Dwa serduszka cztery oczy łojojoj
Co płakały we dnie w nocy łojojoj
Czarne oczka co płaczecie, że się spotkać nie możecie
Że się spotkać nie możecie, łojojoj
Co płakały we dnie w nocy łojojoj
Czarne oczka co płaczecie, że się spotkać nie możecie
Że się spotkać nie możecie, łojojoj
Kiedy piszę tę recenzję za oknem
mojej krakowskiej rezydencji roztacza się panorama wyjątkowo chłodnego, a
często deszczowego początku października (o jakże tęskno za bezlitosnym słońcem
maltańskiego nieba!), natomiast w Polszy trwa pompowanie balonika związanego z "Zimną wojną" w reżyserii Pawła Pawlikowskiego. Po niewątpliwym sukcesie na
Festiwalu Filmowym w Cannes (nagroda za najlepszą reżyserię oraz nominacja do
Palme d’Or) i trochę mniejszym na przecież o wiele bardziej prestiżowym Festiwalu Polskich Filmów
Fabularnych w Gdyni (Złote Lwy za najlepszy film, a także nagrody za dźwięk i
montaż), Komisja Oscarowa poprzez aklamację wybrała 'Zimną wojnę" na polskiego
kandydata do w kategorii najlepszy film nieanglojęzyczny. Ponieważ tym razem
Paweł Pawlikowski nie poruszył niewygodnego tematu relacji polsko-żydowskich (vide "Ida"), nie tylko nikogo nie
wkurwił, ale także udało mu się uzyskać uznanie obecnie panującego reżimu (tako
rzecze minister kultury Piotr Gliński: Wydaje
się, że wybór komisji jest dość oczywisty. Gratuluję twórcom i producentom
„Zimnej wojny”, która bez wątpienia jest dobrym kandydatem do Oscara – wypowiedź
z 24 września 2018 roku). No cóż, a jeszcze nie dawno reżyser opowiadał o liście
niepożądanych artystów, na której miał zaszczyt się znajdować, jednocześnie
dostając wsparcie finansowe ze strony PISF – boże, jak śmiesznie! Wygląda
na to, że Polsza jest krajem nonsensu i absurdu. Niemniej, wracając do
wspomnianego pompowania balonika, to chyba jego szczytem są dywagacje o
szansach Joanny Kulig na Oscara za najlepszą rolę pierwszoplanową. Zanim
jednakże dołączymy do bezrefleksyjnego lizania
się po fiutach sprawdźmy, czy są ku temu jakiekolwiek podstawy.
źródło: https://www.imdb.com |
Początkowo "Zimna wojna" koncentruje
się na trudach tworzenia państwowego zespołu pieśni i tańca "Mazurek"
(oczywisty odpowiednik "Mazowsza"), którego główną misją staje się ocalenie od
zapomnienia zróżnicowanego folkloru polskiej wsi. Pod koniec lat 40-tych XX
wieku Irena (Agata Kulesza) i Wiktor (Tomasz Kot), pod czujnym okiem partyjnego
namiestnika Kaczmarka (Borys Szyc), rozpoczynają serię przesłuchań mających
wyłonić najbardziej utalentowanych członków zespołu. Już od pierwszego występu
uwagę pianisty przykuwa momentami bezczelna, lecz utalentowana Zula (Joanna
Kulig). Z czasem fascynacja dziewczyną przeistacza się w burzliwy romans
rozgrywający się na przestrzeni kilkunastu lat.
źródło: https://www.imdb.com |
Doskonale pamiętam pierwszą myśl,
gdy zobaczyłem na ekranie napisy końcowe "Zimnej wojny": To już? Co tak krótko? I rzeczywiście, chociaż akcja rozgrywa się
na przestrzeni kilkunastu lat w różnych państwach, to film Pawła Pawlikowskiego
trwa zaledwie niecałe półtorej godziny (dokładnie 88 minut). Takie rozwiązanie
powoduje oczywiście, że twórcom nie udało uniknąć się wprost uwielbianej przeze
mnie fragmentaryczności. "Zimna wojna" to po prostu zbiór różnych scen ze
zmieniającymi się datami i miejscami, które w zamierzeniu reżysera miały
składać się na spójną opowieść. Od razu muszę dodać, że luki fabularne pomiędzy
poszczególnymi sekwencjami musicie wypełnić własną wyobraźnią, ponieważ żadnej
oficjalnej wykładni nie uświadczycie. Jakkolwiek potrafię docenić odwagę
zastosowania tak nieoczywistego rozwiązania w epoce odwrotu od rozumu, to
jednak efekt końcowy budzi u mnie mieszane uczucia. Przeskoki między latami
pozostawiają w niektórych momentach o wiele za dużo pustki, a dodatkowo
sprawiają (przynajmniej w mojej opinii) dosyć solidne nadwyrężenie spójności
fabularnej "Zimnej wojny". Po prostu dla mnie opowieść przedstawiona w taki
sposób średnio się klei. Pewien problemem stanowią dla mnie także niektóre
ekranowe wydarzenia o małym prawdopodobieństwie zaistnienia w siermiężnej,
ludowej rzeczywistości, ale przyjmuję do wiadomości, że w uniwersalnym filmie o
miłości są one dopuszczalne.
źródło: https://www.imdb.com |
Pomimo negatywnego wydźwięku
poprzedniego akapitu nie mogę stwierdzić, że "Zimna wojna" jest filmem
nieudanym. Paweł Pawlikowski miał swoją wizję nakręcenia tej produkcji, a ja
najzwyczajniej w świecie jej nie kupiłem. Niemniej z opinii zasłyszanych w
różnych krakowskich przybytkach rozpusty i pijaństwa, a także w komunikacji
miejskiej słyszę, że profanom się to
przeważnie podoba. Z pewnością "Zimna wojna" jest w obecnym momencie najlepszym
polskim kandydatem do Oscara. Jeżeli pominiemy uprzedzenia fabularne i nadmierną
fragmentaryczność to otrzymamy zakrawającą na uniwersalną opowieść o miłości
mimo wszelkich przeciwności, granic czy ustrojów ludowo-demokratycznych. Dla
mnie największą zaletą "Zimnej wojny" są wspaniałe zdjęcia autorstwa Łukasza
Żala oraz niezwykle klimatyczny wygląd poszczególnych scen – nie sposób
odmówić Pawlikowskiemu niebywałego talentu w tej dziedzinie. Dodatkowy plus to oczywiście
popisy taneczne oraz zróżnicowana ścieżka dźwiękowa zawierająca piosenki
ludowe, pieśni wielbiące Stalina czy jazzowe improwizacje.
źródło: https://www.imdb.com |
Pisząc o aktorstwie nie sposób
nie zacząć od nowej polskiej gwiazdy niemalże już światowego formatu, czyli
Joanny Kulig. Rola Zuli jest w jej wykonaniu naprawdę niebanalna, nieoczywista
i bardzo interesująca, ale czy to wszystko wystarczy na Oscara? Osobiście śmiem
wątpić, a ponieważ mamy dopiero październik jeszcze wiele może się wydarzyć
(niemniej mam świadomość ile razy dotychczas pomyliłem się w swoich
przewidywaniach). Partnerujący jest Tomasz Kot wypadł naprawdę spoko (pozdro
Grażka!), ale wydaje mi się, że Wiktor mógł być o wiele ciekawszą postacią, a
romans rozgrywający się między parą trochę bardziej namiętny. Agata Kulesza
zagrała na typowym dla siebie bardzo dobrym poziomie. Z pewnych względów warto
jednakże poświęcić trochę więcej uwagi występowi Borysa Szyca, który dostał do
zagrania wyjątkowo jednowymiarowa, sztampową postać komunistycznego
karierowicza. Mimo wszystko ekranowy Kaczmarek to postać zdecydowanie bardziej
żywa niż chyba zamierzali scenarzyści, i w tym miejscu brawa dla wychodzącego z
niebytu chujowej kinematografii aktora.
źródło: https://www.imdb.com |
Z pewnością "Zimna wojna" nie
jest filmem aż tak wybitnym, jak się niektórym wydaje, ale także nie jest
produkcją kompletnie nieudaną. Muszę przyznać, że o wiele bardziej podobała mi
się "Ida" i dlatego też tym razem Paweł Pawlikowski otrzyma niższą notę. Piękne
zdjęcia nie zawsze mogą wynagrodzić niespójność i fragmentaryczność, aczkolwiek
mam nadzieję, że Akademii nie będzie to specjalnie przeszkadzać.
źródło: https://www.imdb.com |
Ocena: 6/10.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz