Jak już nie raz wspominałem
jestem wielkim fanem filmów science fiction, a oglądanie każdej produkcji z tej
kategorii stanowi dla mnie prawdziwe święto. W szczególności, jeśli jest to
jedna z moich najbardziej ukochanych serii w dziejach, czyli "Star Trek". Reboot całego przedsięwzięcia autorstwa J.J.
Abramsa wlał kompletnie nową energię w epickie dzieje załogi USS Enterprise, dzięki czemu powstały już
trzy odsłony, a nakręcenie czwartej jest jedynie kwestią czasu. Dzisiaj zajmę
się najnowszą częścią, czyli "Start Trek: Beyond" (polski podtytuł "W
nieznane"). Pod koniec recenzji "Star Trek: Into Darkness" wyraziłem nadzieję,
że wreszcie może ujrzę wojnę Federacji z Imperium Klingońskim, ale jak się
niestety okazało film w reżyserii Justina Lina dotyczy całkowicie innej
tematyki, hołdując w zasadzie serialowemu pierwowzorowi.
źródło: http://www.impawards.com |
Podobnie jak w "Star Trek: Into Darkness" najnowsza odsłona przygód załogi USS Enterprise rozpoczyna się na cywilizacyjnie niedorozwiniętej
planecie położonej na totalnym zadupiu kosmosu. Tym razem Federacja wyznaczyła
kolejną misję pokojową o wyjątkowo niskim znaczeniu dla przyszłości galaktyki. Ponieważ
przekazanie starożytnego artefaktu mało rozwiniętej rasie kończy się
spektakularną awanturą, kapitan Kirk (Chris Pine) zastanawia się nad dalszym
sensem przedsięwzięcia. Dodatkowo, po upływie połowy z 5-letniej misji w
najdalszych zakątkach kosmosu, dowódca USS Enterprise
odczuwa wyraźne zmęczenie materiału i poważnie rozważa porzucenie
kapitańskiego mostka na rzecz objęcia posady wiceadmirała na Yorktown, ogromnej
stacji kosmicznej Federacji. Jednakże wewnętrzne rozterki Kirka zostają
odłożone w czasie, gdy jego załoga musi wyruszyć z misją ratunkową na
tajemniczą planetę położoną w niebezpiecznej mgławicy.
© 2016 Paramount Pictures. |
Chociaż początkowo byłem dosyć
zawiedziony brakiem epickości i fabularnego rozmachu w "Star Trek: Beyond" to
muszę jednakże przyznać, że pierwszą połowę filmu oglądało się znakomicie.
Zmęczenie i frustracja kapitana Kirka oraz rozterki Spocka związane ze śmiercią
jego starszej wersji (w fabułę bardzo sprawnie wpleciono odejście Leonarda
Nimoya) nadają produkcji dosyć pesymistyczny czy wręcz depresyjny charakter. Dodatkowo
kompletne zniszczenie USS Enterprise,
śmierć wielu członków załogi oraz konieczność walki o przetrwanie na nieprzyjaznej
planecie zdecydowanie zwiększają powagę obrazu (oczywiście jeżeli przymkniemy
oko na lądowanie szczątków gwiezdnego statku na powierzchni). Jest to naprawdę
zaskakujące i wypada mi jedynie żałować, że całe "Star Trek: W nieznane" nie
zostało utrzymane w tego rodzaju mroczniejszej konwencji. Niestety w pewnym
momencie film zostaje obdarty z elementów poważno-pesymistycznych, zamieniając
się w typową dla "Star Treka" historię dzielnych zrywów, totalnej improwizacji
technologicznej oraz finałowego solo z czarnym charakterem. Chociaż należy
podkreślić, że tym razem Scotty nie doprowadził do wystrzelenia rdzenia napędu
WARP w przestrzeń kosmiczną jak to bywało nie raz w przeszłości. Warto także
zwrócić uwagę na monstrualną wprost ilość nawiązań do serialowego pierwowzoru z
lat 60-tych XX wieku.
© 2016 Paramount Pictures. |
Problemem "Star Trek: Beyond"
jest trochę brak zaskoczeń. Przykładowo, jeżeli na ekranie pojawia się motor
lub usłyszymy rapowy utwór z XX stulecia to od razu wiadomo, że zostaną one
wykorzystanie w jakiś sposób kilka scen później. Dla nikogo nie powinna być
również zaskoczeniem prawdziwa tożsamość złowrogiego Kralla. Ponadto niezwykle
irytuje mnie osobiście, że USS Enterprise,
jeden z najnowocześniejszych okrętów Gwiezdnej Floty, zostaje po raz kolejny
zniszczony niemalże bez żadnego wysiłku. Naprawdę nie wiem czy wynika to z
faktu, że odbudowano go w Polsce przez kosmicznych mechaników-Januszów z
najlichszych komponentów i materiałów, a resztę środków zdefraudowano czy też z
innych czynników? Niemniej jakość wykonania pozostawia wiele do życzenia, a
statystyki śmiertelności randomowych
członków załogi muszą być świadomie zaniżane przez Federację. Oczywiście mam
świadomość, że jest to statek badawczy,
ale obecność na pokładzie torped fotonowych musi wywoływać słuszny niepokój u
niektórych badanych cywilizacji.
Niezmiernie ubolewam, że jedynie wspomina się o MACO oraz wojnach z Romulanami
– wystarczyłyby przecież choćby króciutkie flashbacki!
Na plus należy natomiast zaliczyć efekty specjalne na solidnym poziomie oraz
ścieżkę dźwiękową (w szczególności z pierwszej części filmu).
© 2016 Paramount Pictures. |
Jeśli chodzi o aktorstwo to tak
naprawdę trudno napisać coś nowego w kontekście poprzednich odsłon. Chris Pine
doskonale spisuje się w roli kapitana Kirka, podobnie jest zresztą z Zacharym
Quinto grającym komandora Spocka (w sumie to jest nawet trochę podobny do
Leonarda Nimoya). Pozostała część załogi również bez zarzutu: Zoe Saldana
(Uhura), Simon Pegg (Scotty) czy John Cho (Sulu) są naprawdę w porządku. Wielka
szkoda natomiast, że w roli Chekova nie pojawi się już tragicznie zmarły Anton
Yelchin. Moim osobistym faworytem do najlepszego występu w dalszym ciągu
pozostaje jednakże Karl Urban wspaniale wcielający się w dr McCoya. Z nowości
charakteryzujących "Star Trek: Beyond" warto wspomnieć o Jaylah (Sofia
Boutella), lokalnej sojuszniczce kapitana Kirka, której to postać została
rzekomo oparta na roli Jennifer Lawrence w "Winter’s Bone". Niestety, i to już
staje się symptomatyczne dla rebootu, po raz kolejny villain jest kompletnie bezpłciowy, a jego motywy działania nie
mają żadnego głębszego uzasadnienia. Szkoda tym bardziej, że przecież w rolę
Kralla wcielił się wybitny aktor jak Stringer Bell Idris Elba –
odnotowuję zatem kolejną odsłonę z beznadziejnym przeciwnikiem.
© 2016 Paramount Pictures. |
Pomimo, że podobnie jak w
przypadku poprzedniej części, wylałem trochę żalu na "Star Trek: Beyond" to
jednak uważam, że jest to solidne kino rozrywkowe na więcej niż przyzwoitym
poziomie. Nie uświadczycie biedy pod względem efektów, a pierwszą połowę filmu
ogląda się naprawdę znakomicie. Dla fanów serii pozycja obowiązkowa, dla reszty
miły wypełniacz czasu przy obiedzie lub na wieczorny seans z popcornem i
piwciem.
© 2016 Paramount Pictures. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz