Na zakończenie
tegorocznego Letniego Taniego Kinobrania postanowiłem obejrzeć film
zdecydowanie lżejszy gatunkowo, ponieważ odczuwałem już wyraźne
zmęczenie poważnymi tematami. "Seven Psychopaths"
przykuło moją uwagę z dwóch powodów. Po pierwsze ze względu na
osobę reżysera – Martina McDonagha, człowieka odpowiedzialnego
za genialne "In Bruges" (nigdy nie pytajcie proszę o
polski tytuł) oraz w miarę zabawnego "The Guard". Drugą,
i może nawet ważniejszą przyczyną, była natomiast imponująca
obsada: Colin Farrell, Christopher Walken, Sam Rockwell, Woody
Harrelson, Michael Pitt, Tom Waits oraz Olga Kurylenko. To naprawdę
robi wrażenie! W szczególności, gdy jest się fanem Farrella,
Walkena i Harrelsona, a na dodatek od czasu do czasu lubi się
popatrzeć na panią Kurylenko (abstrahując od hejtów na jej
grę aktorską). Liczyłem zatem na przyzwoite kino rozrywkowe, ale
raczej wybitnej produkcji nie przeczuwałem.
źródło: http://www.impawards.com |
"Seven Psychopaths",
podobnie jak pewien film z Cage'm, obraca się wokół postaci
hollywoodzkiego scenarzysty-alkoholika. Marty (Colin Farrell),
pogrążając się w oparach alkoholu, przeżywa właśnie kryzys
twórczy. Na dodatek jego relacje z dziewczyną (Abbie Cornish)
ulegają stopniowej degradacji. Szansą na wyjście z niemocy staje
się scenariusz filmu o tytułowych siedmiu psychopatach. Niemniej
naszemu bohaterowi pisanie idzie jak po grudzie. Ależ od czego się
przyjaciele! Najlepszy kumpel Marty'ego, Billy (Sam Rockwell),
postanawia wyciągnąć kolegę z alkoholowo-twórczego kryzysu i co
rusz podrzuca mu masę fabularnych pomysłów. Jednakże wskutek
niefortunnego zbiegu okoliczności chłopcy wplątują się w
kryminalną aferę i muszą stawić czoła siepaczom bezwzględnego
Charliego (Woody Harrelson).
źródło: http://collider.com |
"Seven Psychopaths"
to dziwny film. Obejrzałem bowiem pierwszą (bardzo dobrą swoją
drogą) scenę i już byłem gotów sklasyfikować dzieło McDonagha
jako lekką, wielowątkową komedię kryminalną. A jednak nie:
typowo polewkowa tonacja została momentami podlana bardzo gorzkimi i
poważnymi zwrotami akcji (m.in. sceny w szpitalu), które trochę
zaburzają lekką konwencję całości. Inną cechą
charakterystyczną "Seven Psychopaths" jest totalna
nierówność. Obok motywów wysoce upośledzonych, których niestety
nie brakuje, pojawiają się wątki prawdziwie genialne – moim
faworytem jest historia o mściwym kwakrze. Ponadto film McDonagha
niemal epatuje brutalnością, co z pewnością należy uznać za
zaletę. Ogromne wrażenie zrobiła na mnie scena śmierci hipisa –
a to zdarza się naprawdę rzadko. Wracając do upośledzonych
motywów: podobnie jak w "Killing Them Softly" bohaterowie
trudnią się porywaniem psów. Tym razem jednakże nie wywożą ich
na Florydę, lecz oddają je właścicielom, inkasując spore
nagrody. Rozumiem, że w kraju tak specyficznym jak USA takie rzeczy
mogą mieć miejsce, ale nie jest to jeszcze powód bym musiał
oglądać je na ekranie.
źródło: http://collider.com |
W zasadzie nie jestem w
stanie zrozumieć dlaczego co rusz publika w kinie wybuchała
śmiechem. Dialogi nie były aż tak błyskotliwe i zabawne –
przynajmniej dla mnie, niemniej ja już dawno zgorzkniałem. Ponadto
wydawało mi się, że wszystko jest robione na siłę i zdecydowanie
brakuje naturalności, a przede wszystkim świeżości. Spójrzmy na
przykład na zabawne intro filmu: dwóch gangsterów średniego
szczebla czyhających na ofiarę i toczących ze sobą dysputę o
postrzale w twarz. Ale tak naprawdę czyż nie widzieliśmy już
takich obrazków w przeszłości? Niemniej zakończenie tejże sceny
wydaje mi się wysoce ironiczne. W pewnym momencie akcja filmu traci
kompletnie jakikolwiek sens, a poczynania bohaterów cechuje brak
logiki. Zupełnie jak w scenariuszu pomysłu Billy'ego, który de
facto staje się samospełniającą przepowiednią. Wydaje mi się
po prostu, że twórcom wyraźnie zabrakło pomysłu na zakończenie
"Seven Psychopaths" i dlatego właśnie pod koniec film
zamienia się w nie wiadomo co.
źródło: http://collider.com |
A jak wypadła na ekranie
wymieniona we wstępie galeria sław? Otóż z uwagi na sympatię do
Colina Farrella odbieram jego występ pozytywnie, niemniej
zdecydowanie nie jest to rola na poziomie "London Boulevard"
czy wspomnianego "In Bruges". Niestety nie jest to również
scenariusz z tej samej ligi, więc trudno czepiać się aktora.
Farrell hańby sobie nie przyniósł, ale również jakoś specjalnie
się nie wyróżnił. A przecież wcielając się w
alkoholika-scenarzystę mierzył się z legendą Cage'a! Przez
większość część filmu wydawało mi się, że twórcy
nie wykorzystali do końca ogromnego potencjału Christophera Walkena.
Wiadomo powszechnie, że tak doskonały aktor robi różnicę samym
pojawieniem się na ekranie, ale w "Seven Psychopaths"
powinien zostać lepiej pokierowany. Tego zarzutu nie można postawić
natomiast Woody'emy Harrelsonowi, który bardzo dobrze zagrał
brutalnego gangstera kochającego nad życie swojego pieska. Niemniej
wyróżnienie za najlepszy występ bezapelacyjnie zgarnia Sam
Rockwell. Nie chcę spoilować, toteż napiszę tyle, że zagrał
postać może z deka przegiętą, ale naprawdę należy docenić jego
warsztat aktorski. Jeśli chodzi o postacie drugoplanowe, to
większość z nich pojawia się na chwilę, przez co trudno
kogokolwiek specjalnie pochwalić.
źródło: http://collider.com |
Trudno powiedzieć jak
miał wyglądać finalny kształt "Seven Psychopaths" w
zamyśle Martina McDonagha. Dostrzegam bowiem wyraźną dychotomię
pomiędzy uderzeniem w tony totalnie komediowe a zrobieniem filmu
serio. Niestety reżyser nie był w stanie zdecydować się w którą
stronę ostatecznie pójść, więc jego dzieło przechyla się raz w
jedną, raz w drugą stronę. A stojąc nad przepaścią nie jest
łatwo utrzymać stabilny poziom, stąd poważne wahania scenariusza.
Mimo wszystko zdecydowanie bardziej przypadło mi do gustu "Killing
Them Softly", które zachowuje o wiele większą wewnętrzną
spójność. Naprawdę szkoda mi to pisać, ale "Seven
Psychopaths" było najgorszym filmem, jaki miałem okazję
obejrzeć w tegorocznej edycji Letniego Taniego Kinobrania w
krakowskim Kinie pod Baranami. Zwykle oglądanie filmów na dużym
ekranie podnosi ich ocenę, toteż strach pomyśleć, jaką notę
wystawiłbym po seansie na kompie lub w TV.
źródło: http://collider.com |
Ocena: 5/10 (głównie
za historię o kwakrze).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz