Dzisiaj na warsztacie ląduje
film, który można potraktować jako feministyczną odpowiedź na legendarnego "Lawrence’a z Arabii". "Queen of the Desert" ("Królowa pustyni"), bo o niej
właśnie mowa, to produkcja z 2015 roku wyreżyserowana przez Wernera Herzoga.
Tak się składa, że ostatnie osiągnięcia
niemieckiego reżysera raczej nie przypadły mi do gustu. W szczególności dotyczy
to kompletnie niepotrzebnego remake’a "Złego porucznika", który wyborną
produkcję Abla Ferrary z epicką rolą Harveya Keitela zamienił w stertę gówna z
upadłym Nicolasem Cage’m na wierzchu. Aczkolwiek pozostawmy już w spokoju
demony przeszłości i skupmy się na teraźniejszości. "Królowa pustyni" to dzieło
o charakterze biograficznym, poświęcone brytyjskiej archeolog i badaczce (tak
naprawdę parała się zdecydowanie większą liczbą różnorakich profesji – m.in.
wspinaczką górską) Gertrude Margaret Lowthian Bell, która w pierwszych dekadach
XX stulecia odegrała niebanalną rolę w kształtującym się układzie sił na
Bliskim Wschodzie. A ponieważ w rzeczywiści ta odważna kobieta przyjaźniła się
z samym T.E. Lawrence’m nie sposób uciec od porównań do produkcji Davida Leana
z 1962 roku, która zdobyła aż siedem Oscarów!
źródło: http://www.impawards.com |
Gertrude Bell (Nicole Kidman)
wiedzie dosyć nudną (ale trzeba przyznać, że jednocześnie bardzo luksusową)
egzystencję w posiadłości swoich niezwykle zamożnych rodziców. Dziewczyna,
znudzona balami oraz nieudolnymi zalotami niezbyt twarzowych kawalerów, uprasza
ojca, aby pozwolił jej podjąć pracę w ambasadzie brytyjskiej w Teheranie. Na
miejscu Gertrude czuje się jak ryba w wodzie, a dodatkowo poznaje przystojnego,
acz mało znaczącego dyplomatę Henry’ego Cadogana (James Franco). Płomienny
romans naszych bohaterów nie ma jednakże najmniejszej szansy na pozytywne
zakończenie – pogrążony w hazardowych długach młodzieniec nie może przecież
stanowić solidnej partii dla panny z tak niebywale dobrego domu.
źródło: http://queenofthedesertfilm.com/ |
Po dosyć pobieżnym zapoznaniu się
z życiorysem Gertrude Bell śmiało mogę stwierdzić, że dzielna, brytyjska
podróżniczka zdecydowanie zasłużyła na solidny film biograficzny. Niestety
produkcja Wernera Herzoga kompletnie nie spełnia pokładanych w niej nadziei i
już na wstępie jestem zmuszony napisać, że w praktycznie każdym aspekcie (z
jednym wyjątkiem) porównywanie jej do "Lawrence’a z Arabii" jest całkowicie
bezsensowne. Oczywiście akcja została rozciągnięta na przestrzeni wielu lat,
przez co "Królowa pustyni" często charakteryzuje się nadmierną epizodycznością.
Dodatkowo w konfuzję widza może wprowadzić wygląd głównej bohaterki, który
praktycznie nie ulega zmianie wraz z upływem czasu. Czyżby zatem róża
jerychońska rzeczywiście tak skutecznie powstrzymywała proces starzenia się jak
napisano na niejednym kosmetyku? Oczywiście "Królowa pustyni" jest bardzo mało
kontrowersyjnym filmem, a postać Gertrude jawi się niczym (prawie) nieskalana gwiazda w
szowinistycznym świecie arabskim. W zasadzie po obejrzeniu produkcji Herzoga
trudno mi zrozumieć czemu nasza bohaterka zaskarbiła sobie tak duży szacunek u
ludzi pustyni (Wiesz co się liczy?
Szacunek ludzi pustyni!). Od czasu do czasu wyruszając w jakąś podróż do
kresu piasku i przy okazji wykazując się niezwykłą bezczelnością lub lekkomyślnością? Naprawdę
szkoda, że tak oszczędnie potraktowano wpływ Gertrude na powstawanie państw
arabskich, a tyle uwagi poświęcono nudnym z mojej perspektywy wątkom romansowym.
źródło: http://queenofthedesertfilm.com/ |
Ten jedyny aspekt, o którym
wspominałem powyżej to zdjęcia. Herzog musiał złożyć naprawdę obfite ofiary
krwiożerczym, pustynnym bogom, ponieważ udało mu się nakręcić prawdziwą burzę
piaskową oraz niezwykle rzadkie zjawisko w postaci śniegu na pustyni. Film jest
momentami niezwykle urokliwy pod względem wizualnym – zdjęcia kręcono głównie w
Maroku, ale możemy również zobaczyć Jordanię. Dodatkowo warto zwrócić uwagę na
miejsce udające brytyjską ambasadę w Teheranie – pod względem wnętrz jest to
jedna z najbardziej epickich filmowych lokalizacji jakie miałem okazję oglądać.
Co więcej jestem gotów polecić Wam seans "Królowej pustyni" tylko dlatego,
żebyście mogli wraz z bohaterami pozwiedzać to piękne miejsce. Pod względem
realizacyjnym nie uświadczymy zatem żadnego przypału, a dodatkowo możemy poczuć
się naprawdę zadowoleni.
źródło: http://queenofthedesertfilm.com/ |
Aktorstwo nie powala może na
kolana, ale prawie nie ma większego przypału. Poza nie starzeniem się naprawdę
trudno przyczepić się do Nicole Kidman. Gertrude w jej wykonaniu emanuje
prawdziwą motywacją i wewnętrzną siłą, które zmuszają ją do eksploracji mało
znanych rejonów Bliskiego Wschodu. Szkoda, że scenariusz nie pozwolił na
dodanie paru smaczków do tej postaci, ponieważ momentami jest naprawdę sztywno.
James Franco, wcielający się w pierwszego ukochanego naszej bohaterki, wypadł
całkiem młodzieżowo i ubolewam, iż scenarzysta postanowił zrobić z niego
ówczesne wcielenie młodego Wertera. Przypadł mi do gustu również Damian Lewis
(legendarny Richard D. Winters z "Kompanii braci" i Brody z "Homeland"), ale w
jego przypadku scenariusz również zaczął nabierać cech werterowskich. Warto
wyróżnić także Jaya Abdo, który wcielił się w wiernego sługę Gertrude, Fattuha.
Kompletne nieporozumienie to natomiast obsada roli T.E. Lawrence’a. Chociaż
Robert Pattinson udowodnił, że potrafi grać nieźle (vide "Cosmopolis") to jednak w zestawieniu z Peterem O’Toolem
wypada bardzo marnie. Skąd taki pomysł to naprawdę nie mam pojęcia.
źródło: http://queenofthedesertfilm.com/ |
Niestety "Królowa pustyni" nie
jest filmem wybitnym ani nawet dobrym. Niemniej oprócz znakomitych wrażeń
wizualnych z seansu wyniosłem wprost palącą potrzebę przeczytania Siedmiu
filarów mądrości T.E. Lawrence’a, na których oparto "Lawrence’a z Arabii".
Można to uznać za coś pozytywnego, zatem film Wernera Herzoga mogę polecić
wszystkim miłośnikom Bliskiego Wschodu jako swoisty wstęp do pogłębiania
wiedzy. Jest też sporo rzewnego romansu, więc przedstawicielki płci piękniej nie powinny
być rozczarowane.
źródło: http://queenofthedesertfilm.com/ |
Ocena: 5/10.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz