Mountains and rivers can be moved but men's nature cannot be moved.
Całkiem niedawno miałem spory
dylemat odnośnie wyboru filmu na piątkowy wieczór po całym tygodniu męczącej i
wyczerpującej psychicznie pracy. Początkowo postanowiłem postawić na jakieś
lekkie, odmóżdżające kino, w ramach umysłowej relaksacji. Niemniej, mimo
posiadania dosyć długiej watchlist na IMDb, nie mogłem zdecydować się na
cokolwiek (w zasadzie moja lista nie pełni praktycznie żadnej funkcji oprócz
tego, że istnieje – to coś w rodzaju posiadania bezużytecznego stworzenia w
stylu kota). W końcu doszedłem do wniosku, że nastał wreszcie czas na "Hacksaw
Ridge" Mela Gibsona, ale w ostatniej chwili zmieniłem decyzję wybierając "Silence" w reżyserii Martina Scorsese. Ot, taki sobie niespodziewany kaprys. Chociaż
w tegorocznych Oscarach film doświadczonego reżysera uzyskał tylko jedną
nominację w kategorii najlepsze zdjęcia, to zewsząd dało się słyszeć głosy, że
jest to kawał solidnej roboty.
© 2017 Paramount Pictures |
"Silence" (kolejne niezwykle
trafne tłumaczenie, owacja na stojąco! – "Milczenie") to opowieść o dwóch,
młodych i mało doświadczonych mistrzach Zakonu Jedi, którzy wyruszają w
wyjątkowo niegościnne miejsce, aby odnaleźć dawnego mentora i legendarnego
mistrza Qui-Gon Jinna. Zacznijmy może jeszcze raz: "Silence" to
opowieść o dwóch, młodych i mało doświadczonych portugalskich księżach
Towarzystwa Jezusowego, którzy wyruszają do niegościnnej dla chrześcijan
XVII-wiecznej Japonii, by odnaleźć swojego dawnego mentora ojca Ferreirę
(wyglądający jak typowy Portugalczyk z hrabstwa Antrim Liam Neeson). Wedle
relacji holenderskich kupców (lub jak ktoś woli: na mieście mówią, że) ów legendarny misjonarz rzekomo porzucił
katolicką religię, aby wieść szczęśliwy i beztroski żywot apostaty. Ponieważ
byli uczniowie ojca Ferreiry, Rodrigues (Andrew Garfield, rdzenny Portugalczyk urodzony
w Los Angeles) oraz Garupe (Adam Driver, rdzenny Portugalczyk z San Diego), nie
mogą znieść szczęścia dawnego mentora, uzyskawszy zgodę swojego przełożonego
ojca Valignano (Ciarán Hinds, kolejny rdzenny Portugalczyk z Ulsteru, tym razem
z Belfastu), wyruszają do Japonii, aby sprowadzić apostatę na drogę wiecznego
cierpienia, umartwiania się oraz udręki.
© 2017 Paramount Pictures |
Abstrahując od humorystycznego
opisu fabuły, wyraźnie należy podkreślić, że "Silence" jest filmem nad wyraz
poważnym, dotykającym istoty wiary oraz sensu cierpienia za Jezuska i Maryję
Zawsze Dziewicę (przy okazji: chwała Wielkiej Polsce!). Co ciekawe tym razem to
chrześcijanie cierpią straszliwe katusze za próby krzewienia religii wśród
Japończyków bez uprzedniego spytania władz o zgodę. Trzeba podkreślić, że dumni
mieszkańcy Nipponu mają bardzo kreatywne podejście do torturowania oraz
uśmiercania więźniów, a co najlepsze wszystko jest podlane sporą dozą dosyć
nietypowego, czarnego humoru (co reprezentuje głównie uśmiechnięty inkwizytor
Inoue). Ideę tegoż bezsensownego kształcenia najuboższych japońskich chłopów w
chrześcijańskiej wierze doskonale i trafnie wykłada ojciec Ferreira w
podniosłej konfrontacji z młodzieńczym idealizmem Rodriguesa. Nauczając o
Jezusku misjonarze praktycznie skazują Japończyków na poniżające rytuały
apostazji lub okrutną, pełną cierpienia śmierć. Co więcej, pełni ignorancji dla
miejscowych wierzeń jezuici w swoim zaślepieniu wyższością religii
chrześcijańskiej nie potrafią dostrzec, że bez ich stałej obecności obrzędy i
wierzenia zaczynają przyjmować wyraźnie lokalne piętno, często całkowicie różne
od przyjętych przez Watykan założeń. To wszystko sprawia, że "Silence" jest
bardzo istotnym głosem w dyskusji o nawracaniu niewiernych na daną religię.
Swoją drogą film trwa prawie trzy godziny, a wcale nie jest monotonny.
© 2017 Paramount Pictures |
Jak już wspomniałem we wstępie "Silence" otrzymał jedną jedyną nominację do tegorocznych Oscarów za zdjęcia
Rodrigo Prieto. Muszę przyznać, że wyróżnienie w tej kategorii filmu Martina
Scorsese jest w pełni zasłużone, ponieważ ukazana w filmie niegościnna,
rządząca się swoim prawami Japonia, jest po prostu piękna. Z uwagi na
nielegalną działalność bohaterowie większość czasu spędzają w urokliwych
nadmorskich krajobrazach, które momentami zapierają dech w piersiach (chociaż trzeba napisać, że film kręcono głównie na Tajwanie). Warto
również zwrócić uwagę na scenografię oraz kostiumy. Kiedy pisałem, że japońscy
chłopi poddawani chrześcijańskiej indoktrynacji są ubodzy, to mogłem wyrazić
się nazbyt eufemistycznie. Nędza, brud i ubóstwo przedstawione w "Milczeniu" są
po prostu totalne i bezkompromisowe. Na przeciwstawnym biegunie leżą z kolei
schludne stroje oraz domy oprawców. Znakomicie oddano również wszelkie
wizerunki świętych oraz relikwie, do których modlą się japońscy chrześcijanie.
Wizualne doznania doskonale uzupełnia dobrze dopasowana ścieżka dźwiękowa.
© 2017 Paramount Pictures |
Jeśli miałbym wyróżnić najlepsze
role w "Milczeniu" to bez wahania wskazuję na trzy występy. Po pierwsze na
największe oklaski zasłużył ojciec Rodrigues świetnie zagrany przez Andrew
Garfielda. Znakomita, niejednoznaczna rola młodego aktora, która spokojnie
mogłaby zasłużyć na oscarową nominację (i byłoby tak zapewne, gdyby nie
nominacja za "Hacksaw Ridge"). Drugie miejsce to wspaniały występ Issei Ogata,
który wcielił się w inkwizytora Inoue. Połączenie mądrości, bezwzględności oraz
niepowtarzalnego poczucia czarnego humoru (w sumie dosyć dziwnego) wryło mi się
solidnie w pamięć. Ostatnie miejsce na podium zajmuje z kolei Yôsuke Kubozuka.
Rola wielokrotnego, notorycznego judasza Kichijiro
to dramatyczny, przejmujący i pełen emocji występ. W ramach wyróżnienia warto
wspomnieć o niezłomnym przywódcy wioski Ichizo (Yoshi Oida) czy ironicznym towarzyszu
inkwizytora (Tadanobu Asano). Ciarán Hinds pojawia się natomiast na
tak krótko, że trudno cokolwiek powiedzieć o jego występie. Co ciekawe
największe rozczarowania dotyczą potencjalnie najjaśniejszych gwiazd. Ojciec
Ferreira w wykonaniu Liama Neesona to prostu kolejna wariacja mistrza Jedi
Qui-Gon Jinna z "Mrocznego widma". Naprawdę można było się bardziej postarać, w
szczególności, że postać dokonuje sporej wolty. Równie, a może nawet bardziej
rozczarowujący jest występ Adam Drivera, który ponownie opiera swoją kreację na
paniczno-histerycznej manierze.
© 2017 Paramount Pictures |
"Silence" to znakomite kino
opowiadające o ignorancji, wierze i poświęceniu. Nie jest to łatwa łatwa produkcja, którą
można obejrzeć sobie przy leniwym, niedzielnym obiedzie. Po seansie w głowie rodzi się
tak naprawdę wiele dylematów, na które trudno znaleźć jednoznaczną odpowiedź.
Największa zaleta filmu Martina Scorsese to zdecydowanie brak oceny
postępowania zarówno jezuitów, jak i Japończyków, które pozwala widzom na
wyrobienie sobie własnej opinii.
© 2017 Paramount Pictures |
Ocena: 8/10.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz