Dzisiaj, z typową dla mnie
nonszalancją oraz nie przywiązywaniem wagi do aktualnych wydarzeń, zajmiemy się
największym, międzynarodowym sukcesem polskiej kinematografii ostatnich lat,
czyli oscarową "Idą". Wiele wody w Silnicy musiało upłynąć zanim udało mi się
wreszcie obejrzeć utytułowaną produkcję w reżyserii Pawła Pawlikowskiego. Z
czego wynikała moja daleko posunięta indolencja? Nie mam pojęcia, pewnie jestem
kompletnie leniwy, ponieważ po zdobyciu Oscara "Ida" została wznowiona w niemal
każdym krakowskim kinie nie będącym kinoplebsem.
Jednakże dopiero w trakcie podróży do Warszawy, z nieukrywanym zaskoczeniem,
odkryłem, iż Lux Express dysponuje niezwykle aktualnym repertuarem filmowym i
postanowiłem wykorzystać nadarzającą się okazję. Z tego miejsca pozdro dla przewoźnika za
ofertę na czasie oraz możliwość spożywania gorących napojów bez ograniczeń.
źródło: http://www.impawards.com |
Oczywiście, urodziwszy się w
mieście słynnego pogromu z lipca 1946 roku, mam świadomość, iż niektóre
środowiska zbojkotują "Idę" z powodu tematyki, której dotyka film. Otóż jest to
bowiem historia o Żydach. Na początku lat 60-tych ubiegłego stulecia młoda
nowicjuszka Anna (Agata Trzebuchowska) tuż przed złożeniem ślubów zakonnych
zostaje oddelegowana na kilka dni pod opiekę jedynej żyjącej krewnej. Czas
spędzony z ciotką Wandą (Agata Kulesza), byłą prokurator, a obecnie sędziną, ma
pomóc dziewczynie podjąć ostateczną decyzję odnośnie pozostania w zakonie. Chociaż
nie można powiedzieć, aby między obiema paniami wytworzyła się szczególna
chemia to Wanda zabiera Annę w podróż w rodzinne strony, by poznała tragiczne
dzieje swojej rodziny.
źródło: http://www.ida-movie.com/ |
Nawiązując do początku
poprzedniego akapitu niektóre środowiska zapewne uznały przyznanie Oscara "Idzie" za kolejny, tym razem jawny, przejaw syjonistyczno-masońskiego spisku,
którego celem ostatecznym jest zdobycie całkowitej władzy nad światem przy
kompletnym wyniszczeniu narodu polskiego. Tymże paranoikom z chęcią poleciłbym
lekturę Cmentarza w Pradze Umberto Eco, ale ponieważ iloraz ich inteligencji
nie przekracza zwykle temperatury pokojowej, obawiam się, że wyciągnięcie
właściwych wniosków nie byłoby możliwe. Zarzuty o szkalowaniu dobrego imienia
narodu polskiego są również wyssane z dupy. Nie potrafię zrozumieć dlaczego
niektórzy prawdziwi Polacy pragną
jedynie gloryfikować, kompletnie zapominając o ciemnej stronie okupacji – szmalcownikach,
kolaborantach, denuncjacjach na Gestapo, Goralenvolk
(ileż jeszcze będę musiał znosić publiczne robienie laski góralom?) czy dosyć
groteskowych eliminacjach politycznych przeciwników. Poza tym, skoro chcecie
gloryfikować patriotyczne czyny to zamiast biadolić nad zepsuciem moralnym i
szkalowaniem dobrego imienia ojczyzny weźcie dupy w troki i stwórzcie wreszcie
coś konstruktywnego! No, ale dość już o fobiach narodowców (wybory tak blisko,
a szwadrony kukizowców zwarte tak ciasno), skupmy się na filmie!
źródło: http://www.ida-movie.com/ |
Rozpoczynając seans nurtowała
mnie zasadniczo jedna kwestia: czy film Pawlikowskiego rzeczywiście jest aż tak
dobry, że zasłużył na Oscara? Nie ukrywajmy: pod względem fabularnym "Ida" z
pewnością nie urywa niczego. Niezaprzeczalnie opowiedziana historia jest ciekawa,
wciągająca i kontrowersyjna, ale w ostatnich latach spotykało się już znacznie
lepsze, polskie scenariusze (vide "Dom zły" Wojciecha Smarzowskiego). Nie jest to zarzut dyskwalifikujący film, o
ile pozostałe elementy wykonane zostały na medal. Wracając do fabuły to warto
zauważyć, że reżyser postać, w pewien sposób sympatycznej i wyraźnie
hedonistycznej, Wandy Gruz oparł na niesławnej Helenie Wolińskiej (w jednej ze
scen bohaterka wspomina, że kiedyś, w latach chwały, była znana jako Krwawa Wanda) Nieświadomym polecam
zapoznać się z osiągnięciami oraz życiorysem pani Heleny, a także niebywałą
przewrotnością losu, który ją spotkał. Oczywiście zaraz pojawią się zarzuty z
prawej strony, że jak to, kłamstwo, przecież tak nie było i w ogóle same przekłamania,
hańba i targowica! Przypominam zatem nadmiernie zaangażowanym, że jest to jedynie film fabularny, a nie
historyczny, i scenarzysta z bohaterami mógł sobie zrobić wszystko.
Zdecydowanie fabuła to najsłabszy element składowy "Idy", niemniej marzę, abym
mógł częściej określać w taki sposób historie stworzone na tak wysokim
poziomie.
źródło: http://www.ida-movie.com/ |
Pisząc o "Idzie" nie sposób
pominąć klimatycznych oraz genialnych (chociaż to może za mało powiedziane, ale nie sposób oddać
ich geniuszu za pomocą słów) zdjęć. Łukaszowi Żalowi oraz Ryszardowi
Lenczewskiemu udało się stworzyć coś naprawdę wyjątkowego i zjawiskowego.
Gdybym miał przyznać ocenę wyłącznie za zdjęcia "Ida" otrzymałaby bezapelacyjne
10/10. Czarno-białe kadry urywają po prostu dupę! Do tego dołożono przeważnie
znakomitą scenografię, choć z drugiej strony trochę szkoda, że przez pewną
część filmu oglądamy jedną i tę samą ulicę. Niemniej ogromne wrażenie zrobiły
na mnie małe, szare, brudne miasteczka z lat 60-tych, w których prawie zatrzymał się
czas. Nie wiem czemu, ale myśląc o tej dekadzie w PRL mam wyłącznie
czarno-białe skojarzenia. Film Pawlikowskiego pod tym względem idealnie
wpasowuje się w moje oczekiwania. Znam w sumie podobne miejsca, w których nic
się nie zmieniło przez dekady, toteż mogę potraktować "Idę" jako nostalgiczną
quasi-podróż. Niemoc i beznadzieja polskiej prowincji zostały przedstawione
mistrzowsko i za to twórcom należą się z pewnością ogromne brawa. Na plus
zaliczam również ścieżkę dźwiękową. Pod tym względem warto pochwalić
wprowadzenie do filmu wątku Lisa (Dawid Ogrodnik) i jego zespołu. Chłopaki
grają fajnie w klimacie lat 60-tych, a dodatkowo można usłyszeć nawet
kompozycje samego Coltrane’a!
źródło: http://www.ida-movie.com/ |
Kolejna bezapelacyjna zaleta "Idy" to aktorstwo. Debiutująca na ekranie Agata Trzebuchowska spisała się
znakomicie – wielkie propsy za tak
odważne wejście do światowej kinematografii oraz piękne, głębokie oczy. Miejmy
nadzieję, że nie skończy jako one-time
wonder (o ile planuje oczywiście kontynuować aktorską karierę). Największe
oklaski jednakże należą się Agacie Kuleszy za kolejną brawurową kreację. Wanda
Gruz być może kiedyś była stalinowskim siepaczem, niemniej obecnie to
wyniszczona życiem sędzina uzależniona od alkoholu i przypadkowego seksu.
Jakkolwiek zabrzmi to dziwnie byłą prokurator pod wieloma względami można uznać
za hedonistkę (oczywiście do pewnego momentu) – futra, auto, alkohol,
mężczyźni, muzyka klasyczna. Wybitnie interesująca postać! Monstrualne propsy należą się także za stworzenie
znakomitej chemii między głównymi bohaterkami. Niestety na drugim planie dzieje się
stosunkowo niewiele. Warto zwrócić uwagę na kolejną fajną rolę Dawida
Ogrodnika, ale w zasadzie to wszystko.
źródło: http://www.ida-movie.com/ |
Chociaż "Ida" z pewnością nie
zasługuje na miano najlepszego filmu w dziejach polskiej kinematografii to
jednak Paweł Pawlikowski w pełni zasłużył na Oscara. Może nie pod względem
fabularnym, ale z pewnością za mistrzowskie zdjęcia oraz unikalną scenografię
należą się twórcom najwyższe laury. W mojej opinii pozycji obowiązkowa, ale Wy i tak powiecie, że recenzja została napisana za grube hajsy przelane z syjonistyczno-masońskich kont z banków na Arubie albo w Tel Awiwie.
źródło: http://www.ida-movie.com/ |
Ocena: 8/10 (ocena podniesiona za znakomite zdjęcia).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz