Nie będę ukrywał, że "Dazed and Confused" to jeden z najważniejszych filmów, jakie obejrzałem w swoim żywocie
na tym marnym łez padole. Długo zastanawiałem się czy spróbować napisać
recenzję tegoż arcydzieła wyreżyserowanego przez Richarda Linklatera. Obawiałem
się bowiem, iż nie będę w stanie wystarczająco dobrze przedstawić
mistrzowskiego, a jednocześnie niezwykle nostalgicznego klimatu filmu. Jednakże,
ponieważ w dalszym ciągu znajduję się pod silnym wpływem "Zapisków z 1001 nocy"
(szczególnie polecam inspirujący do działania wers: tysiąc szans, nie miej boja,
odwaga to nie wada) to postanowiłem skorzystać z rady Leszka i jednak
spróbować stworzyć kolejny krok na drodze ku nieśmiertelności. Mam świadomość,
że polski tytuł filmu ("Uczniowska balanga" – for fuck sake, really?) może
skutecznie dyskwalifikować produkcję Linklatera, przyczepiając jej łatkę
typowej, głupawej komedyjki przeznaczonej dla średnio inteligentnych
nastolatków. Nic bardziej mylnego! Jest to po prostu kolejny przejaw ignorancji
w tłumaczeniu, ponieważ oryginalny tytuł nawiązuje do piosenki Led Zeppelin, a
polscy tłumacze wyraźnie poszli na łatwiznę.
źródło: http://www.impawards.com |
Cała akcja "Dazed and Confused"
rozgrywa się na przestrzeni kilkunastu godzin ostatniego dnia roku szkolnego w
maju 1976 roku. Uczniowie lokalnego high school w Austin przygotowują się do
wieńczącego całoroczny trud epickiego melanżu organizowanego przez Pickforda
(Shawn Andrews). Niestety wskutek splotu niefortunnych zdarzeń impreza zostaje
odwołana, ale młodzież przecież nie lubi się nudzić, więc wkrótce powstaje
alternatywny plan imprezowy. W niejako drugim wątku skupiamy się natomiast na
przygodach freshmana Mitcha (Wiley
Wiggins), który dzięki uprzejmości Pinka (Jason London), niepokornego quaterbacka licealnej drużyny
futbolowej, ma okazję zakosztować prawdziwego imprezowego życia wraz ze
starszymi kolegami i koleżankami.
źródło: http://www.hollywood.com |
Na pierwszy rzut oka "Dazed and
Confused" może wydawać się zwyczajną komedią dla nastolatków, jakich nakręcono
już miliony. Dlaczego zatem film, którego co najmniej 90% akcji obraca się
wokół picia browarów i palenia jointów, jest w moim odczuciu tak wyjątkowy?
Otóż Richardowi Linklaterowi udało się bezbłędnie przenieść na taśmę filmową
nie tylko niezwykle ulotny klimat połowy lat 70-tych ubiegłego stulecia, ale
także jeszcze bardziej unikalny nastrój początku wakacji, który wszyscy
doskonale znamy z licealnych czasów (lub też z technikum – pozdro Grażka!). Pod
względem reżyser "Boyhood" bezapelacyjnie osiągnął mistrzostwo świata, a może
nawet kosmosu! Klimat "Uczniowskiej balangi" (jakiż ten tytuł jest słaby, ja pierdolę!)
udziela się na tyle mocno, że od razu mamy ochotę otworzyć piwerko i skręcić
sobie tłustego blanta z najlepszego towaru prostu z gorącego Meksyku. Z tego powodu "Dazed and Confused" nie mogę z czystym sercem polecić osobom będącym na narko-odwyku
lub które dopiero co wszyły esperal. Wracając jednakże do meritum należy
zauważyć, że Linklater wypełnił swoją produkcję hektolitrami młodzieńczego
hedonizmu, który może (a w sumie nawet powinien!) udzielić każdemu widzowi.
Oczywiście, mamy do czynienia ze specyficzną konwencją amerykańskiego high school
oraz dziwnymi tradycjami, które nie każdy w Polszy może kupić, ale klimat filmu
po prostu powalił mnie na kolana jak 0.7 wypite z gwinta na raz,
gdy na dworze panuje temperatura 40 stopni w cieniu.
źródło: http://www.hollywood.com |
Znakomity klimat filmu dobitnie
podkreśla wprost wybornie dobrana ścieżka dźwiękowa: Aerosmith, Deep Purple,
Alice Cooper, Bob Dylan, Black Sabbath, ZZ Top, KISS, Seals & Crofts,
Lynyrd Skynard – to imponująca wyliczanka tych najbardziej znanych. Chociaż
zgromadzenie tychże utworów pochłonęło znaczną część budżetu filmu to uważam, że
są one warte każdej wydanej monety. Imponująco trafne wybory! Jak już
wspominałem powyżej fabuła "Dazed and Confused" obraca wokół palenia jointów,
spożywania ogromnych ilości piwerek oraz bezcelowego, wakacyjnego snucia się
wśród miasta świateł, za którym chyba tęsknię obecnie najbardziej (jak dobitnie
zauważył Sokół z WWO: już nie te czasy,
kiedy piwo o tej porze w nocnym u sprzedawcy się kreśliło, się porobiło).
Naprawdę wiele oddałbym by móc ponownie cieszyć się specyficznym nastrojem
początku wakacji i szlajać bezcelowo po mieście od parasoli do pleneru. "Dazed
and Confused" wywołuje u mnie zawsze nostalgię za tamtymi czasami, kiedy jeszcze mieliśmy paszporty do młodości takie
radosne. Richard Linklater zapragnął odtworzyć klimat swojej młodości i
zrobił to po prostu bezbłędnie. Chciałbym kiedyś pochwalić się podobnym
osiągnięciem, ale póki co zostają mi jedynie marzenia. Warto także zwrócić
uwagę na dialogi, podszyte niekiedy głębszą refleksją. Jeśli miałbym stworzyć
ranking moich trzech ulubionych kwestii to zestawienie prezentowałoby się
następująco:
- legendarne all right, all right, all right Woodersona,
- komentarz Woodersona odnośnie dziewczyn z liceum: That's what I love about these high school girls, man. I get older, they stay the same age,
- krótki monolog Dawsona wygłoszony na futbolowym boisku.
źródło: http://www.hollywood.com |
Podobnie jak ścieżka dźwiękowa
aktorstwo wypada równie bezbłędnie. Jason London, wcielający się Pinka, zrobił
świetną robotę – od razu polubiłem tego sympatycznego quaterbacka, który nie okazał się fiutem dla młodszych kolegów (i ja podobnie, będąc licealnym freshmanem w IV LO przypadkowo poznałem seniorów, a raczej seniorki, które były w pytę bardzo - wielkie pozdro za ówczesną pomoc!).
Mogę jedynie wyrazić ubolewanie, że jego późniejsza kariera aktorska potoczyła
się raczej mocno średnio (niestety to zjawisko dotknęło wielu aktorów z "Dazed
and Confused" – smuteczek bardzo). Na równie wielkie propsy zasłużyli Shawn Andrews, grający zawsze wyluzowanego
Pickforda, Sasha Jenson (Dawson) oraz Rory Cochrane (Slater). Zajebiście fajną
kreację bez cienia lipy stworzył także młodociany Wiley Wiggins (freshman Mitch). Jeśli chodzi o płeć
piękną to warto wyróżnić Joey Lauren Adams (Simone), Milę Jovovich (Michelle),
Marissę Ribisi (Cyntia) aczkolwiek największy szacunek należy się Michelle
Burke za fantastyczną wprost role Jodi. Nie zapominajmy także o dwójce
sympatycznych nerdów, będących stale w tle głównej akcji: Adam Goldberg (Mike)
i Anthony Rapp (Tony). Chociaż na drugim planie pojawia się m.in. Ben Affleck
oraz Nicky Katt to jednakże jeden człowiek ukradł dla siebie cały film.
Debiutujący na dużym ekranie Matthew McConaughey wykreował Woodersona na jedną
z moich ulubionych postaci w dziejach kinematografii, którą zawsze będę
kojarzył z legendarnym tekstem all right,
all right, all right, ciekawą uwagą odnośnie dziewczyn z liceum oraz
epickim przywitaniem z Dawsonem. Jeśli ktoś zaczyna karierę filmową w tak
epicki sposób to wiadomo, że prędzej czy później dostanie Oscara.
źródło: http://www.hollywood.com |
"Dazed and Confused" to
znakomita, nostalgiczna podróż do połowy lat 70-tych ubiegłego stulecia.
Chociaż film Linklatera dotyczy uczniów high school w Austin to jednak w
trakcie projekcji dostarcza uniwersalnych wspomnień o wesołych i beztroskich
czasach licealnych wakacji, gdy wszystko było o wiele prostsze niż obecnie, a
znalezienie hajsu na pyszne, zimne piwerko lub sytego jointa były jedynymi
zmartwieniami zaprzątającymi umysł. Już niedługo wakacje (hahaha, śmieszny żart – dla kogo kogo, dla tego kogo), więc
jeśli macie ochotę przypomnieć sobie jak to kiedyś wyglądało to nie znajdziecie
lepszej pozycji. Absolutne arcydzieło i wieczne propsy dla Richarda Linklatera!
źródło: http://www.hollywood.com |
Ocena: 10/10.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz