Przyznam szczerze, że nie jestem
szczególnym fanem horrorów, a moje zasoby wiedzy o tymże gatunku nie są
szczególnie bogate. Niezwykle rzadko oglądam tego rodzaju filmy, przez co
opuściłem prawie całą klasykę. Co zatem skłoniło mnie, aby obejrzeć
"The Hallow"
(co ciekawe znane również pod tytułem "The Woods" lub autorską wersją Grażki "Hubopysk")? Po pierwsze z pewnością
było to fakt, że akcja filmu została osadzana na Szmaragdowej Wyspie,
automatycznie czyniąc film reżyserowany przez Corina Hardy’ego
lekturą
obowiązkową. Taka nietypowa pozycja mogłaby idealnie wzbogacić mój
doroczny ranking najlepszych produkcji związanych z Irlandią. Dodatkowo, znając
irlandzkie legendy oraz niezwykle oryginalny folklor i wierzenia ludowe,
cieszyłem się na oglądanie różnego rodzaju mistycznych kreatur i stworów, które
niestety dosyć rzadko goszczą na kinowych ekranach. Kolejny powód to oczywiście
bezapelacyjnie epicki plakat "The Hallow", który po prostu natychmiast
przywołuje wspomnienia związane z legendarną trylogią "Evil Dead" (remake’u
jeszcze nie widziałem, więc o nim nie wspominam).
|
Plakat jest EPICKI!!! (źródło: http://www.impawards.com) |
Adam Hitchens (Joseph Mawle) oraz
jego żona Clare (Bojana Novakovic) przybywają na irlandzką prowincję, aby
zbadać stan miejscowego drzewostanu i ocenić czy nadaje się do wycinki (a
raczej czy wycinka przyniesie odpowiedni poziom zysków – cała sytuacja to
oczywiście pokłosie ostatniego kryzysu finansowego). Od samego początku para
bohaterów wzbudza wyjątkowo negatywne emocje u lokalnych mieszkańców.
Przodownikiem społecznej niechęci jest Colm Donnelly (Michael McElhatton, czyli
Roose Bolton z "Gry o tron"), który wiele lat wcześniej utracił malutką córkę w
dosyć dziwnych okolicznościach. W jego przekonaniu wspomniany las należy do
istot zwanych
Czcigodnymi (w
oryginale
The Hallow), które niegdyś władały całą wyspą, ale po przybyciu ludzi
władających ogniem oraz żelazem, zostały zmuszone do zaszycia się leśnej
gęstwinie. Oczywiście Adam, jako wykształcony i światły człowiek, nic sobie nie
robi z typowego dla prostego ludu bajdurzenia.
|
źródło: http://www.ifcfilms.com/films/the-hallow |
Nie da się ukryć, że do pewnego
momentu "The Hallow" spełniał dokładane nadzieje, oferując całkiem wciągającą
rozrywkę na odpowiednim poziomie. Film Hardy’ego potrafił wzbudzić
zainteresowanie oraz niepokój u widza, a także epatował dosyć tajemniczym
klimatem. Niestety idylla zakończyła się w momencie, gdy po raz pierwszy
zobaczyłem z jakimiż to przeciwnikami będą walczyć Adam oraz Clare. Jakież
zatem było moje rozczarowanie, kiedy w jednej chwili cały mistyczny nastrój prysł, niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Jednocześnie "The Hallow"
zamienił się w typowy, głupawy horror z bohaterami idiotami, wrzeszczącymi i
biegającymi bezładnie po leśnej gęstwinie. Dodajmy również, że straszliwie
przewidywalny – gdy tylko na ekranie pojawia się tajemnicza księga (taki lokalny
Necronomicon) od razu
wiadomo, że są w niej kluczowe dla rozwoju akcji informacji. Jest to po prostu
kolejny przykład filmu, który miał potencjał, ale z nieznanych mi przyczyn
(brak inwencji, pieniędzy?) twórcy postanowili przerobić go na sztampową,
przewidywalną produkcję, jakich kręci się tysiące. Smuteczek tak bardzo…
|
źródło: http://www.ifcfilms.com/films/the-hallow |
Nie chodzi mi nawet o to, że
wygenerowane komputerowo potwory wyglądały nie najlepiej (synonim słowa
fatalnie). W zasadzie to nawet nie wiem co to miało być – banshee, wyjątkowo
brzydkie wróżki czy uzależnione od mefedronu elfy? Gdyby twórcy konsekwentnie
oparli się na irlandzkich wierzeniach ludowych i postanowili pokazać
zdecydowanie mniej
wspaniałych
efektów specjalnych to może udałoby się wykrzesać z tego cokolwiek więcej. Z
drugiej strony Corin Hardy ponoć otwarcie przyznawał, że wzorował się m.in. na "Evil Dead", więc można było pójść w całkowicie inną stronę. Zresztą takie
rozwiązanie sugeruje, swoją drogą, znakomity plakat. Kiedy bowiem widzę gościa
stojącego przed złowrogo wyglądającą leśną gęstwiną, który w silnych rękach
dzierży płonącą kosę, to od razu na myśl przychodzi mi jeden człowiek zdolny do
podjęcia takiego wyzwania – Ashley "Ash" J. Williams. I byłbym wielce kontent,
gdyby Adam zamiast zostać
pizdeuszem mięczakiem, radośnie i epicko
fragował piekielne stwory
przy pomocy płonącej kosy. Dekapitacje, odcięte kończyny, hektolitry czerwonej
posoki –
groovy! Niestety zamiast
dobrej zabawy borykałem się ze stworami, których umysłami władała substancja
przypominająca czarnego raka znanego z serialu "Z archiwum X". Pysznie!
|
źródło: http://www.ifcfilms.com/films/the-hallow |
O aktorstwie mogę napisać
naprawdę niewiele, gdyż znaczące role w filmie przypadły jedynie trzem osobom.
Joseph Mawle, wcielający się w Adama, w zasadzie zagrał całkiem solidnie i
można powiedzieć, że wykrzesał z przemiany swego bohatera w bezmyślną kreaturę
niemal wszystko. Równie spoko wypadł Michael McElhatton, aczkolwiek moim
zdaniem wystąpiły tu poważne błędy w konstrukcji postaci. Colm po utracie córki
powinien pałać żądzą okrutnej i bezlitosnej zemsty na leśnych kreaturach, a nie
uniżenie bronić lasu przez obcymi. Największe
propsy należą się jednakże Bojanie
Novakovic za epicką (jak na poziom "The Hallow") rolę Clare. W zasadzie jej
występ to jedyny powód, dla którego mogę komukolwiek polecić ten film (no może
jeszcze z uwagi na ładne irlandzkie krajobrazy hrabstwa Galway). Warto także
zauważyć, że momentami film Hardy’ego ma wyjątkowo depresyjny klimat i może
nawet przypominać
"Labirynt Fauna". Oczywiście twórcy nie mogli sobie podarować
okazji do zrobienia
niepokojącego
zakończenia. Po "The Hallow" nie spodziewajcie się zatem praktycznie niczego,
ponieważ nic nie otrzymacie. Wyłącznie na własną odpowiedzialność.
|
źródło: http://www.ifcfilms.com/films/the-hallow |
Ocena: 4/10.
Pomimo tego, że zgadzam się z powyższą krytyką oraz oceną filmu, pozwolę sobie na odmienną interpretację dwóch wątków.
OdpowiedzUsuń1)Moim skromnym zdaniem, Colm Donnelly jest już zmęczony i zrozpaczony swoją bezsilnością po stracie córki (co wydarzyło się pewnie parę dobrych lat przed akcją filmu) . Doskonale zdaje sobie sprawę z siły czcigodnych i chce ostrzec Adama i Clare.
2) Czy na pewno autor recenzji uważa grę Bojany Novakovic za epicką? Czy może zachwyt jej kunsztem aktorskim jest podyktowany jej urodą i nienaganną sylwetką? Niestety, mnie nie zachwyciła biegając po lesie i drąc się „dziecku” do ucha. Chociaż..., muszę przyznać, że jej umiejętności nurkowania w ciemności są zdumiewające i z pewnością przyjęliby ją do klubu nurkowego bez wstępnych testów.
Jakkolwiek spojrzenie na Colma wnosi niezaprzeczalną świeżość w skostniałe schematy myślowe autora i ma solidne uzasadnienie, tak insynuacje, jakoby autor ocenił wysoko występ Bojany Novakovic jedynie z powodu urody tejże aktorki wydają się być bezpodstawne ;)
OdpowiedzUsuń