Well, ain't this a wild life, son?
Poprzedni rok zamknąłem
nawiązaniem do ubiegłorocznych Oscarów ("Call Me by Your Name"), a
kolejny otwieram filmem mającym szansę zebrać parę nominacji w tegorocznej
odsłonie tychże nagród. Kiedy zacząłem pisać wstęp do recenzji tak naprawdę nie
wiedziałem czy "Wildlife" (w Polszy znamy pod wyjątkowo trafnym tytułem "Kraina wielkiego nieba", nawiązującym do
jednego z przydomków Montany: Big Sky
Country) dostanie szansę na jakąkolwiek statuetkę, gdyż lista nominacji nie
została jeszcze wówczas ogłoszona. Nie sądziłem jednakże, że proces twórczy
(chyba ostatnio za mało piję) przeciągnie się w czasie tak bardzo, że 22
stycznia będę zmuszony do edytowania własnego tekstu. Niemniej, wyszło jak
wyszło i finalnie "Wildlife" pominięto zarówno w nominacjach do Złotych Globów,
BAFTA, jak i Oscarów. Reżyserski debiut Paula Dano, którego miałem ostatnio
okazję oglądać w przedziwnej produkcji zatytułowanej "Swiss Army Man", gdzie
wesoło zabawiał się z gadającym truchłem Daniela Radcliffe’a (polecam
obejrzeć), zainteresował mnie przede wszystkim z powodu obecności w obsadzie Jake’a
Gyllenhaala. Warto również nadmienić, że "Wildlife" to adaptacja powieści
autorstwa amerykańskiego pisarza Richarda Forda opublikowanej pod tym samym tytułem
w 1990 roku. Co ciekawe, gdy Paul Dano starał się o uzyskanie prawa do
adaptacji filmowej książki, autor zaprezentował niezwykle zaskakujące
podejście: My book is my book, your
picture, were you to make it, is your picture. Your movie maker's
fidelity to my novel is of no great concern to me. Establish your own values,
means, goal. Leave the book behind so it doesn't get in the way (źródło: https://www.imdb.com/title/tt5929754/trivia?ref_=tt_trv_trv).
źródło: http://www.impawards.com |
Akcja "Wildlife" rozgrywa się w
1960 roku w USA. Nastoletni Joe Brinson (Ed Oxenbould) przenosi się wraz z
rodzicami do prowincjonalnego miasteczka w Montanie. Jego ojciec, sympatyczny i
łatwo nawiązujący kontakty Jerry (Jake Gyllenhaal) traci właśnie niskopłatną
pracę na lokalnym polu golfowym, która stanowiła jedyne źródło dochodów
familii. W obliczu finansowej klęski matka chłopca Jeanette (Carey Mulligan)
bierze sprawy w swoje ręce zatrudniając się jako nauczycielka pływania na pół
etatu. Jerry, nie mogąc znaleźć nowego zajęcia, pogrąża się we frustracji, a gdy
tylko nadarza się okazja na wyjazd w góry w celu walki z niebezpiecznymi
pożarami lasów, decyduje się natychmiast. Przed młodziutkim Joe wyrasta wówczas
nieoczekiwane i trudne zadanie utrzymania rodzinnych więzów.
źródło: https://www.imdb.com |
"Wildlife" to niewielka, wręcz kameralna
produkcja, która w całości została poświęcona prozie życia na amerykańskiej
prowincji na początku lat 60-tych ubiegłego stulecia. Problemy dotykające
bohaterów filmu są wręcz niezwykle prozaiczne: bezrobocie, finansowa
niestabilność rodziny, czy też poważny kryzys małżeński najmocniej uderzający w
bezbronnego nastolatka, który tak naprawdę niczemu nie zawinił. Paul Dano
postawił na niezwykle interesującą perspektywę, ponieważ wydarzenia
rozgrywające się na ekranie oglądamy z perspektywy małoletniego Joe. Chłopak,
który powinien zachować z młodzieńczych lat najlepsze wspomnienia, zamiast tego
musi skupić się na zachowaniu integralności rodziny oraz znalezieniu dorywczej
pracy pozwalającej na polepszenie egzystencji materialnej. Dodatkowo "Wildlife"
brutalnie rozprawia się z amerykańskim
snem oraz wyobrażeniem o powojennej prospericie, która znajduje się raczej
w mocno schyłkowym okresie. Prowincjonalne miasteczko w Montanie nie oferuje
zbyt wielu ścieżek kariery i ciężko wywnioskować co dokładnie skusiło Jerry’ego
do wyboru akurat tego miejsca (jakich pewnie było tysiące). Znalezienie
pełnoetatowej, poważnej pracy zakrawa niemalże na cud, więc coraz bardziej
aktualne staje się hasło wyborcze z polskiej gry "Rezerwowe psy": Chłodno, głodno, chujowo (zważywszy na
rychłe na nadejście zimy).
źródło: https://www.imdb.com |
"Kraina wielkiego nieba" w niezwykle
realistyczny sposób ukazuje również rozpad raczej średnio udanego małżeństwa. W
pewnym momencie wydaje się, że tłamszona dotychczas kobieta przejmie stery
pogrążonego w kryzysie związku i wyjdzie na prostą, ale finalnie okazuje się równie
słabym ogniwem co dotychczasowy małżonek (o ile nawet nie wypada jeszcze
gorzej). Swoją drogą jest to film o bardzo prostych ludziach, którzy jeżeli
mieli kiedykolwiek jakieś ambicje czy aspiracje do wyższych celów, to już dawno
pogrążyli je w odmętach niepamięci. Tempo filmu nie rzuca na kolana, ale
przecież nie oczekujemy od prozaicznego tematu nagłych, nieoczekiwanych zwrotów
akcji czy też nadmiaru ekranowych wydarzeń. Fabuła ślamazarnie toczy się do
finału, idealnie wręcz oddając szybkość egzystencji w prowincjonalnym
miasteczku w Montanie. Powolność bardzo fajnie podkreślają zdjęcia – częste, statyczne i
długie ujęcia na panoramę miasta na tle gór, w którym kompletnie nic się nie
dzieje, a czasem jedynie przejedzie jakiś pociąg. Poza tym Paul Dano stworzył w "Wildlife" klimat, który przynajmniej ja odbieram jako wyjątkowo smutny i
przygnębiający (mimo niezachwianej, młodzieńczej wiary Joe, że wszystko będzie
dobrze).
źródło: https://www.imdb.com |
W kwestii aktorstwa jest naprawdę
bardzo kameralnie, ponieważ w zasadzie można skupić się wyłącznie na czterech
najważniejszych postaciach. Ed Oxenbould, wcielający się w Joe, wypadł naprawdę
dobrze, fajnie odgrywając nastolatka, któremu bez żadnej winy nagle wali się na
głowę cały świat. Jego postać w jednej chwili musi stanąć samotnie przeciwko
różnym przeciwnościom losu: od starania o ocalenie jedności rodziny, przez
zdobycie pracy po naukę gotowania obiadu. Jednak prawdziwy koncert aktorskich
umiejętności zaprezentowali Jake Gyllenhaal oraz Carey Mulligan. Jerry to
sympatyczny koleś, ale raczej lekkomyślny, zawzięty i honorowy człowiek, który
naprawdę kocha swoją rodzinę. Niemniej pod względem materialnym totalnie
beztroski i biernie wyczekujący na zdobycie pracy. Z kolei Jeanette to osoba o
wiele bardziej aktywna, ale także nieszczęśliwa i marząca o wyrwaniu się z
monotonnego, małomiasteczkowego życia (nawet za cenę utraty rodziny). Jeśli
chodzi o te dwie role to Paul Dano naprawdę nie mógł wybrać lepszych aktorów.
Nasz kwartet uzupełnia natomiast Bill Camp (Warren Miller), wcielający się w
lokalnego krezusa posiadającego salon samochodowy, który naprawdę wie czego
chce od życia i jak to zdobyć.
źródło: https://www.imdb.com |
"Wildlife" to dosyć udana
produkcja, aczkolwiek kompletnie pominięta w tegorocznych nagrodach filmowych.
Co prawda dopiero zaczynam przygodę z oscarowymi nominacjami, ale wydaje mi
się, że zarówno Jake Gyllenhaal i Carey Mulligan mogliby bez przypału przytulić
po nominacji za role drugoplanowe, a film Paula Dano wcale nie musiałby być
pominięty w kategorii najlepszy scenariusz adaptowany. No cóż, Akademia rządzi
się swoimi prawami, ale polecam Wam "Krainę wielkiego nieba" jako naprawdę
solidny dramat obyczajowy.
źródło: https://www.imdb.com |
Ocena: 7/10.