wtorek, 21 kwietnia 2015

"Inherent Vice" ("Wada Ukryta")



Chociaż dotychczas udało mi się przeczytać jedynie dwie powieści Thomasa Pynchona (nad czym stale ubolewam) to uwielbiam wprost charakterystyczny styl tego amerykańskiego pisarza, skrzętnie ukrywającego swoje życie osobiste przed światem. 49 idzie pod młotek stanowiło dla mnie niezwykłą przygodę i dostarczyło ogromu pozytywnych wrażeń. Póki co nie miałem okazji zabrać się za V. czy encyklopedyczną Tęczę grawitacji, ale udało mi się za to dopaść wydaną w 2009 roku Wadę ukrytą (Inherent Vice) utrzymaną w klimacie postmodernistyczno-narkotykowo-paranoicznego noir. I to właśnie ta wielowątkowa, znakomita powieść trafiła na wielki ekran jako pierwsze dzieło Pynchona. Długo zastanawiałem się czy przełożenie specyficznego stylu oraz klimatu książki na język filmu będzie w ogóle możliwe. Trailer produkcji reżyserowanej przez Paula Thomasa Andersona nie urwał mi żadnych członków. Co więcej, wbrew entuzjastycznemu podejściu moich znajomych,  wywołał u mnie poważne obawy co do jakości ekranizacji. Po raz kolejny bowiem, przeczytawszy uprzednio książkę, miałem wyobrażenie odnośnie tak trywialnych kwestii jak choćby wygląd poszczególnych postaci. Niemniej, zgodnie ze starym filmowym porzekadłem: nie oceniaj filmu po trailerze, postanowiłem dać szansę "Inherent Vice" i podejść do produkcji z nastawieniem pozbawionym jawnych uprzedzeń.
Mistrzowski plakat.
(źródło: http://www.impawards.com)
Zanim przejdę do krótkiego omówienia fabuły należy Wam się kilka słów odnośnie tytułu. Inherent vice, czyli wada ukryta, to termin prawniczy, który w kontekście powieści Pynchona oraz filmu Andersona wiąże się bezpośrednio z prawem morskim oraz ubezpieczaniem ładunków: oznacza wszelkie potencjalne wady ładunku, które mogą doprowadzić do jego uszkodzenia lub zniszczenia ze względu na fizyczne właściwości danego towaru. Nasza opowieść rozpoczyna się w 1970 roku w Los Angeles. Larry "Doc" Sportello (Joaquin Phoenix) to lokalny prywatny detektyw, spędzający większość egzystencji na próbach pobicia rekordu świata w paleniu jointów. Jak możecie sobie łatwo wyobrazić codzienne przyjmowanie monstrualnych ilości THC negatywnie wpłynęło na percepcję oraz procesy myślowe naszego bohatera. Chociaż intelektualnie Doc nie jest może już ostry jak brzytwa to nadal cieszy się sławą solidnego śledczego. Niemniej, gdy w jego życie ponownie wkracza była dziewczyna Shasta (Katherine Waterston) prosząc o pomoc przy skomplikowanej sprawie związanej z obłędnie bogatym developerem (i jednocześnie jej obecnym kochankiem), Sportello daje się wciągnąć w wielowątkową intrygę, w której główne role odgrywają aryjskie gangi motocyklowe, funkcjonariusze LAPD, muzycy surf rockowi oraz indochiński kartel narkotykowy.
© 2014 Warner Bros. Ent.
Tak jak wspomniałem we wstępie, najbardziej obawiałem się czy Andersonowi uda się uchwycić w filmie książkowy klimat surrealistyczno-narkotykowej paranoi. Na szczęście "Inherent Vice" pod tym względem wypada znakomicie. Co więcej, fabularnie ekranizacja jest wyjątkowo (jak na dzisiejsze standardy) wierna powieści Pynchona. Z powodu wielowątkowości i złożoności książki dotrzymanie wierności w takim stopniu zasługuje oczywiście na ogromny szacunek. Jeśli chodzi o największe różnice to w przeciwieństwie do powieści narratorką jest Sortilége (Joanna Newsom), aczkolwiek dało niezwykle interesujący efekt. Kalifornia przedstawiona w "Inherent Vice" to wyjątkowo ciekawe miejsce, pełne tajemnic i zagadkowych, na pozór niezwiązanych ze sobą wydarzeń. Gdzieś w tle majaczy niewyraźne widmo rządu federalnego, który przy pomocy FBI oraz sieci tajnych współpracowników i konfidentów nieustannie konstruuje misterne intrygi wymierzone w licznych przeciwników establishmentu. Jak przystało na typową produkcję poruszającą problemy zwierzchnictwa oraz kompetencji w organach ścigania przedstawiciele lokalnej władzy (LAPD) oczywiście nienawidzą federalnych (z wzajemnością). Okresowo, na drugim planie, pojawia się mistyczny Złoty Kieł – w zależności od aktualnej fazy Doca indochiński kartel narkotykowy albo korporacja zrzeszająca dentystów z Miasta Aniołów. Sportello, z powodu wyglądu oraz zamiłowania do blantów, zaliczany jest do hipisów, najniższej klasy społecznej, pogardzanej zarówno przez fedziów (szeroki pakiet konfidenckiej współpracy), jak i gliniarzy z L.A. Oglądając "Inherent Vice" zwróćcie szczególną uwagę na liczne kontakty Doca z policją (moja ulubiona scena to ciężki wpierdol od Wielkiej Stopy nakręcony w slow motion).
© 2014 Warner Bros. Ent.
Chyba nie muszę wspominać jak ważne znaczenie dla fabuły "Wady ukrytej" mają narkotyki. Doc permanentnie znajduje się bowiem pod wpływem marihuany, ale swoje narkotykowe menu chętnie poszerza również o kokainę, kwasa czy choćby PCP. Oczywiście wszystkie wymienione substancje wpływają wyjątkowo negatywnie na percepcję naszego bohatera, aczkolwiek Kalifornia oglądana z narkotykowej perspektywy prezentuje się znakomicie. Ujęły mnie szczególnie sceny, w których Sportello rozmawiając ze swoim zleceniodawcami oraz osobami dysponującymi ważnymi informacjami dla śledztwa zapisuje w notatniku własne przemyślenia ograniczające się do słów paranoja, halucynacje itp. Ogromną zaletą "Wady ukrytej" są bez wątpienia dialogi. Pełne humoru, ironiczne kwestie są znakomicie napisane, ale w tym przypadku hołd należy się tajemniczemu Thomasowi Pynchonowi – swoją drogą już powstała legenda, że pisarz ma cameo w filmie. Ponadto Anderson naprawdę postarał się, aby ekranizacja mocno trzymała się lat 70-tych – zwróćcie uwagę choćby na zdjęcia, imponująca robota. Jedyne do czego naprawdę mogę się przyczepić to ścieżka dźwiękowa. Jak na mój gust trochę za mało wyrazista i niestety żaden utwór nie zapadł mi szczególnie w pamięć.
© 2014 Warner Bros. Ent.
Oglądając trailer bardzo sceptyczne podchodziłem do obsadzenia Joaquina Phoenixa w roli głównej. Niemniej po obejrzeniu "Inherent Vice" jestem zmuszony przyznać, że aktor wcielający się w Doca świetnie wywiązał się z zadania. Phoenix znakomicie wczuł się w narkotykowo-paranoiczną osobowość Sportella, tworząc imponującą kreację, niemal w 100% zgodną z moim książkowym wyobrażeniem. Równie wielkie propsy dla Josha Brolina, grającego porucznika "Wielką Stopę" Bjornsena. Ostatnio żywiłem głębokie przekonanie, iż Brolin notuje potężny zjazd, ale tą rolą udowodnił, że może nie warto go całkowicie skreślać. Obaj aktorzy postarali się, by między ich filmowymi postaciami zaistniała prawdziwa chemia i doskonale widać to ekranie. Spore wrażenie zrobiła na mnie również Katherine Waterston wcielająca się w Shastę – aktorkę dobrano niemal idealnie pod moje wyobrażenie tej postaci. Na drugim planie natomiast prawdziwa klęska urodzaju: Reese Whiterspoon (Penny), Owen Wilson (Coy), Eric Roberts (Wolfmann), Michael Kenneth Williams (Tariq), Hong Chau (Jade), Benicio del Toro (Sauncho), Martin Donovan (Crocker Fenway), Jena Malone (Hope). "Inherent Vice" to jeden z tych wyjątkowych filmów, w których najmniejszy, choćby najbardziej epizodyczny występ, zwraca uwagę widza. Wielkie propsy dla całej obsady!
© 2014 Warner Bros. Ent.
Nie da się ukryć, że Paul Thomas Anderson, sam będący fanem Pynchona, nakręcił film skierowany głównie do miłośników twórczości tego wybitnego amerykańskiego pisarza. Jeżeli wcześniej nie mieliście żadnej styczności z jego twórczością to "Inherent Vice" może przytłoczyć Was mocno unikalnym, narkotykowo-paranoicznym klimatem lub być po prostu niezrozumiałe w odbiorze. W związku z powyższym przed obejrzeniem "Wady ukrytej" zalecam zapoznanie się ze znakomitym książkowym oryginałem. Owacja na stojąco dla Andersona za odwagę, by nakręcić film tak zgodny z duchem powieści Thomasa Pynchona!
© 2014 Warner Bros. Ent.
Ocena: 8/10.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz