Dzisiaj zapraszam Was na danie prawie pierwszej świeżości,
ponieważ premiera
"Ostatniej rodziny" miała miejsce 30
września, a ja zabieram się do pisania recenzji z kieliszkiem
mołdawskiego merlota już w dzień po obejrzeniu filmu (seans 3
października). Co prawda byłem do żywego przekonany, że film Jana
P. Matuszyńskiego hulał już w kinowych salach od co najmniej dwóch
tygodni, dlatego też nie byłem szczególnie zaskoczony, że
niewielka sala w Mikro nie została wypełniona po brzegi (a zdarzało
się przecież, że dostawiali krzesła). Niemniej kiedy zdałem
sobie sprawę, że od oficjalnej premiery minęło zaledwie trzy dni
to jednak poczułem troszkę frekwencyjny niedosyt. Chociaż trzeba
przyznać, że pod względem pogody krakowski październik na razie
nie rozpieszcza, przez co najmilszą opcją wydaje się najebanie się
w Starym Porcie jak za starych, dobrych, studenckich czasów... A
wspomnienia wczesnopaździernikowych posiedzeń pod słonecznymi,
zawsze wesołymi parasolami Rotundy odeszły w mglistą otchłań
przeszłości.
|
źródło: http://www.filmweb.pl |
"Ostatnia
rodzina" to opowieść o sławnej, ba legendarnej rodzinie Beksińskich. Zdzisława
(Andrzej Seweryn), słynnego inżyniera, malarza, rzeźbiarza czy
fotografa, raczej nikomu nie trzeba przedstawiać, ponieważ do
dzisiaj jego prace cieszą się zasłużoną sławą. O wiele mniej
znaną postacią (przynajmniej z mojej perspektywy) był natomiast
syn Tomasz, który zajmował się głównie dziennikarstwem muzycznym
oraz tłumaczeniami z języka angielskiego. Nietypową familię
uzupełniała żona Zdzisława, Zofia (Aleksandra Konieczna) oraz
dwie babcie w bardzo podeszłym wieku. Historia rozgrywająca się na
przestrzeni niemal trzech dekad rozpoczyna się w 1977 roku, gdy
Beksińscy opuszczają rodzinny Sanok, aby zamieszkać na jednym z
niewykończonych jeszcze warszawskich osiedli z wielkiej płyty.
|
źródło: http://www.filmweb.pl |
Często
narzekam, że filmy biograficzne z powodu próby ogarnięcia
rozległego okresu, charakteryzują się przeważnie irytującą
epizodycznością. W przypadku "Ostatniej rodziny" oczywiście
skaczemy po kolejnych etapach życia naszych bohaterów (jak inaczej
pokazać 28 lat w dwie godziny?), niemniej poszczególne przeskoki
wydają się być o wiele łagodniejsze oraz gładsze niż zwykle, a
przedstawione sceny nie wydają się być od siebie oderwane. Może
wynika to również z faktu, iż przedstawiona historia ma
zdecydowanie kameralny charakter i w przytłaczającej większości
rozgrywa się w zaledwie dwóch mieszkaniach. Liczba bohaterów
również nie jest powalająca, ponieważ w zasadzie skupiamy się na
relacjach Zdzisława, Tomasza oraz Zofii, a reszta postaci stanowi
jedynie tło. Jeżeli liczycie, że dowiecie się skąd u słynnego
artysty brały się pomysły na tak mroczne i niezwykłe malowidła
to niestety w filmie Matuszyńskiego jej nie odnajdziecie. Ale w
zamian możecie za to sprawdzić jak wyglądało domowe ognisko
Beksińskich oraz ich codzienne stosunki międzyludzkie. Nie sposób
nie odnieść wrażenia, że nie była to do końca normalna (żeby
nie użyć bardziej poetyckiego sformułowania: popierdolona)
rodzina, ale z drugiej strony trudno dopatrzeć się rzekomego fatum. Po prostu życie i śmierć...
|
źródło: http://www.filmweb.pl |
Nie
będę ładował ściemy, że obejrzałem wszystkie wcześniejsze
produkcje sygnowane nazwiskiem Jana P. Matuszyńskiego. Będąc
totalnie szczery mogę za to napisać, że nie widziałem żadnej.
Niemniej po seansie “Ostatniej rodziny” muszę przyznać, że
reżyser, mimo młodego wieku, ma pojęcie oraz rzemiosło w rękach
i mam nadzieję, że nie okaże się jedynie kolejnym one time
wonder, który na stare lata zacznie kręcić odcinki "Klanu" albo "M jak miłość". Mimo wyraźnie domowego
charakteru film ogląda się naprawdę świetnie, a usnąć można
jedynie z powodu wyczerpania organizmu. Historia jest naprawdę
wciągająca, dialogi znakomicie oddają sposób wysławiania się
poszczególnych bohaterów, a aktorzy zostali mistrzowsko
poprowadzeni. Pod względem realizatorskim nie ma się naprawdę do
czego przyczepić. Cieszę się, że jest to kolejny polski film, o
którym mogę wyrazić taką opinię. Co więcej, mistrzowska charakteryzacja oraz niektóre kadry
zrobiły na mnie piorunujące wrażenie. Zdzisław Beksiński idący
przez betonowe osiedle wśród płatków śniegu czy też tankowanie
samochodu na niezwykle ubogiej stacji paliw to prawdziwa maestria!
Klimat filmu bardzo fajnie uzupełnia ścieżka dźwiękowa (nie
można zapominać, że Tomasz był przecież dziennikarzem
muzycznym), ale muszę przyznać, że niezbyt podobała mi się
piosenka dobrana pod napisy końcowe.
|
źródło: http://www.filmweb.pl |
Aktorstwo. Andrzej Seweryn – klasa światowa! Aktor znakomicie
wcielił się w Zdzisława Beksińskiego, w pełni oddając jego
sposób zachowania się czy wypowiedzi (jeśli nie wierzycie możecie
zawsze pooglądać filmiki na YouTube). Ujęło mnie natomiast
niezwykle, że artysta tworzący tak mroczne obrazy na co dzień był
uśmiechniętym gościem, który lubił dokumentować swoją
codzienność i reprezentował oryginalne podejście do śmierci.
Wielkie brawa należą się również Aleksandrze Koniecznej za
wybitną rolę mocno stąpającej po ziemi małżonki naszego
bohatera. Jeśli chodzi natomiast o ostatnią postać z wielkiej
trójki to muszę się podzielić z Wami pewnymi wątpliwościami. O
ile po wyjściu z kina byłem pod wrażeniem kolejnej świetnej roli
Dawida Ogrodnika, który znakomicie wyraził ból istnienia trawiący
Tomasza, o tyle po obejrzeniu paru wywiadów oraz filmików z
prawdziwym Beksińskim zacząłem się zastanawiać czy aktor nie
popadł trochę w przesadę. Oczywiście, jest to świetna i dosyć
konsekwentnie zagrana rola, ale czy aby nie nazbyt histeryczna i
przesadzona? Odnośnie Tomasza jeszcze mała uwaga: czytałem
ostatnio wywiad, w którym jeden z jego znajomych twierdził, że
chłopak nie przejawiał skłonności samobójczych i kochał życie,
a przedstawiona w filmie postać to jakaś parodia. Osobiście trudno
mi się wypowiedzieć w tym temacie, ale wydaje mi się, że jeśli
ktoś podejmuje kilka prób samobójczych, a następnie odbiera sobie
życie to chyba jednak coś jest na rzeczy. Odnośnie drugiego planu
napiszę jedynie, że skoro Andrzej Chyra stanowi jedynie tło, to
jakiż musi być poziom aktorstwa?
|
źródło: http://www.filmweb.pl |
Muszę przyznać, że po latach srogich porażek polska kinematografia coraz
częściej zaskakuje mnie kompletnie pozytywnie. "Ostatnia rodzina" to znakomity przykład świetnie nakręconego filmu o zwykłym życiu
niezwykłych bohaterów. Moim zdaniem naprawdę warto wybrać się do
kina, choćby dla świetnego aktorstwa czy przeglądu prac Zdzisława
Beksińskiego.
|
źródło: http://www.filmweb.pl |
Ocena: 8/10.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz