czwartek, 6 października 2016

"Ostatnia rodzina"

 Dzisiaj zapraszam Was na danie prawie pierwszej świeżości, ponieważ premiera "Ostatniej rodziny" miała miejsce 30 września, a ja zabieram się do pisania recenzji z kieliszkiem mołdawskiego merlota już w dzień po obejrzeniu filmu (seans 3 października). Co prawda byłem do żywego przekonany, że film Jana P. Matuszyńskiego hulał już w kinowych salach od co najmniej dwóch tygodni, dlatego też nie byłem szczególnie zaskoczony, że niewielka sala w Mikro nie została wypełniona po brzegi (a zdarzało się przecież, że dostawiali krzesła). Niemniej kiedy zdałem sobie sprawę, że od oficjalnej premiery minęło zaledwie trzy dni to jednak poczułem troszkę frekwencyjny niedosyt. Chociaż trzeba przyznać, że pod względem pogody krakowski październik na razie nie rozpieszcza, przez co najmilszą opcją wydaje się najebanie się w Starym Porcie jak za starych, dobrych, studenckich czasów... A wspomnienia wczesnopaździernikowych posiedzeń pod słonecznymi, zawsze wesołymi parasolami Rotundy odeszły w mglistą otchłań przeszłości.
źródło: http://www.filmweb.pl
"Ostatnia rodzina" to opowieść o sławnej, ba legendarnej rodzinie Beksińskich. Zdzisława (Andrzej Seweryn), słynnego inżyniera, malarza, rzeźbiarza czy fotografa, raczej nikomu nie trzeba przedstawiać, ponieważ do dzisiaj jego prace cieszą się zasłużoną sławą. O wiele mniej znaną postacią (przynajmniej z mojej perspektywy) był natomiast syn Tomasz, który zajmował się głównie dziennikarstwem muzycznym oraz tłumaczeniami z języka angielskiego. Nietypową familię uzupełniała żona Zdzisława, Zofia (Aleksandra Konieczna) oraz dwie babcie w bardzo podeszłym wieku. Historia rozgrywająca się na przestrzeni niemal trzech dekad rozpoczyna się w 1977 roku, gdy Beksińscy opuszczają rodzinny Sanok, aby zamieszkać na jednym z niewykończonych jeszcze warszawskich osiedli z wielkiej płyty.
źródło: http://www.filmweb.pl
Często narzekam, że filmy biograficzne z powodu próby ogarnięcia rozległego okresu, charakteryzują się przeważnie irytującą epizodycznością. W przypadku "Ostatniej rodziny" oczywiście skaczemy po kolejnych etapach życia naszych bohaterów (jak inaczej pokazać 28 lat w dwie godziny?), niemniej poszczególne przeskoki wydają się być o wiele łagodniejsze oraz gładsze niż zwykle, a przedstawione sceny nie wydają się być od siebie oderwane. Może wynika to również z faktu, iż przedstawiona historia ma zdecydowanie kameralny charakter i w przytłaczającej większości rozgrywa się w zaledwie dwóch mieszkaniach. Liczba bohaterów również nie jest powalająca, ponieważ w zasadzie skupiamy się na relacjach Zdzisława, Tomasza oraz Zofii, a reszta postaci stanowi jedynie tło. Jeżeli liczycie, że dowiecie się skąd u słynnego artysty brały się pomysły na tak mroczne i niezwykłe malowidła to niestety w filmie Matuszyńskiego jej nie odnajdziecie. Ale w zamian możecie za to sprawdzić jak wyglądało domowe ognisko Beksińskich oraz ich codzienne stosunki międzyludzkie. Nie sposób nie odnieść wrażenia, że nie była to do końca normalna (żeby nie użyć bardziej poetyckiego sformułowania: popierdolona) rodzina, ale z drugiej strony trudno dopatrzeć się rzekomego fatum. Po prostu życie i śmierć...
źródło: http://www.filmweb.pl
Nie będę ładował ściemy, że obejrzałem wszystkie wcześniejsze produkcje sygnowane nazwiskiem Jana P. Matuszyńskiego. Będąc totalnie szczery mogę za to napisać, że nie widziałem żadnej. Niemniej po seansie “Ostatniej rodziny” muszę przyznać, że reżyser, mimo młodego wieku, ma pojęcie oraz rzemiosło w rękach i mam nadzieję, że nie okaże się jedynie kolejnym one time wonder, który na stare lata zacznie kręcić odcinki "Klanu" albo "M jak miłość". Mimo wyraźnie domowego charakteru film ogląda się naprawdę świetnie, a usnąć można jedynie z powodu wyczerpania organizmu. Historia jest naprawdę wciągająca, dialogi znakomicie oddają sposób wysławiania się poszczególnych bohaterów, a aktorzy zostali mistrzowsko poprowadzeni. Pod względem realizatorskim nie ma się naprawdę do czego przyczepić. Cieszę się, że jest to kolejny polski film, o którym mogę wyrazić taką opinię. Co więcej, mistrzowska charakteryzacja oraz niektóre kadry zrobiły na mnie piorunujące wrażenie. Zdzisław Beksiński idący przez betonowe osiedle wśród płatków śniegu czy też tankowanie samochodu na niezwykle ubogiej stacji paliw to prawdziwa maestria! Klimat filmu bardzo fajnie uzupełnia ścieżka dźwiękowa (nie można zapominać, że Tomasz był przecież dziennikarzem muzycznym), ale muszę przyznać, że niezbyt podobała mi się piosenka dobrana pod napisy końcowe.
źródło: http://www.filmweb.pl
Aktorstwo. Andrzej Seweryn – klasa światowa! Aktor znakomicie wcielił się w Zdzisława Beksińskiego, w pełni oddając jego sposób zachowania się czy wypowiedzi (jeśli nie wierzycie możecie zawsze pooglądać filmiki na YouTube). Ujęło mnie natomiast niezwykle, że artysta tworzący tak mroczne obrazy na co dzień był uśmiechniętym gościem, który lubił dokumentować swoją codzienność i reprezentował oryginalne podejście do śmierci. Wielkie brawa należą się również Aleksandrze Koniecznej za wybitną rolę mocno stąpającej po ziemi małżonki naszego bohatera. Jeśli chodzi natomiast o ostatnią postać z wielkiej trójki to muszę się podzielić z Wami pewnymi wątpliwościami. O ile po wyjściu z kina byłem pod wrażeniem kolejnej świetnej roli Dawida Ogrodnika, który znakomicie wyraził ból istnienia trawiący Tomasza, o tyle po obejrzeniu paru wywiadów oraz filmików z prawdziwym Beksińskim zacząłem się zastanawiać czy aktor nie popadł trochę w przesadę. Oczywiście, jest to świetna i dosyć konsekwentnie zagrana rola, ale czy aby nie nazbyt histeryczna i przesadzona? Odnośnie Tomasza jeszcze mała uwaga: czytałem ostatnio wywiad, w którym jeden z jego znajomych twierdził, że chłopak nie przejawiał skłonności samobójczych i kochał życie, a przedstawiona w filmie postać to jakaś parodia. Osobiście trudno mi się wypowiedzieć w tym temacie, ale wydaje mi się, że jeśli ktoś podejmuje kilka prób samobójczych, a następnie odbiera sobie życie to chyba jednak coś jest na rzeczy. Odnośnie drugiego planu napiszę jedynie, że skoro Andrzej Chyra stanowi jedynie tło, to jakiż musi być poziom aktorstwa?
źródło: http://www.filmweb.pl
Muszę przyznać, że po latach srogich porażek polska kinematografia coraz częściej zaskakuje mnie kompletnie pozytywnie. "Ostatnia rodzina" to znakomity przykład świetnie nakręconego filmu o zwykłym życiu niezwykłych bohaterów. Moim zdaniem naprawdę warto wybrać się do kina, choćby dla świetnego aktorstwa czy przeglądu prac Zdzisława Beksińskiego.
źródło: http://www.filmweb.pl
Ocena: 8/10.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz