Jakoś nigdy specjalnie
nie fascynowałem się sportami motorowymi. Co prawda czasem
oglądałem WRC i żywiłem spory szacunek do Collina McRae,
aczkolwiek nie wkręciłem się w ten biznes zbyt mocno. Sytuacja
zmieniła się diametralnie wraz występami Roberta Kubicy w Formule
1. Oczywiście jak przystało na typowego Janusza zostałem
sezonowcem Roberta i zacząłem namiętnie oglądać wszystkie Grand
Prix. Jednakże po jakimś czasie początkowy zapał osłabł, ale
mimo to od czasu do czasu lubię sobie obejrzeć jakiś wyścig.
Niemniej w czasie przygody z Formułą dowiedziałem się co nieco o
tej elitarnej dyscyplinie. Nazwiska takie jak Jackie Stewart, Alain
Prost czy Ayrton Senna przestały brzmieć obco. Dlaczego o tym
wszystkim wspominam? Ponieważ dziś na warsztat biorę aktualną
nowość kinową, czyli "Rush", w Polszy występujący pod
tytułem "Wyścig". Swoją drogą, gdy po raz pierwszy
zobaczyłem filmowi plakat i umieszczony na nim tytuł ogarnęła
mnie lęk i odraza. Od razu pomyślałem bowiem, że jest to jakiś
remake albo wariacja na temat fatalnego "Driven" z
Sylvestrem Stallone. Na szczęście bliższe przyjrzenie się fabule
"Wyścigu" rozwiało wszelkie wątpliwości i fobie.
źródło: http://www.impawards.com |
Film Rona Howarda
opowiada o rywalizacji dwóch niezwykle utalentowanych kierowców:
Austriaka Nikiego Laudy (Daniel Brühl)
oraz Brytyjczyka Jamesa Hunta (Chris Hemsworth). Bohaterów poznajemy
w 1970 roku, kiedy jeżdżąc w podrzędnej Formule 3 dopiero
zaczynają budować własne legendy. Wraz z Laudą i Huntem w iście
zawrotnym tempie przemierzamy lata 70-te by skupić się na roku
1976, w którym obaj kierowcy zawzięcie walczyli o tytuł mistrza
świata Formuły 1. Howard skupia się nie tylko na bezwzględnej
rywalizacji sportowej, ale przedstawia również życie prywatne
herosów kierownicy oraz kierujące nimi motywacje.
źródło: http://www.rushmovie.com/ |
Lauda i Hunt to sportowcy
z kompletnie innej bajki. W zasadzie za ich jedyną wspólną cechę
można uznać wyjątkową bezczelność. Lauda, wywodzący się z
bogatej austriackiej rodziny, to pracoholik, który chce mieć
dopracowany najdrobniejszy detal techniczny w aucie. Przed każdym GP
oblicza prawdopodobieństwo własnej śmierci i rygorystycznie trzyma
się przyjętych norm. Niki nie jest specjalnie towarzyski (czasami
to prawdziwy kutas), dlatego nie cieszy się szczególną sympatią
kibiców, innych kierowców czy nawet własnego teamu. Z kolei Hunt
to prawdziwa dusza towarzystwa, niestroniąca od wszelakich używek
(na pierwszym planie oczywiście kobiety i alkohol). Brytyjczyka mało
interesują techniczne osiągi bolidów, ale braki stara się
nadrobić agresywną jazdą po torze. Mimo pozornego luzu Hunt przed
każdym wyścigiem womituje ze stresu. Niezwykle ciekawym zabiegiem
było wprowadzenie komentarza z offu obu kierowców, dzięki któremu
poznajemy ich punkt widzenia. Twórcom filmu należą się ogromne
brawa za obsadę dwóch głównych ról. Hemsworth i Brühl
nie tylko pod względem fizycznym idealnie pasują do swoich postaci.
Na ekranie widać prawdziwą chemię między aktorami, a ich
prześmiewcze konwersacje to prawdziwy miód. Generalnie ogromną
zaletą filmu są dialogi – większość jest naprawdę świetnie
napisana i autentycznie zabawna. Jednakże nie pomyślcie czasem, że
"Rush" jest komedią – choć scena z Laudą prowadzącym
samochód należący do dwóch Włochów wyraźnie ma poprawić
widzowi humor. Momentami film Howarda zamienia się w naprawdę
gorzkie kino, a i mocnych scen nie brakuje. Wypadki na torze ukazano
z pełnym realizmem, więc bądźcie przygotowani na krew,
makabryczne złamania otwarte i paskudne poparzenia.
źródło: http://www.rushmovie.com/ |
Formuła
1 nie zajmuje w "Rush" dominującej pozycji, ponieważ
zdecydowanie więcej miejsca poświęcono na portretowanie bohaterów.
Mimo to sekwencje wyścigów nakręcono naprawdę doskonale! Tor
oglądamy nie tylko z perspektywy zwykłego widza, ale także oczami
Hunta/Laudy, czy też z nadwozia bolidu. Na mnie największe wrażenie
wywarły jednakże ujęcia kręcone na ciasnych szykanach i
zakrętach. Naprawdę nie sposób odmówić dynamiki i wizualnego
mistrzostwa ekipie Howarda. Jak na razie widać same zalety, więc
warto postawić pytanie czy "Rush" ma jakiekolwiek wady?
Otóż pierwszy zarzut jaki nasuwa mi się na myśl to trochę nadmierna teledyskowość. Oczywiście rozumiem zamysł twórców,
ponieważ do ukazania jest sześć lat rywalizacji, a film trwa
tylko ponad dwie godziny. Jednakże momentami wydawało mi się, że
można by troszeczkę zwolnić, ponieważ "Rush" zapierdala
jak Hunt na ostatnich okrążeniach GP Japonii. Nie jest to może wielka wada, niemniej nie
pozwoliła mi podnieść oceny filmu ponad to co znajdziecie na dole.
W tym miejscu chciałbym również skrytykować nadmierną sielskość
niektórych scen – głównie chodzi mi o relację Laudy z jego
ukochaną. Jak dla mnie trochę za dużo lukru, ale jeśli tak było
naprawdę to pozostaje tylko pozazdrościć Nikiemu tak wspaniałej i
wyrozumiałej partnerki (nie wspominając już o jej nieprzeciętnej
urodzie).
źródło: http://www.rushmovie.com/ |
Jak
wspomniałem powyżej kreacje Hemswortha i Brühla
zasługują na ogromne oklaski. Nie chcę wyróżniać któregokolwiek
z nich, ponieważ w mojej opinii obaj spisali się znakomicie
wcielając się w tak odmienne charaktery. Na szczęście również
na drugim planie nie uświadczymy lipy i przypału. Role kobiece są
naprawdę spoko, ale jeśli miałbym wybierać to zdecydowanie
przedkładam Alexandrę Marię Larę nad Olivię Wilde. Sorry, ale
Trzynastka nie jest w moim typie, chociaż gdy pojawiła się na
ekranie ledwie ją poznałem. Bardzo klawo zobaczyć na ekranie
Juliana Rhind-Tutta (Bubbles), którego uwielbiam od czasów serialu
"Keen Eddie". Równie fajne wrażenia mam z kreacji
Pierfrancesco Favino, który wcielił się w Claya, doświadczonego
kolegę Laudy z teamu. Aktor dostał kwestię, która po prostu made
my day – coś w
stylu: kierowca z niego
średni, ale jebaka znakomity.
Na koniec wielkie wyróżnienie dla Christiana McKaya (lord Hesketh),
ponieważ jego kreacja wniosła bardzo wiele do mojego sposobu
postrzegania brytyjskich parów.
źródło: http://www.rushmovie.com/ |
"Rush"
to naprawdę doskonały film, aczkolwiek ma pewne wady, które nie
pozwalają mi wystawić wyższej oceny (chociaż zabrakło niewiele).
Niemniej w kinie bawiłem się świetnie, a co najważniejsze nawet
po wyjściu z sali czułem się bardzo dobrze. Historia zaciętej
rywalizacji Laudy i Hunta została przedstawiona w niezwykle
interesujący sposób, dzięki czemu "Wyścig" może
spodobać się nawet osobom mającym o Formule 1 nikłe pojęcie. W
kategorii filmu o sporcie prymat "Any Given Sunday" w
dalszym ciągu pozostaje niezagrożony, chociaż "Rush" w
roli pretendenta był kilkakroć większym zagrożeniem niż
powszechnie hołubione "Moneyball" sprzed paru lat. Jeśli
będziecie się zastanawiać na co wybrać się do kina w
najbliższych dniach, to "Wyścig" mogę polecić bez
przypału.
źródło: http://www.rushmovie.com/ |
Ocena:
wyjątkowo mocarne 7/10.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz