czwartek, 10 grudnia 2015

"The Hallow" (a.k.a. "The Woods" lub "Hubopysk")

Przyznam szczerze, że nie jestem szczególnym fanem horrorów, a moje zasoby wiedzy o tymże gatunku nie są szczególnie bogate. Niezwykle rzadko oglądam tego rodzaju filmy, przez co opuściłem prawie całą klasykę. Co zatem skłoniło mnie, aby obejrzeć "The Hallow" (co ciekawe znane również pod tytułem "The Woods" lub autorską wersją Grażki "Hubopysk")? Po pierwsze z pewnością było to fakt, że akcja filmu została osadzana na Szmaragdowej Wyspie, automatycznie czyniąc film reżyserowany przez Corina Hardy’ego lekturą obowiązkową. Taka nietypowa pozycja mogłaby idealnie wzbogacić mój doroczny ranking najlepszych produkcji związanych z Irlandią. Dodatkowo, znając irlandzkie legendy oraz niezwykle oryginalny folklor i wierzenia ludowe, cieszyłem się na oglądanie różnego rodzaju mistycznych kreatur i stworów, które niestety dosyć rzadko goszczą na kinowych ekranach. Kolejny powód to oczywiście bezapelacyjnie epicki plakat "The Hallow", który po prostu natychmiast przywołuje wspomnienia związane z legendarną trylogią "Evil Dead" (remake’u jeszcze nie widziałem, więc o nim nie wspominam).
Plakat jest EPICKI!!!
(źródło: http://www.impawards.com)
Adam Hitchens (Joseph Mawle) oraz jego żona Clare (Bojana Novakovic) przybywają na irlandzką prowincję, aby zbadać stan miejscowego drzewostanu i ocenić czy nadaje się do wycinki (a raczej czy wycinka przyniesie odpowiedni poziom zysków – cała sytuacja to oczywiście pokłosie ostatniego kryzysu finansowego). Od samego początku para bohaterów wzbudza wyjątkowo negatywne emocje u lokalnych mieszkańców. Przodownikiem społecznej niechęci jest Colm Donnelly (Michael McElhatton, czyli Roose Bolton z "Gry o tron"), który wiele lat wcześniej utracił malutką córkę w dosyć dziwnych okolicznościach. W jego przekonaniu wspomniany las należy do istot zwanych Czcigodnymi (w oryginale The Hallow), które niegdyś władały całą wyspą, ale po przybyciu ludzi władających ogniem oraz żelazem, zostały zmuszone do zaszycia się leśnej gęstwinie. Oczywiście Adam, jako wykształcony i światły człowiek, nic sobie nie robi z typowego dla prostego ludu bajdurzenia.
źródło: http://www.ifcfilms.com/films/the-hallow
Nie da się ukryć, że do pewnego momentu "The Hallow" spełniał dokładane nadzieje, oferując całkiem wciągającą rozrywkę na odpowiednim poziomie. Film Hardy’ego potrafił wzbudzić zainteresowanie oraz niepokój u widza, a także epatował dosyć tajemniczym klimatem. Niestety idylla zakończyła się w momencie, gdy po raz pierwszy zobaczyłem z jakimiż to przeciwnikami będą walczyć Adam oraz Clare. Jakież zatem było moje rozczarowanie, kiedy w jednej chwili cały mistyczny nastrój prysł, niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Jednocześnie "The Hallow" zamienił się w typowy, głupawy horror z bohaterami idiotami, wrzeszczącymi i biegającymi bezładnie po leśnej gęstwinie. Dodajmy również, że straszliwie przewidywalny – gdy tylko na ekranie pojawia się tajemnicza księga (taki lokalny Necronomicon) od razu wiadomo, że są w niej kluczowe dla rozwoju akcji informacji. Jest to po prostu kolejny przykład filmu, który miał potencjał, ale z nieznanych mi przyczyn (brak inwencji, pieniędzy?) twórcy postanowili przerobić go na sztampową, przewidywalną produkcję, jakich kręci się tysiące. Smuteczek tak bardzo…
źródło: http://www.ifcfilms.com/films/the-hallow
Nie chodzi mi nawet o to, że wygenerowane komputerowo potwory wyglądały nie najlepiej (synonim słowa fatalnie). W zasadzie to nawet nie wiem co to miało być – banshee, wyjątkowo brzydkie wróżki czy uzależnione od mefedronu elfy? Gdyby twórcy konsekwentnie oparli się na irlandzkich wierzeniach ludowych i postanowili pokazać zdecydowanie mniej wspaniałych efektów specjalnych to może udałoby się wykrzesać z tego cokolwiek więcej. Z drugiej strony Corin Hardy ponoć otwarcie przyznawał, że wzorował się m.in. na "Evil Dead", więc można było pójść w całkowicie inną stronę. Zresztą takie rozwiązanie sugeruje, swoją drogą, znakomity plakat. Kiedy bowiem widzę gościa stojącego przed złowrogo wyglądającą leśną gęstwiną, który w silnych rękach dzierży płonącą kosę, to od razu na myśl przychodzi mi jeden człowiek zdolny do podjęcia takiego wyzwania – Ashley "Ash" J. Williams. I byłbym wielce kontent, gdyby Adam zamiast zostać pizdeuszem mięczakiem, radośnie i epicko fragował piekielne stwory przy pomocy płonącej kosy. Dekapitacje, odcięte kończyny, hektolitry czerwonej posoki – groovy! Niestety zamiast dobrej zabawy borykałem się ze stworami, których umysłami władała substancja przypominająca czarnego raka znanego z serialu "Z archiwum X". Pysznie!
źródło: http://www.ifcfilms.com/films/the-hallow
O aktorstwie mogę napisać naprawdę niewiele, gdyż znaczące role w filmie przypadły jedynie trzem osobom. Joseph Mawle, wcielający się w Adama, w zasadzie zagrał całkiem solidnie i można powiedzieć, że wykrzesał z przemiany swego bohatera w bezmyślną kreaturę niemal wszystko. Równie spoko wypadł Michael McElhatton, aczkolwiek moim zdaniem wystąpiły tu poważne błędy w konstrukcji postaci. Colm po utracie córki powinien pałać żądzą okrutnej i bezlitosnej zemsty na leśnych kreaturach, a nie uniżenie bronić lasu przez obcymi. Największe propsy należą się jednakże Bojanie Novakovic za epicką (jak na poziom "The Hallow") rolę Clare. W zasadzie jej występ to jedyny powód, dla którego mogę komukolwiek polecić ten film (no może jeszcze z uwagi na ładne irlandzkie krajobrazy hrabstwa Galway). Warto także zauważyć, że momentami film Hardy’ego ma wyjątkowo depresyjny klimat i może nawet przypominać "Labirynt Fauna". Oczywiście twórcy nie mogli sobie podarować okazji do zrobienia niepokojącego zakończenia. Po "The Hallow" nie spodziewajcie się zatem praktycznie niczego, ponieważ nic nie otrzymacie. Wyłącznie na własną odpowiedzialność.
źródło: http://www.ifcfilms.com/films/the-hallow
Ocena: 4/10.

2 komentarze:

  1. Pomimo tego, że zgadzam się z powyższą krytyką oraz oceną filmu, pozwolę sobie na odmienną interpretację dwóch wątków.
    1)Moim skromnym zdaniem, Colm Donnelly jest już zmęczony i zrozpaczony swoją bezsilnością po stracie córki (co wydarzyło się pewnie parę dobrych lat przed akcją filmu) . Doskonale zdaje sobie sprawę z siły czcigodnych i chce ostrzec Adama i Clare.
    2) Czy na pewno autor recenzji uważa grę Bojany Novakovic za epicką? Czy może zachwyt jej kunsztem aktorskim jest podyktowany jej urodą i nienaganną sylwetką? Niestety, mnie nie zachwyciła biegając po lesie i drąc się „dziecku” do ucha. Chociaż..., muszę przyznać, że jej umiejętności nurkowania w ciemności są zdumiewające i z pewnością przyjęliby ją do klubu nurkowego bez wstępnych testów.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakkolwiek spojrzenie na Colma wnosi niezaprzeczalną świeżość w skostniałe schematy myślowe autora i ma solidne uzasadnienie, tak insynuacje, jakoby autor ocenił wysoko występ Bojany Novakovic jedynie z powodu urody tejże aktorki wydają się być bezpodstawne ;)

    OdpowiedzUsuń