Cause there ain't no God and the whole world's
empty,
and it doesn't matter what we do to each other?
Ponieważ jesteśmy już świeżo po
tegorocznej gali oscarowej wracamy do omawiania najważniejszych filmów
nominowanych w tym roku do najbardziej prestiżowej nagrody przemysłu filmowego.
Po niedawnej recenzji "Get Out" nadszedł najwyższy czas na murowanego faworyta
do rozbicia puli, czyli nominowanego w siedmiu kategoriach "Three Billboards Outside Ebbing, Missouri". Produkcja wyreżyserowana przez Martina McDonagha
zebrała przecież pięć cennych nagród BAFTA (w tym za najlepszy film i
scenariusz oryginalny) mając łącznie dziewięć nominacji oraz cztery Złote Globy
(w tym za najlepszy film i scenariusz oryginalny) przy sześciu nominacjach. Ostatecznie
udało się zebrać jedynie dwie statuetki (główna rola damska oraz drugoplanowa
rola męska), przegrywając najlepszy film roku z "The Shape of Water", którego
jeszcze nie widziałem. Natomiast
kompletnie dla mnie niezrozumiałą decyzją jest wybór "Get Out" w kategorii najlepszy
scenariusz oryginalny. No cóż, nie od dzisiaj decyzje Akademii wywołują wiele
kontrowersji… Niemniej muszę przyznać, że wybierając się na seans nie
usłyszałem złego słowa o "Three Billboards Outside Ebbing, Missouri". Wszystkie
recenzje były pozytywne, a film wychwalono niemalże pod niebiosa. Automatycznie
postawiło mnie to trochę w opozycji, ale ponieważ "In Bruges" Martina McDonagha
było całkiem w pytę, a "Seven Psychopaths" miało swoje momenty, żywiłem nadzieję
na świetne kino.
© 20th Century Fox Film Corporation. |
W niewielkim miasteczku Ebbing
(które nie istnieje naprawdę) Mildred (Frances McDormand) wiedzie przerażająco
smutną egzystencję. Kilka miesięcy wcześniej jej córka została zgwałcona i
brutalnie zamordowana. Ponieważ sprawa w dalszym ciągu pozostaje nierozwiązana
przez lokalnych stróżów prawa, kobieta decyduje się desperacki krok. Wykupiwszy
tytułowe trzy bilbordy położone za miasteczkiem, Mildred umieszcza na nich
bezpardonową krytykę oraz bezpośredni apel skierowany do szefa policji
Willoughby’ego (Woody Harrelson). Niekonwencjonalne zachowanie naszej bohaterki
dzieli lokalną społeczność, ale równocześnie staje się jedyną szansą na ujęcie
mordercy.
© 20th Century Fox Film Corporation. |
We wstępie wspominałem, że "Three
Billboards Outside Ebbing, Missouri" zbierało wyłącznie więcej niż pozytywne,
wręcz entuzjastyczne recenzje. Po seansie muszę przyznać, że w tym przypadku
pompowanie balonika miało solidne uzasadnienie. Film Martina McDonagha ogląda
się po prostu świetnie, chociaż porusza dosyć depresyjne i poważne tematy.
Oczywiście na pierwszy plan wysuwa się cierpienie matki po stracie swojego
dziecka, chociaż relacje Mildred z córką pozostawiały sporo do życzenia. Drugi
ważny temat to bezczynność lokalnej policji, która zamiast skupiać się na
rozwiązaniu śledztwa, torturuje czarnuchów kolorowych. Leniwe,
rasistowskie, nieudolne świnie, wywodzące się często z patologicznych rodzin
typowych White trash (vide Dixon) pożytkują służbę na walenie
gorzeliny oraz dręczenie mniejszości etnicznych. Oczywiście nie każdy policjant
w Ebbing zalicza się do tego szacownego grona. Willoughby sprawia wrażenie
sympatycznego i ogarniętego gościa, który doskonale zna intelektualne
możliwości swoich podopiecznych i wie, że pewnych spraw przy ograniczonym
zakresie środków po prostu rozwiązać się nie da. Niemniej nawet przy swoim
wieloletnim doświadczeniu nie może zignorować bezczelnej wiadomości Mildred
umieszczonej na bilbordach. W tym właśnie momencie "Three Billboards Outside
Ebbing, Missouri" doskonale przedstawia sieć powiązań małomiasteczkowej Ameryki
i ogólnospołeczne wsparcie dla szefa policji mimo, że sprawa pozostaje w
dalszym ciągu nierozwiązana (zwolenników zuchwałej akcji naszej bohaterki można
policzyć na palcach jednej ręki).
© 20th Century Fox Film Corporation. |
Jak już wspomniałem "Three Billboards Outside Ebbing,
Missouri" ogląda się po prostu świetnie. Film posiada multum scen o wyjątkowym
ładunku emocjonalnym. Najlepszy przykład to flashback
ostatniej kłótni Mildred z córką, w której zostały wypowiedziane słowa, których
cofnąć się już nie da. Podobnie jest w przypadku rodzinnej sprzeczki z byłym mężem
Charlie’m, która przyjmuje kompletnie nieoczekiwany efekt. A wątek randkowania
z sympatycznym Jamesem może naprawdę wywołać łezkę współczucia. Pod względem
fabularnym nie jestem w stanie wykazać praktycznie żadnych słabości (może z
wyjątkiem dziwnej sceny rozgrywającej się w sklepie, w którym pracuje Mildred).
Co więcej, dodam, że jest to imponujące,
niemal idealne połączenie całkowitej powagi z nieoczekiwanymi przejawami
humoru, przeważnie bardzo czarnego. Muszę natomiast przyznać, że zdecydowanie
zaskoczył mnie monolog wygłoszony przez Mildred do jelenia – byłem przekonany,
że zwierzak to wytwór CGI, ale okazało się, iż jest rzeczywisty i ma nawet imię
(Becca). W zasadzie był to precyzyjne ujmując mulak białoogonowy,
znany też jako jeleń wirginijski lub jeleń wirgiński (Odocoileus
virginianus). W ramach ciekawostki warto napisać, że
filmowcy nawet nie liznęli Missouri, ponieważ praktycznie cały film nakręcono w
Karolinie Północnej (tytułowe Ebbing udaje miasteczko Sylva).
© 20th Century Fox Film Corporation. |
Zaczynając omawianie aktorstwa
oraz postaci muszę przyznać, że Frances McDormand otrzymała w pełni zasłużonego
Oscara za swoją imponującą rolę. Mildred emanuje po prostu ledwie hamowanymi
pokładami gniewu oraz determinacji, będąc wysoce niestabilnym wulkanem emocji.
Aby zmusić lokalna policję do rozwiązania śledztwa zdeterminowana matka
cierpiąca po stracie córki nie cofnie się przed niczym. Owacja na stojąco! Na
podobne laury zasłużył również kolejny oscarowy triumfator, czyli Sam Rockwell.
W jego wykonaniu Dixon przechodzi prawdziwą i co najważniejsze szczerą ewolucję
od kompletnego, rasistowskiego dupka do bohatera kierującego się wysoce szlachetnymi pobudkami.
A wszystko podlane zostało sporą dozą humoru. Na trzecie miejsce podium
wskakuje tym razem nominowany do Oscara w tej samej kategorii Woody Harrelson.
Willoughby to naprawdę zacny koleś, z którym chętnie obaliłbym niejedno piwcio
(pozdro Natalia!), niemniej pod pewnymi względami przypomina mi Marty’ego z "True Detective". W tle również jest całkiem młodzieżowo. Warto w szczególności
zwrócić uwagę na genialną rolę Johna Hawkesa wcielającego się w byłego męża
Mildred (Charlie), przejmujący występ Petera Dinklage’a (James – udowadnia, że
istnieje życie po "Grze o tron"), poruszającą kreację Sandy Martin (matka
Dixona) oraz kolejne świetne wejście Lucasa Hedgesa (Robbie).
© 20th Century Fox Film Corporation. |
"Three Billboards Outside Ebbing,
Missouri" to na razie najlepszy film, jaki obejrzałem w tym roku. Po trochę
słabszych "Seven Psychopaths" Martin McDonagh powrócił w wielkim stylu do wybitnej
formy i szczerze powiedziawszy chyba przyćmił swoje największe dotychczasowe
osiągnięcie ("In Bruges"). Świetne kino, pozycja obowiązkowa z względu na
wyjątkowe połączenie śmiertelnie poważnych kwestii z humorem, intrygującą
fabułę oraz wyborne aktorstwo.
© 20th Century Fox Film Corporation. |
Ocena: 9/10.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz