Rok 2014 wydaje się wyjątkowo
smutny dla miłośników seriali sygnowanych logiem HBO. W sierpniu pożegnaliśmy "True Blood", natomiast 26 października w USA wyemitowano ostatni odcinek "Boardwalk Empire" (w Polszy oczywiście idiotycznie przetłumaczonego jako "Zakazane Imperium"; oryginalny tytuł nawiązuje do słynnej promenady w Atlantic City). Podobnie jak w przypadku "Czystej Krwi", ostatnie sezony oglądałem
całkiem niedawno, natomiast finałową serię miałem przyjemność śledzić na
bieżąco. Oczywiście nie mogłem zatem odpuścić sobie podzielenia się moimi
refleksjami na temat tego kiedyś znakomitego serialu. Doskonale pamiętam
początek przygody w 2010 roku – byłem totalnie zachwycony premierowym sezonem "Boardwalk Empire". Druga odsłona dobrze trzymała wysoki poziom, ale zaczynały
się już pojawiać niepokojące wątki, które w trzeciej i czwartej serii znacznie
wrosły w siłę. A co z finałową odsłoną? Otóż sezon piąty to moim zdaniem
zdecydowanie i bezapelacyjnie największa porażka twórców.
źródło: http://www.impawards.com |
Co ciekawe "Boardwalk Empire"
opiera się na losach prawdziwej, historycznej postaci. Pierwowzorem Enocha Nucky’ego Thompsona (Steve Buscemi) był
Enoch Lewis Nucky Johnson, który
przez kilka dekad twardą ręką rządził Atlantic City oraz jego najbliższymi
okolicami. Serial rozpoczyna się na początku lat 20-tych, tuż przed wejściem w
życie ustawy Volsteada. Pozycja
Nucky’ego w nadmorskim kurorcie nie jest jeszcze do końca ugruntowana, ale
prohibicja otwiera nowe możliwości szybkiego zarobku oraz nawiązania ciekawych,
przestępczych koneksji. Poznajemy zatem persony pokroju nikomu ówcześnie
nieznanego Ala Capone (Stephen Graham), który terminuje u chicagowskiego
gangstera Johny’ego Torrio (Greg Antonacci), czy choćby równie no name’owego Charlesa Lucky’ego Luciano (Vincent Piazza), powiązanego ze słynnym Arnoldem
Rothsteinem (Michael Stuhlbarg), szarą eminencją przestępczego świata w Nowym
Jorku. Pierwsze cztery sezony rozgrywały się w relatywnie krótkich okresach po
sobie, ale w finałowej serii twórcy zafundowali widzom przeskok do roku 1931.
Dla znawców amerykańskiej przestępczości zorganizowanej nie będzie zatem zaskoczeniem
brak niektórych postaci historycznych.
Nucky Thompson we własnej osobie. (źródło: http://www.hbo.com/boardwalk-empire#) |
Można wiele pisać o "Boardwalk
Empire", ale na początek należy zdecydowanie podkreślić, że serial HBO
wspaniale oddawał realia lat 20-tych oraz 30-tych ubiegłego stulecia. I nie
chodzi mi wyłącznie o znakomitą scenografię, te wszystkie stroje, Tommy guny oraz auta, ale także ścieżkę
dźwiękową. W trakcie napisów końcowych każdego odcinka mogliśmy bowiem
posłuchać jakiejś starej piosenki z tamtej epoki, a ponadto zobaczyć wiele
występów rewii kabaretowych. To naprawdę największa zaleta "Zakazanego Imperium". Pod względem fabularnym było równie ciekawie i muszę przyznać, że
przynajmniej na początku wplatanie serialowej akcji w wydarzenia historyczne
wypadało znakomicie. Niestety, mniej więcej pod koniec drugiego sezonu, twórcy
zaczęli transformować znakomitą dotychczas postać Gillian (Gretchen Mol) w straszliwie
irytującą bohaterkę. Do dziś uważam, że była to jedna z najgorszych metamorfoz
w dziejach, a zarazem pierwsza rysa na wizerunku "Boardwalk Empire". Równie
wiele mam zastrzeżeń do postaci agenta Nelsona Van Aldena (Michael Shannon). W pewnym momencie jego losy
zaczęły się wydawać kompletnie oderwane od ówczesnej rzeczywistości. Ponadto im
większy był nacisk na wątki obyczajowe, tym akcja wydawała się mniej wartka, a
scenariusz zaczynał autentycznie zamulać. Margaret (Kelly Macdonald) miała co prawda piękny
irlandzki akcent, ale naprawdę potrafiła wkurwić i to nie tylko Nucky’ego. Trzeci
i czwarty sezon przez większość czasu wydawały się kompletne bezbarwne - w
zasadzie oglądałem jedynie dla A.R., Lucky’ego i Meyera.
Arnold Rothstein na pierwszym planie. (źródło: http://www.hbo.com/boardwalk-empire#) |
Niemniej to, co twórcy wysmażyli w
finałowej serii przerosło moje najśmielsze oczekiwania. Totalny brak pomysłu na
akcję – podobnie jak w "True Blood" już od pierwszego odcinka zaserwowano flashbacki z młodości Nucky’ego, które
nikogo nie obchodzą. Jest to o tyle dziwne, że było o wiele więcej ciekawszych
tematów do pokazania. Moja pierwsza lepsza propozycja to choćby ukazanie
rosnącej potęgi Lucky’ego i Meyera oraz ich dążenia do realizacji idei
ponadnarodowego syndykatu przestępczego. Natomiast jeżeli twórcy tak bardzo
ukochali flashbacki to również mam o
wiele lepsze pomysły. Czemu nie można było pokazać w jaki sposób pożegnał się z
życiem A.R. albo nawet słynnej konferencji w Atlantic City z 1929 roku? Zamiast
ważnych dla akcji serialu wydarzeń skupiamy się na młodości Nucky’ego, jego
trudnych relacjach z ojcem i innych pierdołach. Jestem przekonany, że zabieg
wprowadzono tylko w jednym celu. Otóż przez większość czterech pierwszych
sezonów Thompson epatował brutalnością i bezwzględnością, więc na sam koniec
twórcy postanowili trochę bardziej uczłowieczyć swojego bohatera i pokazać, że
kiedyś był również dobrym człowiekiem. Moim zdaniem było to potrzebne jak kurwie deszcz. Jednakże
najgorsze jest samo zakończenie, które ma tyle samo wspólnego z prawdą
historyczną, co A.R. z legalną bukmacherką albo Nucky z uczciwymi wyborami.
Meyer & Lucky. (źródło: http://www.hbo.com/boardwalk-empire#) |
"Boardwalk Empire" miało jednakże
ogromny wpływ na moje życie, gdyż zrodziło fascynację gangsterami z lat 20-tych
oraz 30-tych ubiegłego stulecia, a także późniejszą, bardziej zorganizowaną
działalnością przestępczą. W ciągu pięciu sezonów przez serial przewinęły się
takie tuzy jak: Arnold Rothstein, Charles Lucky
Luciano, Meyer Lansky, Johnny Torrio, Al Capone, Benjamin Bugsy Siegel, Joe Masseria, Salvatore Maranzano, Waxey Gordon czy
choćby Owney Madden, właściciel słynnego Cotton Club w Harlemie. Mieliśmy do
czynienia również ze sławnymi politykami i przedstawicielami wymiaru
sprawiedliwości (m.in. J. Edgar Hoover, Joseph Kennedy). Przy tej okazji
pozwoliłem sobie sporządzić ranking moich ulubionych postaci z "Boardwalk
Empire". Znakomitych kreacji pierwszo- i drugoplanowych było naprawdę wiele. A
zatem zaczynamy:
- Billie Kent (Meg Chambers Steedle) – jedna z najsympatyczniejszych, a jednocześnie najbardziej uroczych postaci w całym "Boardwalk Empire". Po prostu radość z życia! Bardzo fajna kreacja, która zapadła mi w pamięć, mimo że Billie pojawiła się zaledwie w kilku odcinkach. Jedyne nad czym ubolewam to fakt, że było jej zdecydowanie za mało na ekranie.
- Owen Slater (Charlie Cox) – sympatyczny, inteligentny ale momentami bezwzględny Irlandczyk w służbie Nucky’ego. Obok Margaret najlepszy irlandzki akcent w serialu i łącznik ze Starym Krajem. Świetnie zagrana postać – brawa dla Charliego Coxa, który sprawił, że Owena naprawdę zaczęło mi brakować.
- Mickey Doyle (Paul Sparks) – kiedy po raz pierwszy zobaczyłem Doyle’a od razu pomyślałem, że to człowiek-debil. Byłem przekonany, że Mickey przez swój wrodzony debilizm bardzo szybko zarobi kulkę w bańkę i pożegna się z serialem. Nieoczekiwanie postać Paula Sparksa okazała się bardzo żywotna, a z każdym kolejnym odcinkiem wzbudzała u mnie coraz większą sympatię. W szczególności polecam wszelkie sceny, w których Doyle opowiada idiotyczne historie, okraszone niezwykle oryginalnym śmiechem.
- Enoch Nucky Thompson (Steve Buscemi) – pomimo, że w piątym sezonie twórcy postanowili uczłowieczyć Nucky’ego to pozostał on w dalszym ciągu znakomitym bohaterem, który zrobił z gówna pomarańczę. Ogromne brawa dla Steve’a Buscemi za wyborną rolę. Nie ma o czym pisać – to należy zobaczyć!
- Charles Lucky Luciano (Vincent Piazza) & Meyer Lansky (Anatol Yusef) – prawdziwe postacie historyczne, doskonale sportretowane w "Boardwalk Empire". Lucky oraz Meyer opisani zostali razem, ponieważ w serialu (podobnie jak w życiu) ściśle ze sobą współpracowali. Narwany Luciano oraz opanowany Lansky to znakomite role i bardzo ubolewałem, że w piątym sezonie twórcy nie skupili się na ich działalności.
- Arnold Rothstein (Michael Stuhlbarg) – podobnie jak Lucky i Meyer, The Brain był również postacią historyczną. Inteligentny, przebiegły gangster wyrafinowanego typu z wprost monstrualnymi skłonnościami do hazardu. Mentor Lucky’ego oraz Meyera. Genialna rola Michaela Stuhlbarga i jednocześnie moja ulubiona postać w "Boardwalk Empire". Każdy odcinek bez A.R. wypełniał mnie ogromnym smutkiem.
Billie Kent. (źródło: http://www.hbo.com/boardwalk-empire#) |
Mimo tendencji spadkowej w
ostatnich sezonach "Boardwalk Empire" pozostał w mojej opinii bardzo dobrych
serialem. Z pewnością jest to pozycja obowiązkowa dla fanów gangsterów z czasów
prohibicji. Trudno wskazać inne dzieło, które tyle uwagi poświęcałoby na
ukazanie wydarzeń, które doprowadziły do stworzenia ponadnarodowego syndykatu i
ustanowiły władzę Pięciu Rodzin w Nowym Jorku. Doskonale przedstawiono także
mechanizmy polityczne, które pozwalały Nucky’emu
przez dziesięciolecia zarządzać Atlantic City. Uważam, że "Boardwalk Empire" to
obowiązkowa pozycja dla każdego szanującego się fana seriali. Jeśli macie
kilkadziesiąt godzin wolnego czasu, zachęcam Was do spędzenia ich w
fascynującym świecie Nucky’ego!
Mickey Doyle - niezwykle żywotny człowiek-debil. (źródło: http://www.hbo.com/boardwalk-empire#) |
Ocena: 7/10.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz