Beauty isn’t everything. It’s the only thing.
Nicolas Winding Refn powrócił! Co
prawda na filmy duńskiego reżysera nie trzeba czekać tak długo jak w przypadku
Toma Forda, ale trzy długie lata, które upłynęły od znakomitego "Only God Forgives" to niemalże wieczność. Tym razem twórca legendarnego "Drive"
postanowił zająć się bezwzględnym światem mody, który momentami pod względem
brutalności nie ustępuje wcale najgorszym gettom Los Angeles. Podobnie jak w
przypadku poprzedniej produkcji spotkałem się z całkowicie skrajnymi
podejściami do "The Neon Demon" (zapewne dlatego ocena filmu na IMDb obecnie
oscyluje w okolicach szóstki). Bardzo nie lubię posługiwać się wyświechtanymi,
banalnymi sloganami, ale jednak sporo racji mają ludzie twierdzący, że
twórczość Refna to typowe przykłady hate
it or love it, gdzie pośrodku nie ma po prostu niczego.
źródło: http://www.impawards.com |
"The Neon Demon" to historia
młodej, pięknej dziewczyny Jesse (Elle Fanning), która stara się zaistnieć na
rynku modelek w Los Angeles. Dzięki niebanalnej sesji zdjęciowej autorstwa amatorskiego
fotografa Deana (Karl Glusman) nasza bohaterka zostaje dostrzeżona przez tuzy
świata mody i staje przed szansą na wielką karierę. Jednak błyskawiczne sukcesy
w Mieście Aniołów budzą zawiść u starszych, bardziej doświadczonych koleżanek
po fachu. Dodatkowo sytuacji Jesse nie polepsza zamieszkiwanie w najtańszym
motelu prowadzonym przez typa spod wyjątkowo ciemnej gwiazdy, taplającego się w
seksualnych aluzjach (Keanu Reeves).
źródło: http://theneondemon.com/ |
Jakkolwiek wybór świata mody jako
tematu na najnowszy film Refna początkowo wzbudził u mnie pewne kontrowersje to
muszę jednakże przyznać, że końcowy efekt jest wprost porażający. Ostatnia,
mniej więcej półgodzinna, część "The Neon Demon" to prawdziwy rollercoaster
emocji oraz szokujących obrazów. Od początku swojej kariery duński reżyser
przyzwyczaja swoich widzów do naturalistycznie ukazanej przemocy, ale nigdy nie
spodziewałbym się, że będę oglądał dantejskie sceny z udziałem pięknych,
długonogich modelek. Zestawienie prawdziwego, naturalnego piękna Jesse oraz jej
zdecydowanie mniej naturalnych koleżanek po niezliczonych operacjach
plastycznych z pedofilią (srogie nawiązania do "Lolity"), rytualnymi mordami,
zjadaniem ofiar oraz kąpielami w krwi w stylu Elżbiety Batory czy onanistyczną
nekrofilią nie każdemu mogą przypaść do gustu. W filmie znalazło się więcej
nawiązań do twórczości Stanleya Kubricka – warto wspomnieć choćby toaletową
scenę z szminką Red Rum. Warto również zauważyć, że pod wieloma względami
fabuła "The Neon Demon" jest prawdziwie zaskakująca i kompletnie pozbawiona
wtórności (naprawdę tym razem Refn zaskoczył mnie solidnie pod tym względem).
źródło: http://theneondemon.com/ |
Jakkolwiek "The Neon Demon" może
zostać pod wieloma aspektami uznany za szokujący, kontrowersyjny, a nawet
odrażający film to Refnowi nie sposób odmówić niezwykłej dbałości o najmniejszy
detal w każdej scenie oraz znakomity dobór muzyki. Ścieżka dźwiękowa po raz
kolejny została znakomicie dopasowana do rozwoju fabuły i muszę przyznać, że
jestem pod wrażeniem dotychczasowego dorobku Refna w tym zakresie. Jednakże tym razem na
pierwszy plan zdecydowanie wysuwają się u mnie wrażenia wizualne. Poszczególne
sceny są po prostu tak zjawiskowe, że miałbym ochotę zapuścić je w nieskończoność.
Oglądając film zwróćcie uwagę w szczególności na początkową sesję zdjęciową z
Deanem, tajemniczą imprezę w klubie, wszystkie sceny z fotografem Jackiem
(Desmond Harrington), casting z projektantem mody (Alessandro Nivola) czy
przemowę Jesse o istocie piękna nad pustym basenem. Maestria, przed którą
należy paść na kolana i bić pokłony do samiutkiej ziemi! Oczywiście, jak
przystało na Refna, bohaterowie mówią niewiele, choć i tak w porównaniu do
poprzednich produkcji dostrzegłem znaczący rozwój dialogów. Nie mogło także
zabraknąć tak charakterystycznych kadrów pulsujących czerwienią. Efekty
specjalne są bardzo przekonywujące, a w dzisiejszych czasach trudno udaje się
to osiągnąć, w szczególności, gdy budżet wynosił jedynie 7 milionów USD.
źródło: http://theneondemon.com/ |
Nie da się ukryć, że nawet
najdoskonalsze kadry nie są w stanie uratować filmu, jeśli aktorzy grają od
niechcenia. Na szczęście Refn ma świetne wyczucie w tym względzie, dzięki czemu
nie mogę przyczepić się nawet do najkrótszego występu w "The Neon Demon",
ponieważ wszystko jest na swoim miejscu. Oczywiście największe laury i
zaszczyty przypadły Elle Fanning za rolę prawdziwie zjawiskowej Jesse. Nie
sposób jednakże nie rozpływać się na resztą obsady. Jena Malone (Ruby) po raz
kolejny udowadnia, że dysponuje nieprzeciętnymi umiejętnościami aktorskimi, a
Bella Heathcote (Gigi) oraz Abbey Lee (Sarah) wydają się być po prostu
stworzone do ról bezwzględnych, bezdusznych modelek. Znakomicie w roli pro
fotografa zaprezentował się Desmond Harrington, równie fajnie wypadł jako amator Karl Glusman. Niezaprzeczalne propsy
dla Christiny Hendricks (Roberta), ale gdybym miał wskazać na najlepszy występ drugoplanowy
to bez wahana wybieram Alessandro Nivolę – rola od razu przykuwa uwagę i nie
sposób oderwać oczu od projektanta mody. Ciekawie wypadł również Keanu Reeves
grający wyjątkowo odrażającego i obleśnego typa.
źródło: http://theneondemon.com/ |
Po raz kolejny Nicolas Winding
Refn nie zawiódł moich oczekiwań, a w sumie dostałem nawet więcej niż chciałem. "The Neon Demon" to znakomite i piękne wizualnie, chociaż jednocześnie
niezwykle brutalne, makabryczne, a momentami wręcz obrzydliwe w swoim
naturalizmie kino. Pozycja obowiązkowa!
źródło: http://theneondemon.com/ |
Ocena: 8/10.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz