niedziela, 14 września 2014

"The Long Good Friday"



Ostatnimi czasy miałem zamiar po cichu kontynuować przegląd kinematografii związanej z szeroko pojętą kwestią irlandzką, aczkolwiek postanowiłem nie afiszować się z tym faktem, gdyż moje plany często są brutalnie weryfikowane przez szarą, codzienną rzeczywistość. I w tym przypadku wydawało się, że będzie podobnie, gdyż po przeczytaniu recenzji "The Long Good Friday" na portalu film.org.pl zapałałem ogromną ochotą by obejrzeć film Johna Mackenzie. Jak słusznie zauważył autor tekstu, w Polszy wspomniana produkcja cieszy się dosyć niewielką popularnością. Co więcej, muszę przyznać, że do momentu lektury nigdy nie słyszałem o tym filmie. W totalnym zalewie hollywoodzkiej tandety można przeoczyć najprawdziwsze perełki prosto z Wysp Brytyjskich. Jednakże zanim przejdziemy do zachwytów nad "The Long Good Friday" jeszcze jedna uwaga. Tym razem los okazał się dosyć przewrotny, bowiem gdy wydawało się, że przegląd produkcji związanych z Irlandią zatrzyma się na magicznej cyfrze jeden, okazało się, że "Długi Wielki Piątek" idealnie wpasowuje się do rankingu najlepszych filmów dotyczących szeroko pojętej kwestii irlandzkiej.
źródło: http://www.impawards.com
Harold Shand (Bob Hoskins) to znakomicie prosperujący gangster, który karierę zaczynał na samym dole przestępczej hierarchii. Po latach wytrwałej pracy wspiął się na londyński kryminalny Olimp. Dzięki wyeliminowaniu najgroźniejszych przeciwników zapewnił miastu dekadę spokoju oraz przyczynił się do prosperity półświatka. Jednakże ambicje Harolda sięgają znacznie dalej. Pod koniec lat 70-tych Londyn jest jednym z najpoważniejszych kandydatów do Igrzysk Olimpijskich ’88. Shand postanawia wykorzystać nadarzającą się okazję i dzięki wsparciu finansowemu ze strony amerykańskiej mafii pragnie przejąć grunty pod najbardziej intratne inwestycje. Jednakże w momencie, gdy finalizacja transakcji wydaje się być na wyciągnięcie ręki, a gangsterzy z USA bawią z wizytą w Londynie, misterny plan zaczyna się sypać. Z nieznanych przyczyn zaczynają ginąć najbardziej zaufani ludzie Harolda, a on sam ledwie uchodzi z życiem z zamachu bombowego.
źródło: http://www.imdb.com
Na początku muszę pochwalić "The Long Good Friday" za znakomity scenariusz, który trzyma widza w napięciu aż do napisów końcowych. Naprawdę, w porównaniu do współczesnego filmowego gunwa, warto czasem sięgnąć po nieznane szerzej klasyki gatunku. Niestety z powodu konstrukcji fabularnej tak naprawdę niewiele można zdradzić na temat rozwoju akcji. Nie mogę nawet podać pierwotnego tytułu filmu, ponieważ sam w sobie zawiera jeden z największych spoilerów w dziejach (znajdziecie go w dziale trivia na IMDb). Jak można było w ogóle wpaść na taki pomysł? Chociaż z drugiej strony oceniam, że gdyby produkcję wypuszczono w Polsce pod oryginalnym tytułem bez tłumaczenia, to niewiele osób wiedziałoby o co chodzi. "The Long Good Friday" przedstawia Londyn trzymany w garści przez potężnego gangstera. W kieszeni Shanda siedzą nie tylko lokalni politycy, ale także przedstawiciele dumnego Scotland Yardu. Jednakże wystarczy jeden niezwykle przypadkowy zbieg okoliczności by mozolnie budowane imperium zaczęło chwiać się w posadach. Film Johna Mackenzie doskonale oddaje realia metropolii z końca lat 70-tych ubiegłego stulecia i co ciekawe odważnie ukazuje homoseksualizm jednej z czołowych postaci. Wraz z bohaterami przemierzamy mniej popularne zakątki Londynu, odwiedzając między innymi legendarne Brixton utrwalone na wieki wspaniałą piosenką The Clash. Poziom przemocy, chociaż nie ma jej tak naprawdę zbyt wiele, jest momentami wprost porażający. Pomysł Harolda związany z rzeźnią to doskonałość sama przez się, ale prawdziwie imponuje jedno z morderstw dokonanych w filmie. Pod względem brutalności i naturalizmu zalicza się w pewnością do Top 10 w dziejach kinematografii.
źródło: http://www.imdb.com
"The Long Good Friday" to także galeria znakomitych postaci. Oczywiście ekran zdominował Harold Shand w wykonaniu zmarłego niestety w tym roku Boba Hoskinsa. Znakomicie napisana postać: niby wielki oraz rozsądny gangster, ale borykający się z okresowymi skłonnościami do niekontrolowanych erupcji agresji i idiotycznych zachowań w stylu rozkapryszonego dziecka. Z biegiem filmu zaślepiony wiarą we własną potegę Shand zaczyna coraz bardziej tracić kontakt z rzeczywistością, Wielkie oklaski dla brytyjskiego aktora i ogromny szacunek za tę rolę. Jeżeli chcecie docenić kunszt aktorski Boba Hopkinsa zwróćcie uwagę na ostatnią scenę filmu, która rozgrywa się praktycznie bez słów. Abstrahując od popisów aktorskich jest to jeden z najlepszych finałów, jakie miałem okazję oglądać kiedykolwiek. Victoria, jako dziewczyna gangstera, to także doskonale napisana postać. Wreszcie dostajemy piękną i jednocześnie ogarniętą życiowo kobietę będącą czymś w rodzaju głosu rozsądku dla Harolda, a nie jak to mawiają w krakowskim MPK monotematyczną, tępą niunię. A w roli Victorii…Helen Mirren! Ogromne oklaski, w duecie z Hoskinsem widać ekranową chemię w najczystszej postaci. Na drugim planie, co się rzadko zdarza, jest prawdziwie wybornie. Chciałbym na pewno wyróżnić Dereka Thompsona (Jeff) oraz Paula Freemana (Colin). Dobrą robotę zrobił również P.H. Moriarty (Razors) i bardzo charakterystyczny Eddie Constantine (Charlie). Dla współczesnych widzów niejakim zaskoczeniem może być natomiast fakt, że "The Long Good Friday" to debiut Pierce’a Brosnana na wielkim ekranie. Irlandczyk wypowiada co prawda jedną kwestię, ale każde jego pojawienie się w filmie jest znakomite.
źródło: http://www.imdb.com
"The Long Good Friday" to naprawdę znakomite kino, a za dodatkowy bonus należy uznać wybitną ścieżkę dźwiękową. Spoglądając na współczesne, miałkie produkcje zastanawiam się co poszło nie tak i dlaczego nie można w większym stopniu skorzystać z tak wspaniałego dziedzictwa? Przykładowo uważam, że "London Boulevard" będący znakomitą produkcją opartą na totalnej chujowiźnie książkowej, bardzo wiele czerpie z najlepszych tradycji angielskiego kina gangsterskiego, aczkolwiek wylano na niego hektolitry hejtingu. Jeśli macie zatem ochotę obejrzeć coś naprawdę wybitnego nie wahajcie się włączyć "The Long Good Friday".
Young & Beautiful ;)
(źródło: http://www.imdb.com)

Ocena: 9/10.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz