środa, 24 kwietnia 2019

"True Detective" (sezon 3, 2019)


You ever been somewhere you couldn't leave, and you couldn't stay, 
both at the same time?

Im dalej od tegorocznych Oscarów, tym bardziej wydają mi się słabe, więc na jakiś czas postanowiłem poświęcić się nadrabianiu serialowych zaległości. Parę ładnych lat upłynęło nim twórcy "True Detective" podnieśli się po totalnej klęsce drugiego sezonu. Kompletne, lecz jednocześnie wyjątkowo odważne, odejście od stylistyki i klimatu z premierowej odsłony wzbudziło tak wiele negatywnych emocji, że miałem spore wątpliwości czy kiedykolwiek projekt zostanie jeszcze wznowiony. No, ale minęło trochę czasu, widownia pewnie zapomniała grzechy przeszłości, a hajs się musi zgadzać się czemu nie. Do trzeciej odsłony serialu twórcy przygotowywali się naprawdę na grubo. Wystarczy choćby wspomnieć, że angaż do głównej roli otrzymał Mahershala Ali, który po tegorocznej gali przygarnął już drugiego Oscara (tym razem za występ w recenzowanym niedawno "Green Book"). A dodatkowo akcję osadzono w niezwykłym, specyficznym miejscu. Płaskowyż Ozark to kraina obejmująca obszary leżące w czterech stanach: Missouri, Arkansas, Oklahoma oraz Kansas. Obszar pod wieloma względami (m.in. etnicznym, kulturowym) wyraźnie wyróżnia się na tle pozostałych regionów w USA. Niemniej w trzecim sezonie "True Detective" ograniczono się jedynie do części Ozark leżącej w stanie Arkansas. Wydawało się zatem, że wszystko idzie wręcz znakomicie i ręce same będą się składać do oklasków.
© 2019 Home Box Office Inc.
Akcja trzeciej odsłony "True Detective" rozpoczyna się w 1980 roku. Wyraźnie znudzeni pracą detektywi stanowej policji z Arkansas Wayne Hays (Mahershala Ali) i Roland West (Stephen Dorff) otrzymują sprawę tajemniczego zaginięcia dwójki dzieci Toma (Scoot McNairy) oraz Lucy (Mamie Gummer) Purcell. Dzieciaki, wybrawszy się na rowerową przejażdżkę po okolicznych lasach, nie wróciły nigdy do domu. Śledztwo od samego początku wydaje się być czymś więcej niż tylko prostą sprawą dotyczącą zaginięcia, a aktywny udział miejscowych notabli oraz władz stanowych nie pomaga funkcjonariuszom w wyjaśnieniu tajemnicy. Już z pierwszego odcinka dowiadujemy się, że nie wszystko w 1980 roku poszło tak jak powinno, gdyż akcja płynnie przenosi się także do roku 1990, gdy wznowiono zamknięte śledztwo oraz do 2015, w którym sędziwy i miewający poważne problemy z pamięcią detektyw Hays udziela wywiadu telewizyjnej dziennikarce śledczej.
© 2019 Home Box Office Inc.
Czołówka została konsekwentnie utrzymana w dotychczasowym stylu, niemniej z przykrością muszę zawiadomić, że wykorzystana tym razem piosenka Death Letter wykonywana przez Cassandrę Wilson zrobiła na mnie dosyć średnie wrażenie. W efekcie postanowiłem ją umieścić na trzecim miejscu w moim prywatnym rankingu (króluje oczywiście Nevermind Leonarda Cohena z drugiej odsłony). Utwór co prawda dobrze wpisuje się w nieśpieszny klimat sezonu, ale zdecydowanie brakuje mu wyrazistości i trochę bardziej kojarzy mi się z Głębokim Południem niż z płaskowyżem Ozark. Już na pierwszy rzut oka można odnieść wrażenie, że twórcy "True Detective" wyraźnie pragnęli zapomnieć o drugim sezonie i postanowili stworzyć coś przypominającego klimatem premierową odsłonę serii. Jeśli zwrócimy baczną uwagę na początkowe śledztwo z 1980 roku to można odnieść niezwykle mocne wrażenie, że słomiane laleczki przypominają analogiczne artefakty z Luizjany i wszystko będzie rozgrywać się wokół jakiegoś mistycznego, brutalnego obrządku polegającego na składaniu dzieci w ofierze starym bogom, ewentualnie pedofilii. Co więcej twórcy serialu postanowili stworzyć coś w rodzaju uniwersum "True Detective", ponieważ w jednym z odcinków pojawiają się informacje o finale pierwszego sezonu (widocznie drugi pozostanie szczelnie przykryty całunem milczenia).
© 2019 Home Box Office Inc.
W tym miejscu muszę przyznać, że trzeci sezon "True Detective" ogląda się naprawdę świetnie (klimat, klimat, klimat), a jednocześnie jest przy tym wyjątkowo wciągający. Przy okazji finałowego odcinku zaistniał nawet poważny spór z Grażką dotyczący terminu seansu, który mógł skutkować spóźnieniem na wyjątkowo ważny mecz Garbarni Kraków (niestety znowu wpierdol, wracamy na Ludwinów). Cały sezon składający się z ośmiu odcinków udało się nam obejrzeć na przestrzeni mniej więcej 24 godzin. Pod tym względem produkcja HBO jest niezwykle udana i gdyby mieć wystarczająco dużo czasu, można by obejrzeć cały sezon za jednym posiedzeniem. Realizacyjnie jest to po prostu majstersztyk – piękne, klimatyczne zdjęcia, podkreślone fajną ścieżką dźwiękową oraz świetne kreacje aktorskie tworzą po prostu niesamowite wrażenia. Właśnie tak trzeba kręcić seriale – HBO po raz kolejny zaprezentowało naprawdę wysoki poziom. Ponadto "True Detective" dobrze oddaje rzeczywiste aspekty policyjnej roboty: wieloaspektowe tropy, poszlaki, niezakończone wątki, znikający podejrzani, naciski na szybkie zakończenie śledztwa ze strony przełożonych i władz stanowych czy psychologiczne rozterki bohaterów. Na ogromny plus zasługuje również znakomita charakteryzacja bohaterów – przedstawić tak odmiennie postacie grane przez tych samych aktorów w różnych planach czasowych to prawdziwa sztuka. Warto również docenić jedną z nielicznych sekwencji prawdziwej akcji w całej serii – tym razem wygląda jak przejmujące i gorzkie nawiązanie do pierwszego Rambo.
© 2019 Home Box Office Inc.
Ale czy naprawdę jest aż tak wspaniale? Osobiście, nie ujmując niczego, odbieram trzeci sezon jako bardzo zachowawcze zagranie ze strony twórców wobec widowni. Chcieliśmy zrobić coś w innym stylu (drugi sezon), nie wyszło kompletnie, więc teraz dostaniecie coś na co czekacie i co kochacie. Jakkolwiek by jechać po drugim sezonie, to nie sposób nie docenić odwagi zrobienia czegoś kompletnie innego. W tym przypadku odnoszę wrażenie mocnej wtórności i typowego zagrania pod publiczkę. Para głównych bohaterów pod wieloma względami przypomina Rusta i Marty’ego, otrzymujemy podobny klimat oraz po raz kolejny do śledztwa mieszają się czynniki lokalnej, można by powiedzieć nawet skorumpowanej władzy, które utrudniają jego rozwiązanie (jak w niesławnym drugim sezonie). Przy opisie poszczególnych postaci napiszę trochę więcej, ale już teraz muszę stwierdzić, że w serialu zdecydowanie brakuje wyrazistości i poglądów filozoficznych w stylu Rusta Cohle'a. Jeśli chodzi o poszczególne linie czasowe to zdecydowanie najbardziej pod względem fabularno-klimatycznym podobała mi się pierwsza. Ze środkowej mam chyba najmniej wspomnień, a trzecia z powodu problemów z pamięcią Haysa wydaje się przytłaczająco przygnębiająca. Finał delikatnie mnie rozczarował, a zważywszy że wyjaśnienie sprawy zajęło aż 35 lat to może jednak bohaterowie nie byli takimi zajebistymi detektywami (poraża w szczególności ignorancja Haysa, który nie chciało się przeczytać pewnej książki).
© 2019 Home Box Office Inc.
O ile w przypadku zdecydowanej większości bohaterów ze wszystkich trzech sezonów wiem o co mniej więcej jakie mają plany i ambicje, o tyle przypadek Wayne'a Haysa zaliczam do grupy o chuj ci chodzi człowieku? (z chłodnymi pozdrowieniami dla Woodrugha i Bezzerides). Weteran wojny wietnamskiej nabył niezwykłą umiejętność wkurwiania wszystkich dookoła: regularnie wkurwia żonę, partnera z policji, a przede wszystkim przełożonych. Knąbrność, tendencje do strzelania fochów oraz kompletnie nieuzasadniona kłótliwość zdecydowanie wyróżniają postać graną przez Ali’ego na tle innych bohaterów. Jednocześnie Hays charakteryzuje się najbardziej złożoną psychiką w serialu. Wyrwawszy się z totalnej biedy dzieciństwa do koszmaru wojny w Wietnamie, który odcisnął wyraźnie negatywne piętno na jego duszy, Wayne z bezmyślnym uporem prze do rozwiązania śledztwa, znosząc po drodze mniej lub bardziej subtelne rasistowskie docinki (a akcja rozgrywa się przecież znacznie później niż oscarowy "Green Book"). Naprawdę ciężko polubić tak trudny charakter, ale wręcz wypada szanować go za konsekwencję i poświęcenie sprawie, do których można dorzucić autentyczne współczucie z powodu problemów z pamięcią i halucynacji z najpóźniejszej linii czasowej. Mahershala Ali spisał się jak zwykle znakomicie, bezbłędnie oddając emocje targające swoich bohaterem oraz stan permanentnego wkurwienia na cały świat.
© 2019 Home Box Office Inc.
Stephen Dorff wcielił się natomiast w o wiele bardziej sympatyczną i przystępną połówkę policyjnego duetu. Roland West jawi się bowiem jako bardziej ludzki, zabawniejszy, a przede wszystkim lżejszy w odbiorze kobieciarz. Swoją drogą twórcy zdecydowanie bardziej starali się nakreślić skomplikowany portret psychologiczny Haysa zapominając trochę skupić się na jego partnerze oraz ich wzajemnych stosunkach. Niemniej jest to również świetnie zagrana postać, dysponująca dosyć ciekawą relacją z ojcem zaginionych dzieciaków. Zresztą oboje rodzice to znakomicie zagrane role, które wyjątkowo mocno zapadają w pamięć. Zarówno Scoot McNairy, jak i Mamie Gummer, wznieśli się na wyżyny swoich możliwości, tworząc przejmujące kreacje. Jednakże moim osobistym faworytem z drugiego planu pozostaje Michael Graziadei, wcielający się w kuzyna Lucy, Dana O'Briena. Momentami wręcz odrażający, ale dysponujący jakimś urokiem bad boya bohater zrobił na mnie spore wrażenie. Z ważniejszych występów warto również wspomnieć o fajnej i bardzo ciepłej roli Carmen Ejogo (Amelia Reardon), przygnębiającym występie Rhys Wakefield (Freddy Burns), któremu śledztwo zamieniło życie w gówno, czy też o Michaelu Greyeyesie, który brawurowo zagrał kolejnego wietnamskiego weterana z uszkodzoną psychiką, Bretta Woodyarda. Do całej układanki średnio pasuje mi jedynie Ray Fisher, wcielający się w już dorosłego syna Haysa, Henry’ego.
© 2019 Home Box Office Inc.
Wydaje mi się, że do dzisiaj mam problem z oceną trzeciego sezonu "True Detective". Pod wieloma względami udało się stworzyć świetny klimat wyraźnie inspirowany pierwszą odsłoną serialu, ale sam finał pozostawił u mnie bardzo duży niedosyt. Pod względem konstrukcji czasowej pierwszy wątek wydaje mi się zrealizowany najlepiej, a im bliżej współczesności, tym gorzej. Wielkim plus stanowi natomiast świetne aktorstwo oraz mnogość znakomitych postaci drugoplanowych. Podsumowując muszę zatem stwierdzić, że sezon trzeci z pewnością nie przeskoczył jakością oryginału, ale był zdecydowanie lepszy niż odważna w formie, acz kompletnie nieudana druga odsłona. Za tę serię przepraszać nie trzeba.
© 2019 Home Box Office Inc.
Ocena: 7/10.

Recenzje pozostałych sezonów poniżej:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz