Od razu przyznaję się, że z "Get Out" było prawie tak samo jak w przypadku "Baby Driver" – do seansu zachęciły
mnie wysokie oceny oraz dosyć entuzjastyczne recenzje. I przyznaję również, że
film w reżyserii debiutującego Jordana Peele’a obejrzałem jeszcze przed
ogłoszeniem nominacji do tegorocznych Oscarów, nie spodziewając się, że
Akademia Filmowa będzie aż tak łaskawa. Wyróżnienie w kategorii najlepszy film,
najlepszy aktor pierwszoplanowy, najlepszy reżyser oraz najlepszy scenariusz
oryginalny – to musi robić wrażenie, w szczególności, że "Get Out" najczęściej
klasyfikuje się jako horror (chociaż po seansie muszę przyznać, że postawiłbym zdecydowanie
bardziej na thriller). I naprawdę chciałbym mieć nadzieję, że szczodre
nominacje w aż czterech, ważnych kategoriach, nie są wynikiem wypaczonej poprawności
politycznej członków Akademii, lecz docenieniem niezaprzeczalnej klasy filmu
Jordana Peele’a. Dla kontrastu sprawdźcie w jakich kategoriach nominacje
otrzymał przykładowo "Blade Runner 2049" (i nie Was nie zwiedzie magiczna
liczba pięć). Ale ponieważ nie ma tutaj miejsca na racial bigotry i wszystkie filmy mogą okazać się equally worthless przejdę do opisu
fabuły.
http://www.impawards.com |
Jak to zwykle bywa w tego rodzaju
filmach wszystko zaczyna się całkowicie niewinnie. Chris (Daniel Kaluuya)
młody, zdolny, czarnoskóry fotograf wybiera się ze swoją dziewczyną Rose
(Allison Williams) na weekendową wycieczkę do jej rodziców. Z powodu odmiennego
koloru skóry oraz zakorzenionych w podświadomości rasistowskich uprzedzeń
chłopak nie czuje się do końca komfortowo. Chociaż Missy (Catherine Keener)
oraz Dean (Bradley Whitford) starają się miło ugościć Chrisa to jednak z
łatwością można wyczuć swoisty dystans do jego osoby, co dodatkowo pogłębia
czarnoskóra służba. Z każdą kolejną godziną sytuacja w rodzinnym domostwie
Armitage’ów przybiera coraz dziwniejszy obrót, a wzrastające od samego początku
napięcia zaczyna wspinać się na niebezpieczne poziomy.
© 2018 Universal Pictures Home Entertainment |
Oglądając film wyreżyserowany
przez Jordana Peele’a naprawdę ciężko uwierzyć, że jest to jego reżyserski
debiut. Stopniowania napięcia oraz poczucia permanentnego zagrożenia mogliby
spokojnie uczyć się z tej produkcji o wiele bardziej doświadczeni twórcy. Pod
tym względem "Get Out" uważam za wzorcowy, niemal doskonały film. Co prawda
niezbyt często mam okazję oglądać horrory, ale w tym przypadku budowanie
napięcia jest na najwyższym możliwym poziomie (czego kompletnie nie
spodziewałem się po typowym, horrorowym początku). Zrobiono to w tak doskonały
i bezbłędny sposób, że widz nawet nie zastanawia się nad kompletnie absurdalną
motywacją bohaterów oraz metodami ich działania – w tym przypadku odnoszę się
oczywiście do antagonistów, ponieważ w przeciwieństwie do wielu innych dzieł z
tego gatunku, bohater pozytywny działa w miarę rozważnie (spore zaskoczenie,
aczkolwiek warto pamiętać, że jedynie w
miarę rozważnie). Wspominając może o nie najmądrzejszej i nie najbardziej
oryginalnej fabule, warto zwrócić uwagę na rasistowskie smaczki, od których "Get Out" aż ocieka. Od banalnego spotkania z policjantem po przypadkowym
potrąceniu sarny, przez wszelkiej maści niezliczone gry słowne i aluzje, po
dosłowne zbieranie bawełny – jest tego cała masa i mogę jedynie ubolewać, że
Jordan Peele nie zdecydował się postawić na inne zakończenie, które wprost
idealnie wpisywałaby się w rasistowską konwencję. Na pochwałę zasłużyły także
świetnie zdjęcia oraz bardzo dobry montaż, podkreślające stan ciągłego
zagrożenia.
© 2018 Universal Pictures Home Entertainment |
Po lizaniu fiutów czas przejść do konstruktywnej krytyki. O ile "Get
Out" momentami niesie ze sobą dramatyczny przekaz odnośnie współczesnej
Ameryki, która pod maską poprawności politycznej, w głębi serca pozostała totalnie rasistowska, to Jordan Peele nie mógł
uwolnić się od pewnych ograniczeń. Jakkolwiek źle to zabrzmi to jestem gotów
napisać, że wątek najlepszego kumpla Chrisa, Roda (LilRel Howery) jest jakby
rodem wyjęty z jakiejś głupawej, afroamerykańskiej komedyjki, których w swoim
życiu miałem przyjemność obejrzeć chyba zdecydowanie zbyt wiele. Postać Roda
uosabia niemal wszystkie stereotypy odnośnie drugoplanowego, czarnego,
poczciwego kumpla i nijak nie przystaje do reszty produkcji. Ponadto pod
pewnymi względami fabuła nie może wyzwolić się z ograniczeń typowych dla kina
grozy. Jak już wspomniałem w poprzednim akapicie, motywy kierujące poczynaniami
filmowych złoczyńców są totalnie absurdalne i w zasadzie tego rodzaju działania
lepiej pasowałaby choćby do Piany złudzeń
(nie podoba mi się tytuł Piana dni)
Borisa Viana, którą miałem okazję ostatnio przeczytać. Poza tym strasznie dużo
tutaj przypadku: wystarczy wspomnieć
choćby scenę z przypadkowo
znalezionymi zdjęciami czy postać Andre (Lakeith Stanfield).
© 2018 Universal Pictures Home Entertainment |
Pod względem aktorstwa zostałem
bardzo pozytywnie zaskoczony. Daniel Kaluuya zagrał znakomicie i chociaż może
nominacja za najlepszą rolę pierwszoplanową wydaje się być troszkę na wyrost,
to jednak nie sposób nie docenić tej kreacji. Chris to zwyczajny, sympatyczny
chłopak z talentem fotograficznym, który nie posiada praktycznie żadnych
niezwykłych umiejętności – dlatego tak łatwo postawić się na jego miejscu i
zastanowić się, jakbyście się zachowali (no chyba, że jesteście rasistowskimi
świniami). Wielkie propsy należą się
również Allison Williams za znakomitą, wręcz podwójną, rolę Rose. Tak doskonałe
występy chciałbym oglądać w każdym filmie. Z postaci drugoplanowych warto
zwrócić uwagę na Bradleya Whitforda oraz Catherine Keener, wcielających się w
rodziców dziewczyny Chrisa. Specjalne wyróżnienie za bycie całkowicie creepy wędruje natomiast to trójki
aktorów: Marcus Henderson (Walter), Betty Gabriel (Georgina) oraz Lakeith
Stanfield (Andre). Jedyne rozczarowujące role to w zasadzie Caleb Landry Jones,
wcielający się Jeremy’ego, niestabilnego psychicznie brata Rose, oraz wspomniany
wielokrotnie wyżej LilRel Howery. Na koniec malutkie wyróżnienie dla zapadającej
w pamięć niewielkiej roli Stephena Roota (Jim Hudson).
© 2018 Universal Pictures Home Entertainment |
"Get Out" na pewno nie jest
filmem aż tak wybitnym, jak twierdzą niektórzy recenzenci. Niemniej nie sposób
nie docenić znakomicie zbudowanej atmosfery ciągłego zagrożenia i niepewności
oraz oceanu rasistowskich aluzji i smaczków. Polecam Wam z pełną
odpowiedzialnością.
© 2018 Universal Pictures Home Entertainment |
Ocena: 7/10.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz