wtorek, 30 stycznia 2018

"Get Out" (2017)



Od razu przyznaję się, że z "Get Out" było prawie tak samo jak w przypadku "Baby Driver" – do seansu zachęciły mnie wysokie oceny oraz dosyć entuzjastyczne recenzje. I przyznaję również, że film w reżyserii debiutującego Jordana Peele’a obejrzałem jeszcze przed ogłoszeniem nominacji do tegorocznych Oscarów, nie spodziewając się, że Akademia Filmowa będzie aż tak łaskawa. Wyróżnienie w kategorii najlepszy film, najlepszy aktor pierwszoplanowy, najlepszy reżyser oraz najlepszy scenariusz oryginalny – to musi robić wrażenie, w szczególności, że "Get Out" najczęściej klasyfikuje się jako horror (chociaż po seansie muszę przyznać, że postawiłbym zdecydowanie bardziej na thriller). I naprawdę chciałbym mieć nadzieję, że szczodre nominacje w aż czterech, ważnych kategoriach, nie są wynikiem wypaczonej poprawności politycznej członków Akademii, lecz docenieniem niezaprzeczalnej klasy filmu Jordana Peele’a. Dla kontrastu sprawdźcie w jakich kategoriach nominacje otrzymał przykładowo "Blade Runner 2049" (i nie Was nie zwiedzie magiczna liczba pięć). Ale ponieważ nie ma tutaj miejsca na racial bigotry i wszystkie filmy mogą okazać się equally worthless przejdę do opisu fabuły.
http://www.impawards.com
Jak to zwykle bywa w tego rodzaju filmach wszystko zaczyna się całkowicie niewinnie. Chris (Daniel Kaluuya) młody, zdolny, czarnoskóry fotograf wybiera się ze swoją dziewczyną Rose (Allison Williams) na weekendową wycieczkę do jej rodziców. Z powodu odmiennego koloru skóry oraz zakorzenionych w podświadomości rasistowskich uprzedzeń chłopak nie czuje się do końca komfortowo. Chociaż Missy (Catherine Keener) oraz Dean (Bradley Whitford) starają się miło ugościć Chrisa to jednak z łatwością można wyczuć swoisty dystans do jego osoby, co dodatkowo pogłębia czarnoskóra służba. Z każdą kolejną godziną sytuacja w rodzinnym domostwie Armitage’ów przybiera coraz dziwniejszy obrót, a wzrastające od samego początku napięcia zaczyna wspinać się na niebezpieczne poziomy.
© 2018 Universal Pictures Home Entertainment
Oglądając film wyreżyserowany przez Jordana Peele’a naprawdę ciężko uwierzyć, że jest to jego reżyserski debiut. Stopniowania napięcia oraz poczucia permanentnego zagrożenia mogliby spokojnie uczyć się z tej produkcji o wiele bardziej doświadczeni twórcy. Pod tym względem "Get Out" uważam za wzorcowy, niemal doskonały film. Co prawda niezbyt często mam okazję oglądać horrory, ale w tym przypadku budowanie napięcia jest na najwyższym możliwym poziomie (czego kompletnie nie spodziewałem się po typowym, horrorowym początku). Zrobiono to w tak doskonały i bezbłędny sposób, że widz nawet nie zastanawia się nad kompletnie absurdalną motywacją bohaterów oraz metodami ich działania – w tym przypadku odnoszę się oczywiście do antagonistów, ponieważ w przeciwieństwie do wielu innych dzieł z tego gatunku, bohater pozytywny działa w miarę rozważnie (spore zaskoczenie, aczkolwiek warto pamiętać, że jedynie w miarę rozważnie). Wspominając może o nie najmądrzejszej i nie najbardziej oryginalnej fabule, warto zwrócić uwagę na rasistowskie smaczki, od których "Get Out" aż ocieka. Od banalnego spotkania z policjantem po przypadkowym potrąceniu sarny, przez wszelkiej maści niezliczone gry słowne i aluzje, po dosłowne zbieranie bawełny – jest tego cała masa i mogę jedynie ubolewać, że Jordan Peele nie zdecydował się postawić na inne zakończenie, które wprost idealnie wpisywałaby się w rasistowską konwencję. Na pochwałę zasłużyły także świetnie zdjęcia oraz bardzo dobry montaż, podkreślające stan ciągłego zagrożenia.
© 2018 Universal Pictures Home Entertainment
Po lizaniu fiutów czas przejść do konstruktywnej krytyki. O ile "Get Out" momentami niesie ze sobą dramatyczny przekaz odnośnie współczesnej Ameryki, która pod maską poprawności politycznej, w głębi serca pozostała totalnie rasistowska, to Jordan Peele nie mógł uwolnić się od pewnych ograniczeń. Jakkolwiek źle to zabrzmi to jestem gotów napisać, że wątek najlepszego kumpla Chrisa, Roda (LilRel Howery) jest jakby rodem wyjęty z jakiejś głupawej, afroamerykańskiej komedyjki, których w swoim życiu miałem przyjemność obejrzeć chyba zdecydowanie zbyt wiele. Postać Roda uosabia niemal wszystkie stereotypy odnośnie drugoplanowego, czarnego, poczciwego kumpla i nijak nie przystaje do reszty produkcji. Ponadto pod pewnymi względami fabuła nie może wyzwolić się z ograniczeń typowych dla kina grozy. Jak już wspomniałem w poprzednim akapicie, motywy kierujące poczynaniami filmowych złoczyńców są totalnie absurdalne i w zasadzie tego rodzaju działania lepiej pasowałaby choćby do Piany złudzeń (nie podoba mi się tytuł Piana dni) Borisa Viana, którą miałem okazję ostatnio przeczytać. Poza tym strasznie dużo tutaj przypadku: wystarczy wspomnieć choćby scenę z przypadkowo znalezionymi zdjęciami czy postać Andre (Lakeith Stanfield).
© 2018 Universal Pictures Home Entertainment
Pod względem aktorstwa zostałem bardzo pozytywnie zaskoczony. Daniel Kaluuya zagrał znakomicie i chociaż może nominacja za najlepszą rolę pierwszoplanową wydaje się być troszkę na wyrost, to jednak nie sposób nie docenić tej kreacji. Chris to zwyczajny, sympatyczny chłopak z talentem fotograficznym, który nie posiada praktycznie żadnych niezwykłych umiejętności – dlatego tak łatwo postawić się na jego miejscu i zastanowić się, jakbyście się zachowali (no chyba, że jesteście rasistowskimi świniami). Wielkie propsy należą się również Allison Williams za znakomitą, wręcz podwójną, rolę Rose. Tak doskonałe występy chciałbym oglądać w każdym filmie. Z postaci drugoplanowych warto zwrócić uwagę na Bradleya Whitforda oraz Catherine Keener, wcielających się w rodziców dziewczyny Chrisa. Specjalne wyróżnienie za bycie całkowicie creepy wędruje natomiast to trójki aktorów: Marcus Henderson (Walter), Betty Gabriel (Georgina) oraz Lakeith Stanfield (Andre). Jedyne rozczarowujące role to w zasadzie Caleb Landry Jones, wcielający się Jeremy’ego, niestabilnego psychicznie brata Rose, oraz wspomniany wielokrotnie wyżej LilRel Howery. Na koniec malutkie wyróżnienie dla zapadającej w pamięć niewielkiej roli Stephena Roota (Jim Hudson).
© 2018 Universal Pictures Home Entertainment
"Get Out" na pewno nie jest filmem aż tak wybitnym, jak twierdzą niektórzy recenzenci. Niemniej nie sposób nie docenić znakomicie zbudowanej atmosfery ciągłego zagrożenia i niepewności oraz oceanu rasistowskich aluzji i smaczków. Polecam Wam z pełną odpowiedzialnością.
© 2018 Universal Pictures Home Entertainment
Ocena: 7/10.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz