Film oparty na przyszłych
wydarzeniach
Kiedy po raz pierwszy usłyszałem
o reżyserskim debiucie Jagody Szelc (rocznik 1984), to szczerze powiedziawszy
od razu zwróciłem uwagę na dosyć dziwny jak na polskie realia tytuł. Zbitka
niezbyt pasujących do siebie słów natychmiast przykuła moją uwagę i znacząco
mnie zaintrygowała. "Wieża. Jasny dzień" zaintrygowała również jury 42.
Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni, które przyznało Jagodzie Szelc
nagrodę za najlepszy scenariusz oraz debiut reżyserski. Dodatkowo produkcja
otrzymała prestiżowy Paszport Polityki 2018 w kategorii film (za: niezależność, świeżość
spojrzenia, artystyczną konsekwencję i wyjątkowo oryginalny sposób ukazania
świata na krawędzi). Co prawda, jak się przekonamy już wkrótce (od
jakiegoś czasu w przygotowaniu bowiem recenzja tegorocznego zdobywcy Oscara,
czyli "The Shape of Water"), z nagrodami to różnie bywa, ale zdarzyło mi się
przeczytać tekst o filmie, w którym recenzent wspominał o wielu podobieństwach
do legendarnego "Twin Peaks". A że akurat znajdowałem się (a raczej znajduję
się stale) pod silnym wpływem trzeciej odsłony dzieła Davida Lyncha, to lepszej
rekomendacji nie można było znaleźć.
źródło: http://www.filmpolski.pl/ |
"Wieża. Jasny dzień" to na
pierwszy rzut oka prozaiczna historia o familijnym spotkaniu przy okazji
komunii małoletniej Niny (Laila Hennessy). Jednakże wielce podniosła uroczystość staje się okazją do wyrównania starych,
rodzinnych rachunków. Od sześciu lat dziewczynką opiekuje się bowiem Mula (Anna
Krotoska) oraz jej mąż, Michał (Rafał Cieluch). Nieoczekiwanie biologiczna
matka Niny, a zarazem młodsza siostra Muli, Kaja (Małgorzata Szczerbowska)
postanawia zjawić się na przyjęciu komunijnym. Listę gości uzupełniają brat
Muli i Kai, Andrzej (Rafał Kwietniewski) wraz z małżonką i dziećmi, a także totalnie
zwarzywiona dotychczas matka
rodzeństwa, Ada (Anna Zubrzycki), która po przyjeździe młodszej córki
zaczyna normalnie funkcjonować. Wraz z pojawieniem się niespodziewanego gościa
poukładana dotąd egzystencja Muli zaczyna stopniowo zamieniać się w totalny
chaos.
źródło: http://www.filmpolski.pl/ |
Już scena otwierająca film
przedstawiająca przemierzające Polskę auto widziane z lotu ptaka wzbudziła u
mnie spory niepokój. Stopniowe znikanie przejawów cywilizacji i zapuszczanie
się pojazdu w coraz bardziej dzikie rejony bez żadnego wyjaśnienia celu podróży
to naprawdę świetny pomysł. Od razu skojarzyła mi się sekwencja otwierająca
legendarne "Lśnienie" Stanleya Kubricka. I tak naprawdę niepokój i poczucie
niepewności, które wywołał u mnie początek "Wieży" pozostały ze mną aż do
napisów końcowych (kiedy to przerodziły się w wiele pytań, na które nie
otrzymałem odpowiedzi). Pod względem sposobu budowania napięcia debiut
reżyserski Jagody Szulc można porównać choćby do tak znakomitych produkcji jak "Demon" czy "The VVitch: A New-England Folktale". Wzajemne
rozmowy, kłótnie oraz pretensje bohaterów przedstawione na ekranie, wręcz
wspaniale odwzorowane pod względem realizmu językowego, zagęszczają atmosferę z
każdą minutą seansu, sprawiając, że widz zaczyna się zastanawiać kiedy ta cała
pseudosielanka rozpierdoli się w drobny mak. Wszystko to dodatkowo podkręca
stopniowa utrata kontroli nad sytuacją przez Mulę, która z czasem przeradza się
w agresję skierowaną w młodszą siostrę, stanowiącą zaprzeczenie porządku.
źródło: http://www.filmpolski.pl/ |
Niestety mam świadomość, że "Wieża. Jasny Dzień" jest jednym z tych filmów, obok których leniwi
intelektualnie widzowie mogą przejść kompletnie obojętnie (eee, nie wiem o co chodzi, 2/10). A ponieważ w Polsce od dawna
panuje trend ucieczki od myślenia i rozumu, dzieło Jagody Szelc nie porwie
raczej milionów rodaków. Jeżeli jednak jesteście w stanie skupić się
wystarczająco uważnie na filmie, to okaże się, że niemal każda przedstawiona w
nim scena ma symboliczne znaczenie. Nie jest to raczej bardziej oczywista
symbolika w stylu "Mother!", ale delikatne, subtelne przedstawienie pewnych
wskazówek (przykładowo zwróćcie uwagę na scenę, w której Mula zajmuje się
drzewem albo na rozmowę sióstr toczoną na polnej drodze). Nie mam zamiaru w tym
miejscu podejmować się próby wyjaśnienia całego filmu i każdej sceny, ale mogę
Was zapewnić, że w Internecie uda się Wam znaleźć i takie recenzje. Jeżeli "Wieża. Jasny Dzień" wzbudzi u Was potrzebę zastanowienia
się nad sensem filmu, to zanim
zaczniecie szukać odpowiedzi gdzieś w odmętach sieci poświęćcie chwilę na
własną refleksję. Nie będę ukrywał, że zakończenie produkcji oraz poprzedzające
je ekranowe wydarzenia pozwalają na niemalże swobodną interpretację
przedstawionej historii. Otrzymujecie pewne wskazówki, aczkolwiek co z nimi
zrobicie zależy już od Was. Jak napisał Marek Hłasko w Sowie, córce piekarza, którą akurat czytam: Dano
ci życie, które jest tylko opowieścią; ale to już twoja sprawa, jak ty ją
opowiesz i czy umrzesz pełen dni.
źródło: http://www.filmpolski.pl/ |
"Wieża. Jasny Dzień" urzeka
również pod względem plenerów. Zgodnie z informacjami, które znalazłem w
Internecie film kręcono w Kotlinie Kłodzkiej, miejscu przynajmniej dla mnie
kompletnie nieznanym i tajemniczym. Warto zwrócić uwagę na intrygującą ścieżkę
dźwiękową oraz wplecione w nią szepty, które znakomicie potęgują nastrój niepokoju i dezorientacji. Jak na
debiut reżyserski Jagoda Szelc bezbłędnie poradziła sobie z warsztatem,
wyjątkowo umiejętnie wplatając w fabułę różne dziwne sceny (trudno je nazwać flashbackami, gdyż stanowią coś w
rodzaju wizji z pogranicza jawy i snu), a także wspaniale prowadząc raczej mało
rozpoznawalnych aktorów. Propsy
należą się również za świetne zobrazowanie współczesnej komercjalizacji
komunii, całkowicie odartej z jakichkolwiek głębszych przeżyć duchowych (swoją
drogą zastanówcie się czy można wymagać uduchowienia od ośmio czy
dziewięcioletniego dziecka?). W sumie to pamiętam, że już za moich komunijnych
czasów w gronie rówieśników nie było ważne przyjęcie Jezuska do serduszka, ale
kto co dostał i czy hajs się zgadza (a jak powszechnie wiadomo hajs się musi zgadzać!). Niemniej w "Wieży. Jasnym Dniu" nawet rodzice nie zachowują pozorów, traktując uroczystość
jako uciążliwy, religijny festyn, który po prostu trzeba zaliczyć dla dalszej,
spokojnej egzystencji.
źródło: http://www.filmpolski.pl/ |
Wracając do aktorstwa należy
przyznać, że obsadzenie w głównych rolach raczej mało opatrzonych twarzy
(przynajmniej z mojej perspektywy) okazało się prawdziwym strzałem w
dziesiątkę. Anna Krotoska znakomicie wykreowała poukładaną i opiekuńczą Mulę,
która nie może znieść utraty kontroli nad swoim życiem. W całkowitej opozycji
pozostaje z kolei rola Małgorzaty Szczerbowskiej, której tajemnicza Kaja
wzbudza niepokój, nie podporządkowuje się panującym w domu siostry regułom, a
generalnie jest po prostu bardzo dziwna, momentami wręcz autystyczna (na
szczęście aktorka zastosowała się do złotej zasady z "Tropic Thunder": You never go full retard). Pozostając w
kobiecym kręgu warto także zwrócić uwagę na Annę Zubrzycki (Ada, matka
rodzeństwa) oraz Dorotę Łukasiewicz (Anna, żona Andrzeja). Przechodząc do
męskiego grona bardzo dobre wrażenie zrobił na mnie Rafał Cieluch, wcielający
się w uosobienie racjonalizmu i logiki (Michał). Wielkie pozytywne zaskoczenie
to także rola Rafała Kwietniewskiego (Andrzej), którego pamiętam z topornych lub
wręcz żenujących występów w czasach, gdy byłem zmuszany do oglądania "Pierwszej
Miłości". Na spore uznanie zasłużył także chyba najbardziej doświadczony
aktorsko w całej obsadzie Artur Krajewski, wcielający się w dynamiczną rolę księdza przygotowującego
dzieciaki do komunii.
źródło: http://www.filmpolski.pl/ |
Jeśli zdziwi Was ocena końcowa "Wieży", co ma swoje uzasadnienie, gdyż w recenzji nie wspominałem o
mankamentach czy wadach debiutu reżyserskiego Jagody Szelc, to śpieszę z
wyjaśnieniem. Otóż jako całość film sprawdza się świetnie, jest bardzo fajnie
nakręcony i wzbudza uczucia po seansie, dlatego też postanowiłem ocenić go na
ósemkę. Żeby jednakże uzyskać wyższą ocenę chciałbym bohaterów, których mogę
zapamiętać na lata, dialogów, które mogę cytować na melanżach oraz
poszczególnych scen, którego mogę oglądać na YouTube w nieskończoność. Na
szczęście Joanna Szelc znajduje się dopiero na początku kariery, więc jeszcze
wszystko przed nią.
źródło: http://www.filmpolski.pl/ |
Ocena: 8/10.