www.impawards.com/
"After Earth" to tak naprawdę film o trudnej relacji ojca z synem przykryty grubą warstwą science fiction. Ludzkość po raz kolejny opuściła Ziemię (nie dowiemy się oczywiście dlaczego) i wyruszyła na podbój kosmosu. W trakcie eksploracji rodzaj ludzki dowiedział się, że nie jest we wszechświecie sam. Szybko okazało się, że obcy (nawet nie wymyślono im nazwy) nie są nastawieni zbytnio pokojowo, a wolnych chwilach masowo produkują twory zwane ursa, których jedynym celem jest eksterminacja ludzkości. W krwawym konflikcie, w którym stopniowo szala zwycięstwa przesunęła się na stronę Ziemian, wieczną chwałę zdobył generał Cypher Raige (Will Smith), czempion tzw. maskowania. Tuż przed odejściem na zasłużoną emeryturę nasz dzielny bohater postanawia zabrać swego pierworodnego na misję szkoleniową. Jednakże wskutek kosmicznej katastrofy statek wiozący naszych bohaterów rozbija się na niegościnnej planecie, którą okazuje się oczywiście Ziemia! Ponieważ Cypher odnosi ciężkie obrażenia, jedyną nadzieją na przeżycie pozostaje młodociany Kitai (Jaden Smith).
© 2013 Columbia Pictures Industries, Inc. All Rights Reserved.
W przeciwieństwie do "Oblivion" najnowsza produkcja Shyamalana ssie już od samego początku. I pomyśleć, że pierwotny pomysł na film miał dotyczyć zwykłego wypadu na camping! Niestety Will Smith dostrzegł, że konwencja s-f może mieć o wiele większy potencjał (czytaj: zarobić więcej monet). Pierwsza rzecz, na którą zwróciłem uwagę, to oczywiście efekty specjalne. Moim zdaniem przy budżecie w wysokości 130 milionów USD powinny wyglądać o wiele lepiej, zważywszy, iż po raz kolejny oglądamy przyszłość, w której nikt nie reprezentuje biedy. Pod tym względem "After Earth" nie urwie niczyjej dupy. Ursa to totalna pokraka, a na dodatek wygląda jak gówno. Gratuluję również bezimiennym kosmitom wyprodukowania z niewiadomych przyczyn stworzenia pozbawionego wzroku. Możliwe po prostu, że maszyna do eksterminowania ludzkości obdarzona oczami byłaby zbytnio niezwyciężona. Generalnie rzecz ujmując fabuła "After Earth" wystarczyłaby na jeden odcinek "Star Trek". Z tego powodu film jest żenująco krótki – zaledwie 100 minut! Ponadto upośledzone rozwiązania fabularne stawiają przed widzem wiele pytań, na które nie sposób znaleźć odpowiedzi:
  • Dlaczego ktokolwiek przeżył katastrofę statku kosmicznego?
  • Dlaczego na planecie pokrytej tropikalną roślinnością temperatura w nocy spada grubo poniżej zera?
  • Dlaczego spadek temperatury nie ma żadnego wpływu na tropikalną florę oraz faunę?
  • Dlaczego na planecie, na której przez tysiące lat mieszkali ludzie, nie ma żadnych śladów ich obecności?
  • Dlaczego znowu muszę oglądać na ekranie zabójcze małpy?
  • Na podstawie jakich motywów wielki ptak popełnił samobójstwo?
© 2013 Columbia Pictures Industries, Inc. All Rights Reserved.
Po obejrzeniu "Gangster Squad" wydawało mi się, że nie można już stworzyć mniej charyzmatycznej postaci niż Josh Brolin. Jak zwykle rzeczywistość zweryfikowała moje oczekiwania w przewrotny sposób. Will Smith zrobił niemal wszystko by pozbawić się jakichkolwiek przejawów charyzmy. Jestem przekonany, że gdyby przyznawano Oscary w kategorii najmniej charyzmatyczna rola główna Brolin i Smith odebrali by wspólną statuetkę. Niestety nie lepiej jest z Jadenem Smithem, którego podobno w tejże materii prowadził za rączkę ojciec. Wyszło naprawdę fatalnie. Na dodatek przez niemal 95% filmu na ekranie oglądamy jedynie obu Smithów, więc wyobraźnie jakież to musi być traumatyczne przeżycie! Na drugim planie nie ma dosłownie nikogo wartego uwagi. W "After Earth" reszta postaci pojawia się na mniej więcej minutę, by zaraz umrzeć, więc jesteśmy skazani na katorgę z Willem i Jadenem. W sumie to może nawet lepiej, że film jest taki krótki…
© 2013 Columbia Pictures Industries, Inc. All Rights Reserved.
Szczerze powiedziawszy nie jestem w stanie wskazać ani jednej zalety "After Earth". Film wypełniają znane schematy typu nadajnik nie działa – wejdź na górę albo nadajnik zepsuty – zapierdalaj hektariony przez dżunglę do drugiej części wraku. W zasadzie jako coś pozytywnego mogę wskazać brak twistu, bo jest to chyba pierwsza produkcja Shyamalana, w której nie dokonał idiotycznej wolty. Należy jednakże przyznać, iż tym w przypadku miał w pewien sposób ograniczony wpływ na scenariusz i reżyserię, więc nie można wykluczyć, że gdy tylko odzyska pełnię władzy wróci do starych schematów. Początkowo planowałem przyznać "After Earth" godne 3/10, ale przypomniałem sobie, że dokładnie taką samą notę otrzymał "Oblivion". Przy tej katordze oglądanie Toma Cruise’a było prawdziwą radością, a więc ocena odpowiednio zredukowana!
© 2013 Columbia Pictures Industries, Inc. All Rights Reserved.
Ocena: 2/10.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz