Nie da się ukryć, że od pewnego
czasu moja przygoda z polską kinematografią zalicza się do bardzo udanych
przedsięwzięć. Trafnie dobierając filmy do oglądania przekonałem się, że
rodzimy biznes potrafi stworzyć całkiem interesujące produkcje na zaskakująco
wysokim poziomie. Gdy zobaczyłem wielgachny billboard reklamujący "Konwój",
pomyślałem sobie, że dzieło wyreżyserowane przez Macieja Żaka (jak dla mnie
kompletny no name, ale jednocześnie muszę
przyznać, że na polu krajowym jestem w
ignorancji podobny do brzasku) podtrzyma doskonałą passę. Oczywiście swoje
zrobiły nazwiska: Janusz Gajos, Robert Więckiewicz, Przemysław Bluszcz –
każdego z wymienionych aktorów niezwykle szanuję. Dodatkowo obsadę uzupełnili
starzy znajomi z "Demona" (Agnieszka Żulewska oraz Tomasz Ziętek), więc
widowisko zapowiadało się wprost znakomicie.
źródło: http://www.filmweb.pl |
Nowacki (Janusz Gajos), dyrektor
więzienia, wyciąga z kompletnego, narkotykowego niebytu sierżanta Zawadę
(Robert Więckiewicz). Wierny sprawie funkcjonariusz Służby Więziennej dostaje
od swojego przełożonego misję przetransportowania niebezpiecznego przestępcy
(Ireneusz Czop) do zakładu psychiatrycznego. Skład ochrony konwoju uzupełniają
doświadczony sierżant Berg (Przemysław Bluszcz), kompletnie niedoświadczony rookie i przy okazji zięć dyrektora
Nowackiego Feliks (Tomasz Ziętek) oraz nieznany nikomu funkcjonariusz Grup
Interwencyjnych Służby Więziennej (Łukasz Simlat), zwany pieszczotliwie czarnuchem. Już od samego początku misji
z powodu wyjątkowo ciężkiego narkotykowego zjazdu sierżanta Zawady nic nie
idzie po myśli konwojentów, ale jak się szybko okazuje jest to dopiero kropla w
bezdennym oceanie problemów.
źródło: http://www.filmweb.pl |
Pierwsze sceny "Konwoju" do
złudzenia przypominają trochę inny film z Robertem Więckiewiczem. Jednakże w
przeciwieństwie do głównego bohatera "Pod Mocnym Aniołem" sierżant Zawada
szprycuje się narkotykami zamiast wlewać w siebie monstrualne ilości gorzeliny.
Otwierająca scena niemalże wygląda jakby nakręcił ją Wojtek Smarzowski, chociaż
do pełni szczęścia brakuje ukazania jakichś fekaliów rozmazanych po ścianach. Jednakże
zanim miałem okazję pierwszy raz zobaczyć bohaterów filmu, zostałem zmuszony do
zapoznania się z mniej więcej 60 nazwami organizacji, instytucji oraz
wszelakich sponsorów, którzy przyczynili się do powstania produkcji. Jakież
było moje zdziwienie (szczególnie w kontekście jakości), gdy na tej długiej
liście objawił się nagle Polski Instytut Sztuki Filmowej! Czy ktoś tam naprawdę
czyta albo chociaż przegląda te scenariusze czy dotacje są przyznawane na
podstawie kulek z maszyny losującej? Stwierdzić, że scenariusz "Konwoju" jest
głupawy to tak jakby napisać w szkolnym wypracowaniu, że Józef Stalin raczej
nie jest postacią godną do naśladowania. Kurwa, ten scenariusz jest po prostu
kuriozalny, a im bliżej końca tym mniejsze są powiązania przyczyno-skutkowe
między poszczególnymi wydarzeniami na ekranie.
źródło: http://www.filmweb.pl |
Przykłady? Oczywiście, chętnie
służę pomocą. Abstrahując już od jeżdżenia więźniarką gdzie tylko się komu
podoba (na przykład, żeby zakupić prochy), strzelaniu do siebie na parkingu pod
restauracją (nikt nie dzwoni na policję oczywiście) czy mordobiciach w
konwojenckiej drużynie to najbardziej absurdalna i idiotyczna wydaje się być
konfrontacja pod szpitalem psychiatrycznym. Co ciekawe, wspomniana instytucja
wydaje się być dla bohaterów czymś w rodzaju Mekki lub ziemi obiecanej pod
względem bezpieczeństwa – nikt nie zakłada bowiem, że eskortowanemu więźniowi
może się w tym przybytku przydarzyć jakiś nieszczęśliwy wypadek. Jest to tym
bardziej dziwne, że skoro jeden z bohaterów ma do dyspozycji własny oddział S.W.A.T.
to czemu nie może mieć na usługach jakiegoś przekupnego pielęgniarza
zarabiającego najniższą krajową? Chyba prościej o nieszczęśliwy wypadek typu pośliznął
się na mokrej posadzce i uderzył w głowę niż totalną konfrontację z
niepewnym wynikiem, która na 100% przyciągnie uwagę postronnych?
źródło: http://www.filmweb.pl |
W pewnym momencie pomyślałem
sobie: oka, to już koniec, czas się zwijać z kina, zło zatryumfowało, więc dam
jedną gwiazdkę więcej. I gdy w zniecierpliwieniu czekałem na napisy końcowe
moim oczom zaczęły się ukazywać kolejne sceny, a po nich następne. Co gorsze,
każda kolejna była jeszcze głupsza i bardziej zbędna od poprzedniej. Moim
zdaniem zdecydowanie lepiej byłoby pozostawić scenę masakry bohaterów pod
szpitalem psychiatrycznym bez jej ukazywania, aby widz mógł sam sobie
wyimaginować jej przebieg (w ostatecznym rozrachunku wyszłoby też taniej).
Natomiast po tym co zobaczyłem na ekranie, nie jestem w stanie uwierzyć, aby
normalna osoba przyjęła przebieg wydarzeń zaprezentowany w raporcie dyrektora
Nowackiego. Kolejny problem to działalność pana prokuratora, który kompletnie z
dupy nagle wszystko odkrywa w magiczny sposób (oczywiście na ekranie nie
uświadczyłem, w jaki sposób tenże niepozorny tytan dedukcji doszedł do swoich
wniosków). Następna porażka to dialogi opierające się na pierdolnięciu co jakiś
czas soczystym bluzgiem – jak dla mnie na dłuższą metę dosyć męczące i wtórne. Jeżeli
miałbym natomiast wskazać jakiekolwiek zalety tego dzieła to mogę pochwalić kilka
naprawdę ładnych ujęć (m.in. zdjęcia kompleksu więziennego filmowane z
powietrza).
źródło: http://www.filmweb.pl |
Kiedy w obsadzie jest tylu
znakomitych aktorów można mieć naprawdę spore oczekiwania. Niestety chujowy
scenariusz oraz nieudolnie rozpisani bohaterowie w znaczący sposób wpłynęli na
ograniczenie ich możliwości. Janusz Gajos kreację komendanta Nowackiego oparł
chyba na słynnej scenie z "Psów" – Chemik
ma być wolny! Skurwysynu! (zauważcie jak cedzi bluzgi). Robert Więckiewicz
z kolei stworzył niezwykle oryginalną
upadłego twardziela z problemami narkotykowymi, który jednak na koniec okazuje
się być gościem z zasadami. Naprawdę odkrywcze! Nie lepiej jest z Tomaszem
Ziętkiem, który dostał do zagrania sztampową rolę świeżaka z krystaliczną moralnością i nie jest jeszcze blatny. Aktor znakomicie wpisał się w tę
wtórną konwencję, nie dokładając kompletnie nic od siebie. Łukasz Simlat,
wcielający się w bezimiennego, małomównego funkcjonariusza GISW, byłby w
zasadzie spoko postacią, gdyby scenariusz nie zmuszał go do bycia brutalnym, nieprzewidywalnym
pojebem. Na tym tle Przemysław Bluszcz, którego bardzo lubię oglądać na
ekranie, wypadł chyba najbardziej przekonująco unikając przerysowania –
sierżant Berg to wydaje się najbardziej realistyczną postacią w całym filmie. Postacie
kobiece to natomiast dramat, ale nie ma w tym żadnej winy aktorek, tylko wynika
to z nieudolności reżysera. Jedynym zadaniem Doroty Kolak (żona Nowackiego)
jest pytanie czy mąż przyjdzie na obiad, natomiast Agnieszka Żulewska (żona
Feliksa) jest w filmie tylko po to, by się rozebrać w scenie łóżkowej.
źródło: http://www.filmweb.pl |
Niestety przypadkowo zauważyłem
wiele pozytywnych komentarzy zamieszczonych przez użytkowników Filmweb.pl
odnośnie 'Konwoju". I tak się zastanawiam jakie gówno muszą na co dzień oglądać
ludzie, żeby wypisywać takie rzeczy bez wstydu? Na szczęście nie mam
podłączonej telewizji, więc koncentruję się wyłącznie na tym co dobieram sobie
wedle własnego uznania. Filmu Macieja Żaka nie polecam, ponieważ nie jest nawet
na tyle chujowy, żeby można było toczyć z niego bekę przy oglądaniu ze znajomymi
lub pod wpływem substancji odurzających.
źródło: http://www.filmweb.pl |
Ocena: 3//10 (chociaż w sumie za co?).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz