czwartek, 13 grudnia 2018

"Sharp Objects"/"Ostre przedmioty" (2018)


Don't tell Momma.

Od niepamiętnych czasów uwielbiałem seriale, których kolejne sezony pojawiały się w wakacje. Czas relaksacji, ukoronowanie trudu życia w okresie szkolno-licealno-studenckim obfitowało przeważnie w ambitne wydarzenia typu powtórki "Klanu" (zawsze uważałem, że byłby to idealny tytuł serialu o Ku Klux Klanie), ale czasem zdarzały się prawdziwe perełki (vide "True Blood"). Dlatego też cieszę się niezmiernie, że HBO zdecydowało się wypuścić "Sharp Objects" w lipcu i sierpniu, choć zajęć wtedy miałem nie mało i a pogoda zmuszała do aktywnego wypoczynku. Serial powstał na podstawie debiutanckiej powieści Sharp Objects z 2006 roku autorstwa Gillian Flynn. Książki jeszcze nie miałem okazji przeczytać, ale znam kogoś kto to zrobił. Amerykańską pisarkę możecie (nie lubię tego słowa, to warunek) kojarzyć również z innej adaptacji jej twórczości – "Gone Girl". Co mnie skłoniło do obejrzenia produkcji stworzonej przez Marti Noxona? Nie ukrywam, że oprócz intrygującej fabuły oraz pozytywnych recenzji przede wszystkim chodziło o udział w projekcie Amy Adams.
© 2018 Home Box Office Inc.
 Camille Preaker (Amy Adams), dziennikarka śledcza St. Louis Chronicle, wkrótce po wyjściu ze szpitala psychiatrycznego dostaje nowe zadanie. W jej rodzinnym mieście, Wind Gap w Missouri, zostały zamordowane dwie nastoletnie dziewczynki. Przełożony bohaterki, Frank Curry (Miguel Sandoval) uznał bowiem, że powrót do domu pomoże odbudować wyniszczoną alkoholizmem i samookaleczeniem się psychikę Camille, a przede wszystkim interesujący temat zapewni gazecie rzeszę czytelników. Jednakże już od samego początku wycieczka w rodzinne strony wywołuje u dziennikarki traumatyczne wspomnienia związane ze śmiercią ukochanej siostry Marian (Lulu Wilson) oraz dyktatorskimi zapędami matki (Patricia Clarkson).
© 2018 Home Box Office Inc.
"Ostre przedmioty" już od samego początku przytłoczyły mnie wyjątkowo gęstym, klimatem prowincjonalnego Midwest, który na ekranie jako żywo przypomina południe Stanów Zjednoczonych i przywołuje wspomnienia z pierwszego, legendarnego już sezonu "True Detective". A wrażenie to potęguje dodatkowo kręcenie serialu w miasteczku Barnesville w Georgii, które udaje Wind Gap położone w Missouri. Oglądanie "Sharp Objects" przypomina zatem pływanie w kisielu – jest w chuj ciężko i naprawdę trudno wyjść z tego gówna, a nawet jak się uda to ciężko pozbyć się pozostałości. Serial porusza wiele niewygodnych społecznie tematów takich jak wykorzystywanie seksualne nieletnich, alkoholizm (szczególne umiłowanie dla Kentucky straight bourbon whisky Maker’s Mark), samookaleczenie się, nadmierna opieka matki, jazda samochodem pod wpływem alkoholu, narkomania, uzależnienie od papierosów, resentyment za Konfederacją (absurdalne obchody Calhoun Day) czy bezsens egzystencji w małym, zadupnym miasteczku.  Przedstawione na ekranie Wind Gap jawi się niemalże jako dyktatorskie imperium zarządzane bezlitosną i wszechwładną ręką Adory, która wywiera w szczególności uzależniający wpływ na miejscowego szeryfa Billa Vickery’ego (Matt Craven). Z kolei statyści wiodą marny żywot przeplatany upijaniem się w lokalnym barze i zdradzaniem swoich nieustannie plotkujących małżonek. Można również postawić na życie na permanentnej bani jak Jackie O’Neill (Elizabeth Perkins). Kto nie wyjechał za młodu w pogoni za lepszej jakości życiem, ten pozostając w Wind Gap skazał się na powolny proces gnicia za życia, zakończonego nieuchronną, mało chwalebną śmiercią. Ukazanie marności żywota w tej mieścinie bezapelacyjnie uznaję za największą zaletę "Sharp Objects".
© 2018 Home Box Office Inc.
Dobra, ale może skupimy się na fabule? Akcja serialu toczy się, wręcz wlecze nieśpiesznie aż do ostatniego odcinka (widoczna analogia do "Rojst", tylko tutaj jest jeszcze wolniej z powodu większej liczby odcinków). Śledztwo prowadzone przez lokalnego szeryfa to kompletna porażka, która do niczego nie prowadzi (zresztą, jak się wydaje zgodnie z życzeniem Adory). Młody, ambitny przedstawiciel policji z Kansas City Richard Willis (Chris Messina) wytrwale stara się rozwikłać zagadkę śmierci dwóch dziewczynek, ale z czasem coraz bardziej grzęźnie w bagnie lokalnych układów i powiązań. Dodatkowo pojawia się oczywiście kompetencyjny konflikt między lokalnymi a przyjezdnymi stróżami prawa. Jedyną nadzieją na zwycięstwo prawdy staje się zatem praca śledcza Camille. Jednakże nasza bohaterka z powodu starych i współczesnych traum raczej średnio odnajduje się w Wind Gap. No chyba, że trzeba walić Maker’s Mark, jeździć autem na bani albo jarać papierosy – zresztą ciężko krytykować takie podejście, gdy samemu dla wzmocnienia potencjału twórczego w trakcie pisania recenzji obala się portera żywieckiego i niejedną szklaneczkę Grant’s Triple Wood Smoky (Charles Bukowski na wiecznym propsie). I niestety ten piękny obrazek nieudolności psuje ostatni odcinek, w którym akcja przyspiesza zdecydowanie zbyt dynamicznie, a przede wszystkim uświadczamy ratunek in the nick of time. To naprawdę boli, jednakże z powodu gęstego klimatu oraz przewrotnego zakończenia (nie zapomnijcie obejrzeć dwóch scen ukrytych w napisach końcowych), boli o wiele mniej niż w takim choćby "Rojście".

© 2018 Home Box Office Inc.
Aktorstwo. Tak naprawdę to w "Ostrych przedmiotach" trudno polubić któregokolwiek z bohaterów (sympatycznym można w zasadzie nazwać jedynie detektywa Richarda Willisa i Franka Curry’ego). Nie oznacza to jednakże, iż serial nie przynosi znakomitych kreacji. Camille w wykonaniu Amy Adams to po prostu genialny występ, godzien najwyższego uznania. Przejmująca rola wywołuje u widza ogromne pokłady współczucia dla głównej bohaterki, dręczonej przez traumy z dzieciństwa oraz współczesne problemy psychiczne. Zaprawdę powiadam Wam: Amy Adams z dnia na dzień staje się coraz lepszą aktorką i mam nadzieję, że na tym nie poprzestanie. Na równie wielkie wyrazy uznawania zasłużyła również Patricia Clarkson wcielająca się w Adorę. Bezbłędna rola, wręcz hipnotyczna i przykuwająca uwagę widza od pierwszego pojawienia się na ekranie. Pełna obsesji Adora staje się po prostu uosobieniem problemów trapiących Wind Gap. Pozostając przy kobietach nie sposób nie docenić roli młodziutkiej Elizy Scanlen, grającej przyrodnią siostrę głównej bohaterki Ammę. Wielkie propsy za tak znakomitą kreację rozpieszczonej nastolatki aspirującej do roli małomiasteczkowej księżniczki. Wśród męskich odtwórców próżno szukać tak znakomitych kreacji. W sumie najbardziej zaimponował mi Matt Craven wcielający się w lokalnego szeryfa oraz Henry Czerny grający udającego, że wszystko jest w najlepszym porządku męża Adory. Z kolei Chris Messina był naprawdę spoko, ale mogło być zdecydowanie lepiej.
© 2018 Home Box Office Inc.
"Sharp Objects" to naprawdę wybitny serial i nawet zbyt pochopne, za szybko rozegrane zakończenie w ostatnim odcinku nie jest w stanie zakłócić mojego osądu (w szczególności z uwagi na jego przewrotność). Legendarny podpułkownik "Godfather" z legendarnego "Generation Kill" miał dla swoich podkomendnych trzy słowa: Tempo, tempo, tempo. Parafrazując jego mądrość ja również mam dla Was trzy słowa: Klimat, klimat, klimat. Oglądajcie, chłońcie, popadajcie w depresję.
© 2018 Home Box Office Inc.
Ocena: 8/10.

2 komentarze: