wtorek, 6 września 2016

"Warcraft"



Dzisiaj na warsztacie wylądował przewidywany hit tegorocznych wakacji, czyli "Warcraft" (w Polszy wzbogacony wyjaśniającym podtytułem "Początek"). Od razu muszę przyznać, że do pisania recenzji przystępuję jako kompletny Janusz, ponieważ nigdy nie miałem okazji grać w żadną z gier tej serii Blizzarda, a moja wiedza na temat uniwersum ogranicza się do faktu, iż sojusz ludzi, krasnoludów oraz elfów srogo napierdala się z hordą orków. Z tego też powodu wydaję się być idealnym targetem dla amerykańskiego producenta gier komputerowych, gdyż (w założeniu) dobry film powinien zachęcić mnie do natychmiastowego rozpoczęcia przygody w epickim świecie Warcrafta. Jednakże, opierając się na dotychczasowych doświadczeniach dotyczących podobnych produkcji, nie miałem kompletnie żadnych oczekiwań odnośnie dzieła Duncana Jonesa (reżyser ciekawego "Moon" oraz niezłego "Source Code"). Pierwsza, niewielka iskierka nadziei pojawiła się, gdy Blizzard bardzo szybko odpalił doświadczonego Uwe Bolla, mającego wyraźną ochotę na reżyserski stolec. Obawiano się, że "Warcraft" w jego reżyserii będzie tak fatalny, iż zniechęci fanów gier i w efekcie doprowadzi do załamania się sprawnie dotychczas działającego mechanizmu finansowego. A zatem, pozbawiony jakichkolwiek oczekiwań, zasiadłem do projekcji!
źródło: http://www.impawards.com
"Warcraft", jak trafnie wskazuje polski podtytuł, opowiada historię początków konfliktu między Sojuszem a Hordą. Świat potężnych, acz barbarzyńskich orków ulega stopniowej zagładzie. Jedynym ratunkiem jest niszczycielska magia Gul’dana (Daniel Wu), zwana Spaczeniem (w oryginale Fel), która pozwala na otworzenie portalu do pełnej życia krainy Azeroth. Ponieważ zasoby wymagane do utrzymania połączenia są dosyć szczupłe, na podbój nieznanego świata wyruszają jedynie najsilniejsi wojownicy. Tymczasem król Llane (Dominic Cooper), kierujący przymierzem ludzi, elfów oraz krasnoludów, postanawia nie dopuścić do zniszczenia swojego królestwa przez plugawe, humanoidalne istoty. Wraz z wiernym przyjacielem i zarazem dowódcą wojsk Lotharem (Ragnar Lodbrok Travis Fimmel) oraz Strażnikiem Medivhem (Ben Foster) starają się uzyskać jak najwięcej informacji o najeźdźcach. Zwarte szeregi orków nie są jednakże do końca jednolite – Durotan (Toby Kebbell), wódz jednego z pomniejszych plemion, zaczyna coraz odważniej kwestionować okrutną cenę, jaką przychodzi płacić za Spaczenie.
© 2016 Universal Pictures Home Entertainment
Ponieważ, jak już wspominałem we wstępie, nie miałem kompletnie żadnych oczekiwań odnośnie "Warcraft" to muszę przyznać, że około dwugodzinny seans nie był szczególnie traumatycznym przeżyciem. Nie zrozumcie mnie źle: nie twierdzę, że jest to wybitne dzieło, przed którym należy padać na kolana i bić pokłony, ale w swojej kategorii jest po prostu niezgorsze i ogląda się całkiem nieźle. Co można zatem zaliczyć na plus? Po pierwsze brawa należą się za uniknięcie jednostronnego ukazania konfliktu – spodziewałem się raczej zobaczyć biednych ludzi mordowanych przez bezwzględne, krwiożercze orki. Natomiast wątek rodziny Durotana przedstawia sprawę najeźdźców w całkowicie innym świetle. Te istoty również pragną jedynie przeżyć, a gdy ich świat ulega zagładzie nie mają innego wyjścia i starają się najefektywniej zaadaptować do warunków panujących w ludzkiej krainie. Niby prostu zabieg, ale w rzeczywistości bardzo trudno osiągnąć przekonujące efekty bez popadania w tani sentymentalizm. W tym przypadku wyszło całkiem przyzwoicie. Druga sprawa to żenujący, międzyrasowy romans, który, jak się wydawało, zmierzał do sztampowego, jeszcze bardziej żenującego końca. Na szczęście twórcy postanowili sięgnąć po dosyć nietypowe rozwiązanie, które jedynie doda smaczku kolejnym częściom. Ścieżkę dźwiękową również uznaję za sporą zaletę filmu.
© 2016 Universal Pictures Home Entertainment
A teraz przejdźmy do wad. O ile pod względem audio byłem kontent, o tyle wizualna strona "Warcraft" to dla mnie prawdziwy dramat. Wygenerowane komputerowo Azeroth wygląda kompletnie nieprzekonująco – twórcy zamiast pójść w realizm uderzyli w jakieś baśniowe (przynajmniej moim zdaniem) kierunki. Orki wyglądają bardzo sztucznie, chociaż warto docenić animację twarzy, która dobrze oddaje emocje. Praktycznie jedyna rzecz z CGI wyglądająca naprawdę wyjątkowo to magia – rzucanie poszczególnych czarów zrobiło na mnie spore wrażenie. Walki oraz sceny batalistyczne nie mają większego sensu, a o choćby elementarnych podstawach taktyki można jedynie pomarzyć. Co z tego, że Lothar (który de facto w jednej ze scen przyodziewa swoją plastikową zbroję w mniej niż 15 sekund) non stop drze się, żeby pilnować flanek, skoro nikt tego nie robi? Można się też zastanowić czy frontalny atak na orki, przy uwzględnieniu ich siły oraz możliwości fizycznych jest najlepszym możliwym rozwiązaniem… Czyżby radziecka myśl strategiczna przeniknęła do Azeroth niczym Spaczenie? Tak naprawdę mam wrażenie, że pod wieloma względami zabrakło epickości. Oczywiście trudno porównywać bezpośrednio "Warcraft" do "Władcy pierścieni", ale od pewnych analogii po prostu nie można uciec: gryfy zamiast orłów, Lothar – Aragorn, Medivh – Saruman czy Khadgar jako odmłodzona wersja Gandalfa. A dodatkowo jedna z kluczowych sekwencji filmu bardzo przypomina mi Pieśń o stworzeniu Éa z cyklu Ziemiomorze Ursuli K. Le Guin:
Tylko w milczeniu słowo,
tylko w ciemności światło,
tylko w umieraniu życie:
na pustym niebie jasny jest lot sokoła.
© 2016 Universal Pictures Home Entertainment
Jeśli chodzi o aktorstwo oraz konstrukcję poszczególnych postaci to żywię dosyć mieszane uczucia. Król Llane to niemal podręcznikowy wzorzec średniowiecznego, sprawiedliwego monarchy – chodzące uosobienie honoru i poświęcenia. Dominic Cooper nie zrobił kompletnie nic, aby jego bohater wydał się chociaż przez chwilę interesujący. Trochę lepiej jest z Lotharem – tutaj można dostrzec jakąś śladową głębię psychologiczną kierującą poczynaniami postaci. W porównaniu do kolegi po fachu Travis Fimmel wypada o wiele lepiej i ciekawiej, ale po obejrzeniu czterech sezonów "Vikings" nie mogę się oprzeć wrażeniu, że jest to troszkę mniej brutalna i przewrotna wersja Ragnara Lodbroka sprzed okresu uzależnienia od chińskich prochów. Jednakże oklaski za najlepszą kreację moim zdaniem należą się Benowi Fosterowi za znakomitą rolę Medivha. Nie spodziewałem się, że w filmie tego pokroju uświadczę tak znakomitą grę aktorską. Na propsy zasłużył również Ben Schnetzer, wcielający się w młodego adepta magii, Khadgara. Jeśli chodzi o role żeńskie to Ruth Negga (Taria) wypada bardzo średnio, natomiast Paula Patton (Garona) nawet się postarała, aby ożywić swoją postać.
© 2016 Universal Pictures Home Entertainment
Oczywiście, nie da się ukryć, że film Duncana Jonesa charakteryzuje się ogromną ilością ułomności oraz poważnych wad, ale mimo wszystko zachowam raczej umiarkowanie pozytywne wrażenia i będę czekał na kolejną odsłonę. "Warcraft" przedstawił konflikt ludzi oraz orków na tyle ciekawie, że jestem gotów poświęcić kolejne dwie godziny na następną odsłonę krwawej i bezlitosnej batalii, której stawką jest przetrwanie.
© 2016 Universal Pictures Home Entertainment
Ocena: 5/10.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz