Jednym z moich wspomnień z
tegorocznego okresu wakacyjnego (przy czym mam tu na myśli nomenklaturę
szkolno-studencką, a nie własny urlop) były liczne plakaty reklamujące serial "Rojst" wyprodukowany przez platformę Showmax i Studio Filmowe "Kadr". Umieszczane
najczęściej na przystankach komunikacji miejskiej wzbudziły u mnie umiarkowane
zainteresowanie, chociaż zaintrygowały mnie dziwacznym tytułem, a także
tajemniczą stylistyką. Gwoli tłumaczenia tytułowy rojst to zbiorowisko
roślinnych terenów podmokłych; miejsce podmokłe, niskie i bagniste, porośnięte
mchami, krzewinkami i karłowatymi drzewami lub zbiorowisko roślinne tworzących
torfy gatunków torfowców (czyli po prostu bagno dla profanów). Muszę przyznać, że po obejrzeniu dostępnego na YouTube
kilkunastominutowego prologu serialu spodziewałem się konkretnej rozrywki, a
oczekiwania potęgował katowany w radiu cover Wszystko czego dziś chcę w wykonaniu A_GIM i Moniki Brodki. Kiedy w końcu Showmax udostępnił
pierwszy odcinek za friko, nie mogłem oderwać się od ekranu i niemal
natychmiast załatwiłem sobie subskrypcję. Sprawdźmy zatem czy było warto.
© Showmax. |
Akcja "Rojst" rozgrywa się w latach 80-tych ubiegłego stulecia w
fikcyjnym mieście wojewódzkim gdzieś na ziemiach odzyskanych (pamiętacie
jeszcze ile było wtedy województw?). W szarej rzeczywistości Polski Ludowej
doświadczony dziennikarz lokalnego "Kuriera Wieczornego" Witold Wanycz (Andrzej
Seweryn) przygotowuje się do przejścia na emeryturę i wyjazdu do RFN. Na
miejsce starego wygi z wdziękiem Conrado Moreno wjeżdża młody, żądny fame’u
Piotr Zarzycki (Dawid Ogrodnik). Tymczasem w lesie położonym na obrzeżach
miasta dochodzi do brutalnego morderstwa zasłużonego działacza sportowego
Grochowiaka oraz prostytutki. Dodatkowo na usytuowanym niedaleko miejsca
zbrodni osiedlu Gronty samobójstwo popełniła dwójka licealistów. W ramach
ostatniego zadania do podwójnego morderstwa zostaje przydzielony Wanycz, który
przy okazji ma wprowadzić młodego w arkana swego rzemiosła.
© Showmax. |
"Rojst" składa się z kilkunastominutowego prologu (sugerującego raczej
knajpiano-melanżową tematykę) oraz zaledwie pięciu około
pięćdziesięciominutowych odcinków. Wspominam o tym już na początku, ponieważ po
obejrzeniu całego serialu mam wrażenie sporego niedosytu oraz zdecydowanie
przedwczesnego zakończenia produkcji. Pierwsze cztery epizody rozgrywają się w
raczej nieśpiesznym tempie, natomiast finał serii nagle przynosi błyskawiczne
rozwiązania prawie wszystkich istotnych problemów, kompletnie nie przystając do
uprzedniego tempa rozwoju fabuły. A jest to o tyle szokujące, że moim zdaniem "Rojst" z powodu niezwykle wciągającej historii można było spokojnie rozciągnąć na minimum sześć odcinków, a
najlepiej na osiem jak w przypadku znakomitego "Sharp Objects". Wiele wątków
pobocznych, ledwie zarysowanych w serialu nie zostało zakończonych, tak jakby
twórcy zostawili je na przyszłość (czyżby kolejny sezon w planach?) albo po
prostu nagle porzucili bez wyjaśnienia. Nie wiem z jakich przesłanek wynikało
tak nagłe zakończenie serialu, ale podejrzewam, że chodziło o hajs (Jeszcze jedno - jeśli nie wiesz o co chodzi;
Chodzi o pieniądze albo dupę, wiedzieć nie zaszkodzi). Na mieście mówią, że budżet odcinka
wynosił 1.5 miliona PLN, więc to nieliche pieniądze w polskich realiach.
Wracając jeszcze na chwilę do samego zakończenia wątku podwójnego morderstwa to
muszę z przykrością przyznać, że pod względem fabularnym jest ono kompletnie
rozczarowujące, wręcz nie wpisujące się w logikę serialu i jakiegokolwiek
prawdopodobieństwa zaistnienia w rzeczywistości (niedorzeczne to dobre słowo).
© Showmax. |
Ale tak naprawdę zakończenie "Rojst" to w zasadzie jedyny większy mankament (niestety jednak dosyć istotny w
kontekście oceny końcowej) serialu wyreżyserowanego przez Jana Holoubka. Pod
względem realizacyjnym jest to po prostu najwyższy poziom. Przaśnie lata 80-te
w zadupnym mieście zostały odwzorowane niemalże idealnie. Filmowe lokalizacje
(m.in. Katowice, Raciborz, Zabrze) zrobiły na mnie kolosalne wrażenie, a
przecież musimy mieć świadomość, że te miejsca przetrwały w takim stanie po
dziś. Sama praca kamery oraz kadrowanie zasługują na odrębny akapit. Warto
również zwrócić uwagę na znakomitą ścieżkę dźwiękową, na której oprócz
wspomnianego we wstępie covera znalazły się m.in. utwory Rezerwatu, Krystyny
Prońko, Maanamu, Andrzeja Zauchy, Perfectu czy Republiki. Również fabuła
serialu do ostatniego odcinka była naprawdę wciągająca i zmuszała do niemal
natychmiastowego oglądania kolejnego epizodu. Rzadko oglądam polskie seriale,
ale muszę szczerze przyznać, że "Rojst" zaintrygował mnie od samego początku i
trzymał w napięciu aż po kompletnie rozczarowujący finał. Mimo wszystko twórcy
bardzo sprawnie przeplatali trzy wątki (zabójstwo Grochowiaka i dziwki, samobójstwo licealistów oraz tajemnicę lasu)
przez cały, choć nad wyraz krótki, sezon. Wielu z recenzentów spuszczało się nad
dialogami, aczkolwiek odkąd wydoroślałem na tyle by chłonąć dzieła Stendhala
mało mnie bawi bezcelowe nagromadzenie wulgaryzmów w wypowiedziach bohaterów,
które kompletnie nic nie wnosi do fabuły (gdzie się podziały legendarne teksty typu A przydałoby się trochę polotu i
finezji w tym smutnym jak pizda mieście?).
© Showmax. |
Przechodząc do aktorstwa to tak
naprawdę ciężko spodziewać się lipy, jeżeli w "Rojście" główne role obsadzili
Andrzej Seweryn oraz Dawid Ogrodnik, występujący razem już w bardzo dobrej "Ostatniej rodzinie". I choć jest to bardzo typowa relacja doświadczony
mistrz – niepokorny uczeń (oczywiście w polskich realiach) to jednak obecność
tak znakomitych aktorów od razu poprawia samopoczucie. Chociaż Zarzycki w
wykonaniu Ogrodnika jest momentami irytującą, wręcz wkurwiającą postacią, to
jednak trudno nie docenić jego aktorskiego trudu w kreacji adepta małomiasteczkowego
dziennikarstwa. Wanycz to z kolei kolejna doskonała rola Prymasa
Seweryna, którą podziwiałem z coraz bardziej z każdym kolejnym pojawieniem się
na ekranie. Jednakże największe propsy
za najlepszą postać w "Rojście" zbiera u mnie Jacek Beler za wybitną rolę
psychomilicjanta Kulika. Występ po prostu nie do zapomnienia od znakomitej
stylówy po niepokojący styl bycia bohatera. Na drugim planie robią dobrą robotę
piękne panie: Zosia Wichłacz (Teresa), wcielająca się w młodą małżonkę
Zarzyckiego, Magdalena Wałach grająca pogrążoną w rozpaczy małżonkę zamordowanego
towarzysza Grochowiaka oraz Agnieszka Żulewska (Nadia). Warto również zwrócić
uwagę na małoletnich samobójców, czyli Nel Kaczmarek (Justyna) oraz Jana Cięciarę (Karol). Odnoszę natomiast
wrażenie, że Wojciech Machnicki ze swoim występem zdecydowanie bardziej
pasowałby do „Zimnej wojny”. Na koniec zostawiłem sobie dwie prawdziwe perełki.
Marek Dyjak wcielający się w rzeźnika Józefa to prawdziwa proza życia, ale
jednak Piotr Fronczewski awansujący z bycia barmanem
na tym dansingu na kierownika w hotelu Central to coś wręcz idealnego.
Pozostaje jedynie ubolewać, że rola kierownika jest tak bardzo epizodyczna.
© Showmax. |
"Rojst" to serial pod wieloma
względami wyprzedający polskie produkcje o lata świetlne, aczkolwiek jednak nie
pozbawiony sporych ułomności fabularnych, które kompletnie psują całokształt.
Gdyby twórcy nie postanowili zakończyć wszystkiego zdecydowanie przedwcześnie
(czyli dysponowali większym budżetem) moglibyśmy rozważać zdecydowanie wyższą
oceną końcową. Niemniej w tym przypadku, biorąc pod uwagę oceniane wcześniej
seriale zagraniczne, wyższa nota należy się wyłącznie przy założeniu uznającym
Polskę za kraj specjalnej troski.
© Showmax. |
Ocena: 6/10.
Ps.
Nie rozumiem dlaczego twórcy nie wpadli na pomysł zrobienia strony internetowej serialu np. z życiorysami postaci, ciekawostkami, tapetami do pobrania itp. Znalezienie zdjęć z polskich produkcji zawsze przyprawia mnie bowiem o prawdziwą kurwicę. Szkoda, że pod względem marketingowym po raz kolejny nikt nie stanął na wysokości zadania...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz