Miasto nocą i to mi chodziło! Ileż to czasu w swoim życiu spędziłem
przemierzając bez żadnego wyraźnego celu CK i Kraków pośród świateł miasta! Chociaż
bardzo lubię słońce to jednak widok gwiazd zawsze potężnie mnie fascynował i
były takie okresy, że naprawdę dobrze zaczynałem się czuć dopiero po
zapadnięciu zmroku. Większość podróży to oczywiście legendarne po dziś dzień
odyseje alkoholowe (noc bywała taka
piękna, że ja nie mogłem ustać), ale zdarzały się przecież nieraz spacery
od sztukowni do sztukowni lub też wyjścia by sprawdzić czy rzeczywiście elegancko jest na ulicy. Niemal każde
miasto emanuje nocą unikalnym klimatem, którym przesiąknięte są ulice i
chodniki. To całkowicie inne życie od tego, które oglądamy w świetle dnia –
przecież tyle rzeczy nocą można tutaj
dostrzec. Czasem miałem możliwość zaobserwować historie tak absurdalne, niesamowite
czy wprost niewytłumaczalne, że naprawdę trudno je ogarnąć w jakikolwiek
sposób. I nie proście przypadkiem, żebym Wam zapodał jakąś nocną przypowieść,
ponieważ i tak w nią nie uwierzycie. Z tego miejsca wielkie pozdro dla
wszystkich, którzy mieli okazję towarzyszyć mi przy okazji tychże eskapad. Ale
abstrahując od prywaty i autobiograficznych, rozwlekłych ponad miarę wstępów,
przejdźmy do meritum. Dzisiaj na warsztat biorę reżyserski debiut Dana Gilroya
– "Nightcrawler". Swoją drogą fajnie zadebiutować w wieku 55 lat. Można? Jak
widać można!
źródło: http://www.impawards.com |
Jak się zapewne domyślacie (mam nadzieję, że Wasza inteligencja przewyższa temperaturę pokojową wyrażoną w stopniach Fahrenheita) akcja "Nightcrawlera"
rozgrywa się w większości w nocy. Louis Bloom (Jack Gyllenhaal) to drobny
złodziej parający się głównie kradzieżami złomu w Los Angeles. Jednakże jego
ambicje są dosyć wygórowane, gdyż wiele czasu poświęca na internetowe
samodoskonalenie (i nie chodzi tu akurat o oglądanie porno). Pewnej nocy Louis jest
świadkiem wypadku drogowego. Na miejscu zdarzenia błyskawicznie pojawia się ekipa wolnych
strzelców kręcąca materiał na potrzeby porannych wiadomości telewizyjnych.
Bloom, zafascynowany nocną pracą, niemal natychmiast postanawia wejść do
branży. Jak się szybko okazuje nasz bohater ma niezwykły talent, podparty
wyjątkowo silną motywacją.
źródło: http://www.fandango.com |
Na początek poruszę kwestię
tytułu: osobiście uważam, że o wiele lepiej było zostawić oryginalny (niech się
cebulaki edukują lingwistycznie!),
aczkolwiek w tym przypadku "Wolny strzelec" przynajmniej nawiązuje do fabuły
filmu. Jak na reżyserski debiut "Nightcrawler" od samego początku emanuje
znakomitym, unikalnym klimatem. Pod tym względem jest to z pewnością jedna z
najlepszych produkcji ostatnich lat. Wybitnie ukazana atmosfera nocnego życia w
Los Angeles to z pewnością ogromna zaleta filmu Dana Gilroya. Świetne zdjęcia
podparte solidną ścieżką dźwiękową (chociaż moim zdaniem "Drive" m.in. dzięki
Kavinsky’emu ma o wiele lepsze OST) zrobiły naprawdę dobrą robotę. Fabuła jest
naprawdę interesująca i, że tak się wyrażę, wyjątkowo nie wtórna. Fascynujący
świat ekip telewizyjnych kręcących krwawe wypadki, pożary oraz wybrane aspekty
przestępczości (najlepiej bezlitosne mordy dokonywane na zamożnych, białych
mieszkańcach przedmieść przez ubogie mniejszości latynoskie lub
afroamerykańskie) wciąga widza na całe dwie godziny. "Nightcrawler" bezlitośnie
obnaża mechanizmy współczesnej telewizji: w obliczu spadku oglądalności stacje
prześcigają w epatowaniu brutalnymi zbrodniami – i pamiętajcie, że dotyczy to
porannych wiadomości (telewidzowie dostają w ten sposób tematy do konwersacji w
trakcie dnia)!
źródło: http://www.fandango.com |
Oczywiście bezwzględność udziela
się także poszczególnym operatorom, którzy zamiast ratować ludzkie życie
starają się znaleźć jak najlepsze i najbardziej krwiste ujęcie (momentami jest
naprawdę brutalnie). Ludzkie truchła są po prostu znakomitą okazją do
zarobienia pieniędzy, a im więcej krwi w nagraniu (oczywiście najlepiej
zamożnych WASP), tym więcej monet. Nie trzeba chyba dodawać, że w powyższym
procederze bryluje główny bohater "Nightcrawler". Wraz z poprawą sytuacji
materialnej (najbardziej dobitny przejaw tego procesu to zamiana starej Toyoty
Tercel na nowiutkiego, krwiście czerwonego Dodge’a Challengera SRT) Louis staje
się coraz bardziej nieczułym i bezwzględnym operatorem. Tak naprawdę dla realizacji
swoich ambitnych celów Bloom jest w stanie zrobić wszystko. W mojej opinii jest
to wyjątkowo udana postać, aczkolwiek trudno ją polubić (bo w sumie za co?). Z
pewnością na ogromne brawa zasłużył Jack Gyllenhaal. Genialna wprost rola –
zapamiętam ją na długie lata. Aktor znacznie schudł na potrzeby filmu, aby jak
najbardziej upodobnić się do własnej koncepcji postaci Blooma. Gyllenhaal nadał
Louisowi bardzo osobisty charakter: oprócz unikalnego wyglądu warto zwrócić
uwagę na momentami wysublimowany, a przeważnie beznamiętny sposób wysławiania
się bohatera czy też jego mimikę. Chociaż "Nightcrawler" opiera się zasadniczo
na barkach Gyllenhaala to na drugim planie z pewnością można wyróżnić Rene
Russo grającą pazerną na wzrost oglądalności szychę z lokalnej stacji
telewizyjnej. Muszę przyznać, że początkowo podchodziłem do jej angażu bardzo
sceptycznie, ale okazało się to całkowicie nieuzasadnione. Czasem w tle
pojawiał się Bill Paxton, biegający z kamerą niczym Ben Johnson - solidna rola
drugoplanowa. Z kolei Riz Ahmed wcielający się w Ricka, przydupasa Blooma, jest
w mojej opinii taki sobie. Z powodu lenistwa i wrodzonej ułomności tej postaci
mógłby ją zagrać jakiś Latynos albo Mos Def tak jak w "16 Blocks" (aczkolwiek bardzo lubię Mos Defa jako rapera). I to w
zasadzie wszystko, ponieważ reszta bohaterów na ekranie pojawia się raczej
epizodycznie.
źródło: http://www.fandango.com |
"Nightcrawler" dostarczył mi
dokładnie tego, czego spodziewałem się po produkcji Dana Gilroya. Niebanalny
temat, znakomicie oddane realia nocnego życia w Los Angeles, świetne kreacje
aktorskie oraz solidne OST to przepis na świetne kino, do którego mam zamiar
wracać co jakiś czas. Naprawdę dawno nie oglądałem filmu, który tak sugestywnie
budził we mnie potrzebę przemierzania miasta nocą. Pozycja obowiązkowa, w
szczególności dla tych, którzy uwielbiają podróżować do kresu nocy wśród miasta
świateł.
źródło: http://www.fandango.com |
Ocena: 8/10.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz