poniedziałek, 8 sierpnia 2016

"Queen of the Desert"



Dzisiaj na warsztacie ląduje film, który można potraktować jako feministyczną odpowiedź na legendarnego "Lawrence’a z Arabii". "Queen of the Desert" ("Królowa pustyni"), bo o niej właśnie mowa, to produkcja z 2015 roku wyreżyserowana przez Wernera Herzoga. Tak się składa, że ostatnie osiągnięcia niemieckiego reżysera raczej nie przypadły mi do gustu. W szczególności dotyczy to kompletnie niepotrzebnego remake’a "Złego porucznika", który wyborną produkcję Abla Ferrary z epicką rolą Harveya Keitela zamienił w stertę gówna z upadłym Nicolasem Cage’m na wierzchu. Aczkolwiek pozostawmy już w spokoju demony przeszłości i skupmy się na teraźniejszości. "Królowa pustyni" to dzieło o charakterze biograficznym, poświęcone brytyjskiej archeolog i badaczce (tak naprawdę parała się zdecydowanie większą liczbą różnorakich profesji – m.in. wspinaczką górską) Gertrude Margaret Lowthian Bell, która w pierwszych dekadach XX stulecia odegrała niebanalną rolę w kształtującym się układzie sił na Bliskim Wschodzie. A ponieważ w rzeczywiści ta odważna kobieta przyjaźniła się z samym T.E. Lawrence’m nie sposób uciec od porównań do produkcji Davida Leana z 1962 roku, która zdobyła aż siedem Oscarów!
źródło: http://www.impawards.com
Gertrude Bell (Nicole Kidman) wiedzie dosyć nudną (ale trzeba przyznać, że jednocześnie bardzo luksusową) egzystencję w posiadłości swoich niezwykle zamożnych rodziców. Dziewczyna, znudzona balami oraz nieudolnymi zalotami niezbyt twarzowych kawalerów, uprasza ojca, aby pozwolił jej podjąć pracę w ambasadzie brytyjskiej w Teheranie. Na miejscu Gertrude czuje się jak ryba w wodzie, a dodatkowo poznaje przystojnego, acz mało znaczącego dyplomatę Henry’ego Cadogana (James Franco). Płomienny romans naszych bohaterów nie ma jednakże najmniejszej szansy na pozytywne zakończenie – pogrążony w hazardowych długach młodzieniec nie może przecież stanowić solidnej partii dla panny z tak niebywale dobrego domu.
źródło: http://queenofthedesertfilm.com/
Po dosyć pobieżnym zapoznaniu się z życiorysem Gertrude Bell śmiało mogę stwierdzić, że dzielna, brytyjska podróżniczka zdecydowanie zasłużyła na solidny film biograficzny. Niestety produkcja Wernera Herzoga kompletnie nie spełnia pokładanych w niej nadziei i już na wstępie jestem zmuszony napisać, że w praktycznie każdym aspekcie (z jednym wyjątkiem) porównywanie jej do "Lawrence’a z Arabii" jest całkowicie bezsensowne. Oczywiście akcja została rozciągnięta na przestrzeni wielu lat, przez co "Królowa pustyni" często charakteryzuje się nadmierną epizodycznością. Dodatkowo w konfuzję widza może wprowadzić wygląd głównej bohaterki, który praktycznie nie ulega zmianie wraz z upływem czasu. Czyżby zatem róża jerychońska rzeczywiście tak skutecznie powstrzymywała proces starzenia się jak napisano na niejednym kosmetyku? Oczywiście "Królowa pustyni" jest bardzo mało kontrowersyjnym filmem, a postać Gertrude jawi się niczym (prawie) nieskalana gwiazda w szowinistycznym świecie arabskim. W zasadzie po obejrzeniu produkcji Herzoga trudno mi zrozumieć czemu nasza bohaterka zaskarbiła sobie tak duży szacunek u ludzi pustyni (Wiesz co się liczy? Szacunek ludzi pustyni!). Od czasu do czasu wyruszając w jakąś podróż do kresu piasku i przy okazji wykazując się niezwykłą bezczelnością lub lekkomyślnością? Naprawdę szkoda, że tak oszczędnie potraktowano wpływ Gertrude na powstawanie państw arabskich, a tyle uwagi poświęcono nudnym z mojej perspektywy wątkom romansowym.
źródło: http://queenofthedesertfilm.com/
Ten jedyny aspekt, o którym wspominałem powyżej to zdjęcia. Herzog musiał złożyć naprawdę obfite ofiary krwiożerczym, pustynnym bogom, ponieważ udało mu się nakręcić prawdziwą burzę piaskową oraz niezwykle rzadkie zjawisko w postaci śniegu na pustyni. Film jest momentami niezwykle urokliwy pod względem wizualnym – zdjęcia kręcono głównie w Maroku, ale możemy również zobaczyć Jordanię. Dodatkowo warto zwrócić uwagę na miejsce udające brytyjską ambasadę w Teheranie – pod względem wnętrz jest to jedna z najbardziej epickich filmowych lokalizacji jakie miałem okazję oglądać. Co więcej jestem gotów polecić Wam seans "Królowej pustyni" tylko dlatego, żebyście mogli wraz z bohaterami pozwiedzać to piękne miejsce. Pod względem realizacyjnym nie uświadczymy zatem żadnego przypału, a dodatkowo możemy poczuć się naprawdę zadowoleni.
źródło: http://queenofthedesertfilm.com/
Aktorstwo nie powala może na kolana, ale prawie nie ma większego przypału. Poza nie starzeniem się naprawdę trudno przyczepić się do Nicole Kidman. Gertrude w jej wykonaniu emanuje prawdziwą motywacją i wewnętrzną siłą, które zmuszają ją do eksploracji mało znanych rejonów Bliskiego Wschodu. Szkoda, że scenariusz nie pozwolił na dodanie paru smaczków do tej postaci, ponieważ momentami jest naprawdę sztywno. James Franco, wcielający się w pierwszego ukochanego naszej bohaterki, wypadł całkiem młodzieżowo i ubolewam, iż scenarzysta postanowił zrobić z niego ówczesne wcielenie młodego Wertera. Przypadł mi do gustu również Damian Lewis (legendarny Richard D. Winters z "Kompanii braci" i Brody z "Homeland"), ale w jego przypadku scenariusz również zaczął nabierać cech werterowskich. Warto wyróżnić także Jaya Abdo, który wcielił się w wiernego sługę Gertrude, Fattuha. Kompletne nieporozumienie to natomiast obsada roli T.E. Lawrence’a. Chociaż Robert Pattinson udowodnił, że potrafi grać nieźle (vide "Cosmopolis") to jednak w zestawieniu z Peterem O’Toolem wypada bardzo marnie. Skąd taki pomysł to naprawdę nie mam pojęcia.

źródło: http://queenofthedesertfilm.com/

Niestety "Królowa pustyni" nie jest filmem wybitnym ani nawet dobrym. Niemniej oprócz znakomitych wrażeń wizualnych z seansu wyniosłem wprost palącą potrzebę przeczytania Siedmiu filarów mądrości T.E. Lawrence’a, na których oparto "Lawrence’a z Arabii". Można to uznać za coś pozytywnego, zatem film Wernera Herzoga mogę polecić wszystkim miłośnikom Bliskiego Wschodu jako swoisty wstęp do pogłębiania wiedzy. Jest też sporo rzewnego romansu, więc przedstawicielki płci piękniej nie powinny być rozczarowane.
źródło: http://queenofthedesertfilm.com/
Ocena: 5/10.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz