sobota, 8 września 2012

"First Blood"



Nie ma chyba osoby, która nigdy nie słyszała o jednym z największych herosów kina akcji, Johnie Rambo. Postać byłego komandosa Zielonych Beretów weszła na stałe do kanonu współczesnej kinematografii, zajmując jedno z najwyższych miejsc w kategorii kina akcji. Jednocześnie zapoczątkowała nurt, udanego bądź wyjątkowo nieudolnego, naśladownictwa, które zalało rynek na przełomie lat 80-tych i 90-tych. Co ciekawe, chociaż wszyscy znają Rambo, to niewiele osób ma pojęcie, że pierwsza część jego przygód wcale nie nosi tytułu "Rambo I”, ale "First Blood”. Jeszcze większym zaskoczeniem może wydać się fakt, że film oparty jest na powieści Davida Morrella pod tym samym tytułem.
źródło: http://www.impawards.com/
"First Blood” to opowieść o byłym żołnierzu amerykańskich służb specjalnych, Johnie Rambo (Sylvester Stallone). Maszyna do zabijania, stworzona przez pułkownika Trautmana (Richard Crenna) nie potrafi odnaleźć się w powojennej rzeczywistości. Podróżując w stylu, o jakim marzył Jules z "Pulp Fiction”, Rambo dociera do małej mieściny, w której nie jest mile widzianym gościem. Działania miejscowego szeryfa (Brian Dennehy) prowadzą do eskalacji przemocy i uruchamiają uśpione zabójcze instynkty weterana z Wietnamu.
źródło: http://weaponsman.com/
Na pierwszy rzut oka "First Blood” wydaje się zwykłym i płytkim kinem akcji o herosie, który wyposażony jedynie w legendarny nóż staje sam przeciwko armii polujących na niego ludzi. Jednakże opowieść o Johnie Rambo to tak naprawdę głęboka i wyjątkowo gorzka historia o nieprzystosowaniu do życia w społeczeństwie byłych żołnierzy. Pisał już o tym m.in. James Jones, z całą odpowiedzialnością mogę polecić jego "Gwizd”. Rambo wyraźnie nie radzi sobie w nowych realiach. Chociaż jest wojennym bohaterem odznaczonym przez Kongres, nie potrafi nawet znaleźć pracy. Najlepiej niedostosowanie społeczne naszego bohatera obrazuje jego końcowy monolog – w mojej opinii jest to jedna z najbardziej poruszających scen w historii kina.
źródło: http://iwatchmike.com/
"First Blood” to dla mnie esencja kina akcji, które ponadto porusza ważne problemy społeczne. Świetne aktorstwo, chyba życiowa rola Stallone’a, wsparte poruszającą ścieżką dźwiękową i pozbawione idiotyzmów to przepis na naprawdę wyjątkowe kino. A także dowód, że kino akcji nie musi być wyłącznie tępą rozrywką dla idiotów. Mimo, iż od premiery minęło 30 lat nadal świetnie się to ogląda. Absolutnie polecam!

Ocena: 9/10.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz