Handluję kokainą wyłącznie dla pieniędzy. Nie dla rzeczy, które mógłbym za nie kupić, tylko dla nich samych*.
Ostatnio trochę mało
piszę, ale gdy na dworze jest gorąco jak w kutasie Wulkana
(ach te subtelne bon moty Tytusa Pullo!), to jednak
zdecydowanie więcej czasu spędzam na rowerze niż przed ekranem
komputera. Dodatkowo po nawet pobieżnym przeglądzie ostatnich,
sporadycznie pisanych, recenzji, można wysnuć wniosek, że
postanowiłem zostać dziwką HBO i zrecenzować każdy serial
sygnowany ich logiem. Niestety prawda jest brutalna: amerykańska
stacja nic mi nie płaci, a tematyka tekstów wynika raczej z
wysokiej jakości produkcji HBO oraz z okresowej niechęci do kina,
która trzyma mnie jeszcze od ostatnich Oscarów. Niemniej wkrótce
rusza kolejna edycja Letniego Taniego Kinobrania w Kinie Pod
Baranami, więc z pewnością nadrobię trochę zaległości z
wielkiego ekranu. Dzisiaj jednakże pozostaję w dotychczasowych
klimatach, aczkolwiek w zdecydowanie bardziej ojczystej odsłonie. "Ślepnąc od świateł" zrobiło prawdziwą furorę pod koniec
zeszłego roku, a przez wielu brandzlowników zostało
obwołane nawet najlepszym polskich serialem w historii. Gwoli
ścisłości dodam jedynie, że jest to ekranizacja powieści Jakuba
Żulczyka z 2014 roku wydanej pod tym samym tytułem. Książkę
przeczytałem jednak dopiero po obejrzeniu serialu, żeby mieć
materiał porównawczy, także w recenzji będę posługiwał się
imionami bohaterów z serialu (tak, różnią się z pierwowzorem, a
wytłumaczenie jest wręcz idiotyczne).
© 2019 Home Box Office Inc. |
Kuba (Kamil Nożyński) to kokainowy diler detalista, przemierzający nocą Warszawę w poszukiwaniu srogiego
hajsu: zaopatruje zarówno polityków, gwiazdy rapu,
popularnych prezenterów telewizyjnych, jak i zamożne kobiety z
wyższych finansowych sfer. Ponieważ chłopak ma naturalny talent do
cyferek oraz skrupulatnie chroni własną tożsamość (w zasadzie
można sobie zadać pytanie czy jeszcze ją posiada), stał się
najlepszym człowiekiem nowostylowego gangstera Jacka (Robert
Więckiewicz). Chociaż w przedświątecznym tygodniu pracy jest bez
liku, Kuba marzy o upragnionym wyjeździe na trzytygodniowe wakacje
do Buenos Aires. Jednakże, jak to zwykle bywa przed wakacjami,
trzeba wpierw załatwić wszystkie pilne interesy – w tym m.in.
przejęcie znanego i bardzo wartościowego klubu Betlejem od
uzależnionego od prochów Malucha (Krzysztof Zarzecki). Perfekcyjne
i poukładane życie Kuby ulega całkowitej zmianie, gdy w Warszawie
pojawia się niedawno wypuszczony z więzienia, stary pruszkowski, były druh Jacka, Dario (Jan Frycz).
© 2019 Home Box Office Inc. |
Jeżeli chodzi o porównanie literackiego pierwowzoru i serialu to nie mam
ambicji przeprowadzania szczegółowej analizy. Moim zdaniem serial
Krzysztofa Skoniecznego (pamiętacie bezkompromisowe "Hardkor Disko"?) jest dosyć wierny powieści Jakuba Żulczyka. Oczywiście
parę różnić znajdziemy (np. wspomniane imiona, rodowód
torby, czy postać Sikora, o którym w książce się jedynie
wspomina gdzieś na marginesie), ale generalnie nie ma to większego
wpływu na odbiór całości. Ciężko czepiać się również
rozwiązań fabularnych zastosowanych w serialu, skoro zostały
uprzednio (w większości) wykorzystane w literackim pierwowzorze. Na
pewno twórcy postanowili trochę bardziej udramatyzować akcję –
jak choćby w wątku wypadku samochodowego Mariusza (Cezary Pazura)
czy zatrzymania Kubusia przez niezłomną grupę operacyjną.
Niemniej serial ogląda się bardzo dobrze (wręcz znakomicie!),
podobnie zresztą jest w przypadku lektury powieści Żulczyka
(wchodzi jak złoto). Bardzo łatwo również odnieść wrażenie, że
wiele ekranowych wydarzeń jest inspirowanych prawdziwymi historiami.
Wracając jednakże do produkcji HBO to wbrew panującej opinii nie
jestem zachwycony czołówką (te efekty specjalne to chyba nie są
najlepsze). Piosenka It's Raining Today Scotta Walkera średnio
przystaje do tematyki serialu, a zestawienia kontrastowego kompletnie
nie kupuję. Tu by się raczej przydał jakiś mocny utwór
serialowego Pioruna vel Poziomki z Piździchowa (rewelacyjny
Krzysztof Skonieczny).
© 2019 Home Box Office Inc. |
To jakbyś myślał, że nie ma innego świata poza tym teraz i tutaj. Poza tym chujowym, przejebanym miastem.
I taka właśnie jest ekranowa Warszawa, choć trzeba przyznać, że zdjęcia Michała Englerta (w szczególności nocne) robią kolosalne wrażenie – ogólnie pod względem realizacyjnym jest to bardzo wysoki poziom. Wraz z bohaterami serialu przemierzamy modne knajpy i hipsteriony, ale także wielkie, ponure blokowiska, przaśne zajazdy czy podrzędne mordownie z parszywymi typami. Obraz społeczeństwa stolicy kreślony ręką Żulczyka, a następnie przeniesiony na ekran, jest totalnie depresyjny. Czytałem kiedyś fajną opinię, że gdyby bohaterowie serialu mogli spojrzeć na siebie z perspektywy Kuby, to z pewnością popełniliby samobójstwo. Detalista nie oszczędza w umysłowej, srogiej krytyce żadnego ze swoich klientów, a często dokłada również współpracownikom czy pracodawcom. W zasadzie w "Ślepnąc od świateł" nie uświadczymy żadnych postaci pozytywnych – najbliżej osiągnięcia takiego statusu jest oddana przyjaciółka Kubusia, Pazina (Marta Malikowska). Proces stopniowego staczania się głównego bohatera w otchłań kompletnego chaosu i zatracenia staje się niezwykle wciągającym przeżyciem, niemniej osobiście nie przemawiają do mnie postapokaliptyczne sny (wizje?) nawiedzające Kubę. Doceniam niemniej warsztat twórców, który pozwolił na stworzenie konwencji totalnego niepokoju. Na ogromny plus należy natomiast zaliczyć hip-hopową twórczość Pioruna, wspieranego przez Tureckiego Króla, a w szczególności teledysk do utworu Od braci dla braci. Warto także docenić garść bon motów, które mam nadzieję wejdą do codziennego użytku.
© 2019 Home Box Office Inc. |
Aktorstwo jest najpoważniejszym problem i jednocześnie największą
zaletą "Ślepnąc od świateł". Debiutujący na ekranie Kamil
Nożyński (na co dzień raper Saful ze składu Dixon37) sprawdza się
dobrze mniej więcej do połowy serialu. Dopóki Kubuś trzyma gardę
pozbawionego emocji, wyrachowanego i chłodnego icemana, to
jego kreację można uznać za sukces. Jednakże, gdy na scenę
wkraczają emocje to kamienna twarz zamienia się w poważną wadę –
aktor zdecydowanie musi popracować nad swoim warsztatem, ponieważ
pojawia się duży problem z odbiorem ostatnich odcinków serialu. W
szczególności, jeżeli za partnerkę dostaje tak drewnianą aktorkę
jak Marzena Pokrzywińska (Paulina). Chemii między tymi postaciami
nie ma kompletnie żadnej, a cały misterny konstrukt upadku Kubusia
opiera się ponoć właśnie na afekcie do jego byłej. Naprawdę
wypadło to kolosalnie słabo. Nie do końca podobała mi się
również rola Cezarego Pazury, który wcielając się w znanego
prezentera i showmana, zagrał po prostu Króla TVNu. Na
szczęście "Ślepnąc od świateł" wypełnione jest również
wspaniałymi, niezapomnianymi występami. Świetnie zaprezentowała
się choćby Agnieszka Żulewska (Anastazja) czy Ewa Skibińska
(Ewa), ale laury za najlepszy występ żeński należą się Marcie
Malikowskiej za przejmującą rolę Paziny. Nie sposób nie docenić
również epickiej roli reżysera Krzysztofa Skoniecznego (Piorun),
depresyjnej kreacji Eryka Lubosa (Marek), epizodycznego, acz
niezapomnianego występu Jacka Belera (Sikor) czy przejmująco
realistycznego Janusza Chabiora (Stryj). Na koniec pragnę zwrócić
Waszą uwagę na dwie najlepsze role. Początkowo myślałem, że
Robert Więckiewicz zawłaszczy kompletnie serial dla siebie.
Monologi Jacka na siłowni i w jacuzzi oraz scena spotkania
wigilijnego z kolegami po fachu to prawdziwa poezja i aktorski
Parnas. Normalnie Jacek byłby królem "Ślepnąc od świateł",
gdyby nie pojawił się ON. Dario w wykonaniu Jana Frycza to jest coś
czego nikt się nie spodziewał. Kurwa, śmiem twierdzić, że jest
to chyba najlepiej zagrany villain w dziejach polskiej
telewizji, który w także w światowych rankingach mógłby
powalczyć o wysokie lokaty. Jan Frycz stworzył niezapomnianą,
totalnie odjechaną kreację, która po prostu ryje banię. Każda
scena z jego udziałem to mistrzostwo aktorskiego fachu, w każdej
scenie zawłaszcza ekran tylko dla siebie, sprawiając, że z
wytęsknieniem czekamy na jego powrót. Panie i panowie, chapeau bas!
© 2019 Home Box Office Inc. |
"Ślepnąć od świateł" nie jest z pewnością serialem doskonałym i posiada sporo wad,
których można było uniknąć. Szkoda, że serial po połowie siada
tak pod względem aktorskim (Kuba i Paulina) i trochę fabularnym –
można ubolewać nad zmarnowanym potencjałem. Niemniej nie żałuję
tych paru godzin spędzonych na projekcji, zważywszy, że miałem
okazję zobaczyć zło wcielone pod postacią Daria.
© 2019 Home Box Office Inc. |
Ocena: 7/10 (Dario w
wykonaniu Jana Frycza 11/10).
*Wszystkie cytaty
pochodzą z książkowego pierwowzoru.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz