wtorek, 7 czerwca 2016

"Straight Outta Compton"



Fuck the police comin straight from the underground
A young nigga got it bad cause I’m brown
And not the other color so police think
They have the authority to kill a minority
(N.W.A. Fuck Tha Police)

Gdy byłem jeszcze w podstawówce, każdego dnia idąc i wracając ze szkoły, mijałem sporych rozmiarów napis EAZY-E zdobiący kotłownię nieopodal jednego z bloków pośród betonowej dżungli kieleckiego osiedla Na Stoku. Jakiś czas temu budynek przeszedł niestety swoistą rewitalizację, więc to proste i pozbawione finezji graffiti pozostało jedynie odległym wspomnieniem. Patrząc na napis zawsze zastanawiałem się kim jest Eazy-E, a musicie wiedzieć, że była to era tak zamierzchła, iż nie było możliwe sprawdzenie tego w Google. Wiedza przyszła dopiero wraz z późniejszą fascynacją rapem, a uściślając okresem wzmożonego zainteresowania gangsta rapem z Zachodniego Wybrzeża. Swoją drogą brawa dla autora wykonanie napisu niebieskim sprayem, który doskonale podkreślał przynależność rapera do gangu Crips. A po co o tym wszystkim dzisiaj wspominam? Otóż Eazy-E jest jednym z kluczowych bohaterów filmu "Straight Outta Compton", który opowiada burzliwe dzieje zespołu uznawanego za prekursorów gangsta rapu, czyli N.W.A. (Niggaz Wit Attitude).
źródło: http://www.impawards.com
Then I let the Alpine play, bumpin new shit by N.W.A.
It was “Gangsta Gangsta” at the top of the list
Then I played my old shit, it went something like this
(Eazy-E Boyz-N-The-Hood)

"Straight Outta Compton" wprowadza nas w mroczne zakamarki Los Angeles pogrążającego się w bezlitosnej wojnie gangów i narastającej brutalności LAPD wymierzonej głównie w przedstawicieli mniejszości. W tych niebezpiecznych czasach młodociany, ambitny przestępca Eazy-E (Jason Mitchell) poznaje utalentowanego DJ i producenta Dr. Dre (Corey Hawkins), który przeważnie gra do kotleta w lokalnym klubie. Przy pomocy równie utalentowanych kolegów takich jak Ice Cube (O’Shea Jackson Jr.), MC Ren (Aldis Hodges) czy DJ Yella (Neil Brown Jr.) oraz pieniądzom z nielegalnej działalności Eazy’ego chłopcy tworzą rapowy zespół N.W.A., który wkrótce osiąga niebywałą popularność w USA, a także otwiera całkowicie nową epokę w rapie. Jednakże, jak to zwykle bywa, wraz z oszałamiającym sukcesem zaczyna pojawiać się coraz więcej problemów, które coraz wyraźniej naruszają wewnętrzną spójność ekipy.
źródło: http://www.straightouttacompton.com
I used to know a bitch named Eric Wright
(Dr. Dre Bitches Ain't Shit)

Do "Straight Outta Compton" podchodziłem raczej z mieszanymi uczuciami, pamiętając ile bólu oraz męczarni przyniosło mi oglądanie rodzimej produkcji o jednym z najbardziej znanych polskich zespołów hip-hopowych (niesławne "Jesteś bogiem"). Jednakże reżyser F. Gary Gray to solidny fachman, mogący szczycić się całkiem niezłym dorobkiem (m.in.: "Piątek", "Desperatki", "Negocjator" czy "Prawo zemsty"). Niemniej już na wstępie należy zauważyć, że jego ostatnie dzieło nie może być traktowane jako kompendium wiedzy o N.W.A. W filmie pominięto lub zmieniono wiele istotnych szczegółów, które, przynajmniej dla mnie, mają spore znaczenie. Do najważniejszych z nich zaliczam kompletne pominięcie Arabian Prince'a, który we wczesnym etapie działalności był członkiem grupy oraz znaczące umniejszenie roli MC Rena. Kolejne zarzuty, jakie mogę postawić "Straight Outta Compton", to zbytnia epizodyczność w formie. Rozumiem, że akcja rozgrywa się na przestrzeni niemalże  dekady, ale wraz z bohaterami skaczemy od jednego kluczowego wydarzenia do drugiego i czasami odnosiłem wrażenie, że ktoś mniej obeznany z gangsta rapem może się w tym wszystkim pogubić (co wydaje się tym bardziej absurdalne, jeśli zdacie sobie sprawę ile czasu bohaterowie poświęcają na powtarzanie swoich ksywek i przybijanie piątek). To zawsze był spory problem w tego rodzaju kinie: chcemy pokazać zdecydowanie zbyt wiele w jak najkrótszym czasie.
źródło: http://www.straightouttacompton.com
Since Dre is a bitch pimp slap that hoe
(Eazy-E Wut Would You Do)

Po pierwszych, naprawdę brudnych scenach, w których Eazy-E próbuje dopiąć narko-transakcję z nieuczciwymi negrami, a LAPD robi naprawdę konkretny rozpierdol, miałem nadzieję, że reszta produkcji została nakręcona w podobnie mrocznym klimacie. Niestety "Straight Outta Compton" reprezentuje raczej sztampowe podejście do tematu, którego głównym celem jest zapewnienie wystarczającego poziomu rozrywki dla przeciętnego widza. W efekcie dostajemy więc obowiązkowe heheszki, szczyptę dramatu, dynamiczne pięcie się w górę oraz problemy związane z dotarciem na szczyty popularności. Z tego powodu znacznie spłycono motywacje niektórych bohaterów. Z filmu można zatem  wywnioskować, że Dr. Dre chciał mieć po prostu  święty spokój by skupić się wyłącznie na muzyce, chciwy Ice Cube miał wieczne problemy, ponieważ nie zgadzał mu się hajs, a Eazy-E był na tyle krótkowzroczny by nie dostrzec, iż został srogo wyruchany finansowo przez Jerry'ego Hellera (Paul Giamatti). Rozpad grupy został przedstawiony raczej słabo i tak naprawdę trudno dostrzec prawdziwe powody, dla których członkowie N.W.A opuszczali ekipę.
źródło: http://www.straightouttacompton.com
It's a case of divide-and-conquer
Cuz you let a Jew break up my crew
(Ice Cube No Vaseline)

Na odrębny akapit zasługuje jeden z mniej oczywistych bohaterów filmu, czyli twórczość zespołu. O wkładzie N.W.A. w rozwój nie tylko rapu, ale praktycznie całej amerykańskiej branży muzycznej można śmiało napisać nie jeden doktorat (dwa tytuły magistra już mam, więc wszystko przede mną). O ile nigdy nie uwierzę w lewackie pierdolenie, że Magik był głosem biednej i uciśnionej klasy robotniczej (a takie wnioski można wyciągnąć po przeczytaniu książki, na której oparto "Jesteś bogiem"), o tyle w 100% przyjmuję teksty N.W.A. o ciężkim życiu w Mieście Aniołów i brutalności LAPD. Macie wątpliwości? Sprawdźcie prawdziwe, szczere emocje i wkurwienie w utworach zespołu albo obejrzyjcie filmik z pobicia Rodneya Kinga przez policjantów. Naprawdę w filmie nie ma ani jednej sceny, w której LAPD przedstawione zostało w pozytywnym świetle. "Straight Outta Compton" pod względem muzycznym to prawdziwa uczta dla fanów rapu. Możemy bowiem zobaczyć jak doszło do nagrania takich hitów jak Boyz-N-The-Hood czy Nuthing But A G Thang albo obejrzeć popis djskich umiejętności Dr. Dre! Dodatkowo na drugim planie przewijają się wschodzące gwiazdy rapu, czyli Snoop Doggy Dogg oraz 2pac. Nie muszę chyba wymieniać ilu znakomitych utworów mamy okazję posłuchać w trakcie oglądania filmu?
źródło: http://www.straightouttacompton.com
Cuz you can't be Niggaz 4 Life crew
With a white Jew tellin' you what to do
(Ice Cube No Vaseline)

W kwestii aktorstwa nie uświadczymy lipy. Największe plusy zbierają O'Shea Jackson Jr. za znakomitą rolę Ice Cube'a (de facto jego ojca) z uwzględnieniem grymasu wiecznego wkurwienia oraz Jason Mitchell za niezwykle realistyczną kreację Eazy-E. Trochę mniej podszedł mi Corey Hawkins wcielający się w Dr. Dre (nie jest aż tak podobny jak jego poprzednicy), ale nie sposób nie docenić wysiłków tego chłopaka. Spore, i dodajmy pozytywne wrażenie, zrobił na mnie Paul Giamatti, wcielający się w Jerry’ego Hellera. Znakomicie zaprezentował się także R. Marcos Taylor – legendarny Suge Knight, którego podejście do rapowego biznesu cechowało się używaniem wyjątkowych i niepowtarzalnych metod (m.in. przy rozwiązywaniu kontraktów). Niestety "Straight Outta Compton" pod względem ról damskich nie wyróżnia się niczym niezwykłym. W świecie zdominowanym przez raperów i gangsterów kobiety pełnią raczej ozdobną rolę, niejednokrotnie ukazując swoje wdzięki (nie żebym specjalnie narzekał).
źródło: http://www.straightouttacompton.com
"Straight Outta Compton" to idealna pozycja dla początkujących graczy, którzy dopiero wchodzą do rap-gry. Gdyby tego rodzaju film powstał jakieś dziesięć czy piętnaście lat temu to zapewne zajarałbym się na maxa i dzisiaj wymieniałbym go jednym tchem wraz z resztą moich ulubionych produkcji. Niestety nie miałem tyle szczęścia co współczesne dzieciaki. Z pozycji człowieka nieuchronnie dążącego ku jesieni życia nie mogę w pełni cieszyć się "Straight Outta Compton", ponieważ bardzo rażą mnie zbyt oczywiste wady dzieła Graya. Trochę żałuję potencjału tego projektu, bo przy odrobinie szczęścia mogło być naprawdę dobrze.
źródło: http://www.straightouttacompton.com
Ocena: 6/10.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz