niedziela, 3 grudnia 2023

"The Tomorrow War" (2021)

 You need to make sure this never happens.

Uwielbiam kino science fiction, a filmy o podróżach w czasie to jeszcze bardziej. Dlatego zaintrygował mnie trailer "The Tomorrow War" w reżyserii Chrisa McKaya, który obejrzałem już nawet nie pamiętam gdzie i przy jakiej okazji. Produkcja z Chrisem Prattem w roli głównej zdawała się bowiem łączyć w sobie fantastykę naukową z podróżami w czasie i to stanowiło wystarczającą zachętę do seansu podlewanego całkiem solidną, touriga nacional prosto z Portugalii. I co ciekawe, to właśnie wino z portugalskiego regionu Dão nieoczekiwanie okazało się najjaśniejszym punktem programu, zdecydowanie spychając na dalszy plan stolec w postaci wspomnianej wyżej produkcji. I wiem, że chyba zarzekałem się wcześniej, że nie będę już więcej pisał o filmowym gównie, ale ten film tak mnie wkurwił, że po prostu zdecydowanie lepiej dla wszystkich będzie, jeżeli dam upust swoim negatywnym emocjom na papierze (w sensie w postaci tych elektronicznych znaków).

© 1996-2023, Amazon.com, Inc. 

W trakcie finału mistrzostw świata w piłce nożnej (btw rzekomo oglądanego masowo w USA – wiem, że czasy się zmieniają, populacja hispanic stale wzrasta, no ale chyba bez przesady), grupa żołnierzy z przyszłości objawia się na stadionie niosąc grobowe przesłanie – w przyszłości ludzkość toczy wojnę, w której ponosi spektakularną klęskę, więc prosi o pomoc współczesnych ludzi. Dan Forester (Chris Pratt), weteran z Iraku, a obecnie licealny nauczyciel biologii i odpowiedzialny ojciec rodziny, dostaje wkrótce powołanie do stawienia się do walki w przyszłości. I choć początkowo próbuje wykręcić się od tego przykrego obowiązku przy pomocy dawno niewidzianego, antyrządowego ojca (J.K. Simmons), to ostatecznie teleportuje się do przyszłości by walczyć z bezwzględnym wrogiem.

© 1996-2023, Amazon.com, Inc. 

W sumie "The Tomorrow War" wkurwił mnie tak mocno, że nawet nie wiem od czego zacząć. Chociaż może już sam czas projekcji (ponad dwie godziny!!!) zakrawał na prawdziwą mękę! Tak naprawdę główny bohater nie został w żaden sposób skonstruowany na ekranie, żebyśmy mogli go polubić lub chociaż znienawidzić. Ot, dostajemy krótkie informacje, że Dan walczył sobie w Iraku przez dwie tury, ale teraz spokojnie uczy sobie biologii w miejscowym liceum, chociaż ma o wiele wyższe aspiracje. A do tego ma kochającą żonę (Betty Gilpin) oraz małą córeczkę (Ryan Kiera Armstrong), których nie chce opuszczać, ale także konflikt z ojcem, z którym nie chce mieć za wiele wspólnego (no chyba, że pojawia się problem, z którym nasz bohater nie umie sobie poradzić). Co ciekawe, w przeciwieństwie do tegoż ojca, trochę paranoicznego weterana z Wietnamu (w zasadzie przypominającego trochę Sarah Connor z "Terminatora 2"), iracka służba Dana nie miała większego wpływu na jego życie rodzinne – po prostu był i będzie prawym i dobrym człowiekiem bez najmniejszej skazy. I jak można utożsamiać się w jakimkolwiek stopniu z tak mocno cukrowanym herosem bez żadnej skazy? No kurwa, właśnie nie można!

© 1996-2023, Amazon.com, Inc. 

Ale przechodząc do dalszej fabuły, to po spektakularnych klęskach ludzkości w przyszłości na całym globie ostało się jakieś pięćset tysięcy ludzi. Toteż, w obliczu nieuniknionej wręcz zagłady, jakim cudem można posyłać bardzo słabo przeszkolonych rekrutów na pewną śmierć? Czy nie można by poświęcić zdecydowanie więcej czasu na ich szkolenie, żeby posiadali chociaż jakąkolwiek wartość na polu bitwy? "The Tomorrow War" nie odpowiada na te pytania, doprowadzając oczywiście do masowej rzezi rekrutów w przyszłości. Ogląda się to naprawdę ciężko, a mniej lub bardziej patetyczne śmierci kolejnych postaci nie robią na nikim większego wrażenia. Zresztą rekruci giną jak muchy, ale wcale nie jest lepiej z zawodowymi żołnierzami z przyszłości, których tajemnicze istoty zwane kolcami koszą przeważnie jak kombajn Bizon zboże. I nie ma znaczenia czy jesteś żołnierzem piechoty, jeździsz Humvee, latasz Black Hawkiem czy stróżujesz w tajnej superbazie na morzu – śmierć jest nieunikniona. Dodatkowo efekty specjalne wcale nie porywają, a natłok akcji jakoś nie pozwala zapomnieć o ogólnej wtórności tegoż dzieła. Ostatnie pół godziny to już z kolei kompletna droga na skróty bez najmniejszej próby oszukiwania widza, że cokolwiek ma tu sens. Zgadnijcie na przykład kto pomoże Danowi w nieoczekiwanym momencie? Oczywiście jego niedoceniany szkolny uczeń, z którego dość miała cała klasa, ponieważ interesował się wyłącznie erupcjami wulkanów.

© 1996-2023, Amazon.com, Inc. 

Swoją drogą w "The Tomorrow War" nie znalazłem praktycznie nic oryginalnego. Sam koncept walki z tajemniczymi istotami i podróżami w czasie przypomina zdecydowanie lepsze "Edge of Tomorrow" sprzed prawie dekady. Ale tam piękną robotę robiła Emily Blunt do spółki z Tomem Cruisem – i był to ciekawy koncept, solidna porcja akcji, ale też potrafiło być naprawdę zabawnie. W produkcji Chrisa McKaya humor kompletnie nie działa – one linery są czerstwe, a postać Charlie’ego (Sam Richardson), który miał być zabawnym przydupasem Dana, wzbudziła we mnie jedynie negatywne emocje. Pobyt bohaterów w objętym strefą walk Miami przypominał trochę postapokaliptyczne kino w rodzaju "I Am Legend" albo popularnego ostatnimi czasy serialu "The Last of Us". Natomiast ostatnie pół godziny to połączenie najgorszym cech w stylu "Prometeusza" i "Alien vs. Predator". Nie można też zapominać o duchu "Żołnierzy kosmosu", unoszącym się nad całym projektem. Chociaż bohaterowie podróżują w czasie i podejmują działania, które mają zdecydowany wpływ na przyszłość, to twórcy nie pokusili się o jakiekolwiek słowo wyjaśnienia odnośnie powstania potencjalnego czasowego paradoksu. Po prostu film się skończył i papatki. W kwestii aktorstwa niewiele mogę powiedzieć dobrego, ale jeśli musiałbym (a nie chcę) kogokolwiek wyróżnić to stawiam na Yvonne Strahovski, wcielającą się w pułkownik Muri Forester.

© 1996-2023, Amazon.com, Inc. 

"The Tomorrow War" oglądałem w piątkowy wieczór i po seansie zdecydowanie żałowałem, że nie poświęciłem tych długich dwóch godzin na zrobienie czegokolwiek innego (choćby pójścia spać). Nie jest to film tak zły, że aż dobry ani w jakimkolwiek stopniu zabawny, więc śmiało można sobie odpuścić tę przyjemność. Zdecydowanie nie polecam i mam nadzieję, że w przyszłości ominą mnie podobne niespodzianki.

© 1996-2023, Amazon.com, Inc. 

Ocena 3/10.