wtorek, 8 września 2015

"Ida"



Dzisiaj, z typową dla mnie nonszalancją oraz nie przywiązywaniem wagi do aktualnych wydarzeń, zajmiemy się największym, międzynarodowym sukcesem polskiej kinematografii ostatnich lat, czyli oscarową "Idą". Wiele wody w Silnicy musiało upłynąć zanim udało mi się wreszcie obejrzeć utytułowaną produkcję w reżyserii Pawła Pawlikowskiego. Z czego wynikała moja daleko posunięta indolencja? Nie mam pojęcia, pewnie jestem kompletnie leniwy, ponieważ po zdobyciu Oscara "Ida" została wznowiona w niemal każdym krakowskim kinie nie będącym kinoplebsem. Jednakże dopiero w trakcie podróży do Warszawy, z nieukrywanym zaskoczeniem, odkryłem, iż Lux Express dysponuje niezwykle aktualnym repertuarem filmowym i postanowiłem wykorzystać nadarzającą się okazję. Z tego miejsca pozdro dla przewoźnika za ofertę na czasie oraz możliwość spożywania gorących napojów bez ograniczeń.
źródło: http://www.impawards.com
Oczywiście, urodziwszy się w mieście słynnego pogromu z lipca 1946 roku, mam świadomość, iż niektóre środowiska zbojkotują "Idę" z powodu tematyki, której dotyka film. Otóż jest to bowiem historia o Żydach. Na początku lat 60-tych ubiegłego stulecia młoda nowicjuszka Anna (Agata Trzebuchowska) tuż przed złożeniem ślubów zakonnych zostaje oddelegowana na kilka dni pod opiekę jedynej żyjącej krewnej. Czas spędzony z ciotką Wandą (Agata Kulesza), byłą prokurator, a obecnie sędziną, ma pomóc dziewczynie podjąć ostateczną decyzję odnośnie pozostania w zakonie. Chociaż nie można powiedzieć, aby między obiema paniami wytworzyła się szczególna chemia to Wanda zabiera Annę w podróż w rodzinne strony, by poznała tragiczne dzieje swojej rodziny.
źródło: http://www.ida-movie.com/
Nawiązując do początku poprzedniego akapitu niektóre środowiska zapewne uznały przyznanie Oscara "Idzie" za kolejny, tym razem jawny, przejaw syjonistyczno-masońskiego spisku, którego celem ostatecznym jest zdobycie całkowitej władzy nad światem przy kompletnym wyniszczeniu narodu polskiego. Tymże paranoikom z chęcią poleciłbym lekturę Cmentarza w Pradze Umberto Eco, ale ponieważ iloraz ich inteligencji nie przekracza zwykle temperatury pokojowej, obawiam się, że wyciągnięcie właściwych wniosków nie byłoby możliwe. Zarzuty o szkalowaniu dobrego imienia narodu polskiego są również wyssane z dupy. Nie potrafię zrozumieć dlaczego niektórzy prawdziwi Polacy pragną jedynie gloryfikować, kompletnie zapominając o ciemnej stronie okupacji – szmalcownikach, kolaborantach, denuncjacjach na Gestapo, Goralenvolk (ileż jeszcze będę musiał znosić publiczne robienie laski góralom?) czy dosyć groteskowych eliminacjach politycznych przeciwników. Poza tym, skoro chcecie gloryfikować patriotyczne czyny to zamiast biadolić nad zepsuciem moralnym i szkalowaniem dobrego imienia ojczyzny weźcie dupy w troki i stwórzcie wreszcie coś konstruktywnego! No, ale dość już o fobiach narodowców (wybory tak blisko, a szwadrony kukizowców zwarte tak ciasno), skupmy się na filmie!
źródło: http://www.ida-movie.com/
Rozpoczynając seans nurtowała mnie zasadniczo jedna kwestia: czy film Pawlikowskiego rzeczywiście jest aż tak dobry, że zasłużył na Oscara? Nie ukrywajmy: pod względem fabularnym "Ida" z pewnością nie urywa niczego. Niezaprzeczalnie opowiedziana historia jest ciekawa, wciągająca i kontrowersyjna, ale w ostatnich latach spotykało się już znacznie lepsze, polskie scenariusze (vide "Dom zły" Wojciecha Smarzowskiego). Nie jest to zarzut dyskwalifikujący film, o ile pozostałe elementy wykonane zostały na medal. Wracając do fabuły to warto zauważyć, że reżyser postać, w pewien sposób sympatycznej i wyraźnie hedonistycznej, Wandy Gruz oparł na niesławnej Helenie Wolińskiej (w jednej ze scen bohaterka wspomina, że kiedyś, w latach chwały, była znana jako Krwawa Wanda) Nieświadomym polecam zapoznać się z osiągnięciami oraz życiorysem pani Heleny, a także niebywałą przewrotnością losu, który ją spotkał. Oczywiście zaraz pojawią się zarzuty z prawej strony, że jak to, kłamstwo, przecież tak nie było i w ogóle same przekłamania, hańba i targowica! Przypominam zatem nadmiernie zaangażowanym, że jest to jedynie film fabularny, a nie historyczny, i scenarzysta z bohaterami mógł sobie zrobić wszystko. Zdecydowanie fabuła to najsłabszy element składowy "Idy", niemniej marzę, abym mógł częściej określać w taki sposób historie stworzone na tak wysokim poziomie.
źródło: http://www.ida-movie.com/
Pisząc o "Idzie" nie sposób pominąć klimatycznych oraz genialnych (chociaż to może za mało powiedziane, ale nie sposób oddać ich geniuszu za pomocą słów) zdjęć. Łukaszowi Żalowi oraz Ryszardowi Lenczewskiemu udało się stworzyć coś naprawdę wyjątkowego i zjawiskowego. Gdybym miał przyznać ocenę wyłącznie za zdjęcia "Ida" otrzymałaby bezapelacyjne 10/10. Czarno-białe kadry urywają po prostu dupę! Do tego dołożono przeważnie znakomitą scenografię, choć z drugiej strony trochę szkoda, że przez pewną część filmu oglądamy jedną i tę samą ulicę. Niemniej ogromne wrażenie zrobiły na mnie małe, szare, brudne miasteczka z lat 60-tych, w których prawie zatrzymał się czas. Nie wiem czemu, ale myśląc o tej dekadzie w PRL mam wyłącznie czarno-białe skojarzenia. Film Pawlikowskiego pod tym względem idealnie wpasowuje się w moje oczekiwania. Znam w sumie podobne miejsca, w których nic się nie zmieniło przez dekady, toteż mogę potraktować "Idę" jako nostalgiczną quasi-podróż. Niemoc i beznadzieja polskiej prowincji zostały przedstawione mistrzowsko i za to twórcom należą się z pewnością ogromne brawa. Na plus zaliczam również ścieżkę dźwiękową. Pod tym względem warto pochwalić wprowadzenie do filmu wątku Lisa (Dawid Ogrodnik) i jego zespołu. Chłopaki grają fajnie w klimacie lat 60-tych, a dodatkowo można usłyszeć nawet kompozycje samego Coltrane’a!
źródło: http://www.ida-movie.com/
Kolejna bezapelacyjna zaleta "Idy" to aktorstwo. Debiutująca na ekranie Agata Trzebuchowska spisała się znakomicie – wielkie propsy za tak odważne wejście do światowej kinematografii oraz piękne, głębokie oczy. Miejmy nadzieję, że nie skończy jako one-time wonder (o ile planuje oczywiście kontynuować aktorską karierę). Największe oklaski jednakże należą się Agacie Kuleszy za kolejną brawurową kreację. Wanda Gruz być może kiedyś była stalinowskim siepaczem, niemniej obecnie to wyniszczona życiem sędzina uzależniona od alkoholu i przypadkowego seksu. Jakkolwiek zabrzmi to dziwnie byłą prokurator pod wieloma względami można uznać za hedonistkę (oczywiście do pewnego momentu) – futra, auto, alkohol, mężczyźni, muzyka klasyczna. Wybitnie interesująca postać! Monstrualne propsy należą się także za stworzenie znakomitej chemii między głównymi bohaterkami. Niestety na drugim planie dzieje się stosunkowo niewiele. Warto zwrócić uwagę na kolejną fajną rolę Dawida Ogrodnika, ale w zasadzie to wszystko.
źródło: http://www.ida-movie.com/
Chociaż "Ida" z pewnością nie zasługuje na miano najlepszego filmu w dziejach polskiej kinematografii to jednak Paweł Pawlikowski w pełni zasłużył na Oscara. Może nie pod względem fabularnym, ale z pewnością za mistrzowskie zdjęcia oraz unikalną scenografię należą się twórcom najwyższe laury. W mojej opinii pozycji obowiązkowa, ale Wy i tak powiecie, że recenzja została napisana za grube hajsy przelane z syjonistyczno-masońskich kont z banków na Arubie albo w Tel Awiwie.
źródło: http://www.ida-movie.com/
Ocena: 8/10 (ocena podniesiona za znakomite zdjęcia).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz