Jim Jarmusch jest dla mnie jednym
z najbardziej oryginalnych reżyserów we współczesnej kinematografii. Któż
bowiem inny wpadłby na pomysł nakręcenia filmu, którego bohaterowie przez
półtorej godziny piją kawę i palą papierosy i co najlepsze, świetnie się to
ogląda? Albo opowieści o czarnym samuraju wykonującym zlecenia dla włoskiego
mafiosa średniego szczebla? Nawet jeśli Jarmusch zabiera się za zwyczajne
tematy obyczajowe, wychodzi z tego coś niezwykle interesującego – polecam w
szczególności "Broken Flowers". Tym razem nasz oryginał postanowił dorzucić
swoją cegiełkę do tematu wampiryzmu w kinie. Tematu, jak wszyscy doskonale
wiemy, niezwykle popularnego i charakteryzującego się prawdziwą mnogością
interpretacji. Nie mam ambicji opisywać historii całego nurtu, bo zapewne moja
wiedza jest tak naprawdę szczątkowa, a zgłębienie wszystkich najważniejszych
dzieł gatunku zajęłoby zbyt wiele mojego cennego czasu. Niemniej, z wyjątkiem
pewnej haniebnej sagi, wydaje mi się, że gdzieś od czasów "Draculi 2000" ogarnąłem
wszystkie kluczowe produkcje kinowe, a ponadto mogę pochwalić się znajomością
pięciu sezonów "True Blood".
źródło: http://www.impawards.com |
O ile nie jesteście retardami, zapewne domyśliliście się, że
głównymi bohaterami "Only Lovers Left Alive" są wampiry. Adam (Tom Hiddleston)
i Eve (Tilda Swinton) żyją już w wielowiekowym związku i co jakiś czas
porzucają się, aby pobyć troszkę w samotności. Adam, będąc miłośnikiem muzyki i
wszelkiego sprzętu grającego, zamieszkuje opuszczoną dzielnicę Detroit, gdzie
spędza noce na komponowaniu nowych utworów i kolekcjonowaniu unikatowych gitar.
Z kolei Eve poświęciła życie książkom, których całkiem pokaźną kolekcję udało
się jej zgromadzić w Tangerze. Dosyć długi okres rozłąki sprawia, iż nasi
bohaterowie zaczynają za sobą tęsknić, co jak łatwo przewidzieć skutkuje
rychłym spotkaniem. I w zasadzie na tym można zakończyć opis fabuły najnowszego
filmu Jarmuscha.
©2014 Sony Pictures Classics. All Rights Reserved. |
Jeśli mieliście do czynienia z
filmami o wampirach przepełnionymi akcją, walkami z ludźmi albo wilkołakami i
prawdziwym ekranowym Armagedonem, to "Only Lovers Left Alive" wprowadzi Was w
najprawdziwszą konfuzję. Napisać, że na ekranie niewiele się dzieje to
zdecydowanie za mało. Jarmusch ograniczył filmową akcję niemal do minimum,
przez co jego film wydaje się niezwykle poetycki. Już sam początek, kiedy
oglądamy na przemian piękne sekwencje Adama i Eve, zwiastuje czego można się
spodziewać po całości. Dla mnie wypadło to niemal doskonale, ale mam
świadomość, że zaraz nad filmem zaczną pastwić się hejterzy (tak jak w przypadku doskonałego "Only God Forgives"). Minimalizm
fabularny był niezwykle trafionym zabiegiem, ponieważ pozwala się skupić widzom
na bohaterach, a nie na wtórnym fragowaniu
wilkołaków. Ponadto Jarmusch naprawdę postarał się, aby film nabrał doskonałego
klimatu. Imponujące zdjęcia oraz znakomicie dobrana muzyka potrafią zdziałać
najprawdziwsze cuda. Jestem po prostu zachwycony ścieżką dźwiękową, a nocne
zdjęcia opustoszałych ulic Detroit przywołały najlepsze skojarzenia z "Drive".
Również osadzenie części akcji w Tangerze wydaje mi się strzałem w dziesiątkę.
Moim zdaniem warto przytoczyć opinię samego reżysera o tym marokańskim mieście:
Tanger został zgwałcony przez każdą
możliwa kulturę. Jest jak dziwka, z której każdy korzysta, a ona wciąż jest
nieprzenikniona i należy tylko do siebie (wywiad dla „Gazety Wyborczej” z 7
marca 2014).
©2014 Sony Pictures Classics. All Rights Reserved. |
Jak zwykle Jarmusch podszedł do
tematu oryginalnie. Jego wampiry co prawda gardzą ludzkością określając jej
przedstawicieli mianem zombie, ale
krew zdobywają kupując ją na lewo od lekarzy, którym potrzebny jest pieniądz. Prowadząc
samotne życie w praktyce nie istnieją dla współczesnego świata. Zarówno Adama,
jak i Eve, cechuje pogarda dla kultury masowej – myślę, że w obu postaciach
jest bardzo wiele samego Jarmuscha. Ponadto w przeciwieństwie do większości
modnych produkcji wampiry prawie nie dysponują wachlarzem unikalnych
umiejętności zapewniających supremację podczas eksterminacji gatunku ludzkiego.
Jedynie z opowieści naszych bohaterów dowiadujemy się o ich przeszłości, bowiem
Jarmusch nie zdecydował na wprowadzenie flashbacków.
Z pewnością zwiększyłyby znacznie budżet filmu, a przecież czytałem, iż i tak
było niezwykle ciężko dopiąć finansowo całą produkcję. I tu w zasadzie pojawia
się jedyny zarzut jaki mogę postawić "Only Lovers Left Alive". Troszkę za dużo
się tu wspomina różnych postaci historycznych, co może raczej dziwić,
zważywszy, że oba wampiry wydają się kompletnymi odludkami. Niemniej nie jest
to poważna wada, to może malutki przytyk w stronę Jarmuscha. Aktorstwo wypada
znakomicie. Między parą głównych bohaterów widać najprawdziwszą ekranową
chemię. Tom Hiddleston i Tilda Swinton zasłużyli na ogromne brawa! Na drugim
planie też jest bardzo ciekawie. Z pewnością po raz kolejny wyróżniła się Mia
Wasikowska (Ava), chociaż pojawia się w zasadzie tylko w kilku scenach. John
Hurt (Marlowe) to aktor, którego klasy nie trzeba opisywać. Na koniec chciałbym
pochwalić dwóch przedstawicieli ludzkiej rasy: bardzo zabawnego Jeffreya
Wrighta (dr Watson) oraz Antona Yelchina (Ian), wcielającego się w głównego
pomagiera Adama.
©2014 Sony Pictures Classics. All Rights Reserved. |
Jeżeli szukacie filmu, który
pozwoli Wam odpocząć od nawału bezsensownej akcji, niepotrzebnych twistów oraz nadmiaru CGI, to szczerze
polecam "Only Lovers Left Alive". Nieśpieszna narracja, minimalizm fabularny,
perfekcyjna dbałość o wygląd poszczególnych scen, doskonałe aktorstwo oraz
znakomita ścieżka dźwiękowa to wszystko, co tym razem zaoferował widzom Jim
Jarmusch. Jak dla mnie bomba!
©2014 Sony Pictures Classics. All Rights Reserved. |
Ocena: 8/10.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz