niedziela, 2 lutego 2020

"Boże Ciało"/"Corpus Christi" (2019)

Każdy z nas jest kapłanem Chrystusa.

Chociaż "Boże Ciało" w reżyserii Jana Komasy miało premierę już 11 października 2019 roku, to nam udało się wybrać na seans dopiero w trakcie renesansu wywołanego przez nominację do Oscara za najlepszy film nieanglojęzyczny. Film reżysera "Sali samobójców" i "Miasta 44" (recenzja) uznałem na początku za niezbyt interesujący z uwagi na kościelną tematykę (tak, nie oglądałem nawet jeszcze "Kleru" Wojtka Smarzowskiego!). I chociaż w trakcie podróży mniejszych i większych wiele czasu spędzamy w kościołach w różnych częściach Europy, to jednak wynika to całkowicie z zainteresowania architekturą a nie obrządkami czy rytuałami. Niemniej oscarowa nominacja jednak coś jeszcze znaczy (ciekawe jak długo?), więc postanowiłem przekonać się czy mamy do czynienia z kolejnym obrazoburczym, antypolskim i antykatolickim tworem, który przed pokazem w jedynej prawdziwej TVP zostanie poprzedzony pogadanką z wyjaśnieniami (vide zdobywca Oscara "Ida")?
źródło: https://www.filmweb.pl/
Akcja "Bożego Ciała" rozpoczyna się w dosyć nieprzyjaznym poprawczaku, zwanym przez podopiecznych zakładem. Charyzmatyczny ksiądz Tomasz (Łukasz Simlat) stara się trafić do młodzieży odprawiając mszę w wysoce niekonwencjonalny sposób. Pełniący rolę ministranta Daniel (Bartosz Bielenia) wkrótce ma opuścić mury ośrodka i podjąć pracę w tartaku na Podkarpaciu. Chłopak ma akurat dużo szczęścia, ponieważ do zakładu wraca jego stary znajomy Bonus (Mateusz Czwartosz), który pragnie wyrównać stare rachunki. Po przybyciu do wsi Daniel przypadkowo poznaje miejscowego proboszcza (Zdzisław Wardejn), któremu wkręca bajerę, że jest podróżującym młodym księdzem. Wskutek zdrowotnej niedyspozycji farorza, chłopak tymczasowo obejmuje małą parafię w posiadanie.
źródło: https://www.filmweb.pl/
Na wstępie warto zauważyć, że scenariusz autorstwa Mateusza Pacewicza został zainspirowany prawdziwą historią. W 2011 roku w jednej ze wsi na Mazowszu charyzmatyczny osiemnastolatek, wykorzystując chorobę lokalnego proboszcza, przez dwa miesiące udawał księdza zastępując go w pełnieniu posługi kapłańskiej. Oczywiście twórcy nie przenieśli tej opowieści w skali 1:1, dodając m.in. fikcyjny origin story w poprawczaku, ale wcale nie wpłynęło to na poziom realizmu filmu. Niestety zanim zaczęliśmy oglądać "Boże Ciało" zostaliśmy ponownie (jak to zwykle w przypadku polskiego kina) uraczeni długą listą sponsorów oraz różnych instytucji, które przyczyniły się do powstania tego dzieła. Czy naprawdę nie można tego zrobić w bardziej gustowny i mniej widoczny sposób? Wracając jednakże do fabuły historia Daniela pragnącego zostać księdzem (co jest niemożliwe wskutek jego problemów z prawem i pobytu w poprawczaku) jest naprawdę fascynująca i zaskakująca. Sporym zaskoczeniem wydaje się być przemiana głównego bohatera w udawanego kapłana, który mimo pewnych wad, nie ma na celu krzywdzić czy wyzyskiwać finansowo swoich parafian. Głównym celem bohatera staje się po prostu obnażenie hipokryzji i zakłamania mieszkańców wsi, a przede wszystkim wyjaśnienie traumatycznego wypadku samochodowego, w którym zginęło siedem osób. Społeczny ostracyzm dotykający wdowę (Barbara Kurzaj) po jednej z ofiar może wydawać się szokujący, ale doskonale przecież wiecie, że takie rzezy dzieją się obok nas.
źródło: https://www.filmweb.pl/
A ja mam już dość oglądania filmów o takiej Polsce! – podsumowała brutalnie seans w kinie Mikro młoda dama w eleganckich, czarnych szpilkach z kokardkami. Czymże jest zatem taka Polska? "Boże Ciało" nakręcono głównie we wsi Jaśliska położonej w powiecie krośnieńskim w województwie podkarpackim – a zatem Polska B, pełna rozczarowań, przemocy domowej, ciemnoty, biedy i alkoholizmu! Trzeba jednak przyznać, że wspomniana miejscówka ma bardzo ładne położenie i krajobrazy Beskidu Niskiego mogą robić spore wrażenie. Niemniej lokalna młodzież pozbawiona perspektyw wali alko na przystanku PKS, tak jak i za moich młodych lat się waliło w wakacje spędzane u babci w gminie Kije (choć i tak zawsze wolałem miejscówkę na peronie PKP - dzisiaj straszliwie zarośnięte i opuszczone Stawiany Pińczowskie). Wierni chodzą do kościoła raczej z przyzwyczajenia niż z potrzeby wiary, a zaraz po opuszczeniu progów świątyni zapominają o naukach Jezusa obarczając winą za śmierć bliskich niewinne osoby. Genialne wypadła scena z klękaniem w błocie, a przecież motyw z kucaniem zamiast klękania w brudzie możemy znaleźć w znakomitej książce Zimowla mojej serdecznej koleżanki Dominiki Słowik (laureatka tegorocznego Paszportu Polityki). Jan Komasa przedstawia tę historię w niezwykle uniwersalny sposób (trochę przypomina to genialne duńskie "Polowanie"), dzięki czemu mogłaby się wydarzyć w każdym miejscu w Polsce. Oczywiście, świetnie przedstawiono polską prowincję zarówno pod względem scenografii, jak i dialogów, niemniej nie stanowi to o istocie opowiadanej historii. Jedyne moje większe rozczarowanie dotyczy tak naprawdę kwestii technicznych (a pamiętam doskonale "Miasto 44"), chociaż gdyby się głębiej zastanowić to może takie zdjęcia idealnie podkreślają urodę paździerza polskiej prowincji?
źródło: https://www.filmweb.pl/
Jeśli chodzi o aktorstwo to oczywiście Bartosz Bielenia zasłużył na owację na stojąco. Daniel w jego wykonaniu to postać pełna sprzeczności, ale jednocześnie oddana Bogu i naukom księdza Tomasza o wiele bardziej niż niejeden zawodowy kapłan. Fantastyczne jest to, że ten młody aktor potrafi tak dużo wyrazić wyłącznie swoją twarzą, a w szczególności oczami. Mam nadzieję, że będzie to początek wielkiej i pięknej kariery aktorskiej! Partnerująca mu na ekranie Eliza Rycembel (Eliza) stworzyła także bardzo dobrą kreację dziewczyny borykającej się z matką dewotką i tragiczną śmiercią brata, ale także mającą świadomość kto mógł naprawdę spowodować wypadek. Podium uzupełnia natomiast Łukasz Simlat, wcielający się w niezwykle charyzmatycznego księdza Tomasza, który od samego początku zawłaszcza każdą scenę, w której się pojawia. Warto także docenić casting do roli Bonusa – Mateusz Czwartosz ma taką facjatę, że wyskoczylibyście z telefonu i portfela nawet bez groźby rychłego wpierdolu. Z pozostałych ról warto zwrócić uwagę na Aleksandrę Konieczną (Lidia) oraz Tomasza Ziętka (Pinczer).
źródło: https://www.filmweb.pl/
"Boże Ciało" wydaje się być godnym oscarowym reprezentantem naszej wstającej z kolan ojczyzny, niemniej poziom wyznaczony przez koreański "Parasite" wydaje się być nieosiągalny. Tym razem TVP chyba nie będzie musiało poprzedzać filmu Komasy pogadanką ideologiczną (chociaż nigdy nie wiadomo). Abstrahując od niepoważnej telewizji i jej wysoce szkodliwego przekazu to szczerze polecam "Boże Ciało" – dla roli Bartosza Bielenia, a przede wszystkim dla pouczającej historii o hipokryzji i obłudzie. Ku chwale naszej przaśnej ojczyzny!
źródło: https://www.filmweb.pl/
Ocena: 8/10.