wtorek, 31 grudnia 2019

"Joker" (2019)


For my whole life, I didn’t know if I even really existed.
But I do, and people are starting to notice.

Przyszły listopadowe, chłodne wieczory, więc dysponuję zdecydowanie większą ilością czasu na pisanie, przez co postaram się jak najszybciej nadrobić wczesnojesienne zaległości (edit: pisanie recenzji przeciągnęło się jednak aż do Sylwestra). Dzisiaj zabieram się za laureata Złotego Lwa na tegorocznym Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Wenecji, czyli wychwalanego zewsząd "Jokera" w reżyserii Todda Phillipsa (znanego najbardziej z serii "The Hangover"). Przeważnie sceptycznie podchodzę do kina superbohaterskiego (z naprawdę nielicznymi wyjątkami), ale tym razem miało być inaczej i naprawdę poważnie. Swoją drogą, jeżeli ktoś ogląda wyłącznie mainstreamowe produkcje Marvela albo DC, to chyba nietrudno zaskoczyć go jakimkolwiek głębszym rysem psychologicznym w scenariuszu (wow, to tak można?). Niemniej za najbardziej interesującą kwestię uznałem udział Joaquina Phoenixa w tym projekcie, ponieważ amerykański aktor bardzo starannie dobiera swoje kolejne role i przeważnie nie zalicza lipy. A zatem camaradas, zapraszam na kompletnie nowy origin story jednego z największych zbirów popkultury!
© Warner Bros. Entertainment Inc.
Arthur Fleck (Joaquin Phoenix) prowadzi marną egzystencję reprezentując biedę w ubogich dzielnicach Gotham City. Dorosły mężczyzna próbuje zarobić na życie jako klaun do wynajęcia. Oglądając wraz z schorowaną matką (Frances Conroy) program rozrywkowy prowadzony przez Murraya Franklina (Robert De Niro) nieustannie marzy o występach jako komik w blasku estradowych świateł. Niestety traumatyczne problemy psychiczne (m.in. napady histerycznego śmiechu), cięcia budżetowe dotykające opieki społecznej oraz braki intelektualne bohatera piętrzą przed nim kolejne problemy. Sytuacji Arthura nie poprawia również dramatyczna sytuacja społeczna w Gotham City i narastająca wśród zwykłych mieszkańców frustracja, coraz częściej przekształcająca się w bezmyślną agresję.
© Warner Bros. Entertainment Inc.
Od razu na muszę Was ostrzec, że "Joker" ma bardzo niewiele wspólnego ze współczesnym kinem superbohaterskim. Jest to raczej wyjątkowo depresyjny dramat psychologiczny, który zdecydowanie wyróżnia się na tle popkulturowej papki serwowanej przez Marvela i DC, dając jednocześnie nadzieję, że nie każda produkcja musi wywoływać uczucie zażenowania i przykrości. Dlatego też cieszy mnie, że ten zwrot ku powadze, dodatkowo oznaczony kategorią R, był w stanie zarobić ponad miliard USD na całym świecie (w trakcie seansu w Kinie pod Baranami pełna sala plus dostawianie krzeseł), a już szerzą się pogłoski o kręceniu kontynuacji. Z kolejną częścią może być oczywiście bardzo różnie, niemniej warto docenić próbę stworzenia czegoś dla trochę ambitniejszej widowni. W przeciwieństwie do większości produkcji Marvela i DC akcja "Jokera" toczy się w wyjątkowo ślamazarnym tempie. Nie uświadczymy spektakularnych efektów specjalnych, epickiej widowiskowości czy zaskakujących zwrotów akcji. Twórcy skupili się natomiast na drobiazgowym ukazaniu wyjątkowo podłej egzystencji kompletnie przeciętnego bohatera. Zatem zamiast oglądać eksplozje i CGI dostajemy sesje z psychoterapeutką, histeryczne napady śmiechu, problemy w pracy, randki i wręcz beznadziejną prozę życia w ubogiej dzielnicy wielkiego miasta.
© Warner Bros. Entertainment Inc.
Świat przedstawiony w "Jokerze" nie jest kolorowym wytworem wyobraźni twórców CGI, lecz paskudnym i odpychającym obrazem najbiedniejszych dzielnic współczesnej metropolii, który dodatkowo pogarszają zalegające wszędzie sterty śmieci. Lokacje w Nowym Jorku, Jersey City czy w Newark idealnie wpisują w się klimat tak przedstawionego Gotham City. Mieszkańcy miasta są po prostu wkurwieni zaistniałą sytuacją, a przede wszystkim bezczynnością i bezradnością ratusza (w tym miejscu serdeczne pozdrowienia dla prezydenta Majchrowskiego). Iluzorycznym promykiem nadziei wydaje się być natomiast potężny i opływający w dostatek Thomas Wayne (Brett Cullen), który postanawia zawalczyć o stanowisko burmistrza. Twórcy bardzo realistycznie przedstawili również proces przeistaczania się wkurwienia zwykłych ludzi w coś przypominającego krwawe rewolucje z ubiegłych stuleci. Warto także pochwalić stronę realizacyjną za świetne kompozycje poszczególnych kadrów oraz bardzo ładne zdjęcia. Na wielki plus zasługuje także dobór utworów do ścieżki dźwiękowej. Niemniej nie wszystko w "Jokerze" wyszło idealnie. Nie zdradzając fabuły muszę przyznać, że w pewnych momentach zabrakło trochę logiki (choć z drugiej strony może to wynikać z nie do końca wiarygodnego źródła narracji), a ponadto kompletnie nie kupuję scen rozgrywających się w programie telewizyjnym Murraya.
© Warner Bros. Entertainment Inc.
Jeżeli chodzi o postać Jokera to zawsze było to dla mnie uosobienie geniuszu podlanego gęstym sosem totalnego szaleństwa. Jednakże Arthur Fleck w wykonaniu Joaquina Phoenixa to postać borykająca się oczywiście z ogromnymi problemami psychicznymi, ale jednocześnie średnio ogarnięta pod względem życiowym oraz nieprzejawiająca większych oznak wybitnej inteligencji (tzw. ofiara losu). Poruszająca kreacja amerykańskiego aktora wzbudza poczucie litości oraz współczucia, nawet mimo zła czynionego przez tę postać. Litujemy się bowiem nad losem człowieka, który tak naprawdę nie miał żadnego wpływu na swoje traumatyczne dzieciństwo i starał się postępować w miarę dobrze. Jest to całkowicie odmienne podejście do Jokera niż dotychczas i z pewnością zasługuje na uznanie. Niestety nie wszyscy aktorzy dostosowali się poziomem do występu Joaquina Phoenixa. Największe zarzuty żywię oczywiście pod adresem wielkiego Roberta De Niro, który wcielił się w kompletnie pozbawionego charyzmy i średniozabawnego Murraya. Muszę przyznać, że zjazd formy Roberta chyba nie zostanie powstrzymany, gdyż nawet ostatni występ w "Irlandczyku" nie pozostawił u mnie większych emocji. Na trochę większe uznanie zasłużył natomiast Brett Cullen wcielający się w zarozumiałego i aroganckiego Thomasa Wayne’a oraz Frances Conroy grająca matkę Arthura.
© Warner Bros. Entertainment Inc.
W kompletnie nudnym i przewidywalnym kinie superbohaterskim „Joker” rozbłysnął niczym supernowa. Mam nadzieję, że odmienność wniesiona przez film Todda Phillipsa nie zgaśnie równie szybko jak się pojawiła i będzie kontynuować trend zdecydowanie bardziej poważnego podejścia (vide "Watchmen") do superbohaterów oraz ich odwiecznych przeciwników.
© Warner Bros. Entertainment Inc.
Ocena: 8/10.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz