wtorek, 16 października 2018

"Zimna wojna"/"Cold War" (2018)


 Dwa serduszka cztery oczy łojojoj
Co płakały we dnie w nocy łojojoj
Czarne oczka co płaczecie, że się spotkać nie możecie
Że się spotkać nie możecie, łojojoj

Kiedy piszę tę recenzję za oknem mojej krakowskiej rezydencji roztacza się panorama wyjątkowo chłodnego, a często deszczowego początku października (o jakże tęskno za bezlitosnym słońcem maltańskiego nieba!), natomiast w Polszy trwa pompowanie balonika związanego z "Zimną wojną" w reżyserii Pawła Pawlikowskiego. Po niewątpliwym sukcesie na Festiwalu Filmowym w Cannes (nagroda za najlepszą reżyserię oraz nominacja do Palme d’Or) i trochę mniejszym na przecież o wiele bardziej prestiżowym Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni (Złote Lwy za najlepszy film, a także nagrody za dźwięk i montaż), Komisja Oscarowa poprzez aklamację wybrała 'Zimną wojnę" na polskiego kandydata do w kategorii najlepszy film nieanglojęzyczny. Ponieważ tym razem Paweł Pawlikowski nie poruszył niewygodnego tematu relacji polsko-żydowskich (vide "Ida"), nie tylko nikogo nie wkurwił, ale także udało mu się uzyskać uznanie obecnie panującego reżimu (tako rzecze minister kultury Piotr Gliński: Wydaje się, że wybór komisji jest dość oczywisty. Gratuluję twórcom i producentom „Zimnej wojny”, która bez wątpienia jest dobrym kandydatem do Oscara – wypowiedź z 24 września 2018 roku). No cóż, a jeszcze nie dawno reżyser opowiadał o liście niepożądanych artystów, na której miał zaszczyt się znajdować, jednocześnie dostając wsparcie finansowe ze strony PISF – boże, jak śmiesznie! Wygląda na to, że Polsza jest krajem nonsensu i absurdu. Niemniej, wracając do wspomnianego pompowania balonika, to chyba jego szczytem są dywagacje o szansach Joanny Kulig na Oscara za najlepszą rolę pierwszoplanową. Zanim jednakże dołączymy do bezrefleksyjnego lizania się po fiutach sprawdźmy, czy są ku temu jakiekolwiek podstawy.
źródło: https://www.imdb.com
Początkowo "Zimna wojna" koncentruje się na trudach tworzenia państwowego zespołu pieśni i tańca "Mazurek" (oczywisty odpowiednik "Mazowsza"), którego główną misją staje się ocalenie od zapomnienia zróżnicowanego folkloru polskiej wsi. Pod koniec lat 40-tych XX wieku Irena (Agata Kulesza) i Wiktor (Tomasz Kot), pod czujnym okiem partyjnego namiestnika Kaczmarka (Borys Szyc), rozpoczynają serię przesłuchań mających wyłonić najbardziej utalentowanych członków zespołu. Już od pierwszego występu uwagę pianisty przykuwa momentami bezczelna, lecz utalentowana Zula (Joanna Kulig). Z czasem fascynacja dziewczyną przeistacza się w burzliwy romans rozgrywający się na przestrzeni kilkunastu lat.
źródło: https://www.imdb.com
Doskonale pamiętam pierwszą myśl, gdy zobaczyłem na ekranie napisy końcowe "Zimnej wojny": To już? Co tak krótko? I rzeczywiście, chociaż akcja rozgrywa się na przestrzeni kilkunastu lat w różnych państwach, to film Pawła Pawlikowskiego trwa zaledwie niecałe półtorej godziny (dokładnie 88 minut). Takie rozwiązanie powoduje oczywiście, że twórcom nie udało uniknąć się wprost uwielbianej przeze mnie fragmentaryczności. "Zimna wojna" to po prostu zbiór różnych scen ze zmieniającymi się datami i miejscami, które w zamierzeniu reżysera miały składać się na spójną opowieść. Od razu muszę dodać, że luki fabularne pomiędzy poszczególnymi sekwencjami musicie wypełnić własną wyobraźnią, ponieważ żadnej oficjalnej wykładni nie uświadczycie. Jakkolwiek potrafię docenić odwagę zastosowania tak nieoczywistego rozwiązania w epoce odwrotu od rozumu, to jednak efekt końcowy budzi u mnie mieszane uczucia. Przeskoki między latami pozostawiają w niektórych momentach o wiele za dużo pustki, a dodatkowo sprawiają (przynajmniej w mojej opinii) dosyć solidne nadwyrężenie spójności fabularnej "Zimnej wojny". Po prostu dla mnie opowieść przedstawiona w taki sposób średnio się klei. Pewien problemem stanowią dla mnie także niektóre ekranowe wydarzenia o małym prawdopodobieństwie zaistnienia w siermiężnej, ludowej rzeczywistości, ale przyjmuję do wiadomości, że w uniwersalnym filmie o miłości są one dopuszczalne.
źródło: https://www.imdb.com
Pomimo negatywnego wydźwięku poprzedniego akapitu nie mogę stwierdzić, że "Zimna wojna" jest filmem nieudanym. Paweł Pawlikowski miał swoją wizję nakręcenia tej produkcji, a ja najzwyczajniej w świecie jej nie kupiłem. Niemniej z opinii zasłyszanych w różnych krakowskich przybytkach rozpusty i pijaństwa, a także w komunikacji miejskiej słyszę, że profanom się to przeważnie podoba. Z pewnością "Zimna wojna" jest w obecnym momencie najlepszym polskim kandydatem do Oscara. Jeżeli pominiemy uprzedzenia fabularne i nadmierną fragmentaryczność to otrzymamy zakrawającą na uniwersalną opowieść o miłości mimo wszelkich przeciwności, granic czy ustrojów ludowo-demokratycznych. Dla mnie największą zaletą "Zimnej wojny" są wspaniałe zdjęcia autorstwa Łukasza Żala oraz niezwykle klimatyczny wygląd poszczególnych scen – nie sposób odmówić Pawlikowskiemu niebywałego talentu w tej dziedzinie. Dodatkowy plus to oczywiście popisy taneczne oraz zróżnicowana ścieżka dźwiękowa zawierająca piosenki ludowe, pieśni wielbiące Stalina czy jazzowe improwizacje.
źródło: https://www.imdb.com
Pisząc o aktorstwie nie sposób nie zacząć od nowej polskiej gwiazdy niemalże już światowego formatu, czyli Joanny Kulig. Rola Zuli jest w jej wykonaniu naprawdę niebanalna, nieoczywista i bardzo interesująca, ale czy to wszystko wystarczy na Oscara? Osobiście śmiem wątpić, a ponieważ mamy dopiero październik jeszcze wiele może się wydarzyć (niemniej mam świadomość ile razy dotychczas pomyliłem się w swoich przewidywaniach). Partnerujący jest Tomasz Kot wypadł naprawdę spoko (pozdro Grażka!), ale wydaje mi się, że Wiktor mógł być o wiele ciekawszą postacią, a romans rozgrywający się między parą trochę bardziej namiętny. Agata Kulesza zagrała na typowym dla siebie bardzo dobrym poziomie. Z pewnych względów warto jednakże poświęcić trochę więcej uwagi występowi Borysa Szyca, który dostał do zagrania wyjątkowo jednowymiarowa, sztampową postać komunistycznego karierowicza. Mimo wszystko ekranowy Kaczmarek to postać zdecydowanie bardziej żywa niż chyba zamierzali scenarzyści, i w tym miejscu brawa dla wychodzącego z niebytu chujowej kinematografii aktora.
źródło: https://www.imdb.com
Z pewnością "Zimna wojna" nie jest filmem aż tak wybitnym, jak się niektórym wydaje, ale także nie jest produkcją kompletnie nieudaną. Muszę przyznać, że o wiele bardziej podobała mi się "Ida" i dlatego też tym razem Paweł Pawlikowski otrzyma niższą notę. Piękne zdjęcia nie zawsze mogą wynagrodzić niespójność i fragmentaryczność, aczkolwiek mam nadzieję, że Akademii nie będzie to specjalnie przeszkadzać.
źródło: https://www.imdb.com
Ocena: 6/10.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz