poniedziałek, 24 października 2016

"The VVitch: A New-England Folktale"

Wouldst thou like to live deliciously?

"The VVitch: A New-England Folktale" to kolejny przykład interesującego filmu, który znalazłem w trakcie bezcelowego przeglądania Internetu. W tym miejscu pragnę podziękować wszystkim ludziom, którym chce się tworzyć wszelakie zestawienia ciekawych, acz kompletnie nieznanych produkcji – wielkie pozdro, nie raz na takich listach znalazłem prawdziwe perełki. Ponieważ dzisiaj będziemy obracać się w klimacie wiedźmowskim od razu przypomniały mi się czasy młodości i monstrualna (a przede wszystkim skuteczna) marketingowa akcja mająca na celu zwiększenie popularności "Blair Witch Project". Doskonale pamiętam jak bardzo jarałem się tym projektem, a potem okazało się, że i tak to wszystko chuj. Od razu pojawiły się również złowróżbne reminiscencje Nicolasa Cage'a heroicznie walczącego ze złem w tragikomicznym "Polowaniu na czarownice" ("Season of the Witch"). Pomimo tych mało chwalebnych kart kinematografii przeczuwałem wewnętrznie, iż "The VVitch" podąży całkowicie odmienną drogą...
źródło: http://www.impawards.com
Akcja filmu została osadzona dokładnie w 1630 roku w Nowej Anglii. Bez podawania genezy czy też jakichkolwiek przyczyn zostajemy wrzuceni w końcową fazę konfliktu Williama (Ralph Ineson) z władzami lokalnej społeczności. Wskutek rozbieżności w interpretacji kwestii religijnych nasz bohater wraz ze swoją familią zostaje wygnany z osady kolonistów i skazany na pozostanie w pełnej niebezpieczeństw dziczy. Mimo tak drastycznej zmiany otoczenia Williamowi udaje się wybudować nowe gospodarstwo i zapewnić rodzinie skromny byt. Jednakże, gdy wydaje się, iż wszystko zmierza ku lepszemu najstarsza córka Thomasin (Anya Taylor-Joy) w trakcie zabawy gubi swojego maleńkiego braciszka. Poszukiwania nie przynoszą żadnego efektu, a domiar złego okazuje się, że kukurydza, która miała stanowić podstawę wyżywienia rodziny, została dotknięta przez zarazę. A to dopiero preludium prawdziwych nieszczęść...
źródło: http://thewitch-movie.com
"The VVitch” to doskonały przykład filmu nakręconego za prawdziwe grosze (jedynie 3.5 miliona USD budżetu!), który wygląda naprawdę znakomicie. A co jeszcze bardziej imponujące jest to przecież produkcja kostiumowa! Mało doświadczony reżyser Robert Eggers dobitnie udowodnił, że przy skromnych środkach finansowych oraz raczej średnio rozpoznawalnej obsadzie można stworzyć wyjątkowo interesujące dzieło. Jak się okazało do zbudowania odpowiedniego poziomu grozy nie trzeba wysublimowanych efektów specjalnych generowanych przez superkomputery. Wystarczy mieć w zanadrzu dobrze wyszkolonego zająca, psa, kruka i kozła oraz świeże pomysły. Pod względem fabularnym kameralna opowieść o angielskich osadnikach walczących z otaczającą dziczą nie pozostawia niczego do życzenia. Warto zwrócić uwagę na niezwykle wyważone, stopniowe budowanie paranoicznego nastroju u poszczególnych bohaterów oraz stawianie wielu pytań o istotę wiary oraz sens bezwzględnego podporządkowania bogu. Jednakże największe wrażenie zrobiła na mnie pewna chwila wahania tuż przed zakończeniem filmu – jakże znakomita scena, a jednocześnie pole do popisu dla twórców tworzących alternatywne zakończenia. Chociaż, jak można przeczytać na IMDb, "The VVitch" niekoniecznie należy interpretować w oczywisty sposób przedstawiony na ekranie.
źródło: http://thewitch-movie.com
Pod względem wizualnym film prezentuje się naprawdę znakomicie. Piękne krajobrazy oraz tajemnicza leśna głusza doskonale spełniają swoją rolę (zdjęcia kręcono nieopodal Kiosk w Ontario). XVII-wieczna osada oraz rekwizyty wyglądają bardzo dobrze, podobnie zresztą jak i kostiumy bohaterów. Jedyna rzecz do której mogę się przyczepić to muszkiet, którego William używa do polowań na zwierzynę. Wydaje mi się, że przy dosyć sporej wadze ówczesnej broni małoletni chłopiec nie byłby w stanie zbyt długo jej nosić, a co dopiero używać. Niemniej ta drobna szpileczka nie ma większego wpływu na znakomity odbiór całokształtu. Idealnie dobrana muzyka świetnie wpasowuje się w klimat "The VVitch", budząc poczucie niepewności kiedy wymaga tego sytuacja. Warto zwrócić również uwagę na dialogi, które w zdecydowanej większości zostały oparte na zachowanych z tego okresu źródłach. A jako swoisty bonus możemy także usłyszeć kwestie wypowiadane w tajemniczym języku enochiańskim (język okultystyczny spopularyzowany przez parających się astrologią i alchemią Johna Dee oraz Edwarda Kellera, rzekomo przekazany im przez anioły).
źródło: http://thewitch-movie.com
Ponieważ "The VVitch" ma dosyć kameralny charakter, skupimy się jedynie na szóstce bohaterów, których widzimy na ekranie najczęściej. Ponieważ przeważnie oglądamy akcję z perspektywy Thomasin to właśnie jej przypadnie palma pierwszeństwa. Mimo niezbyt bogatej dotychczasowej kariery aktorskiej Anya Taylor-Joy wypadła imponująco. Z przyjemnością ogląda się tak znakomite występy. Żywię nadzieję, że rola Thomasin będzie zaczątkiem pięknej kariery dla młodej Amerykanki. Kate Dickie, wcielająca się w Katherine, nie jest anonimową postacią dla fanów "Gry o tron" (Lysa Arryn) i ma doświadczenie w produkcjach kostiumowych, niemniej należy pochwalić ją w trud włożony w wykreowanie bogobojnej Xvii-wiecznej purytanki marzącej o powrocie do Anglii. Podobnie jest również z Ralphem Inesonem, który w serialu grał Dagmera z Żelaznych Wysp. Świetne wrażenie zostało spotęgowane przez imponujący głos, którym został obdarzony ten angielski aktor. Harvey Scrimshaw zagrał Caleba tak dobrze, że mógłby spokojnie rywalizować z Haley Joelem Osmontem z "Szóstego zmysłu". Miejmy nadzieję, że jego kariera potoczy się o wiele lepiej. Oklaski dla również dla małoletnich: Ellie Grainger (Mercy) oraz Lucas Dawson (Jonas) mimo młodego wieku wypadli naprawdę młodzieżowo. Brawa należą się także cichym bohaterom tegoż spektaklu: psu, kozłowi, zającowi oraz krukowi.
źródło: http://thewitch-movie.com
Chciałbym, aby pewnego dnia w Polsce zaczęło powstawać zdecydowanie więcej filmów grozy opartych na lokalnych wierzeniach (jak choćby "Demon" - znakomity przykład tradycji żydowskiej). Słowiański bestiariusz oraz demonologia są przecież niezwykle bogate i interesujące (mój odwieczny faworyt to Bełt), a niestety jednocześnie kompletnie nieznane dla przeciętnego zjadacza chleba. Jak pokazuje przykład "The VVitch" nie trzeba naprawdę dużo pieniędzy, aby nakręcić wyborny film z fajnymi efektami specjalnymi, który na długo zapada w pamięć.
źródło: http://thewitch-movie.com
Ocena: 8/10.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz