środa, 27 lutego 2019

"The Favourite"/"Faworyta" (2018)


But a favour is a breeze that shifts direction all the time.

Kiedy zaczynam pisać niniejszą recenzję wyniki tegorocznych Oscarów są już powszechnie znane, a więc gwoli sprawiedliwości wspomnę jedynie, że statuetkę w kategorii najlepszy film przytulił recenzowany ostatnio "Green Book". Czy był to wybór absolutnie bezdyskusyjny i najbardziej trafny wspominałem troszeczkę w poprzednim tekście, ale postaram się uzasadnić swoją opinię również teraz (choć nadal nie obejrzałem jeszcze wszystkich nominowanych). Tym razem na warsztat trafiła natomiast kolejna z ośmiu produkcji wybranych przez Akademię. "The Favourite" (w Polszy po prostu "Faworyta") w reżyserii Yorgosa Lanthimosa, która zebrała naprawdę pokaźną liczbę oscarowych nominacji – dokładnie dziesięć: najlepszy film, reżyseria, aktorka pierwszoplanowa (Olivia Colman), aktorka drugoplanowa (Rachel Weisz i Emma Stone), zdjęcia, scenariusz oryginalny, scenografia, kostiumy oraz montaż. Jak już dzisiaj wiemy plan został wykonany jedynie w 10% przez Olivię Colman. Warto wspomnieć, że "Faworyta" dostała także Złotego Globa za najlepszą pierwszoplanową rolę kobiecą (przy 5 nominacjach) oraz aż siedem nagród BAFTA (przy jedenastu nominacjach). Z dotychczasowej twórczości greckiego reżysera miałem okazję zapoznać się z trzema filmami: "Kynodontas" ("Kieł") oraz recenzowanymi tutaj "Lobster" i "The Killing of a Sacred Deer". Muszę przyznać, że seans każdej z tych produkcji był niezapomnianym, wręcz kompletnie wyjątkowym przeżyciem i takie właśnie miałem oczekiwania wobec "Faworyty".
© Twentieth Century Fox Film Corporation.
Akcja filmu rozgrywa się na początku XVIII wieku na angielskim dworze królewskim. Anglia, rządzona przez schorowaną i niestabilną emocjonalnie królową Annę (Olivia Colman), uwikłała się w kontynentalną wojnę z Francją o sukcesję hiszpańską. Dzięki potężnym wpływom małżonki Sarah (Rachel Weisz), John Churchill 1. książę Marlborough (Mark Gatiss), może oddać się beztroskiej wojaczce i odnosić legendarne zwycięstwa jak choćby pod Blenheim w 1704 roku. Niemniej sytuacja na dworze zaczyna ulegać nieoczekiwanej zmianie, gdy w pałacu pojawia się daleka i uboga krewna dotychczasowej faworyty. Abigail (Emma Stone) zaskarbia sobie sympatię monarchini, aczkolwiek jednocześnie staje się łakomym kąskiem dla lorda Harleya (Nicholas Hoult) bezwzględnego przywódcy stronnictwa Torysów, któremu marzy się obalenie rządu Wigów.
© Twentieth Century Fox Film Corporation.
Pomimo wykorzystania prawdziwych historycznych postaci "Faworyta" oczywiście nie jest stuprocentowo wierna historii (aczkolwiek w ogólnym zarysie odzwierciedla faktyczny przebieg zdarzeń na angielskim dworze). Niemniej produkcję Yorgosa Lanthimosa ogląda się po prostu świetnie z uwagi choćby na niezwykły klimat oraz wyjątkowo czarne, wisielcze poczucie humoru oraz absurdalne wydarzenia na ekranie (jak choćby pełne emocji wyścigi kaczek i homarów, walka na pomidory czy zabawy z liczną populacją królików). Osobna kwestia to znakomite i niezwykle cięte, zabawne dialogi, które przyniosły mi naprawdę sporo radości (a przecież bardzo trudno zaspokoić moje wysublimowane poczucie humoru). Angielski dwór jawi się jako miejsce wypełnione po brzegi przez zaburzenia psychiczne, seksualne perwersje, korupcję, zdradę i chwiejne układy, gdzie gwałty popełniane przez gentlemenów są na porządku dziennym, a schorowana królowa jest bezwolną kukiełką w rękach wyjątkowo sprawnej manipulatorki lady Sarah. I chociaż Abigail jawi się na początku jako nieśmiała, prostoduszna i życzliwa dziewczyna pragnąca szczerze ulżyć królowej Annie w cierpieniu, to jednak rywalizacja z daleką krewną oraz liczne (a przede wszystkim bolesne) upokorzenia wyzwalają w niej najgorsze instynkty.
© Twentieth Century Fox Film Corporation.
Podzielenie filmu na krótkie, kilkunastominutowe rozdziały okazało się również strzałem w dziesiątkę – ciężko odczuwać znużenie, gdy skupiamy się na jednym epizodzie, a potem przeskakujemy do kolejnego (oczywiście poszczególne części tworzą jedną, wielką całość). W "Faworycie" bardzo łatwo ponadto odnaleźć wiele scen perełek, ale zwróćcie uwagę na genialną scenę rozgrywającą się w obskurnym burdelu. W zasadzie jest to chyba najpodlejsze miejsce w całym filmie (chociaż pod względem moralnym lordowie i damy nie za bardzo odstają). Przy tej okazji warto napisać parę słów o olśniewającej wręcz scenografii oraz kostiumach (w pełni zasłużone nominacje do Oscara w obu kategoriach i kompletnie niezasłużone porażki z "Black Panther"). Film kręcono głównie w pięknie zachowanym XVII-wiecznym pałacu Hatfield z epickim wprost ogrodem, położonym w angielskim hrabstwie Hertfordshire. Przedstawione na ekranie wnętrza, oświetlane jedynie przez światło dzienne lub świecie, zrobiły na mnie kolosalne wrażenia i uważam, że jest to kolejny doskonały powód, aby polecić Wam "Faworytę". Ale jak doskonale wiemy pałac to nie tylko piękne wnętrza i dzieła sztuki, ale także tajne przejścia oraz pomieszczenia gospodarcze. Do kręcenia scen rozgrywających się w kuchni wykorzystano wnętrza królewskiego pałacu w Hampton Court, w hrabstwie Surrey. To naprawdę robi wrażenie! Kostiumy ekranowych bohaterów wyglądały równie znakomicie i naprawdę ciężko zrozumieć mi werdykt Akademii w tej kategorii.
© Twentieth Century Fox Film Corporation.
Pod względem fabularnym, ale także przede wszystkim aktorskim, "Faworyta" jawi się jako wyjątkowo feministyczna produkcja. Zdecydowana większość męskich bohaterów odgrywa na dworze marginalne role lub jest po prostu słupami w przedsięwzięciach o wiele ambitniejszych kobiet. Wyjątek stanowi lord Harley, w którego świetnie wcielił się Nicholas Hoult tworząc żadną władzy postać, która jednocześnie budzi odrazę/pogardę, a zarazem fascynuje. Przykładowo książę Marlborough w wykonaniu Marka Gatissa ogranicza się do wojaczki poza granicami Anglii i malwersacji finansowych. Jednakże przejdźmy do najważniejszych postaci. Olivia Colman, wcielająca się w rozkapryszoną i schorowaną królową Annę, w pełni zasłużyła na swojego Oscara. Osobiście nie uważam, żeby Glen Close zagrała lepiej, a oglądałem już przecież "The Wife". Ekranowa władczyni Anglii to z jednej strony osoba o usposobieniu wyjątkowo chwiejnego emocjonalnie dziecka, przeważnie niezdolna do podejmowania samodzielnych decyzji, ale także od czasu do czasu potrafiąca postawić na swoim. Olivia Colman doskonale wczuła się w huśtawkę nastrojów swojej bohaterki, nadając jej również tragiczny rys wynikający z licznych poronień i śmierci dzieci. Z kolei Rachel Weisz, grająca lady Sarah, postawiła na bezwzględną przebiegłość, dosłowne dążenie do celu po trupach i wyrafinowany czarny humor. W jej postaci odnalazłem bardzo wiele fascynującej perwersji i nie płakałbym, gdyby otrzymała Oscara za najlepszą rolę drugoplanową. Rola Emmy Stone, również nominowanej w tej kategorii, także przypadła mi do gustu. W szczególności warto zwrócić uwagę na fajnie zagraną ewolucję od szczerej dobrotliwości po kompletne wyrachowanie, niemniej zawsze podszyte strachem. Na koniec pragnę uhonorować Horatia, Najszybszą Kaczkę w Mieście, za najlepszy występ w kategorii zwierzę.
© Twentieth Century Fox Film Corporation.
"Faworyta" jest dla mnie filmem o wiele odważniejszym, brutalniejszym, a przede wszystkim zabawniejszym niż oscarowy "Green Book". Produkcja Yorgosa Lanthimosa wydaje się być zdecydowanie niegrzeczna, stylowa i jakoś nie odniosłem wrażenia, że jest to kolejna wersja tej samej historii o żmudnym procesie zdobywania wzajemnego szacunku i rodzenia się tolerancji. Na tę chwilę, gdyby zależało to ode mnie, "Faworyta" zgarnęłaby najważniejszą statuetkę na tegorocznej gali, a z łaskawości dorzuciłbym również wyróżnienia w paru innych kategoriach (przede wszystkim za scenografię i kostiumy – no, ale niełatwo konkurować z CGI).
© Twentieth Century Fox Film Corporation.
Ocena: 8/10.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz