The most important thing I discovered a few
days after turning 65 is that I can't waste any more time doing things I don't
want to do.
Połowa sierpnia przyniosła mi
bardzo dużo nieoczekiwanej radości, ale także stanowiła pewnego rodzaju
nostalgiczną podróż do przeszłości. Tuż przed wyjazdem na Mistrzostwa Świata U-18 w piłce ręcznej kobiet, które odbywały się w CK, miałem bowiem
okazję w ramach Taniego Letniego Kinobrania obejrzeć legendarne już "La Grande Bellezza" w reżyserii Paolo Sorrentino. Muszę przyznać, że seans
włosko-francuskiej produkcji nastąpił po prostu w idealnym momencie. Turniej o
światową supremację w szczypiorniaku wzbudził u mnie wiele emocji, o które się
nawet nie podejrzewałem (wielkie pozdro dla reprezentacji Danii, której kibicowaliśmy
zawzięcie, a w szczególności dla Michali Elsberg Møller) – jak napisał kiedyś
niejaki Geoffrey Chaucer w Opowieściach
Kanterberyjskich: Yet in our ashen
cold is fire yreken. Emocjonujące potyczki o majstra uruchomiły również głębokie pokłady
nostalgii, a proces ten dodatkowo wzmocniła wspomniana projekcja "Wielkiego piękna". Nie będę dłużej ukrywał – film Paolo Sorrentino to prawdziwe
arcydzieło, które zmieniło mój sposób postrzegania rzeczywistości oraz
podejście do życiowych priorytetów. Przy okazji warto wspomnieć, że na
ceremonii rozdania nagród Akademii w 2014 roku "Wielkie piękno" zgarnęło
statuetkę w kategorii najlepszy film nieanglojęzyczny.
© 2013 Janus Films |
Główny bohater "Wielkiego piękna"
to uznany dziennikarz Jep Gambardella (Toni Servillo), który w wieku 26 lat
przybył do Rzymu, a następnie z bezlitosną konsekwencją i zniewalającym czarem
brylował w salonach kulturalnych Wiecznego
Miasta. Mocną pozycję Jepa pomogła także ugruntować napisana w młodości
jedyna powieść L'Apparato Umano, która
z czasem obrosła w prawdziwą legendę. Wkrótce po epickiej imprezie (przy czym
pragnę podkreślić: naprawdę epickiej) z okazji swoich 65-tych urodzin, Jep
dowiaduje się, że jego młodzieńca miłość zmarła, a co więcej przez całe swoje
życie kochała tylko jego (pomimo wieloletniego posiadania małżonka). Tak
nieoczekiwana i zaskakująca informacja skłania naszego bohatera do podjęcia
próby przewartościowania swojej na pozór idealnie szczęśliwej egzystencji.
© 2013 Janus Films |
Jeżeli film rozpoczyna się od
cytatu ze znakomitej Podróży do kresu
nocy Louisa-Ferdinanda Céline’a, to znaczy, że musi to być dzieło wybitne. Po
dosyć statycznym, spokojnym początku Paolo Sorrentino rzuca nas bez ostrzeżenia
w wir epickiej imprezy urodzinowej Jepa (zwróćcie uwagę w jak doskonały sposób
zostaje wprowadzony nasz bohater). Muszę przyznać, że jest to jedna z
najlepszych tego rodzaju scen, jakie miałem okazję obejrzeć w trakcie swojego
życia. Świetnie zmontowana, okraszona idealnie dobraną muzyką sekwencja
wprowadza widza w świat Jepa Gambardelli: alkohol, piękne kobiety, zabawa, a
także elokwentne popisy retoryczne. Jednakże im bliżej przyglądamy się
egzystencji protagonisty, tym więcej dostrzegamy rys na diamencie. Wiadomość o
śmierci dawnej ukochanej wywołuje u Jepa dosyć smutną refleksję, ale także
przywołuje wspomnienia z młodości, zanim jeszcze pojawił się w Rzymie. Na pozór
usłane różami i permanentną zabawą życie w Wiecznym
Mieście okazuje się tak naprawdę pozbawione tytułowego wielkiego piękna.
Rzymska elita intelektualna wydaje się być pustą i obłudną wydmuszką niezdolną do
jakiejkolwiek głębszej refleksji. Pod tym względem film Paolo Sorrentino
zaskoczył mnie chyba najbardziej – dawno nie miałem okazji obejrzeć produkcji
tak mocno przywołującej nostalgię i tak doskonale punktującej sztukę współczesną.
© 2013 Janus Films |
Ale "Wielkie piękno" to przede
wszystkim popis elokwencji naszego bohatera, który pod względem oczytania i
bycia ostrym jak brzytwa jest niemal
zawsze bezkonkurencyjny wśród swoich rozmówców (z wyjątkiem pewnego
małomównego, acz dobrze odzianego sąsiada). Filmowe dialogi to po prostu czysta
poezja, która na dodatek bardzo często wprowadza wyrafinowane elementy
humorystyczne (jak choćby znakomite nawiązanie do pragnienia Gustave’a
Flauberta napisania powieści o niczym czy też bezlitosne podsumowanie wężyków na
imprezach u jednej z bohaterek). Oprócz licznych nawiązań literackich (m.in. książka
Nadja André Bretona) otrzymujemy
również dosyć zabawną szyderę ze sztuki współczesnej, a także nowoczesnego performance’u w postaci Talia Concept. Jeżeli
jeszcze nie wiecie kim jest Marina Abramović i dlaczego lubi ją Jay-Z to
zachęcam sprawdzić (a tak przy okazji w Toruniu odbędzie się wystawa Do czysta pozwalająca zapoznać się z
dorobkiem serbskiej artystki). Paolo Sorrentino bezbłędnie wypunktował wszystkie ułomności sztuki współczesnej, a
także intelektualną pustkę jej odbiorców. A ponieważ akcja filmu rozgrywa się
we Włoszech nie mogło zabraknąć wątków religijnych. O ile postać
kardynała-kucharza aspirującego do roli papieża jest może mało szokująca, o
tyle bezlitosny polew z Matki Teresy (filmowa Santa) to już prawdziwy, bezwzględny
czarny humor. Opisując zalety "Wielkiego piękna" nie sposób pominąć wspaniałą
ścieżkę dźwiękową oraz doskonałe zdjęcia. Odpowiedzialny za zdjęcia Luca
Bigazzi sprawił, że Rzym (w szczególności z nocnych spacerów Jepa) stał się
jednym z najważniejszych bohaterów filmu.
© 2013 Janus Films |
Toni Servillo zawłaszczył "Wielkie piękno" niemal wyłącznie dla siebie. Odnoszę wrażenie, że całe życie
czekał na rolę Jepa Gambardelli i po prostu nie jestem w stanie wyobrazić sobie
innego aktora na jego miejscu. Jep jak na 65-latka to postać bardzo żywa, uosabiająca
hedonizm, elegancka, interesująca, momentami porażająco wrażliwa, a przede
wszystkim ciągle poszukująca odpowiedzi na najważniejsze pytanie. Ktoś kogo tak
naprawdę możemy podziwiać za elokwencję i styl, a może nawet po cichu
zazdrościć (z pewnością powodzenia u kobiet, bajery oraz mądrości życiowej). U
boku naszego herosa stanął natomiast Romano, w którego wcielił się Carlo
Verdone. Trochę niespełniony artysta, aczkolwiek jedyny prawdziwy przyjaciel
Jepa i w zasadzie najbliższa mu osoba to także świetne sportretowanie
poczciwego człowieka dysponującego świadomością własnych ograniczeń.
Przechodząc do wspomnianych wcześniej pięknych pań to nie sposób pominąć
Sabriny Ferilli grającej Ramonę. Znakomity występ – aktorka wcieliła się w
postać spoza intelektualnych kręgów, w których obraca się na co dzień Jep, ale
również fascynującą i intrygującą. Warto docenić również Pamelę Villoresi
(Viola) oraz Galateę Ranzi (Stefania), wcielające się w oddane przyjaciółki
Jepa, jednak moją uwagę swoją nieprzeciętną urodą przykuła wracająca we
wspomnieniach Annaluisa Capasa (Elisa). Wielkie propsy należą się natomiast Giusi Merli za imponującą rolę Santy.
© 2013 Janus Films |
"Wielkie piękno" to film kompletny,
zabawny, doskonały, a przede wszystkim wymiernie wzbogacający intelekt widza.
Obcowanie na ekranie ze sztuką zawsze sprawiało mi ogromną satysfakcję, dlatego
też seans z arcydziełem (nie bójmy się używać wielkich słów) Paolo Sorrentino
uważam za jeden z najważniejszych w moim życiu. Jeżeli nie mieliście jeszcze
okazji obejrzeć "Wielkiego piękna" to zachęcam Was do tego gorąco. Właśnie
takie perełki sprawiają, że kocham kino.
© 2013 Janus Films |
Ocena: 10/10.