But a favour is a breeze that shifts direction
all the time.
Kiedy zaczynam pisać niniejszą
recenzję wyniki tegorocznych Oscarów są już powszechnie znane, a więc gwoli
sprawiedliwości wspomnę jedynie, że statuetkę w kategorii najlepszy film
przytulił recenzowany ostatnio "Green Book". Czy był to wybór absolutnie
bezdyskusyjny i najbardziej trafny wspominałem troszeczkę w poprzednim tekście,
ale postaram się uzasadnić swoją opinię również teraz (choć nadal nie
obejrzałem jeszcze wszystkich nominowanych). Tym razem na warsztat trafiła
natomiast kolejna z ośmiu produkcji wybranych przez Akademię. "The Favourite"
(w Polszy po prostu "Faworyta") w reżyserii Yorgosa Lanthimosa, która zebrała
naprawdę pokaźną liczbę oscarowych nominacji – dokładnie dziesięć: najlepszy
film, reżyseria, aktorka pierwszoplanowa (Olivia Colman), aktorka drugoplanowa
(Rachel Weisz i Emma Stone), zdjęcia, scenariusz oryginalny, scenografia,
kostiumy oraz montaż. Jak już dzisiaj wiemy plan został wykonany jedynie w 10%
przez Olivię Colman. Warto wspomnieć, że "Faworyta" dostała także Złotego Globa
za najlepszą pierwszoplanową rolę kobiecą (przy 5 nominacjach) oraz aż siedem nagród
BAFTA (przy jedenastu nominacjach). Z dotychczasowej twórczości greckiego reżysera
miałem okazję zapoznać się z trzema filmami: "Kynodontas" ("Kieł") oraz recenzowanymi
tutaj "Lobster" i "The Killing of a Sacred Deer". Muszę przyznać, że seans
każdej z tych produkcji był niezapomnianym, wręcz kompletnie wyjątkowym
przeżyciem i takie właśnie miałem oczekiwania wobec "Faworyty".
© Twentieth Century Fox Film Corporation. |
Akcja filmu rozgrywa się na
początku XVIII wieku na angielskim dworze królewskim. Anglia, rządzona przez
schorowaną i niestabilną emocjonalnie królową Annę (Olivia Colman), uwikłała
się w kontynentalną wojnę z Francją o sukcesję hiszpańską. Dzięki potężnym
wpływom małżonki Sarah (Rachel Weisz), John Churchill 1. książę Marlborough (Mark Gatiss), może oddać się
beztroskiej wojaczce i odnosić legendarne zwycięstwa jak choćby pod Blenheim w
1704 roku. Niemniej sytuacja na dworze zaczyna ulegać nieoczekiwanej zmianie, gdy
w pałacu pojawia się daleka i uboga krewna dotychczasowej faworyty. Abigail
(Emma Stone) zaskarbia sobie sympatię monarchini, aczkolwiek jednocześnie staje
się łakomym kąskiem dla lorda Harleya (Nicholas Hoult) bezwzględnego przywódcy
stronnictwa Torysów, któremu marzy się obalenie rządu Wigów.
© Twentieth Century Fox Film Corporation. |
Pomimo wykorzystania prawdziwych historycznych postaci "Faworyta"
oczywiście nie jest stuprocentowo wierna historii (aczkolwiek w ogólnym zarysie
odzwierciedla faktyczny przebieg zdarzeń na angielskim dworze). Niemniej
produkcję Yorgosa Lanthimosa ogląda się po prostu świetnie z uwagi
choćby na niezwykły klimat oraz wyjątkowo czarne, wisielcze poczucie humoru
oraz absurdalne wydarzenia na ekranie (jak choćby pełne emocji wyścigi kaczek i
homarów, walka na pomidory czy zabawy z liczną populacją królików). Osobna
kwestia to znakomite i niezwykle cięte, zabawne dialogi, które przyniosły mi
naprawdę sporo radości (a przecież bardzo trudno zaspokoić moje wysublimowane
poczucie humoru). Angielski dwór jawi się jako miejsce wypełnione po brzegi
przez zaburzenia psychiczne, seksualne perwersje, korupcję, zdradę i chwiejne
układy, gdzie gwałty popełniane przez gentlemenów
są na porządku dziennym, a schorowana królowa jest bezwolną kukiełką w rękach
wyjątkowo sprawnej manipulatorki lady Sarah. I chociaż Abigail jawi się na
początku jako nieśmiała, prostoduszna i życzliwa dziewczyna pragnąca szczerze
ulżyć królowej Annie w cierpieniu, to jednak rywalizacja z daleką krewną oraz
liczne (a przede wszystkim bolesne) upokorzenia wyzwalają w niej najgorsze
instynkty.
© Twentieth Century Fox Film Corporation. |
Podzielenie filmu na krótkie,
kilkunastominutowe rozdziały okazało się również strzałem w dziesiątkę – ciężko
odczuwać znużenie, gdy skupiamy się na jednym epizodzie, a potem przeskakujemy
do kolejnego (oczywiście poszczególne części tworzą jedną, wielką całość). W "Faworycie" bardzo łatwo ponadto odnaleźć wiele scen perełek, ale zwróćcie
uwagę na genialną scenę rozgrywającą się w obskurnym burdelu. W zasadzie jest
to chyba najpodlejsze miejsce w całym filmie (chociaż pod względem moralnym
lordowie i damy nie za bardzo odstają). Przy tej okazji warto napisać parę słów
o olśniewającej wręcz scenografii oraz kostiumach (w pełni zasłużone nominacje
do Oscara w obu kategoriach i kompletnie niezasłużone porażki z "Black Panther").
Film kręcono głównie w pięknie zachowanym XVII-wiecznym pałacu Hatfield z
epickim wprost ogrodem, położonym w angielskim hrabstwie Hertfordshire. Przedstawione na ekranie
wnętrza, oświetlane jedynie przez światło dzienne lub świecie, zrobiły na mnie
kolosalne wrażenia i uważam, że jest to kolejny doskonały powód, aby polecić
Wam "Faworytę". Ale jak doskonale wiemy pałac to nie tylko piękne wnętrza i
dzieła sztuki, ale także tajne przejścia oraz pomieszczenia gospodarcze. Do
kręcenia scen rozgrywających się w kuchni wykorzystano wnętrza królewskiego
pałacu w Hampton Court, w hrabstwie Surrey. To naprawdę robi wrażenie! Kostiumy
ekranowych bohaterów wyglądały równie znakomicie i naprawdę ciężko zrozumieć mi
werdykt Akademii w tej kategorii.
© Twentieth Century Fox Film Corporation. |
Pod względem fabularnym, ale także przede wszystkim aktorskim, "Faworyta"
jawi się jako wyjątkowo feministyczna produkcja. Zdecydowana większość
męskich bohaterów odgrywa na dworze marginalne role lub jest po prostu słupami w
przedsięwzięciach o wiele ambitniejszych kobiet. Wyjątek stanowi lord Harley, w
którego świetnie wcielił się Nicholas Hoult tworząc żadną władzy postać,
która jednocześnie budzi odrazę/pogardę, a zarazem fascynuje. Przykładowo
książę Marlborough w wykonaniu Marka
Gatissa ogranicza się do wojaczki poza granicami Anglii i malwersacji
finansowych. Jednakże przejdźmy do najważniejszych postaci. Olivia Colman,
wcielająca się w rozkapryszoną i schorowaną królową Annę, w pełni zasłużyła na
swojego Oscara. Osobiście nie uważam, żeby Glen Close zagrała lepiej, a
oglądałem już przecież "The Wife". Ekranowa władczyni Anglii to z jednej strony
osoba o usposobieniu wyjątkowo chwiejnego emocjonalnie dziecka, przeważnie
niezdolna do podejmowania samodzielnych decyzji, ale także od czasu do czasu
potrafiąca postawić na swoim. Olivia Colman doskonale wczuła się w huśtawkę
nastrojów swojej bohaterki, nadając jej również tragiczny rys wynikający z
licznych poronień i śmierci dzieci. Z kolei Rachel Weisz, grająca lady Sarah,
postawiła na bezwzględną przebiegłość, dosłowne dążenie do celu po trupach i
wyrafinowany czarny humor. W jej postaci odnalazłem bardzo wiele fascynującej
perwersji i nie płakałbym, gdyby otrzymała Oscara za najlepszą rolę
drugoplanową. Rola Emmy Stone, również nominowanej w tej kategorii, także przypadła
mi do gustu. W szczególności warto zwrócić uwagę na fajnie zagraną ewolucję od
szczerej dobrotliwości po kompletne wyrachowanie, niemniej zawsze podszyte
strachem. Na koniec pragnę uhonorować Horatia, Najszybszą Kaczkę w Mieście, za najlepszy występ w kategorii
zwierzę.
© Twentieth Century Fox Film Corporation. |
"Faworyta" jest dla mnie filmem o wiele odważniejszym, brutalniejszym, a
przede wszystkim zabawniejszym niż oscarowy "Green Book". Produkcja Yorgosa
Lanthimosa wydaje się być zdecydowanie niegrzeczna, stylowa i jakoś nie
odniosłem wrażenia, że jest to kolejna wersja tej samej historii o żmudnym
procesie zdobywania wzajemnego szacunku i rodzenia się tolerancji. Na tę
chwilę, gdyby zależało to ode mnie, "Faworyta" zgarnęłaby najważniejszą
statuetkę na tegorocznej gali, a z łaskawości dorzuciłbym również wyróżnienia w
paru innych kategoriach (przede wszystkim za scenografię i kostiumy – no, ale
niełatwo konkurować z CGI).
© Twentieth Century Fox Film Corporation. |
Ocena: 8/10.