piątek, 14 września 2012

"Rambo: First Blood Part II"



John Rambo powraca! Podobnie jak w przypadku pierwszej części mamy trochę zamieszania z tytułem, gdyż oryginalnie brzmi on "Rambo: First Blood Part II”, a nie „Rambo 2” jak panuje powszechne przekonanie. Sequel wydawał się być nieunikniony – Hollywood nie mogło przecież zmarnować tak wspaniałego herosa. Podejrzewam, że w przyszłości powstanie pewnie prequel opowiadający o służbie Rambo w czasie wojny wietnamskiej. W zasadzie to nawet dziwię się czemu nie powstał dotychczas.
źródło: http://www.soundonsight.org/
Tym razem opowieść rozpoczyna się w kamieniołomie, gdzie Rambo (Sylvester Stallone) odbywa karę za czyny z pierwszej części. Pułkownik Trautman (Richard Crenna) nie chcąc zmarnować tak doskonałego żołnierza postanawia przywrócić Johna do służby. Wykonując ściśle tajną misję zleconą przez CIA Rambo wraca do Wietnamu, aby odnaleźć obozy z amerykańskimi jeńcami (lub też zbrodniarzami wojennymi - patrząc z wietnamsko-radzieckiego punktu widzenia). Niestety, nie wszystko idzie tak jak zaplanowano, przez co nasz bohater ląduje w dżungli wyposażony jedynie w legendarny nóż i łuk (od tej części również legendarny).
źródło: http://www.digitaltrends.com/
W drugiej części przygód Rambo zdecydowanie położono nacisk na akcję, rezygnując niemal z poważnego tonu pierwszej odsłony. W kilku miejscach pojawiają się co prawda ważne problemy (m.in. Rambo czuje się zdradzony przez rząd; kwestia amerykańskich jeńców), ale nie stanowią one o esencji filmu. Esencją jest za to bieganie po dżungli obnażonego do pasa herosa z czerwoną opaską na głowie, który doskonale fraguje przeciwników. Oprócz naturalnego wroga jakim są Wietnamczycy (wyjątkowo upośledzeni i bardzo brutalni) Rambo musi walczyć także z oddziałem radzieckich sił specjalnych. Niestety pojawia się również żenujący wątek miłosny, ale na szczęście trwa tylko około 3 minut. W porównaniu do pierwowzoru druga część jest zdecydowanie gorsza i płytsza, ale mimo wszystko daje radę jako niezwykle solidne kino rozrywkowe. Zawiera również jedną z moich ulubionych scen filmowych, kiedy John Rambo wraca do bazy CIA i masakruje sprzęt za pomocą M60 zdjętego z helikoptera. Naprawdę epicki moment!

Ocena: 7/10 (może trochę na wyrost, ale to obowiązkowa klasyka kina akcji).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz