sobota, 26 listopada 2016

"Jestem mordercą"



Jakiś czas temu natknąłem się na recenzję najnowszego filmu Macieja Pieprzycy. Co prawda ostatnio prawie udało mi się zaniechać czytania tego rodzaju tekstów, aby zachować neutralne nastawienie wobec recenzowanych produkcji, niemniej, nie po raz pierwszy i zapewne nie po raz ostatni, uległem silnej pokusie zapoznania się z oceną krytyka. Ponadto nie miałem w planach oglądania "Jestem mordercą", więc teoretycznie wszystko powinno być w porządku. Niestety recenzja, zawierająca niemalże same superlatywy i wychwalająca film pod niebiosa, niemalże zmusiła mnie do pójścia do kina. Oczywiście, dodatkowym atutem była tematyka – przecież wszyscy kochamy historie o seryjnych mordercach! A osadzona w głębokich, pełnych szarości realiach PRL opowieść o polowaniu na niesławnego Wampira z Zagłębia wydawała się nie lada ucztą. Warto jednakże już na wstępie zaznaczyć, że "Jestem mordercą" nie jest wierną próbą odtworzenia milicyjnego śledztwa ani wyjątkowo kontrowersyjnego procesu Zdzisława Marchwickiego, a jedynie nawiązuje do prawdziwych wydarzeń (m.in. zmieniono nazwiska bohaterów oraz wiele istotnych szczegółów).
źródło: http://www.filmweb.pl
W socjalistycznej Polszy nie było miejsca dla seryjnych morderców oraz podobnych degeneratów wychodzących się z zepsutych, imperialistycznych społeczeństw Zachodu. Jednakże, ku zgrozie najwyższych kręgów władzy ludowej na przełomie lat 60-tych oraz 70-tych w Zagłębiu Dąbrowskim zaczęto odnajdywać zamordowane kobiety. Do rozwiązania trudnej sprawy zostaje przydzielony młody, ambitny porucznik MO Janusz Jasiński (Mirosław Haniszewski), który początkowo traktuje przydział jako zło konieczne. Niemniej po odnalezieniu ciała bratanicy I sekretarza KC (w rzeczywistości Edwarda Gierka), zakończenie śledztwa staje się najwyższym priorytetem dla funkcjonariuszy podległych kapitanowi Stępskiemu (Piotr Adamczyk).
źródło: http://www.filmweb.pl
I gdy tak siedziałem sobie w wygodnym kinowym fotelu, oglądając "Jestem mordercą", zacząłem się głęboko zastanawiać kiedy film Macieja Pieprzycy wreszcie odpali i urwie mi dupę. Niestety mijały minuty, a ja jakoś nie potrafiłem dopatrzyć się rzekomej doskonałości tegoż dzieła. Bez katorgi muszę przyznać, że nie widziałem ani jednej produkcji tego reżysera, w tym również dokumentu o tym samym tytule. Od razu zdziwiło mnie natomiast, że twórcy zdecydowali się na odejście od pokazania autentycznych wydarzeń na rzecz fabuły jedynie na nich opartej (podobnie jak w "Jesteś bogiem", tylko tutaj mieli jaja, żeby o tym poinformować w napisach początkowych). Czemu ma służyć taki zabieg, jeśli parę lat wcześniej kręciło się film dokumentalny o Zdzisławie Marchwickim? Szczerze powiedziawszy nie mam pojęcia. Nie trudno się natomiast domyślić, po której stronie opowiada się reżyser (a zarazem scenarzysta). Generalnie niewinność Kalickiego (Arkadiusz Jakubik) przedstawiono w sposób niemal niepodważalny, obnażając fatalne metody milicyjnego śledztwa, coraz mocniejsze naciski ze szczytów władzy ludowej oraz farsę pokazowego (a na dodatek poszlakowego) procesu. Mimo to parę pytań pozostaje bez wyraźnej odpowiedzi, budząc u mnie wyraźne wątpliwości (m.in. kwestia alibi Kalickiego, który nie był w stanie przekonująco odpowiedzieć na pytanie co robił w chwili morderstwa czy też jego obecność w parku, gdzie zamordowano jedną z ofiar).
źródło: http://www.filmweb.pl
"Jestem mordercą" chwalono bardzo za rzekome znakomite przedstawienie na ekranie realiów życia początku lat 70-tych ubiegłego stulecia. No więc jest szaro, ponuro, pije się dużo wódki, a na ulicach stoją nieliczne, ówczesne samochody. Patrząc na to wszystko zadałem się sobie pytanie: i co, to tylko tyle? W niezwykle niewielkich stopniu potrafiłem odczuć klimat tamtej epoki, którym podobno epatuje film Macieja Pieprzycy. Naszła mnie natomiast refleksja, że wprost monstrualna ilość papierosów wypalanych w poszczególnych scenach nie należy do normalnych zjawisk i musiały się posypać srogie hajsy z Phillipa Morrisa lub British American Tobacco. Twórcom nie udało się również odejść od filmowych klisz typowych dla kina policyjnego (w tym przypadku milicyjnego). Luzacki partner, przełożeni zbijający polityczny kapitał na sprawie czy niedoświadczony młody w zespole są na porządku dziennym. Kompletnie zbędny wydaje mi się także epilog, rozgrywający się kilka lat po filmowych wydarzeniach. W "Jestem mordercą" urzekły mnie tak naprawdę dwie rzeczy. Pierwsza z nich to absolutnie znakomita, jazzowa ścieżka dźwiękowa, która od razu skojarzyła mi się z genialnym "Birdmanem". Wydaje mi się, że dla tak doskonałej muzyki warto było cierpieć na tym filmie.
źródło: http://www.filmweb.pl
Druga, niepodważalna zaleta dzieła Macieja Pieprzycy to oczywiście aktorstwo. Niestety nie dotyczy to trochę drewnianego odtwórcy głównej roli, który dla kariery był gotów zrobić niemal wszystko – upadek moralny porucznika Jasińskiego można było napisać i zagrać o wiele lepiej. Miałem wprost nieodparte wrażenie, że wszystko to jest pozbawione wymaganej głębi psychologicznej i lepszego uzasadnienia motywacji milicjanta. Podobnie, a może nawet jeszcze gorzej, jest z Piotrem Adamczykiem, wcielającym się w przełożonego Jasińskiego, Stępskiego. Niestety odtwórca roli papieża pasuje do tego filmu jak Marianowi Dziędzielowi granie abstynenta. Pod tym względem wybór aktora wypada naprawdę fatalnie. Na szczęście można zapomnieć o tych niepowodzeniach, gdy na scenę wkracza Arkadiusz Jakubik (Wiesław Kalicki). Jest to po prostu kolejna, znakomita rola tego, nie bójmy się użyć wielkiego słowa, artysty. Kto by pomyślał, że po występach w "13 Posterunku 2" można zrobić tak epicką karierę? Aczkolwiek wszelkie zaszczyty na najlepszą rolę w filmie bezapelacyjnie należą się Agacie Kuleszy. Co prawda Lidia Kalicka to postać jedynie drugoplanowa, ale zagrana w sposób mistrzowski i totalnie zawłaszczający uwagę widza. Naprawdę warto było się wybrać do kina, żeby zobaczyć tak genialną rolę! Ponadto warto pochwalić Magdalenę Popławską (Teresa Jasińska) za niesztampową rolę żony, Michała Żurawskiego (Marek) za ciekawą kreację milicjanta w amerykańskim stylu czy Karolinę Staniec (Anka).
źródło: http://www.filmweb.pl
Pomimo powyżej wylanych hejtów muszę przyznać, że "Jestem mordercą" jest solidnie i sprawnie nakręconym filmem, aczkolwiek oczekiwałem znacznie więcej. Na pewno warto zobaczyć tę produkcję, aby pobieżnie zapoznać z mrożącą krew w żyłach historią Wampira z Zagłębia, posłuchać świetnej ścieżki dźwiękowej oraz zachwycić się rolami Agaty Kuleszy oraz Arkadiusza Jakubika. Natomiast do Macieja Pieprzycy wystosowuję apel, cytując słowa sierżanta Hartmana z "Full Metal Jacket": You ddin’t convince me!
źródło: http://www.filmweb.pl
Ocena: 6/10.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz