Recenzję planowałem rozpocząć od
frazy: Mam dosyć mieszane uczucia
odnośnie filmów i seriali medycznych. Jednakże niemal w tej samej chwili,
gdy rodził się koncept początku, zdrowy rozsądek krzyknął tak mocno, że aż
zatrzęsły się ściany mojego nieskromnego apartamentu na dziewiątym piętrze w
bloku: Hipokryto totalny, a osiem sezonów "House M.D." obejrzało się samo? Gdzieżeś
był wtedy? Mózg ci się wyłączył? Wobec potęgi i trafności tegoż argumentu
ugiąłem się i postanowiłem zweryfikować zdanie otwierające. A zatem errata: mam dosyć
mieszane uczucia odnośnie filmów i seriali medycznych, których głównych
bohaterem nie jest aspołeczny, sarkastyczny mizantrop uzależniony od Vicodinu. Lepiej?
Na pewno bardziej zgodnie z prawdą. Nie byłem nigdy zafascynowany "Ostrym Dyżurem",
chociaż oglądałem go sporo w dzieciństwie (kiedyś nie było internetu i tylu
kanałów, co dzisiaj – true story), a
potem nie jarałem się "Grey’s Anatomy". W zasadzie jedyny, poza "House M.D.",
serial rozgrywający się w szpitalu, który zrobił na mnie ogromne wrażenie to
genialne "Garth Marenghi’s Darkplace" – aczkolwiek jest to całkowicie inna
bajka i praktycznie nie związana z medycyną w rozumieniu tradycyjnym. Z tychże powodów dosyć
niemrawo zbierałem się do obejrzenia filmu "Bogowie", chociaż zewsząd
dochodziły głosy jakaż to wspaniała produkcja itp. Jednakże ponieważ nie mam
skłonności do ulegania masowej histerii miałem to głęboko we dupie. Czarę
przepełniła dopiero odważna deklaracja mojej serdecznej koleżanki z
Tarnobrzega oraz jej hipoteza, iż produkcja Łukasza Palkowskiego może urzec
nawet moje wybredne gusta. Powiedziałem: zobaczymy!
I oto zobaczyłem.
źródło: http://www.filmweb.pl |
Jak wszyscy już pewnie wiedzą "Bogowie" to historia czołowego polskiego kardiochirurga schyłkowego okresu
PRL, czyli prof. (a wtedy jeszcze docenta) Zbigniewa Religi (Tomasz Kot). Odważny,
młody lekarz po stażu w USA często podejmuje ryzykowne decyzje by ratować
ludzkie życie. Jednakże w czasach skostniałej, ludowej medycyny nie znajduje zrozumienie u kolegów. Marzeniem
Religi jest przeprowadzenie transplantacji serca, aczkolwiek po nieudanej
próbie prof. Molla (Władysław Kowalski) tego rodzaju operacja staje się tematem
tabu w środowisku. Gdy przełożony naszego bohatera, prof. Sitkowski (Jan
Englert) oświadcza, że dopóki jest żyw nie zezwoli na tak ryzykowną operację w
jego przybytku, Religa pakuje manatki i przenosi się do Zabrza by spróbować od
zera zrealizować swoje marzenie.
źródło: http://www.filmweb.pl |
Na seans wybrałem się w
poniedziałek, w godzinach wieczornych, do krakowskiego kina Mikro. Nie
spodziewałem się tłumów, licząc, że jak sala zapełni się w połowie to będzie
dobrze. Rzeczywistość jednakże zweryfikowała moje oczekiwania: sala wypełniona
była do ostatniego miejsca, a na dodatek obsługa sprzedała więcej biletów
(czyżby lewe hajsy?) i trzeba było dostawić kilka krzeseł. Gdy światła zgasły i rozpoczęła się projekcja, zacząłem się zastanawiać czy sponsorów będzie więcej niż
na "Mieście 44". O dziwo, nie! Zamiast rzeszy sponsorów wymieniono jedynie
jedną firmę, będącą mecenasem
produkcji (oczywiście mogę podać jej nazwę za drobną opłatą – przecież mi
również hajs musi się zgadzać!).
Pierwsza rzecz, jaką należy odnotować odnośnie samego filmu, to fakt, że wciąga
i to bardzo. Kompletnie nie spodziewałem się, iż pomimo tak obcej z mojego
punktu widzenia tematyki, zanurzę się na dwie godziny w świecie Religi. Reżyser
Łukasz Palkowski (w dorobku całkiem niezły "Rezerwat") nakręcił "Bogów" bardzo
nowocześnie, wyraźnie inspirując się hollywoodzkimi produkcjami. Nie mogło się
oczywiście obyć bez wspólnego budowania kliniki, zabawnego rekrutowania personelu,
nieoczekiwanych zbiegów okoliczności czy też muzycznych wstawek. Przeważnie
ogląda się to znakomicie, akcja pędzi w zawrotnym tempie, a widz nie może
narzekać na nudę. I to właśnie chodzi i w tym tkwi niemal cały przepis na
sukces! Uważam, że "Bogów" można bez najmniejszego przypału eksportować by
odnieśli również sukces poza granicami Polszy.
źródło: http://www.filmweb.pl |
"Bogowie" znakomicie oddają
realia PRL – wielkie brawa za te wszystkie stare auta, meblościanki i duszne partyjne
biura. Przy czym klimat poprzedniego ustroju nie przytłacza widza mentalnie.
Nie szukajcie tu ciężkich motywów typu Janek
Wiśniewski padł. Religa unika ówczesnej władzy, ograniczając kontakty do
niezbędnego minimum (chociaż Artur Dziurman w roli zabrzańskiego dygnitarza
wypada bardzo sympatycznie). Film idealnie łączy w sobie lekkość oraz humor z
momentami naprawdę poważnymi. Dialogi są naprawdę doskonałe i nieraz wywoływały
salwy śmiechu na widowni (mój ulubiony: A
kim pan jest? Aaa, akurat tędy przechodziłem). Trudno mi powiedzieć
cokolwiek o realizmie operacji, tutaj musiałbym zasięgnąć konsultacji w mieście
ŁDZ, aczkolwiek po liczbie filmowych ekspertów wymienionych w napisach
końcowych muszę wnioskować, że było dobrze. Oczywiście nie da się ukryć, że "Bogowie" mają także pewne wady. Momentami film wydawał mi się trochę zbytnio
teledyskowy i zanadto uproszczony. Również zbieg okoliczności, który pozwolił
pozyskać fundusze na działalność kliniki jest raczej mało realistyczny,
aczkolwiek mało wiem o duchu tamtych czasów. Część wykorzystanych piosenek jest
wprost uderzająco trywialna i naprawdę sądzę, że można było zrobić lepszą
robotę przy ścieżce dźwiękowej. I na koniec jeszcze jeden, nie do końca poważny
przytyk: obsada pielęgniarek jest zbyt idealna!
źródło: http://www.filmweb.pl |
Przechodząc do oceny wysiłków
aktorskich od razu należy stwierdzić, że "Bogowie" to teatr jednego aktora.
Rola Tomasza Kota jest po prostu nie do zapomnienia! Nie dość, że aktor
upodobnił się do prof. Religi fizycznie (charakterystyczne przygarbienie, fryzura oraz
chód) to jeszcze znakomicie odegrał wszelkie emocje targające wybitnym
chirurgiem (jak on pięknie rzuca bluzgami!). Kot udowadnia tym samym, że jeżeli
nie gra w totalnym gównie i naprawdę się postara, aktorski Olimp ma na
wyciągnięcie ręki. Z powodu konstrukcji scenariusza postać Religi jest
najjaśniejszą gwiazdą, a Tomasz Kot dodatkowo sprawił, że jej blask przyćmiewa
wszystko inne. Naprawdę, dawno nie widziałem tak wybitnej roli męskiej w
polskiej kinematografii. Warto tutaj zauważyć, że "Bogowie" odchodzą od
laurkowego przedstawienia profesora Religi. Nasz bohater poświęca rodzinę dla
swojego marzenia, a gdy odnosi porażki chleje na umór – zaprawdę, chwała za to
twórcom! Na drugim planie nie ma większego szału, bo naprawdę trudno się
wyróżnić, gdy Tomasz Kot jest w tak wybornej formie. Zawsze fajnie zobaczyć
reprezentantów starszego pokolenia: Jana Englerta (czemu tak rzadko?!) oraz
Mariana Opanię. Młodzież także spisuje się całkiem solidnie i warto wyróżnić
sympatycznego Piotra Głowackiego (Marian Zembala) czy choćby Szymona Warszawskiego
(Andrzej Bochenek). Brawa należą się również Magdalenie Czerwińskiej,
wcielającej się w niełatwą rolę żony herosa. Na koniec warto odnotować występ
Mariana Paździocha Ryszarda Kotysa w roli naczelnego adwersarza i hejtera docenta Religi.
źródło: http://www.filmweb.pl |
"Bogowie" to znakomite kino i
jedna z największych pozytywnych niespodzianek w tym roku. Jeżeli macie
jakiekolwiek wątpliwości by obejrzeć film Łukasza Palkowskiego to porzućcie te
mrzonki i ruszajcie natychmiast do najbliższego kina. Świetny Tomasz Kot,
wspinający się na aktorski Parnas oraz niezwykle wciągająca fabuła pozwolą Wam
zapomnieć o rzeczywistości na bite dwie godziny. Naprawdę warto! Mam nadzieję,
że dzięki takim właśnie produkcjom polska mainstreamowa kinematografia odbije się wreszcie od
dna.
Słynne zdjęcie Jamesa Stanfielda dla "National Geographic" źródło: http://ngm.nationalgeographic.com |
Ocena: 8/10.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz