The moment you catch feelings is the moment you
catch a bullet.
Po ubiegłorocznej indolencji
twórczej, mimo wyraźnej pogardy dla wszelkiego rodzaju postanowień noworocznych
(cytując Nasa: never liked the shit from
day one), założyłem, że być może uda mi się powrócić do formy z 2016 roku,
kiedy to wrzucałem trzy recenzje miesięcznie. Jak na razie wykonawcza faza
realizacji tegoż projektu wydaje się być mocno zagrożona, gdyż mamy już połowę
stycznia, a ja piszę dopiero pierwszy tekst noworoczny. Pod koniec roku zaroiło
się oczywiście od wszelakich zestawień czy list najlepszych filmów i trzeba
przyznać, że w wielu topowych dziesiątkach na wysokich lokatach uplasował się "Baby Driver" wyreżyserowany przez Edgara Wrighta. Nazwisko reżysera nie jest
dla mnie anonimowe, ponieważ miałem okazję zapoznać się z jego wcześniejszymi
produkcjami takimi jak "Shaun of the Dead" czy "Hot Fuzz". Ostatnio natomiast
bardzo dobrze przyjąłem "Scott Pilgrim vs. the World", choć jest to raczej
niezwykle specyficzne poczucie humoru. Zachęcony solidnymi miejscami w
rankingach oraz pozytywnymi recenzjami, pełen nadziei zasiadłem do seansu "Baby
Drivera" w trudne, posylwestrowe popołudnie. A zatem przenieśmy się na chwilę
do czasów, kiedy Kevin Spacey był jeszcze spoko.
© 2017 TriStar Pictures, Inc |
Baby (Ansel Elgort), mimo młodego
wieku, zdążył już wkroczyć na bezwzględną drogę zbrodni. Dzięki swoim
niebanalnym talentom za kółkiem samochodu nasz bohater stał się najbardziej
zaufanym kierowcą lokalnego gangstera Doca (Kevin Spacey), biorąc udział w
niemal każdym skoku nagranym przez jego organizację. Z kolei dzięki zamiłowaniu
do muzyki Baby poznał sympatyczną kelnerkę z przydrożnej restauracji, Deborę
(Lily James). Młodzieńczą idyllę miłosną brutalnie przerywają jednakże
przestępcze zobowiązania chłopaka. Baby staje przed trudnym wyborem między
miłością a lojalnością wobec swojego mocodawcy.
© 2017 TriStar Pictures, Inc |
Podczas seansu "Baby Driver"
czekałem na moment, w którym film wreszcie się rozkręci i zaprezentuje poziom,
który mógłby zarezerwować mu miejsce w moim prywatnym zestawieniu najlepszych
filmów ubiegłego roku. Czekałem, minuty mijały nieubłaganie, aż w końcu
zobaczyłem napisy końcowe. Doszedłem wówczas do przekonania, że film Edgara
Wrighta mogę umieścić w moim prywatnym rankingu, ale dotyczącym największych,
ubiegłorocznych rozczarowań. Od razu muszę wspomnieć, że nie jest to produkcja,
którą można traktować pod względem fabularnym poważnie. Jeżeli macie ochotę
oglądać realistycznie planowane i realizowane napady to polecam dwa filmy Michaela
Manna: "Thief" z 1981 roku oraz "Heat" z 1995 roku. Od premiery minęły ponad dwie dekady, a "Gorączka" trzyma
się nadal znakomicie, to samo można powiedzieć o "Złodzieju". W tym aspekcie "Baby Driver" to kompletne rozczarowanie –
poszczególne skoki się planowane w sposób kretyński, idiotycznie wykonywane, a
całość operacji ma szansę powodzenia wyłącznie dzięki nieprzeciętnym
umiejętnościom głównego bohatera oraz jeszcze większym pokładom szczęścia. Oczywiście
klasycznym autem do ucieczki po napadzie, nie rzucającym się w oczy
potencjalnych świadków, jest efektowne czerwone Subaru Impreza WRX z 2006 roku.
Im dalej w film, tym niestety więcej absurdalnych i nonsensownych rozwiązań – w
scenie z handlarzami bronią dostajemy chyba Mont Blanc głupoty w wykonaniu
naszych bohaterów (co gorsze, jeszcze są z siebie dumni), ale finał to
prawdziwy Everest. Naprawdę ciężko było mi na to patrzeć.
© 2017 TriStar Pictures, Inc |
Z drugiej strony należy jednakże
docenić sprawność realizacyjną, przejawiającą się przede wszystkich w bardzo
dobrym zgraniu filmowych wydarzeń ze ścieżką dźwiękową oraz dynamicznych
sekwencjach pościgowych. Niezwykle przypadła mi również do gustu jedna z
początkowych sekwencji – długa, jednoujęciowa scena, w której przedstawiono całkiem
zwyczajną wyprawę bohatera po kawę. Zastosowano w niej bardzo fajny efekt:
słowa piosenki, której aktualnie słuchał Baby, pojawiały się na różnych
elementach miejskiego krajobrazu. To oglądało się naprawdę znakomicie! Na
ekranie całkiem nieźle wypadła również Atlanta, w której kręcono film, niemniej
nie mogłem uwolnić się od wrażenia, że jest to trochę prowincjonalne i
niewielkie miasto (oczywiście jak na standardy USA). Główna oś fabularna
została zhejtowana powyżej,
aczkolwiek warto na chwilę wrócić do innych wątków. Bardzo zabawnie wypada
motyw z siostrzeńcem Doca albo okularami Baby'ego. Ekranowe love
story wydawałoby się na pierwszy rzut oka całkiem w porządku, ale po
namyśle można łatwo dojść do wniosku, że jest trochę zbyt idealne i
zdecydowanie za szybkie – szczególnie, jeśli zakończenie filmu potraktujemy
dosłownie, a nie jako swoistą wizualizację marzeń głównego bohatera. Warto
pochwalić natomiast sprawnie wplecione w fabułę flashbacki dotyczące przeszłości chłopaka.
© 2017 TriStar Pictures, Inc |
Słów kilka o aktorstwie oraz
bohaterach. Ansel Elgort, tworząc postać Baby’ego, uderzył wyraźnie w lekko
autystyczne tony (never go full retard).
Z pewnością nie jest to bohater, za którym będę tęsknił lub nawet zbytnio
przejmował się jego losem. Baby to po prostu wyjątkowo małomówny koleś, któremu
czasem miałoby się ochotę przypierdolić za permanentne ignorowanie
rzeczywistości poprzez słuchanie muzyki (tak, doskonale zdaję sobie sprawę, że
miał szumy w uszach). O wiele lepsze wrażenie zrobiła na mnie Lily James
wcielająca się w Deborę – o ileż jest to ciekawsza i bardziej życiowo zagrana
bohaterka! A na dodatek swoim entuzjazmem przypomina mi legendarną Shelly
(Mädchen Amick) z "Twin Peaks". Na pochwały zasłużyli również Jon Bernthal
(Griff) oraz świetnie zagrana para kochanków przestępców – Jon Hamm (Buddy) i
Eiza González (Darling). Z kolei w przypadku Jamie’go Foxxa (Bats) wydaje mi
się, że aktor trochę za bardzo odjechał. Wiele spodziewałem się po roli Kevina
Spacey, niemniej spotkał mnie srogi zawód. Doc kompletnie nic nie wnosi po
filmowego panteonu przestępczości zorganizowanej i w zasadzie jest dosyć nudną
postacią.
© 2017 TriStar Pictures, Inc |
"Baby Driver" to rozrywka na
raczej solidnym poziomie, ale pakowanie produkcji Edgara Wrighta do zestawień
najlepszych filmów ubiegłego roku to już kompletnie nieporozumienie. Szkoda
moich zawiedzonych nadziei, ale jeżeli lubicie połączenie muzyki, szybkiej
akcji oraz ostrej jazdy samochodem, to mogę polecić.
© 2017 TriStar Pictures, Inc |
Ocena: 6/10.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz