Sometimes
awful things have their own kind of beauty.
Coraz większymi krokami zbliża się polska premiera "Nocturnal
Animals" w reżyserii Toma Forda, więc z tejże wyjątkowej okazji
postanowiłem zapoznać się z dotychczasową twórczością
amerykańskiego reżysera. Nie było to wcale trudne ani czasochłonne
zadanie, gdyż jego dotychczasowy dorobek reżyserski ogranicza się
wyłącznie do jednego filmu - "A Single Man" z 2009 roku.
Skromna twórczość Toma Forda nie powinna nikogo dziwić, ponieważ
głównie zajmował się projektowaniem mody dla uznanych marek
(m.in. Gucci czy Yves Saint Laurent), a od 2006 działa w tej branży
w ramach własnego labelu. Warto dodać, że "Samotny mężczyzna" to adaptacja opublikowanej w 1964 roku powieści angielskiego pisarza
i dramaturga Christophera Isherwooda, który nigdy nie wypierał się
swojego homoseksualizmu.
źródło: http://www.impawards.com |
Większość
akcji "Samotnego mężczyzny" rozgrywa się w ciągu jednego dnia
– 30 listopada 1962 roku (oczywiście z wyłączeniem licznych
flashbacków).
Anglik George Falconer (Colin Firth), wykładający literaturę
angielską w college'u w Los Angeles, jak zwykle przygotowuje się do
pracy z młodymi studentami. Niemniej bardzo szybko dowiadujemy się,
że nasz bohater w dalszym ciągu mocno cierpi po stracie swojego
partnera, z którym spędził ostatnie szesnaście lat. Jim (Matthew
Goode) kilka miesięcy wcześniej zginął w wypadku samochodowym
odwiedzając rodzinę w Denver, a George nie został nawet zaproszony
na pogrzeb. Zwyczajny z pozoru dzień przyniesie jednak nieodwracalne
zmiany w życiu angielskiego profesora.
źródło: http://screenmusings.org |
Oczywiście w pszenno-buraczanej nadwiślańskiej rzeczywistości
tematyka "Samotnego mężczyzny" może budzić kontrowersje do
dzisiaj (w szczególności, gdy u koryta władzy znalazły się
zwarte szeregi prawicy o zabarwieniu narodowo-socjalistycznym).
Niemniej film Toma Forda przedstawia homoseksualizm niezwykle
dyskretnie i z niebywałym wprost wyczuciem. Nie uświadczymy zatem
żadnej zbędnej nachalności czy też promocji związków
gejowskich, których tak lękają się niektórzy w Polszy. "A
Single Man" to po prostu piękna wizualnie opowieść o troszkę
innym wymiarze miłości oraz poszukiwaniu szczęścia rozgrywająca
się w czasach, w których bycie gejem wiązało się jeszcze ze
społecznym ostracyzmem. Aby zatem zwyczajnie funkcjonować w
społeczeństwie nawet tak liberalnym jak na zachodnim wybrzeżu USA,
bohaterowie filmu musieli nauczyć przywdziewać codzienne maski,
pod którymi ukrywali swoje uczucia oraz pragnienia. Tom Ford
genialnie przedstawił tego rodzaju proces na przykładzie jednego
dnia z życia George'a Falconera – zwróćcie choćby uwagę na
scenę, w której nasz bohater komplementuje sekretarkę lub
ostentacyjnie udaje się na randkę z Charley (Julianne Moore).
źródło: http://screenmusings.org |
Jak już wspomniałem w poprzednim akapicie "Samotny mężczyzna" jest filmem wizualnie pięknym. Doskonale dobrane i dopieszczone po
najmniejszy detal kadry, uzupełnione przez niezwykle realistycznie
odwzorowane kostiumy z początków lat 60-tych ubiegłego stulecia,
sprawiają, że możemy zatopić się w klimacie ówczesnej epoki.
Najlepszy przykład to chyba dom, w którym mieszka George – jest
to prawdziwa rezydencja zbudowana w 1949 roku i zaprojektowana przez
modernistycznego architekta Johna Lautnera. Tom Ford naprawdę
postarał się, aby nakręcić wyjątkowo stylową produkcję.
Wszystko co oglądamy na ekranie jest najlepszego gatunku: od
alkoholu (głównie whisky) przez ubrania po wspaniałe domostwa.
Glamour, szyk, styl! Warto również zwrócić uwagę na dosyć
interesującą kwestię kolorystyki poszczególnych kadrów.
Większość filmu nakręcono przy użyciu tego samego filtru, który
sprawia, że barwy wydają się troszkę wyblakłe lub pozbawione
werwy. Jednakże w momencie, gdy w naszych bohaterach rozbudzają się
uczucia na ekranie natychmiast pojawią się wspaniałe, pełne życia
kolory. Na pozór zabieg może niezbyt odkrywczy, ale sprawiający,
że film ogląda się po prostu znakomicie.
źródło: http://screenmusings.org |
Jeśli chodzi natomiast o kreacje aktorskie to po prostu nie sposób
nie wychwalać pod niebiosa Colina Firtha, który za wcielenie się w
George'a został uhonorowany nominacją do Oscara, Złotego Globu
oraz nagrodą BAFTA za najlepszą główną rolę męską. Znakomita,
przejmująca kreacja! Na wielkie brawa zasłużył również
pojawiający się wyłącznie we flashbackach Matthew Goode oraz przyodziany w zabawny sweter Nicholas Hoult (Kenny). Z
postaci Jima bije niebywała wprost sympatia. Jeśli chodzi natomiast
o role epizodyczne to od razu przyciąga uwagę Jon Kortajarena,
wcielający się w Carlosa – ogólnie rzecz biorąc scena
rozgrywająca się na parkingu przed sklepem monopolowym to jedna z
najlepszych w filmie. Chociaż tematyka "Samotnego mężczyzny" jest raczej mało kobieca to warto jednakże wyróżnić Julianne
Moore za interesująca rolę Charley, bardzo samotnej przyjaciółki
George'a.
źródło: http://screenmusings.org |
“A Single Man” to jeden z najbardziej stylowych filmów, jakie
miałem przyjemność oglądać w ostatnich latach. Wizualna maestria
wsparta przez znakomite aktorstwo przyniosła doskonałe rezultaty.
Mam nadzieję, że podobnie (albo jeszcze lepiej) będzie z najnowszą
produkcją Toma Forda, której premiery po prostu nie mogę się
doczekać.
Ocena: 9/10.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz