Dzisiaj na warsztacie wylądował
przewidywany hit tegorocznych wakacji, czyli "Warcraft" (w Polszy wzbogacony
wyjaśniającym podtytułem "Początek"). Od razu muszę przyznać, że do pisania
recenzji przystępuję jako kompletny Janusz,
ponieważ nigdy nie miałem okazji grać w żadną z gier tej serii Blizzarda, a
moja wiedza na temat uniwersum ogranicza się do faktu, iż sojusz ludzi,
krasnoludów oraz elfów srogo napierdala się z hordą orków. Z tego też powodu
wydaję się być idealnym targetem dla
amerykańskiego producenta gier komputerowych, gdyż (w założeniu) dobry film
powinien zachęcić mnie do natychmiastowego rozpoczęcia przygody w epickim
świecie Warcrafta. Jednakże, opierając się na dotychczasowych doświadczeniach
dotyczących podobnych produkcji, nie miałem kompletnie żadnych oczekiwań
odnośnie dzieła Duncana Jonesa (reżyser ciekawego "Moon" oraz niezłego "Source
Code"). Pierwsza, niewielka iskierka nadziei pojawiła się, gdy Blizzard bardzo
szybko odpalił doświadczonego Uwe Bolla, mającego wyraźną ochotę na reżyserski
stolec. Obawiano się, że "Warcraft" w jego reżyserii będzie tak fatalny, iż
zniechęci fanów gier i w efekcie doprowadzi do załamania się sprawnie dotychczas
działającego mechanizmu finansowego. A zatem, pozbawiony jakichkolwiek
oczekiwań, zasiadłem do projekcji!
źródło: http://www.impawards.com |
"Warcraft", jak trafnie wskazuje
polski podtytuł, opowiada historię początków konfliktu między Sojuszem a Hordą.
Świat potężnych, acz barbarzyńskich orków ulega stopniowej zagładzie. Jedynym
ratunkiem jest niszczycielska magia Gul’dana (Daniel Wu), zwana Spaczeniem (w oryginale Fel), która pozwala na otworzenie
portalu do pełnej życia krainy Azeroth. Ponieważ zasoby wymagane do utrzymania
połączenia są dosyć szczupłe, na podbój nieznanego świata wyruszają jedynie
najsilniejsi wojownicy. Tymczasem król Llane (Dominic Cooper), kierujący
przymierzem ludzi, elfów oraz krasnoludów, postanawia nie dopuścić do
zniszczenia swojego królestwa przez plugawe, humanoidalne istoty. Wraz z
wiernym przyjacielem i zarazem dowódcą wojsk Lotharem (Ragnar Lodbrok Travis Fimmel) oraz Strażnikiem Medivhem (Ben Foster) starają się uzyskać jak
najwięcej informacji o najeźdźcach. Zwarte szeregi orków nie są jednakże do
końca jednolite – Durotan (Toby Kebbell), wódz jednego z pomniejszych plemion, zaczyna coraz odważniej kwestionować okrutną cenę, jaką przychodzi płacić za Spaczenie.
© 2016 Universal Pictures Home Entertainment |
Ponieważ, jak już wspominałem we
wstępie, nie miałem kompletnie żadnych oczekiwań odnośnie "Warcraft" to muszę
przyznać, że około dwugodzinny seans nie był szczególnie traumatycznym przeżyciem.
Nie zrozumcie mnie źle: nie twierdzę, że jest to wybitne dzieło, przed którym
należy padać na kolana i bić pokłony, ale w swojej kategorii jest po prostu
niezgorsze i ogląda się całkiem nieźle. Co można zatem zaliczyć na plus? Po
pierwsze brawa należą się za uniknięcie jednostronnego ukazania konfliktu –
spodziewałem się raczej zobaczyć biednych ludzi mordowanych przez bezwzględne,
krwiożercze orki. Natomiast wątek rodziny Durotana przedstawia sprawę
najeźdźców w całkowicie innym świetle. Te istoty również pragną jedynie
przeżyć, a gdy ich świat ulega zagładzie nie mają innego wyjścia i starają się
najefektywniej zaadaptować do warunków panujących w ludzkiej krainie. Niby
prostu zabieg, ale w rzeczywistości bardzo trudno osiągnąć przekonujące efekty
bez popadania w tani sentymentalizm. W tym przypadku wyszło całkiem
przyzwoicie. Druga sprawa to żenujący, międzyrasowy romans, który, jak się
wydawało, zmierzał do sztampowego, jeszcze bardziej żenującego końca. Na
szczęście twórcy postanowili sięgnąć po dosyć nietypowe rozwiązanie, które
jedynie doda smaczku kolejnym częściom. Ścieżkę dźwiękową również uznaję za sporą
zaletę filmu.
© 2016 Universal Pictures Home Entertainment |
A teraz przejdźmy do wad. O ile
pod względem audio byłem kontent, o tyle wizualna strona "Warcraft" to dla mnie
prawdziwy dramat. Wygenerowane komputerowo Azeroth wygląda kompletnie
nieprzekonująco – twórcy zamiast pójść w realizm uderzyli w jakieś baśniowe
(przynajmniej moim zdaniem) kierunki. Orki wyglądają bardzo sztucznie, chociaż
warto docenić animację twarzy, która dobrze oddaje emocje. Praktycznie jedyna
rzecz z CGI wyglądająca naprawdę wyjątkowo to magia – rzucanie poszczególnych
czarów zrobiło na mnie spore wrażenie. Walki oraz sceny batalistyczne nie mają
większego sensu, a o choćby elementarnych podstawach taktyki można jedynie
pomarzyć. Co z tego, że Lothar (który de
facto w jednej ze scen przyodziewa swoją plastikową zbroję w mniej niż 15
sekund) non stop drze się, żeby pilnować flanek, skoro nikt tego nie robi? Można
się też zastanowić czy frontalny atak na orki, przy uwzględnieniu ich siły oraz
możliwości fizycznych jest najlepszym możliwym rozwiązaniem… Czyżby radziecka
myśl strategiczna przeniknęła do Azeroth niczym Spaczenie? Tak naprawdę mam wrażenie, że pod wieloma względami
zabrakło epickości. Oczywiście trudno porównywać bezpośrednio "Warcraft" do "Władcy pierścieni", ale od pewnych analogii po prostu nie można uciec: gryfy
zamiast orłów, Lothar – Aragorn, Medivh – Saruman czy Khadgar jako odmłodzona
wersja Gandalfa. A dodatkowo jedna z kluczowych sekwencji filmu bardzo
przypomina mi Pieśń o stworzeniu Éa z
cyklu Ziemiomorze Ursuli K. Le Guin:
Tylko w milczeniu słowo,
tylko w ciemności światło,
tylko w umieraniu życie:
na pustym niebie jasny jest lot sokoła.
© 2016 Universal Pictures Home Entertainment |
Jeśli chodzi o aktorstwo oraz
konstrukcję poszczególnych postaci to żywię dosyć mieszane uczucia. Król Llane
to niemal podręcznikowy wzorzec średniowiecznego, sprawiedliwego monarchy –
chodzące uosobienie honoru i poświęcenia. Dominic Cooper nie zrobił kompletnie
nic, aby jego bohater wydał się chociaż przez chwilę interesujący. Trochę
lepiej jest z Lotharem – tutaj można dostrzec jakąś śladową głębię
psychologiczną kierującą poczynaniami postaci. W porównaniu do kolegi po fachu
Travis Fimmel wypada o wiele lepiej i ciekawiej, ale po obejrzeniu czterech
sezonów "Vikings" nie mogę się oprzeć wrażeniu, że jest to troszkę mniej
brutalna i przewrotna wersja Ragnara Lodbroka sprzed okresu uzależnienia od
chińskich prochów. Jednakże oklaski za najlepszą kreację moim zdaniem należą
się Benowi Fosterowi za znakomitą rolę Medivha. Nie spodziewałem się, że w
filmie tego pokroju uświadczę tak znakomitą grę aktorską. Na propsy zasłużył
również Ben Schnetzer, wcielający się w młodego adepta magii, Khadgara. Jeśli
chodzi o role żeńskie to Ruth Negga (Taria) wypada bardzo średnio, natomiast
Paula Patton (Garona) nawet się postarała, aby ożywić swoją postać.
© 2016 Universal Pictures Home Entertainment |
Oczywiście, nie da się ukryć, że
film Duncana Jonesa charakteryzuje się ogromną ilością ułomności oraz poważnych
wad, ale mimo wszystko zachowam raczej umiarkowanie pozytywne wrażenia i będę
czekał na kolejną odsłonę. "Warcraft" przedstawił konflikt ludzi oraz orków na
tyle ciekawie, że jestem gotów poświęcić kolejne dwie godziny na następną odsłonę
krwawej i bezlitosnej batalii, której stawką jest przetrwanie.
© 2016 Universal Pictures Home Entertainment |
Ocena: 5/10.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz