You ever been somewhere you couldn't leave, and you couldn't stay,
both at the same time?
Im dalej od tegorocznych Oscarów,
tym bardziej wydają mi się słabe, więc na jakiś czas postanowiłem poświęcić się
nadrabianiu serialowych zaległości. Parę ładnych lat upłynęło nim twórcy "True Detective" podnieśli się po totalnej klęsce drugiego sezonu. Kompletne, lecz
jednocześnie wyjątkowo odważne, odejście od stylistyki i klimatu z premierowej
odsłony wzbudziło tak wiele negatywnych emocji, że miałem spore wątpliwości czy
kiedykolwiek projekt zostanie jeszcze wznowiony. No, ale minęło trochę czasu,
widownia pewnie zapomniała grzechy przeszłości, a hajs się musi zgadzać się
czemu nie. Do trzeciej odsłony serialu twórcy przygotowywali się naprawdę na
grubo. Wystarczy choćby wspomnieć, że angaż do głównej roli otrzymał Mahershala
Ali, który po tegorocznej gali przygarnął już drugiego Oscara (tym razem za
występ w recenzowanym niedawno "Green Book"). A dodatkowo akcję osadzono w
niezwykłym, specyficznym miejscu. Płaskowyż Ozark to kraina obejmująca obszary
leżące w czterech stanach: Missouri, Arkansas, Oklahoma oraz Kansas. Obszar pod
wieloma względami (m.in. etnicznym, kulturowym) wyraźnie wyróżnia się na tle
pozostałych regionów w USA. Niemniej w trzecim sezonie "True Detective"
ograniczono się jedynie do części Ozark leżącej w stanie Arkansas. Wydawało się
zatem, że wszystko idzie wręcz znakomicie i ręce same będą się składać do
oklasków.
© 2019 Home Box Office Inc. |
Akcja trzeciej odsłony "True
Detective" rozpoczyna się w 1980 roku. Wyraźnie znudzeni pracą detektywi
stanowej policji z Arkansas Wayne Hays (Mahershala Ali) i Roland West (Stephen
Dorff) otrzymują sprawę tajemniczego zaginięcia dwójki dzieci Toma (Scoot
McNairy) oraz Lucy (Mamie Gummer) Purcell. Dzieciaki, wybrawszy się na rowerową
przejażdżkę po okolicznych lasach, nie wróciły nigdy do domu. Śledztwo od samego
początku wydaje się być czymś więcej niż tylko prostą sprawą dotyczącą
zaginięcia, a aktywny udział miejscowych notabli oraz władz stanowych nie
pomaga funkcjonariuszom w wyjaśnieniu tajemnicy. Już z pierwszego odcinka
dowiadujemy się, że nie wszystko w 1980 roku poszło tak jak powinno, gdyż akcja
płynnie przenosi się także do roku 1990, gdy wznowiono zamknięte śledztwo oraz
do 2015, w którym sędziwy i miewający poważne problemy z pamięcią detektyw Hays
udziela wywiadu telewizyjnej dziennikarce śledczej.
© 2019 Home Box Office Inc. |
Czołówka została konsekwentnie
utrzymana w dotychczasowym stylu, niemniej z przykrością muszę zawiadomić, że
wykorzystana tym razem piosenka Death
Letter wykonywana przez Cassandrę Wilson zrobiła na mnie dosyć średnie
wrażenie. W efekcie postanowiłem ją umieścić na trzecim miejscu w moim
prywatnym rankingu (króluje oczywiście Nevermind
Leonarda Cohena z drugiej odsłony). Utwór co prawda dobrze wpisuje się w
nieśpieszny klimat sezonu, ale zdecydowanie brakuje mu wyrazistości i trochę
bardziej kojarzy mi się z Głębokim Południem niż z płaskowyżem Ozark. Już na
pierwszy rzut oka można odnieść wrażenie, że twórcy "True Detective" wyraźnie
pragnęli zapomnieć o drugim sezonie i postanowili stworzyć coś przypominającego
klimatem premierową odsłonę serii. Jeśli zwrócimy baczną uwagę na początkowe
śledztwo z 1980 roku to można odnieść niezwykle mocne wrażenie, że słomiane
laleczki przypominają analogiczne artefakty z Luizjany i wszystko będzie
rozgrywać się wokół jakiegoś mistycznego, brutalnego obrządku polegającego na
składaniu dzieci w ofierze starym bogom, ewentualnie pedofilii. Co więcej
twórcy serialu postanowili stworzyć coś w rodzaju uniwersum "True Detective",
ponieważ w jednym z odcinków pojawiają się informacje o finale pierwszego
sezonu (widocznie drugi pozostanie szczelnie przykryty całunem milczenia).
© 2019 Home Box Office Inc. |
W tym miejscu muszę przyznać, że
trzeci sezon "True Detective" ogląda się naprawdę świetnie (klimat, klimat,
klimat), a jednocześnie jest przy tym wyjątkowo wciągający. Przy okazji
finałowego odcinku zaistniał nawet poważny spór z Grażką dotyczący terminu
seansu, który mógł skutkować spóźnieniem na wyjątkowo ważny mecz Garbarni
Kraków (niestety znowu wpierdol, wracamy na Ludwinów). Cały sezon składający się z
ośmiu odcinków udało się nam obejrzeć na przestrzeni mniej więcej 24 godzin.
Pod tym względem produkcja HBO jest niezwykle udana i gdyby mieć wystarczająco
dużo czasu, można by obejrzeć cały sezon za jednym posiedzeniem. Realizacyjnie
jest to po prostu majstersztyk – piękne, klimatyczne zdjęcia, podkreślone fajną
ścieżką dźwiękową oraz świetne kreacje aktorskie tworzą po prostu niesamowite
wrażenia. Właśnie tak trzeba kręcić seriale – HBO po raz kolejny zaprezentowało
naprawdę wysoki poziom. Ponadto "True Detective" dobrze oddaje rzeczywiste
aspekty policyjnej roboty: wieloaspektowe tropy, poszlaki, niezakończone wątki,
znikający podejrzani, naciski na szybkie zakończenie śledztwa ze strony
przełożonych i władz stanowych czy psychologiczne rozterki bohaterów. Na ogromny
plus zasługuje również znakomita charakteryzacja bohaterów – przedstawić tak
odmiennie postacie grane przez tych samych aktorów w różnych planach czasowych
to prawdziwa sztuka. Warto również docenić jedną z nielicznych sekwencji
prawdziwej akcji w całej serii – tym razem wygląda jak przejmujące i gorzkie nawiązanie
do pierwszego Rambo.
© 2019 Home Box Office Inc. |
Ale czy naprawdę jest aż tak
wspaniale? Osobiście, nie ujmując niczego, odbieram trzeci sezon jako bardzo
zachowawcze zagranie ze strony twórców wobec widowni. Chcieliśmy zrobić coś w
innym stylu (drugi sezon), nie wyszło kompletnie, więc teraz dostaniecie coś na
co czekacie i co kochacie. Jakkolwiek by jechać po drugim sezonie, to nie
sposób nie docenić odwagi zrobienia czegoś kompletnie innego. W tym przypadku
odnoszę wrażenie mocnej wtórności i typowego zagrania pod publiczkę. Para głównych
bohaterów pod wieloma względami przypomina Rusta i Marty’ego, otrzymujemy
podobny klimat oraz po raz kolejny do śledztwa mieszają się czynniki lokalnej,
można by powiedzieć nawet skorumpowanej władzy, które utrudniają jego
rozwiązanie (jak w niesławnym drugim sezonie). Przy opisie poszczególnych
postaci napiszę trochę więcej, ale już teraz muszę stwierdzić, że w serialu
zdecydowanie brakuje wyrazistości i poglądów filozoficznych w stylu Rusta
Cohle'a. Jeśli chodzi o poszczególne linie czasowe to zdecydowanie najbardziej
pod względem fabularno-klimatycznym podobała mi się pierwsza. Ze środkowej mam
chyba najmniej wspomnień, a trzecia z powodu problemów z pamięcią Haysa wydaje
się przytłaczająco przygnębiająca. Finał delikatnie mnie rozczarował, a zważywszy
że wyjaśnienie sprawy zajęło aż 35 lat to może jednak bohaterowie nie byli
takimi zajebistymi detektywami (poraża w szczególności ignorancja Haysa, który
nie chciało się przeczytać pewnej książki).
© 2019 Home Box Office Inc. |
O ile w przypadku zdecydowanej
większości bohaterów ze wszystkich trzech sezonów wiem o co mniej więcej jakie
mają plany i ambicje, o tyle przypadek Wayne'a Haysa zaliczam do grupy o chuj ci chodzi człowieku? (z chłodnymi
pozdrowieniami dla Woodrugha i Bezzerides). Weteran wojny wietnamskiej nabył
niezwykłą umiejętność wkurwiania wszystkich dookoła: regularnie wkurwia żonę,
partnera z policji, a przede wszystkim przełożonych. Knąbrność, tendencje do
strzelania fochów oraz kompletnie nieuzasadniona kłótliwość zdecydowanie
wyróżniają postać graną przez Ali’ego na tle innych bohaterów. Jednocześnie
Hays charakteryzuje się najbardziej złożoną psychiką w serialu. Wyrwawszy się z
totalnej biedy dzieciństwa do koszmaru wojny w Wietnamie, który odcisnął
wyraźnie negatywne piętno na jego duszy, Wayne z bezmyślnym uporem prze do
rozwiązania śledztwa, znosząc po drodze mniej lub bardziej subtelne
rasistowskie docinki (a akcja rozgrywa się przecież znacznie później niż
oscarowy "Green Book"). Naprawdę ciężko polubić tak trudny charakter, ale wręcz
wypada szanować go za konsekwencję i poświęcenie sprawie, do których można
dorzucić autentyczne współczucie z powodu problemów z pamięcią i halucynacji z
najpóźniejszej linii czasowej. Mahershala Ali spisał się jak zwykle znakomicie,
bezbłędnie oddając emocje targające swoich bohaterem oraz stan permanentnego
wkurwienia na cały świat.
© 2019 Home Box Office Inc. |
Stephen Dorff wcielił się
natomiast w o wiele bardziej sympatyczną i przystępną połówkę policyjnego
duetu. Roland West jawi się bowiem jako bardziej ludzki, zabawniejszy, a przede
wszystkim lżejszy w odbiorze kobieciarz. Swoją drogą twórcy zdecydowanie
bardziej starali się nakreślić skomplikowany portret psychologiczny Haysa
zapominając trochę skupić się na jego partnerze oraz ich wzajemnych stosunkach.
Niemniej jest to również świetnie zagrana postać, dysponująca dosyć ciekawą
relacją z ojcem zaginionych dzieciaków. Zresztą oboje rodzice to znakomicie
zagrane role, które wyjątkowo mocno zapadają w pamięć. Zarówno Scoot McNairy,
jak i Mamie Gummer, wznieśli się na wyżyny swoich możliwości, tworząc przejmujące
kreacje. Jednakże moim osobistym faworytem z drugiego planu pozostaje Michael
Graziadei, wcielający się w kuzyna Lucy, Dana O'Briena. Momentami wręcz
odrażający, ale dysponujący jakimś urokiem bad
boya bohater zrobił na mnie spore wrażenie. Z ważniejszych występów warto
również wspomnieć o fajnej i bardzo ciepłej roli Carmen Ejogo (Amelia Reardon),
przygnębiającym występie Rhys Wakefield (Freddy Burns), któremu śledztwo
zamieniło życie w gówno, czy też o Michaelu Greyeyesie, który brawurowo zagrał
kolejnego wietnamskiego weterana z uszkodzoną psychiką, Bretta Woodyarda. Do
całej układanki średnio pasuje mi jedynie Ray Fisher, wcielający się w już
dorosłego syna Haysa, Henry’ego.
© 2019 Home Box Office Inc. |
Wydaje mi się, że do dzisiaj mam
problem z oceną trzeciego sezonu "True Detective". Pod wieloma względami udało
się stworzyć świetny klimat wyraźnie inspirowany pierwszą odsłoną serialu, ale
sam finał pozostawił u mnie bardzo duży niedosyt. Pod względem konstrukcji
czasowej pierwszy wątek wydaje mi się zrealizowany najlepiej, a im bliżej
współczesności, tym gorzej. Wielkim plus stanowi natomiast świetne aktorstwo
oraz mnogość znakomitych postaci drugoplanowych. Podsumowując muszę zatem
stwierdzić, że sezon trzeci z pewnością nie przeskoczył jakością oryginału, ale
był zdecydowanie lepszy niż odważna w formie, acz kompletnie nieudana druga
odsłona. Za tę serię przepraszać nie trzeba.
© 2019 Home Box Office Inc. |
Ocena: 7/10.
Recenzje pozostałych sezonów poniżej:
- "True Detective 1" (2014),
- "True Detecitve 2" (2015).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz