niedziela, 14 maja 2017

"Silence" (2016)



 Mountains and rivers can be moved but men's nature cannot be moved.

Całkiem niedawno miałem spory dylemat odnośnie wyboru filmu na piątkowy wieczór po całym tygodniu męczącej i wyczerpującej psychicznie pracy. Początkowo postanowiłem postawić na jakieś lekkie, odmóżdżające kino, w ramach umysłowej relaksacji. Niemniej, mimo posiadania dosyć długiej watchlist na IMDb, nie mogłem zdecydować się na cokolwiek (w zasadzie moja lista nie pełni praktycznie żadnej funkcji oprócz tego, że istnieje – to coś w rodzaju posiadania bezużytecznego stworzenia w stylu kota). W końcu doszedłem do wniosku, że nastał wreszcie czas na "Hacksaw Ridge" Mela Gibsona, ale w ostatniej chwili zmieniłem decyzję wybierając "Silence" w reżyserii Martina Scorsese. Ot, taki sobie niespodziewany kaprys. Chociaż w tegorocznych Oscarach film doświadczonego reżysera uzyskał tylko jedną nominację w kategorii najlepsze zdjęcia, to zewsząd dało się słyszeć głosy, że jest to kawał solidnej roboty.
© 2017 Paramount Pictures
"Silence" (kolejne niezwykle trafne tłumaczenie, owacja na stojąco! – "Milczenie") to opowieść o dwóch, młodych i mało doświadczonych mistrzach Zakonu Jedi, którzy wyruszają w wyjątkowo niegościnne miejsce, aby odnaleźć dawnego mentora i legendarnego mistrza Qui-Gon Jinna. Zacznijmy może jeszcze raz: "Silence" to opowieść o dwóch, młodych i mało doświadczonych portugalskich księżach Towarzystwa Jezusowego, którzy wyruszają do niegościnnej dla chrześcijan XVII-wiecznej Japonii, by odnaleźć swojego dawnego mentora ojca Ferreirę (wyglądający jak typowy Portugalczyk z hrabstwa Antrim Liam Neeson). Wedle relacji holenderskich kupców (lub jak ktoś woli: na mieście mówią, że) ów legendarny misjonarz rzekomo porzucił katolicką religię, aby wieść szczęśliwy i beztroski żywot apostaty. Ponieważ byli uczniowie ojca Ferreiry, Rodrigues (Andrew Garfield, rdzenny Portugalczyk urodzony w Los Angeles) oraz Garupe (Adam Driver, rdzenny Portugalczyk z San Diego), nie mogą znieść szczęścia dawnego mentora, uzyskawszy zgodę swojego przełożonego ojca Valignano (Ciarán Hinds, kolejny rdzenny Portugalczyk z Ulsteru, tym razem z Belfastu), wyruszają do Japonii, aby sprowadzić apostatę na drogę wiecznego cierpienia, umartwiania się oraz udręki.
© 2017 Paramount Pictures
Abstrahując od humorystycznego opisu fabuły, wyraźnie należy podkreślić, że "Silence" jest filmem nad wyraz poważnym, dotykającym istoty wiary oraz sensu cierpienia za Jezuska i Maryję Zawsze Dziewicę (przy okazji: chwała Wielkiej Polsce!). Co ciekawe tym razem to chrześcijanie cierpią straszliwe katusze za próby krzewienia religii wśród Japończyków bez uprzedniego spytania władz o zgodę. Trzeba podkreślić, że dumni mieszkańcy Nipponu mają bardzo kreatywne podejście do torturowania oraz uśmiercania więźniów, a co najlepsze wszystko jest podlane sporą dozą dosyć nietypowego, czarnego humoru (co reprezentuje głównie uśmiechnięty inkwizytor Inoue). Ideę tegoż bezsensownego kształcenia najuboższych japońskich chłopów w chrześcijańskiej wierze doskonale i trafnie wykłada ojciec Ferreira w podniosłej konfrontacji z młodzieńczym idealizmem Rodriguesa. Nauczając o Jezusku misjonarze praktycznie skazują Japończyków na poniżające rytuały apostazji lub okrutną, pełną cierpienia śmierć. Co więcej, pełni ignorancji dla miejscowych wierzeń jezuici w swoim zaślepieniu wyższością religii chrześcijańskiej nie potrafią dostrzec, że bez ich stałej obecności obrzędy i wierzenia zaczynają przyjmować wyraźnie lokalne piętno, często całkowicie różne od przyjętych przez Watykan założeń. To wszystko sprawia, że "Silence" jest bardzo istotnym głosem w dyskusji o nawracaniu niewiernych na daną religię. Swoją drogą film trwa prawie trzy godziny, a wcale nie jest monotonny.
© 2017 Paramount Pictures
Jak już wspomniałem we wstępie "Silence" otrzymał jedną jedyną nominację do tegorocznych Oscarów za zdjęcia Rodrigo Prieto. Muszę przyznać, że wyróżnienie w tej kategorii filmu Martina Scorsese jest w pełni zasłużone, ponieważ ukazana w filmie niegościnna, rządząca się swoim prawami Japonia, jest po prostu piękna. Z uwagi na nielegalną działalność bohaterowie większość czasu spędzają w urokliwych nadmorskich krajobrazach, które momentami zapierają dech w piersiach (chociaż trzeba napisać, że film kręcono głównie na Tajwanie). Warto również zwrócić uwagę na scenografię oraz kostiumy. Kiedy pisałem, że japońscy chłopi poddawani chrześcijańskiej indoktrynacji są ubodzy, to mogłem wyrazić się nazbyt eufemistycznie. Nędza, brud i ubóstwo przedstawione w "Milczeniu" są po prostu totalne i bezkompromisowe. Na przeciwstawnym biegunie leżą z kolei schludne stroje oraz domy oprawców. Znakomicie oddano również wszelkie wizerunki świętych oraz relikwie, do których modlą się japońscy chrześcijanie. Wizualne doznania doskonale uzupełnia dobrze dopasowana ścieżka dźwiękowa.
© 2017 Paramount Pictures
Jeśli miałbym wyróżnić najlepsze role w "Milczeniu" to bez wahania wskazuję na trzy występy. Po pierwsze na największe oklaski zasłużył ojciec Rodrigues świetnie zagrany przez Andrew Garfielda. Znakomita, niejednoznaczna rola młodego aktora, która spokojnie mogłaby zasłużyć na oscarową nominację (i byłoby tak zapewne, gdyby nie nominacja za "Hacksaw Ridge"). Drugie miejsce to wspaniały występ Issei Ogata, który wcielił się w inkwizytora Inoue. Połączenie mądrości, bezwzględności oraz niepowtarzalnego poczucia czarnego humoru (w sumie dosyć dziwnego) wryło mi się solidnie w pamięć. Ostatnie miejsce na podium zajmuje z kolei Yôsuke Kubozuka. Rola wielokrotnego, notorycznego judasza Kichijiro to dramatyczny, przejmujący i pełen emocji występ. W ramach wyróżnienia warto wspomnieć o niezłomnym przywódcy wioski Ichizo (Yoshi Oida) czy ironicznym towarzyszu inkwizytora (Tadanobu Asano). Ciarán Hinds pojawia się natomiast na tak krótko, że trudno cokolwiek powiedzieć o jego występie. Co ciekawe największe rozczarowania dotyczą potencjalnie najjaśniejszych gwiazd. Ojciec Ferreira w wykonaniu Liama Neesona to prostu kolejna wariacja mistrza Jedi Qui-Gon Jinna z "Mrocznego widma". Naprawdę można było się bardziej postarać, w szczególności, że postać dokonuje sporej wolty. Równie, a może nawet bardziej rozczarowujący jest występ Adam Drivera, który ponownie opiera swoją kreację na paniczno-histerycznej manierze.
© 2017 Paramount Pictures
"Silence" to znakomite kino opowiadające o ignorancji, wierze i poświęceniu. Nie jest to łatwa łatwa produkcja, którą można obejrzeć sobie przy leniwym, niedzielnym obiedzie. Po seansie w głowie rodzi się tak naprawdę wiele dylematów, na które trudno znaleźć jednoznaczną odpowiedź. Największa zaleta filmu Martina Scorsese to zdecydowanie brak oceny postępowania zarówno jezuitów, jak i Japończyków, które pozwala widzom na wyrobienie sobie własnej opinii.
© 2017 Paramount Pictures
Ocena: 8/10.