poniedziałek, 26 listopada 2018

"Rojst" (2018)


Jednym z moich wspomnień z tegorocznego okresu wakacyjnego (przy czym mam tu na myśli nomenklaturę szkolno-studencką, a nie własny urlop) były liczne plakaty reklamujące serial "Rojst" wyprodukowany przez platformę Showmax i Studio Filmowe "Kadr". Umieszczane najczęściej na przystankach komunikacji miejskiej wzbudziły u mnie umiarkowane zainteresowanie, chociaż zaintrygowały mnie dziwacznym tytułem, a także tajemniczą stylistyką. Gwoli tłumaczenia tytułowy rojst to zbiorowisko roślinnych terenów podmokłych; miejsce podmokłe, niskie i bagniste, porośnięte mchami, krzewinkami i karłowatymi drzewami lub zbiorowisko roślinne tworzących torfy gatunków torfowców (czyli po prostu bagno dla profanów). Muszę przyznać, że po obejrzeniu dostępnego na YouTube kilkunastominutowego prologu serialu spodziewałem się konkretnej rozrywki, a oczekiwania potęgował katowany w radiu cover Wszystko czego dziś chcę w wykonaniu A_GIM i Moniki Brodki. Kiedy w końcu Showmax udostępnił pierwszy odcinek za friko, nie mogłem oderwać się od ekranu i niemal natychmiast załatwiłem sobie subskrypcję. Sprawdźmy zatem czy było warto.
© Showmax.
Akcja "Rojst" rozgrywa się w latach 80-tych ubiegłego stulecia w fikcyjnym mieście wojewódzkim gdzieś na ziemiach odzyskanych (pamiętacie jeszcze ile było wtedy województw?). W szarej rzeczywistości Polski Ludowej doświadczony dziennikarz lokalnego "Kuriera Wieczornego" Witold Wanycz (Andrzej Seweryn) przygotowuje się do przejścia na emeryturę i wyjazdu do RFN. Na miejsce starego wygi z wdziękiem Conrado Moreno wjeżdża młody, żądny fame’u Piotr Zarzycki (Dawid Ogrodnik). Tymczasem w lesie położonym na obrzeżach miasta dochodzi do brutalnego morderstwa zasłużonego działacza sportowego Grochowiaka oraz prostytutki. Dodatkowo na usytuowanym niedaleko miejsca zbrodni osiedlu Gronty samobójstwo popełniła dwójka licealistów. W ramach ostatniego zadania do podwójnego morderstwa zostaje przydzielony Wanycz, który przy okazji ma wprowadzić młodego w arkana swego rzemiosła.
© Showmax.
"Rojst" składa się z kilkunastominutowego prologu (sugerującego raczej knajpiano-melanżową tematykę) oraz zaledwie pięciu około pięćdziesięciominutowych odcinków. Wspominam o tym już na początku, ponieważ po obejrzeniu całego serialu mam wrażenie sporego niedosytu oraz zdecydowanie przedwczesnego zakończenia produkcji. Pierwsze cztery epizody rozgrywają się w raczej nieśpiesznym tempie, natomiast finał serii nagle przynosi błyskawiczne rozwiązania prawie wszystkich istotnych problemów, kompletnie nie przystając do uprzedniego tempa rozwoju fabuły. A jest to o tyle szokujące, że moim zdaniem "Rojst" z powodu niezwykle wciągającej historii można było spokojnie  rozciągnąć na minimum sześć odcinków, a najlepiej na osiem jak w przypadku znakomitego "Sharp Objects". Wiele wątków pobocznych, ledwie zarysowanych w serialu nie zostało zakończonych, tak jakby twórcy zostawili je na przyszłość (czyżby kolejny sezon w planach?) albo po prostu nagle porzucili bez wyjaśnienia. Nie wiem z jakich przesłanek wynikało tak nagłe zakończenie serialu, ale podejrzewam, że chodziło o hajs (Jeszcze jedno - jeśli nie wiesz o co chodzi; Chodzi o pieniądze albo dupę, wiedzieć nie zaszkodzi). Na mieście mówią, że budżet odcinka wynosił 1.5 miliona PLN, więc to nieliche pieniądze w polskich realiach. Wracając jeszcze na chwilę do samego zakończenia wątku podwójnego morderstwa to muszę z przykrością przyznać, że pod względem fabularnym jest ono kompletnie rozczarowujące, wręcz nie wpisujące się w logikę serialu i jakiegokolwiek prawdopodobieństwa zaistnienia w rzeczywistości (niedorzeczne to dobre słowo).
© Showmax.
Ale tak naprawdę zakończenie "Rojst" to w zasadzie jedyny większy mankament (niestety jednak dosyć istotny w kontekście oceny końcowej) serialu wyreżyserowanego przez Jana Holoubka. Pod względem realizacyjnym jest to po prostu najwyższy poziom. Przaśnie lata 80-te w zadupnym mieście zostały odwzorowane niemalże idealnie. Filmowe lokalizacje (m.in. Katowice, Raciborz, Zabrze) zrobiły na mnie kolosalne wrażenie, a przecież musimy mieć świadomość, że te miejsca przetrwały w takim stanie po dziś. Sama praca kamery oraz kadrowanie zasługują na odrębny akapit. Warto również zwrócić uwagę na znakomitą ścieżkę dźwiękową, na której oprócz wspomnianego we wstępie covera znalazły się m.in. utwory Rezerwatu, Krystyny Prońko, Maanamu, Andrzeja Zauchy, Perfectu czy Republiki. Również fabuła serialu do ostatniego odcinka była naprawdę wciągająca i zmuszała do niemal natychmiastowego oglądania kolejnego epizodu. Rzadko oglądam polskie seriale, ale muszę szczerze przyznać, że "Rojst" zaintrygował mnie od samego początku i trzymał w napięciu aż po kompletnie rozczarowujący finał. Mimo wszystko twórcy bardzo sprawnie przeplatali trzy wątki (zabójstwo Grochowiaka i dziwki, samobójstwo licealistów oraz tajemnicę lasu) przez cały, choć nad wyraz krótki, sezon. Wielu z recenzentów spuszczało się nad dialogami, aczkolwiek odkąd wydoroślałem na tyle by chłonąć dzieła Stendhala mało mnie bawi bezcelowe nagromadzenie wulgaryzmów w wypowiedziach bohaterów, które kompletnie nic nie wnosi do fabuły (gdzie się podziały legendarne teksty typu A przydałoby się trochę polotu i finezji w tym smutnym jak pizda mieście?).
© Showmax.
Przechodząc do aktorstwa to tak naprawdę ciężko spodziewać się lipy, jeżeli w "Rojście" główne role obsadzili Andrzej Seweryn oraz Dawid Ogrodnik, występujący razem już w bardzo dobrej "Ostatniej rodzinie". I choć jest to bardzo typowa relacja doświadczony mistrz – niepokorny uczeń (oczywiście w polskich realiach) to jednak obecność tak znakomitych aktorów od razu poprawia samopoczucie. Chociaż Zarzycki w wykonaniu Ogrodnika jest momentami irytującą, wręcz wkurwiającą postacią, to jednak trudno nie docenić jego aktorskiego trudu w kreacji adepta małomiasteczkowego dziennikarstwa. Wanycz to z kolei kolejna doskonała rola Prymasa Seweryna, którą podziwiałem z coraz bardziej z każdym kolejnym pojawieniem się na ekranie. Jednakże największe propsy za najlepszą postać w "Rojście" zbiera u mnie Jacek Beler za wybitną rolę psychomilicjanta Kulika. Występ po prostu nie do zapomnienia od znakomitej stylówy po niepokojący styl bycia bohatera. Na drugim planie robią dobrą robotę piękne panie: Zosia Wichłacz (Teresa), wcielająca się w młodą małżonkę Zarzyckiego, Magdalena Wałach grająca pogrążoną w rozpaczy małżonkę zamordowanego towarzysza Grochowiaka oraz Agnieszka Żulewska (Nadia). Warto również zwrócić uwagę na małoletnich samobójców, czyli Nel Kaczmarek (Justyna) oraz  Jana Cięciarę (Karol). Odnoszę natomiast wrażenie, że Wojciech Machnicki ze swoim występem zdecydowanie bardziej pasowałby do „Zimnej wojny”. Na koniec zostawiłem sobie dwie prawdziwe perełki. Marek Dyjak wcielający się w rzeźnika Józefa to prawdziwa proza życia, ale jednak Piotr Fronczewski awansujący z bycia barmanem na tym dansingu na kierownika w hotelu Central to coś wręcz idealnego. Pozostaje jedynie ubolewać, że rola kierownika jest tak bardzo epizodyczna.
© Showmax.
"Rojst" to serial pod wieloma względami wyprzedający polskie produkcje o lata świetlne, aczkolwiek jednak nie pozbawiony sporych ułomności fabularnych, które kompletnie psują całokształt. Gdyby twórcy nie postanowili zakończyć wszystkiego zdecydowanie przedwcześnie (czyli dysponowali większym budżetem) moglibyśmy rozważać zdecydowanie wyższą oceną końcową. Niemniej w tym przypadku, biorąc pod uwagę oceniane wcześniej seriale zagraniczne, wyższa nota należy się wyłącznie przy założeniu uznającym Polskę za kraj specjalnej troski.
© Showmax.
Ocena: 6/10.

Ps.
Nie rozumiem dlaczego twórcy nie wpadli na pomysł zrobienia strony internetowej serialu np. z życiorysami postaci, ciekawostkami, tapetami do pobrania itp. Znalezienie zdjęć z polskich produkcji zawsze przyprawia mnie bowiem o prawdziwą kurwicę. Szkoda, że pod względem marketingowym po raz kolejny nikt nie stanął na wysokości zadania...