Pewnego dnia, zapewne
kompletnie z nudów, postanowiłem obejrzeć trailer "Oblivion".
Zwykle tego nie robię, ponieważ już nie raz i nie dwa fatalnie
przejechałem się na epickich zapowiedziach. Dziwię się naprawdę
niektórym ludziom, że oglądają po 150 wersji trailera i się tym
bezgranicznie podniecają. Niemniej wspomniany wyżej tytuł
zaintrygował mnie znacznie, ponieważ w kilkunastu scenach nie
dostrzegłem śladów wszechobecnego ostatnio w science fiction
lewactwa (vide "Elysium") ani wielkich robotów (vide "Pacific
Rim"). Nawet jakieś w miarę pozytywne wyobrażanie wykiełkowało
i to pomimo zaangażowania do głównej roli ultra-scjentologa Toma
Cruise'a. Warto zauważyć, że trailer nie wyglądał również tak
mega-chujowo-komputerowo jak "After Earth". Nie wiem czemu
produkcję z Willem Smithem i jego pierworodnym objęła patronatem
TVP i jeszcze się tym bezczelnie chełpi. Swoją drogą wszyscy
wiemy, że hajs się musi zgadzać,więc nie wiem kto i
dlaczego dał tyle monet upadłemu Shyamalanowi? Wracając do "Obliviona" to pierwszy zgrzyt pojawił się przy okazji
tłumaczenia. Jako wielki fan czwartej części The Elder Scrolls (de
facto nie mającej nic wspólnego z filmem) liczyłem na trochę inne
słowo niż "Niepamięć". Aczkolwiek po projekcji muszę
stwierdzić, że polska wersja doskonale oddaje sens anglojęzycznej.
![]() |
Plakat nawet zachęcający... (źródło: http://www.impawards.com/) |
Co zatem przynosi "Oblivion" pod względem fabularnym? Otóż w czasie okrutnej
wojny z obcymi najeźdźcami Ziemia uległa atomowej zagładzie.
Większość planety została skażona, ale istnieje kilka miejsc
wolnych od promieniowania. Weteran ostatniego konfliktu Jack (Tom
Cruise) wraz z Victorią (Andrea Riseborough) pozostaje na Ziemi jako
jeden z wielu zespołów nadzorujących wydobycie resztek surowców.
Ziemianie zasiedlili nową planetę, ale postanowili do końca
wykorzystać potencjał macierzystej. Niemniej na powierzchni czai
się niebezpieczeństwo w postaci niedobitków kosmicznych
najeźdźców, którzy ustawicznie sabotują wydobycie i niszczą
drony. Z czasem Jackiem zaczynają jednakże targać wspomnienia oraz
wątpliwości kim naprawdę jest i jaki jest cel jego misji.
![]() |
źródło: http://www.oblivionmovie2013.com |
Mimo, że oglądałem "Oblivion" w bardzo miłym towarzystwie, to od samego początku
miałem bardzo negatywne uczucia. Już od pierwszych minut uderzyło
mnie uczucie mega-wtórności. Po raz kolejny film zaczyna się
bowiem od czerstwego voice-over głównego bohatera. Ileż to
jeszcze razy będę zmuszany do słuchania takiego smutnego
pierdolenia? Dajcież wreszcie spokój i zapodajcie mi napisy. Ale to
wcale nie jest jeszcze najgorsze. Najbardziej irytuje fakt, że "Oblivion" składa się prawie wyłącznie z samych
wyświechtanych klisz. Co rusz miałem ochotę powiedzieć „zaraz,
zaraz przecież gdzieś to już widziałem”. Główny pomysł na
rozwiązanie wątku fabularnego został bezpardonowo zerżnięty z
interesującego „Moon”, a właściwy finał przypomina
zakończenie „Dnia Niepodległości”. Do tego zadajmy sobie
gruntowne pytanie: co wyzwala w naszym bohaterze rozmyślania nad
przeszłością? Oczywiście, tak jak w "Fahrenheit 451" oraz "Equilibrium", lektura książki! Naprawdę bardzo oryginalnie.
Pod względem technologicznym też panuje nihil novi. Pojazdy
przypominają mi trochę "Raport mniejszości" lub "AI", boty
kojarzą się ze "Star Wars", natomiast wygląd głównego
oponenta to jakby hybryda maszyny dowodzącej z ostatniej części "Matrixa" z Hal 9000 z "Odysei kosmicznej 2001". Jedyne co mi
się naprawdę spodobało to niektóre wieże, które ulokowano w
chmurach (choć można i tu się czepiać, że inspirowane mocno "Star Wars") oraz plenery, które są naprawdę ładne, mimo że
Ziemię zniszczono bronią atomową. Jednakże te dwa jasne punkty
nie są w stanie zmienić ogólnego odbioru "Oblivion", który
można porównać do bezdennej czarnej dziury.
![]() |
źródło: http://www.oblivionmovie2013.com |
"Oblivion" mogło
uratować doskonałe aktorstwo odtwórców głównych postaci,
podparte heroicznym trudem aktorów drugoplanowych. Niestety takież
zjawisko nie wystąpiło, ponieważ z jednej strony postacie są
sztampowe, a z drugiej większości obsady najzwyczajniej w świecie
się nie chciało chcieć. We wstępie pisałem, że nie
jestem fanem Toma Cruise'a, aczkolwiek potrafię docenić jego dobre
kreacje (vide gejowski epos "Top Gun" czy zabawne "Tropic
Thunder"). W tym przypadku Cruise nie wyróżnia się jakoś
specjalnie, kilka razy uśmiecha się w swoim stylu i generalnie jest
taki sam jak zawsze. Niezbyt dobrze to świadczy o jego wysiłku, ale
przez cały film miałem głęboko w dupie jaki los spotka jego
bohatera. Taki sam zarzut dotyczy również pojawiającego się w
kilku scenach Morgana Freemana (Beech), który w zasadzie nic nie
wnosi. Ot, po prostu jest, na dodatek dokładnie taki sam jak w
każdym innym filmie. Olga Kurylenko w roli Julii wypada raczej
miałko, czyli też w zasadzie jak zwykle. Obsadę uzupełnia także
znany z "Gry o tron" Nikolaj Coster-Waldau (Sykes), ale nie wnosi
nic szczególnego. Jedyną kreacją godną mojej uwagi była
natomiast rola mało znanej dotychczas Andrei Riseborough, która
wcieliła się w pozbawioną uczuć Victorię. Naprawdę dobra rola,
dla której warto było cierpieć przez cały "Oblivion". Mam
nadzieję, że będę miał okazję jeszcze nieraz zobaczyć na
ekranie pannę Riseborough, ponieważ dostrzegam w niej spory
potencjał. Poza tym trzeba dodać, że jej wygląd cieszy moje oko
niezmiernie.
![]() |
źródło: http://www.oblivionmovie2013.com |
Zasadniczo nie żałuję
czasu straconego na "Oblivion", czego może nie odzwierciedla
wystawiona poniżej ocena. Moje uwielbienie dla science fiction
zmusza mnie do oglądania niemal każdej produkcji z tego gatunku.
Dzieło Josepha Kosinskiego niestety nie wyróżnia się niczym poza
wtórnością oraz całkiem fajną rolą Andrei Riseborough. To
zdecydowanie za mało, aby film mógł zdobyć rząd dusz,
niemniej pod pewnymi względami jest całkiem solidny. Możliwe, że
osobom, które nie dostrzegą w nim tylu wtórnych rozwiązań, "Oblivion" będzie się nawet podobał, jednakże ja widziałem
za dużo kina, aby się nim jarać.
![]() |
źródło: http://www.oblivionmovie2013.com |
Ocena: 3/10.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz